REKLAMA

Znakomita obsada „Tristana i Izoldy” Richarda Wagnera w Deutsche Oper Berlin

Do Berlina na „Tristana i Izoldę” Richarda Wagnera wybrałem się przede wszystkim ze względu na obsadę solistów. Chciałem posłuchać rutynowanych Wagnerzystów Ricardy Merbeth i Georga Zeppenfelda, ciekawy byłem, jak partię Tristana zaśpiewa amerykański tenor Clay Hilley, wiele dobrego słyszałem także o debiutującej ubiegłego lata w Bayreuth mezzosopranistce Irene Roberts.

Premiera obecnej inscenizacji „Tristana i Izoldy” Richarda Wagnera w Deutsche Oper Berlin odbyła się w 2011 roku. Akcja tego spektaklu rozgrywa się w czasach współczesnych i została umieszczona w nowocześnie urządzonym domu (scenografia i kostiumy – Paul Brown). Spektakl przeładowany jest nieco niespójnymi pomysłami, Sir Graham Vick nie stronił od rekwizytów, które zamiast wyjaśniać interpretację reżysera, częściej przeszkadzają we wrażliwszym przekazie emocji i bezpośrednim odbiorze całej historii.

W I akcie jesteśmy świadkami przygotowań do ceremonii ślubnej Izoldy, która z pomocą Brangeny przymierza białą suknię. Na scenie obok skórzanej sofy umieszczona została czarna trumna (nieodłączny element scenografii każdego z aktów), Tristan ubrany jest w garnitur, a w oddali na odwróconym tyłem fotelu siedzi przysłuchujący się ich dialogom Król Marek. W domu obecni są także członkowie mafii, prawdopodobnie zajmującej się dystrybucją narkotyków (eliksir miłosny podawany jest dożylnie za pomocą strzykawek), a śmiech publiczności wzbudza w finale I aktu scena wbicia średniowiecznego miecza w drewniany parkiet salonu.

„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Irene Roberts (Brangena) i Nina Stemme (Izolda) © Bettina Stöß
„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Irene Roberts (Brangena) i Nina Stemme (Izolda) © Bettina Stöß

Intrygujący jest pomysł umieszczenia w pogrążonym w ciemności pomieszczeniu w II akcie ogromnych skał, pomiędzy którymi Tristan i Izolda wykonują bodaj najdłuższy w literaturze operowej duet miłosny. Ich żarliwym wyznaniom nie przeszkadza fakt, iż w pomieszczeniu w tym samym czasie obecna jest naga para: kobieta i kopiący grób mężczyzna. Prawdziwie interesująco pomyślany został dopiero akt III, kiedy to akcja przeniesiona została o kilkanaście lat do przodu. Wielki monolog Tristana brzmi w takim ujęciu naprawdę przejmująco, niczym wspomnienie dawnej, utraconej, nigdy niespełnionej miłości.

„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Scena zbiorowa © Bettina Stöß
„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Scena zbiorowa © Bettina Stöß

Tego wieczoru cała obsada solistów stanęła na wysokości zadania. Sopranistka Ricarda Merbeth śpiewa we wręcz stereotypowo wagnerowski sposób. Jej szeroko prowadzony głos, oprócz naturalnie pożądanego w partii Izoldy forte, posiada także umiejętność delikatniejszego prowadzenia fraz i niuansowania dynamiki, dzięki czemu artystka osiąga wzruszający efekt. Zupełnie odmiennie brzmi głos wcielającego się w postać Tristana Claya Hilleya. To tenor o wspaniałej świeżości i blasku, a zarazem szlachetnej mocy i niezbędnej metaliczności w brzmieniu. Gwoli uczciwości wspomnieć należy o drobnych niedostatkach kondycyjnych w III akcie (nagłą niedyspozycję artysty zapowiedziano przed podniesieniem kurtyny po drugiej przerwie), ale można złożyć to na karb jeszcze stosunkowo niedużego doświadczenia w tak forsownym repertuarze. W przyszłości Clay Hilley może stać się jednak najlepszym odtwórcą roli Tristana naszych czasów, o ile już nim obecnie nie jest.

„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Na pierwszym planie Clay Hilley (Tristan) © Bettina Stöß
„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Na pierwszym planie Clay Hilley (Tristan) © Bettina Stöß

Znakomicie spisali się także wykonawcy partii drugoplanowych. Irene Roberts dysponuje ciepłym w brzmieniu, pięknie prowadzonym mezzosopranem, który nadał postaci Brangeny wyjątkowy, indywidualny rys. Świetnie zabrzmiał gęsty bas regularnie zapraszanego do Bayreuth Georga Zeppenfelda, któremu w monologu z II aktu udało się dojmująco przedstawić tragizm postaci Króla Marka. Niczym nie ustępował im obsadzony w partii Kurwenala Thomas Lehman. Jego baryton o niemal verdiowskim brzmieniu sprawdził się zarówno w, tylko z pozoru prostych, „piosenkach” w I akcie, jak i w pełnych dramatyzmu fragmentach aktu III.

„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Nina Stemme (Izolda) i Clay Hilley (Tristan) © Bettina Stöß
„Tristan i Izolda” w Deutsche Oper w Belinie. Nina Stemme (Izolda) i Clay Hilley (Tristan) © Bettina Stöß

Interpretacja prowadzącego spektakl czeskiego dyrygenta Petra Popelki momentami mogła wydawać się może nieco emocjonalnie zachowawcza, ale artyście udało się podkreślić w znakomitej grze orkiestry piękno wagnerowskich współbrzmień, zawsze dbając przy tym o wrażliwe towarzyszenie śpiewakom.

Oglądałem spektakl 10 listopada 2024 roku.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne