REKLAMA

Łaskawość Tamerlana, czyli jak przebacza wielki władca w pasticciu Vivaldiego na krakowskim Festiwalu Opera Rara

Dzieło pełne barokowej emfazy zabrzmiało w Krakowie z mocą i wyrafinowaniem wybitnej orkiestry Accademia Bizantina. Nawet jeśli nie wszyscy wykonawcy prezentowali szczyty swoich wokalnych możliwości, koncertowe wykonanie „Tamerlana” było przejmującym bezkostiumowym i bezscenograficznym teatrem.

„Il Tamerlano” Antonio Vivaldiego (znany również pod tytułem „Bajazet”) opowiada o wojnie między dwoma historycznymi wodzami: sułtanem osmańskim Bajazetem (Bajazytem) i mongolskim władcą Timurem (Tamerlanem), w której ten ostatni triumfuje.

Obie postaci są autentyczne. Timur był wielkim zdobywcą, podbił większość Azji Środkowej, Iranu, Iraku i Zakaukazia, zmarł podczas przygotowań do wojny z Chinami. W jednej z bitew został ranny w rękę i biodro, stąd wzięło się jego europejskie imię. Timur-Lenk (Timur Kulawy) stał się Tamerlanem, jednym z największych wodzów w historii świata, bezwzględnym i okrutnym. Był przekonany, że jest narzędziem Boga do uporządkowania świata. A świat porządkować można tylko brutalnie, jak powiedział o nim wybitny polski historyk, Marian Małowist, autor fascynującej książki „Tamerlan i jego czasy”, wydanej w Polsce w 1985 roku nakładem wydawnictwa PIW. Imię Timur znaczy bowiem „Żelazo”…

Władca opiekował się artystami, z Samarkandy uczynił jedno z najpiękniejszych miast Azji. Bajazyt I (zwany Błyskawicą) trafił do niewoli z synem Musą (a nie córką Asterią, jak chcą tego libreciści). Pięknie namalował tę scenę polski malarz i podróżnik Stanisław Chlebowski. Timur stoi; widzimy, że jest chromy; wspiera się na lasce, patrzy z wyższością na pogrążonego w depresji, leżącego Bajazyta. Obraz znajduje się obecnie we Lwowie.

Stanisław Chlebowski, „Sułtan Bajazyt w niewoli u Tamerlana (Timura), 1878 © domena publiczna, Wikimedia Commons
Stanisław Chlebowski, „Sułtan Bajazyt w niewoli u Tamerlana (Timura), 1878 © domena publiczna, Wikimedia Commons

Jednak osią opery Vivaldiego są intrygi miłosne i skrywane namiętności. Córka Bajazeta, Asteria, kocha potajemnie (z wzajemnością) greckiego generała Andronika, który zaręczony jest z księżniczką Irene, pochodzącą z Trebizondu (państwo powstałe w 1204 roku na gruzach Cesarstwa Bizantyjskiego na ziemiach wokół miasta Trapezunt, to dziś Trabzon we wschodniej Turcji). Bohaterowie miotają się, śpiewają operując wielkimi słowami, próbują się zabijać i truć, nie przestając kochać i oszukiwać. Bajazet umiera, pijąc truciznę przeznaczoną dla Tamerlana, a wspaniały władca, poruszony bólem Asterii, przebacza jej i pozwala na związek z Andronikiem. Tło historyczne nie jest więc szczególnie istotne, największą rolę grają tu emocje cudownie wyrażone w pasticciu, muzyce kilku twórców.

Postać Tamerlana przywodzi mi na myśl Tytusa Wespazjana, którego łaskawość – na kanwie dzieła Pietra Mestastasia „La clemenza di Tito” – opiewało ponad czterdziestu kompozytorów, z Christophem Willibaldem Gluckiem, Niccolò Jommellim, Josefem Myslivečkiem, Antonio Caldarą i Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem na czele. Tu także władca przebacza i pozwala na miłosne szczęście knujących przeciw niemu byłych spiskowców: Vitellia i Sekstus nie są skazani na śmierć.

Ottavio Dantone dyryguje Accademia Bizantina © Filip Adamus
Ottavio Dantone dyryguje Accademia Bizantina © Filip Adamus

„Tamerlano” oparty jest na tekstach Nicola Francesco Hayma i Agostino Piovene, na tych motywach powstało wiele oper, by wymienić dzieła Georga Friedricha Händla, Josefa Myslivečka, czy Francesca Gaspariniego. Także Timur w „Turandot” Giacomo Pucciniego jest zdetronizowanym, niewidomym, byłym królem Tatarów i ojcem głównego bohatera, Kalafa, który walczy o serce i duszę pekińskiej księżniczki. Tamerlan pojawia się także w „Age of Empires II: Definitive Edition” z 2019 roku, to gra wideo zawierająca sześciorozdziałową kampanię zatytułowaną „Tamerlane”.

Dzieło Antonia Vivaldiego, które pojawiło się po raz pierwszy w 1735 roku w Weronie, nie było jego oryginalną produkcją. Zgodnie z duchem czasów, często prezentowano wówczas pasticcia – były to dzieła składające się z arii napisanych przez różnych twórców. Kompozytor wiodący, jakim był w przypadku „Tamerlana / Bajazeta” Vivaldi, odpowiadał za całość przedsięwzięcia, mógł też on wpleść napisane przez siebie utwory z wcześniejszych dzieł, lub wykorzystać je w późniejszych utworach (np. jedna z arii to słynne „Nel profondo cieco mondo”, pochodzące z „Orlanda szalonego”, tu śpiewane do innego tekstu). Pasticcio (czyli pasztet) stanowiło bowiem wyrafinowane danie muzyczne, złożone z wielu małych arcydzieł, o czym tak ciekawie opowiadała w rozmowie z ORFEO dr Aneta Markuszewska.

Federico Fiorio (Andronico) i Gianluca Margheri (Bajazet) © Filip Adamus
Federico Fiorio (Andronico) i Gianluca Margheri (Bajazet) © Filip Adamus

Vivaldi, konstruując „Tamerlana”, wykorzystał arie trzech innych kompozytorów: Johanna Adolpha Hassego, Geminiamino Giacomelliego i Riccardo Broschiego. Wszyscy oni są teraz, może poza Hassem, właściwie kompletnie zapomniani. Ale przez długie lata zapomniany był także „Rudy Ksiądz” (Il prete rosso, jak nazywano Vivaldiego). Znamy „Cztery pory roku”, których fragment stanowił przez lata w Polsce sygnał legendarnego już „Lata z Radiem”, jego dzieła operowe dopiero relatywnie od niedawna cieszą się wzmożonym zainteresowaniem, nie wszystkie niestety zachowały się do naszych czasów.

Vivaldi przepisał dużą część muzyki od Hassego, Broschiego i Giacomellego, ale – jak pisze Krzysztof Dix w programie do obecnej edycji Festiwalu Opera Rara – wenecki twórca bardzo dokładnie rozplanował poszczególne role. Kompozytor wybrał zapożyczone fragmenty tak, by odpowiednio charakteryzowały postaci i wprowadzały element dramatycznego kontrastu. Nieszczęśni więźniowie (niczym Aida i Amonasro w znacznie późniejszym dziele Giuseppe Verdiego) śpiewają utwory Vivaldiego, można więc domniemywać, że Rudy Ksiądz jest po ich stronie. Tamerlano, Irene i Andronico wykonują głównie arie innych kompozytorów. Wszyscy (poza nieżyjącym już Bajazetem) łączą się w orgiastycznym vivaldiowskim finale.

Zakończenie kolejnej edycji Opera Rara było bowiem orgiastyczne. W przyjaznym akustycznie wnętrzu Teatru Starego (Teatr Słowackiego był tego wieczoru niedostępny) Accademia Bizantina zabrzmiała z brawurą, ogniem i niezbędnym dynamicznym blaskiem, pod intensywną dyrekcją Ottavio Dantone. Włoski dyrygent i klawesynista, dyrektor muzyczny tej orkiestry, potrafił zadbać o niezbędne plastyczne forte i wyrafinowane piano w blasku barokowego wyrazu.

Filippo Mineccia (Tamerlano) © Filip Adamus
Filippo Mineccia (Tamerlano) © Filip Adamus

Przekonującym władcą, wybaczającym (i wcześniej zaniepokojonym) Tamerlanem okazał się Filipppo Mineccia, słynny włoski kontratenor, operujący niesłychaną siłą aktorskiego wyrazu. Wszyscy śpiewacy znali swoje partie na pamięć, ale Mineccia, jedna z najjaśniejszych gwiazd tegorocznej edycji Opera Rara, kreował swoją altową partię szczególnie wyraziście, z aktorskim i dramatycznym zacięciem, także od strony wokalnej. Szczególnie podziwiam artystę za intensywne i piękne stosowanie (co rzadkie u kontratenorów) rejestru piersiowego, przypominającego emisję charakterystyczną dla kobiet.

Interesująco zaśpiewał Andronica, szczególnie w swoich solowych ariach, sopranista Federico Fiorio, wyróżniający się niezwykłym sposobem frazowania, prowadzeniem tryli i prezencją scenicznej, choć w recytatywach artysta nie zawsze czarował pełnią mocy głosu. Gianluca Margheri, bas – baryton, o tenorowym brzmieniu (w tych czasach tenorzy nie pełnili jeszcze roli amantów, śpiewali głównie role ojców i opiekunów), zabrzmiał z siłą dramatyczną, stylowo może bardziej verdiowsko niż vivaldiowsko, był jednak w swojej wokalnej rozpaczy bardzo przekonujący.

Arianna Vendittelli (Idaspe) © Filip Adamus
Arianna Vendittelli (Idaspe) © Filip Adamus

Największym światłem wśród żeńskiej obsady błysnęła Arianna Vendittelli (Idaspe), prezentując ciemny i mocny głos, o żelaznej barwie, wspaniałej technice wokalnej, tworząc wielopłaszczyznową postać od strony aktorskiej. Delphine Galou w roli Asterii miała za zadanie wzruszać i płakać; to bardzo nieszczęśliwa postać, dla której ten dramat jednak dobrze się kończy. Traci ojca, ale zyskuje ukochanego i ocala życie. Artystka bez problemów wyśpiewała koloratury, ale wydawała się tego wieczoru odrobinę zmęczona, pozostając w cieniu swoich scenicznych partnerów. Podobnie mezzosopranistka Shakèd Bar, choć przedstawiła interesujące ornamenti, prezentowała je często mechanicznie i trochę siłowo. Jako zdesperowana i podstępna Irene była jednak znakomita scenicznie.

Shakèd Bar (Irene) © Filip Adamus
Shakèd Bar (Irene) © Filip Adamus

Opera Rara od lat prezentuje mniej znane dzieła. Festiwal potrafi zafascynować i zachwycić, zawsze mając pomysł na uatrakcyjnienie spektaklu, nie tylko dzięki zapraszaniu znakomitych artystów. „Tamerlan” był wykonaniem koncertowym, ale wszyscy artyści, znając swoje partie na pamięć, mogli dodać do nich także elementy dramatyczne i po prostu grać. Interakcje między artystami były naturalne i bardzo przekonujące.

W pewnym momencie zapomniałem, że jestem na koncercie i poczułem się jak na przedstawieniu. Było to wydarzenie nie tylko dla miłośników baroku, lecz także po prostu dla miłośników teatru. Podobnie jak w trakcie ubiegłorocznej rekonstrukcji operowego pasticcia „Siface”, skomponowanego przez Giuseppe Sellitto.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne