Adrian Janus, I miejsce w kategorii głosów męskich
To pierwszy tak duży konkurs, w którym udało mi się zająć tak wysokie miejsce, dlatego te wspomnienia będą w mojej pamięci mocno zakotwiczone. Jestem pod wielkim wrażeniem atmosfery i organizacji konkursu – bardzo dobrze rozpisany był harmonogram zarówno prezentacji, jak i dostępu do sal ćwiczeniowych. Każdy miał tyle czasu, aby na spokojnie się rozśpiewać przed występem.
Na pewno z jednej strony mobilizacją, a z drugiej stresem był fakt, że jest to konkurs ogólnopolski. Każdy tutaj mniej więcej się kojarzy i zna. Presja, paradoksalnie, była większa niż w przypadku konkursu międzynarodowego, na którym zwykle można pozostać bardziej anonimowym. Jednak dobrze jest porównywać się i konkurować z osobami, z którymi się znamy, ponieważ możemy przekonać się czy jest jakiś progres, czy regres.
W finale postanowiłem pokazać arię Arcykapłana z opery „Rymund, książe litewski”. To nie jest pierwsza aria Franciszka Mireckiego, którą miałem okazję śpiewać. W pierwszym etapie wykonywałem arię z innej jego opery, której libretto było w języku włoskim. Na podstawie tych dwóch arii wydaje mi się, że jest to kompozytor, który bardzo dobrze leży mi w głosie. Jego arie są pisane na baryton, który musi też wykazać się dobrymi niskimi dźwiękami. Jednakże są komponowane w stylu włoskiego belcanta, pełne „śpiewnych”, długich fraz. Kompozytor wykazuje się znajomością głosu, na który pisze. Linie melodyczne oraz odpowiednie podłożenie tekstu sprawiają, że bardzo wygodnie się je śpiewa. Na arii Carlo z „I due forzati” dużo się nauczyłem i nadal jest mi bardzo bliska. Sądzę, że Franciszek Mirecki zasługuje na miano nauczyciela pięknego śpiewu.
Gabriela Celińska – Mysław,
II miejsce w kategorii głosów żeńskich (ex aequo)
Organizacja była na najwyższym poziomie i był to jeden z najmilszych konkurów, w jakich do tej pory uczestniczyłam. Staram się nie stresować, nerwy mnie raczej nie biorą, staram się zbierać siły do działania.
Mieliśmy tutaj bardzo duże wsparcie, ze strony organizatorów, ale także dyrygentów, którzy nas, młodych śpiewaków muszą czasem poprowadzić za rękę, żeby pomóc, a nie zaszkodzić.
Marta Mazanek-Matuszewska,
II miejsce w kategorii głosów żeńskich (ex aequo)
Nie spodziewałam się, że zajdę aż tak daleko. Będę wspominała te chwile jako jedne z najważniejszych na mojej drodze wokalnej. Ale też jako zakończenie pewnej podróży. Brałam udział we wszystkich poprzednich edycjach, za każdym razem zachodziłam coraz wyżej. Za pierwszym razem nie dostałam się do drugiego etapu. Potem dostałam się do finału i śpiewałam w koncercie laureatów jako najmłodsza finalistka. A teraz otrzymałam drugą nagrodę ex aequo, co jest dla mnie niesamowitym zaszczytem i szczęściem, tym bardziej, że jest to konkurs takiego formatu. I słyszę tu tak wiele pięknych głosów, tak wiele pięknych interpretacji. Jest to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie i te chwile pozostaną ze mną do końca życia.
Konkursy i różnego rodzaju przesłuchania są dla mnie dużym stresem. To poczucie wewnętrznej presji. Jedziemy na konkurs z zamiarem, żeby zajść jak najwyżej. Niestety zdarza się, że wpływa to na jakość mojej prezentacji.
Wszystko przeżywam inaczej, kiedy mam do czynienia z koncertem i nie odczuwam tego bycia tak wnikliwie ocenianą i porównywaną z innymi.
Tutaj wszystko było zorganizowane na tip-top. Wspaniali wolontariusze wszystko nam tłumaczyli. W momencie, kiedy dostałam się do trzeciego etapu miałam też zapewniony cudowny nocleg w przytulnym miejscu, pod ciepłą kołderką mogłam odpocząć i czekać na wyniki.
Ewa Menaszek, III miejsce w kategorii głosów żeńskich
Jestem przeszczęśliwa. Ten wynik jest dla mnie nawet lepszy, niż mogłabym się spodziewać. III nagroda jest czymś wspaniałym, ale przede wszystkim cieszę się z tego, że zostałam zaproszona do udziału w koncertach lub produkcjach operowych w kilku instytucjach. To dla nas śpiewaków jest najcenniejsze, bo daje nam możliwość rozwijania się na scenie. Jestem bardzo zadowolona, że zostałam doceniona także w ten sposób.
Konkursy są dla mnie najbardziej stresującą sytuacją, jaką przeżywam w swoim życiu artystycznym. O wiele bardziej niż występ w koncercie czy spektaklu. Staramy się traktować każdy konkursowy występ jako naszą wypowiedź artystyczną, ale bywa to trudne. Oczywiście ten stres w pewnym sensie także mobilizuje. Jeśli w ogóle nie ma stresu, to czasem jest to zły znak, przejawiający się chociażby w zbyt małym stopniu zaangażowania.
Muszę podkreślić, że jest to jeden z najlepiej zorganizowanych konkursów, jeśli nie najlepszy, w jakim uczestniczyłam. Osoby z Biura Konkursowego są pełne ciepła i starały się nam pomóc w każdej sytuacji – to jest dla nas bardzo cenne, że otaczają nas taką opieką. To bardzo pomaga. Nikt nie ma poczucia chaosu, nikt nie zastanawia się, co to będzie. Wszystko jest dobrze zaplanowane i każdy wie, że będzie miał czas dla siebie. Zawsze wcześniej mamy informację, od której do której mamy dostępną salę ćwiczeń i garderobę.
Krótko mówiąc, to była niezwykła przygoda. Muszę też powiedzieć, że między nami, uczestnikami, pomimo oczywistej rywalizacji panowała wspaniała i przyjacielska atmosfera.
Bartłomiej Kłos, III miejsce w kategorii głosów męskich (ex aequo)
Występ na scenie Opera Nova w finale Konkursu był dla mnie niezmiernie ważny. Oczywiście pojawiają się tutaj dwa zupełnie różne aspekty. Z jednej strony obycie sceniczne, znajomość orkiestry, świadomość akustyki teatru – to oczywiście okoliczności sprzyjające. Ale dochodzi do tego druga strona medalu. Są oczekiwania. Są ludzie, którzy chcieliby, abym ich nie zawiódł i pokazał się z jak najlepszej strony. Dochodzi też odrobina presji, że gramy tak naprawdę u siebie. A u siebie ciężko się przegrywa. Cieszę się, że się udało. Mam nagrodę i będę walczyć dalej.
A stres? Powiedziałem sobie kiedyś, gdy rozpoczynałem swoją ścieżkę w muzycznym świecie, że jeżeli wyjdę na scenę i nie będę czuć żadnej emocji, która mogłaby przypominać stres i jego odmiany, to przestanę to robić. Oczywiście mówię tutaj o dopingującym, mobilizującym i spinającym skupienie uczuciu. To jest zawsze.
Swoje wystąpienia oparłem na bazie repertuaru, który dobrze znam, w którym się znakomicie czuję i który mam ośpiewany. Mam nadzieję, że to właśnie zostało dostrzeżone i stąd takie rezultaty.
Filip Rutkowski, III miejsce w kategorii głosów męskich (ex aequo)
Był to jeden z najtrudniejszych konkursów w których do tej pory uczestniczyłem. Oczywiście jak każdy młody śpiewak liczyłem na to, że uda mi się dojść do finału i zostać laureatem – i taki też był mój cel. Jednocześnie kompletnie się tego nie spodziewałem- nigdy nie możemy być pewni jak zaprezentują się inni uczestnicy i jak zostaniemy ocenieni. Jestem bardzo wdzięczny za to, że moje wykonania zostały docenione i z pewnością wyjadę stąd z samymi pozytywnymi wspomnieniami. Z konkursem Paprockiego wiążą się dla mnie same pozytywne emocje.
Jeśli chodzi o trudność tego konkursu – z pewnością uczestnicy odczuli, że jest to konkurs „wyższej rangi” co zawsze generuje dodatkowy stres. Ponadto oceniają nas profesjonaliści, wielcy śpiewacy najwyższej klasy, o ogromnym dorobku artystycznym. Praktycy – dzięki własnym doświadczeniom – doskonale zdają sobie sprawę z tego, co dokładnie robimy na scenie, jak śpiewamy i w jaki sposób się zachowujemy. Każdy nasz ruch i każda interpretacja jest obserwowana i oceniana. To generuje bardzo duży stres, ale jest też najlepszą nauką i niewątpliwie sprawdzianem umiejętności technicznych, ale także siły psychicznej.
Mimo dużej presji atmosfera na konkursie jest genialna, jesteśmy tutaj cudownie zaopiekowani. Nie musimy się martwić niczym, poza tym, żeby zaśpiewać najlepiej jak potrafimy. Od strony organizacyjnej jest to zdecydowanie najlepiej przeprowadzony konkurs wokalny na jakim byłem. Życzliwość wszystkich działających tutaj osób, organizatorów oraz wolontariuszy jest kolejnym ogromnym walorem konkursu. Myślę, że na długo zapamiętam to wydarzenie.
Sylwia Ziółkowska, wyróżnienie I stopnia
Będę bardzo dobrze wspominała ten czas. Sam konkurs, poczynając od pierwszego etapu, poprzez etap drugi i finał był czasem trudnym. Jestem w tym miejscu pierwszy raz, to nowe miejsce dla mnie, nowa sala. Dobrze, że mieliśmy możliwość prób przed kolejnymi etapami.
Bydgoszcz to naprawdę piękne miasto. Miałam okazję odwiedzić tu swoją rodzinę, swojego wujka i mieszkać u niego przez cały ten tydzień. Przyjął mnie bardzo ciepło i chciałam mu za to podziękować.
Konkurs był wspaniale zorganizowany, wolontariusze, chylę tutaj czoła, świetnie się spisali. Atmosfera była bardzo przyjazna i wszyscy czuliśmy się dobrze, biorąc udział w kolejnych etapach, podczas prób i szukania ćwiczeniówek.
Nie denerwuję się rywalizacją. Bardziej tym, jak ja się pokażę i czy będę w stanie wyśpiewać perfekcyjnie wszystkie nuty, czy moja interpretacja trafi do serc jurorów, czy dobrze się zgramy z pianistą. Dlatego też na ten konkurs postanowiłam przyjechać z Tetianą Boilo, moją pianistką, która zresztą dostała wyróżnienie dla najlepszego pianisty konkursu. Bardzo mnie to cieszy i cieszę się, że mogłam tutaj brać z nią udział.
Aleksandra Łaska, wyróżnienie II stopnia
Bardzo się cieszę, że tu przyjechałam. Chciałam zrezygnować, bo w ubiegłym tygodniu byłam chora i wahałam się czy ostatecznie wziąć udział w konkursie. Spotkałam się jednak tutaj z bardzo ciepłym przyjęciem, a konkurs był świetnie zorganizowany.
Bardzo się stresowałam. Sama idea współzawodnictwa i oceny jest dla mnie trudna, konkurs był dla mnie wielkim wyzwaniem. Jestem więc tym bardziej szczęśliwa, że mój występ przyniósł nagrodę wyróżnienia oraz dwie nagrody w postaci zaproszenia do udziału w produkcji i zaśpiewania roli w teatrze operowym.
Dostałam kilka zapytań na temat wyboru mojego repertuaru na finał, gdzie zaśpiewałam kontrastujące ze sobą arie z „Traviaty” oraz „Halki” wykonywane wedle dzisiejszych norm przez różne typy głosów. W przeszłości śpiewanie repertuaru dramatycznego, oraz „koloraturowego” przez te same osoby było czymś zupełnie normalnym. I pierwsza Violetta (Fanny Salvini-Donatelli) obok Łucji z Lammermoor śpiewała takie role jak dramatyczna Abigaille w „Nabucco” czy Leonora w „Trubadurze”. Pierwsza Halka (Waleria Rostkowska w wersji wileńskiej) śpiewała role obecnie uznawane za mezzosopranowe. Druga Halka (Paulina Rivoli w wersji warszawskiej) śpiewała Gildę oraz Lady Makbet. Śpiewaczki w przeszłości nie ograniczały się do Stimmfach -systemu kategoryzacji głosów, który został stworzony dużo później. Cytując Giuseppe Verdiego: „Torniamo all’antico e sarà un progresso” (Wróćmy do przeszłości i będzie postęp).
Michał Jopek, nagroda Stowarzyszenia im. Bogdana Paprockiego dla najlepszego tenora Konkursu
Ja nie będę wyjeżdżał z Bydgoszczy, bo tu mieszkam. Byłem studentem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, znam profesora Adama Zdunikowskiego i wiem, z jakim zaangażowaniem organizuje ten konkurs. Jest to ogromna szansa dla wszystkich występujących tu śpiewaków. Może powtarzam to wielokrotnie, ale to naprawdę jest szansa. Wielu z nas jest studentami, wielu z nas jest absolwentami, często pracujemy w innych zawodach.
Ten konkurs daje mi, jako młodemu śpiewakowi możliwość pokazania się, nawet jeśli nie zawsze wypadamy dobrze. Jest mnóstwo stresu, nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć, to także wynika z tego, że jesteśmy oceniani. Liczę, że będzie więcej takich konkursów, w których będziemy mogli praktycznie rozwinąć swoje umiejętności. Takich konkursów jest bardzo mało. Jest wiele konkursów z wysokiej półki, jak np. Konkurs Ady Sari czy Stanisława Moniuszki, na które ciężko jest się dostać. Ten, moim zdaniem nie odstaje od nich poziomem, jest zawsze wspaniałe jury, możemy się tu zaprezentować, a także porozmawiać z jurorami.
Bogdan Paprocki to dla mnie jeden z niedoścignionych mistrzów. Śpiewanie w konkursie Jego imienia jako jedyny tenor w finale to dla mnie ogromny zaszczyt. Interpretacje Bogdana Paprockiego to ideał, do którego się dąży. Jeden z profesorów powiedział mi, gdy śpiewałem arię z „Rigoletta”: posłuchaj Paprockiego i na nim się wzoruj.On śpiewał wiele rzeczy zupełnie inaczej, niż stanowi dzisiejsza tradycja. Myślę, że wyprzedzał swoją epokę. Liczę, że czasy wielkich śpiewaków powrócą. Wielu polskich śpiewaków, jak Bogdan Paprocki, Wiesław Ochman, Ewa Podleś, Stefania Toczyska, teraz chociażby Piotr Beczała tworzyli i tworzą wzorce i kanony śpiewu. W pewnym sensie, w poszukiwaniu swojego indywidualnego sposobu wyrazu, ja się na nich wzoruję.