REKLAMA

Opowieść o zdradzonej przyjaźni. Zachwycająca inscenizacja „Balu maskowego” w Operze Śląskiej

Bytomska premiera „Balu maskowego” , wystawiona jako jedno z największych wydarzeń Festiwalu Otwarcia Sceny „Wracamy do gry”, okazała się dużym sukcesem. Anna Wieczur wyreżyserowała spektakl, w którym od początku do końca jest napięcie dramaturgiczne, każda z postaci – solistów i chóru działa na scenie z odpowiednimi emocjami. Kierownictwo muzyczne objął Tomasz Tokarczyk, sprawnie prowadząc orkiestrę, solistów i chór do finału.

Anna Wieczur mówi o spektaklu, że jest to opowieść o zdradzonej przyjaźni i niespełnionej miłości. To historia tragicznego wyboru pomiędzy lojalnością a pożądaniem” Libretto nawiązuje do zamachu na Gustawa III, który zakończył się zamordowaniem króla Szwecji w 1792 roku. Jest więc istotny w spektaklu wątek historyczno-kryminalny. Gustaw III był zwolennikiem oświeconego absolutyzmu. Krytykował system parlamentarny, prowadzący według niego do anarchii i korupcji. W 1772 roku dokonał zamachu stanu. Zlikwidował profrancuskie „stronnictwo kapeluszy” oraz prorosyjskie „stronnictwo czapek”. Zniósł tortury oraz procesy o czary. Przyznał wolność religijną cudzoziemcom oraz Żydom. Założył Akademię Szwedzką, był mecenasem sztuki i literatury, korespondował z pisarzami i filozofami okresu Oświecenia: Wolterem i Diderotem. Nadał prawa chłopom i ograniczył pozycję szlachty, W 1788 roku doprowadził do wojny z Rosją, która dwa lata później zakończyła się rozejmem bez zmiany granic, ale caryca Katarzyna II uznała niezależność Szwecji. Podczas maskarady 16 marca 1792 roku w Operze Królewskiej w Sztokholmie oficerowie szwedzcy dokonali zamachu na Gustawa III. Kapitan Jacob Johan Anckarström zranił go strzałem w plecy. Po 2 tygodniach król zmarł. Miał 46 lat.

Scena finałowa „Balu maskowego” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński
Scena finałowa „Balu maskowego” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński

Dyrektor Opery Śląskiej Łukasz Goik przypomniał, że jest to dopiero druga inscenizacja „Balu maskowego” na bytomskiej scenie. Wcześniejsza premiera odbyła się w 1958 roku, a w spektaklu byli oklaskiwani między innymi Andrzej Hiolski (hrabia Ryszard, gubernator Bostonu), Bogdan Paprocki (jego przyjaciel Renato) i Krystyna Szostek-Radkowa (wróżka Ulryka). Była to pierwsza po wojnie inscenizacja tej opery, wyreżyserowana przez Karola Urbanowicza. Wcześniej grano ją w warszawskim Teatrze Wielkim w latach 20. ubiegłego wieku. Później sięgnęły po ten tytuł także teatry operowe w: Poznaniu (1959, 2006), Gdańsku (1959), Łodzi (1963, 1993), Wrocławiu (1981, 2012), Bydgoszczy (1984), Krakowie (1994) i Szczecinie (2002, 2015). Teatr Wielki w Warszawie wystawił jeszcze tę operę w 1977 oraz 1998 roku. Nie pojawia się więc tak często na naszych scenach jak „Rigoletto” czy „Traviata”, ale jeszcze rzadziej widzimy „Ernaniego”, „Falstaffa”, „Moc przeznaczenia” albo „Makbeta”.

Anna Wiśniewska-Schoppa (Amelia) i Stanisław Kuflyuk (Renato) w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński
Anna Wiśniewska-Schoppa (Amelia) i Stanisław Kuflyuk (Renato) w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński

W 1857 roku Verdi sięgnął po sztukę Eugène’a Scribe’a, wykorzystaną jako libretto w operach Daniela Aubera „Gustaw albo bal maskowy” i Giuseppe Mercadantego „Il Reggente”. Opracowania dokonał poeta Antonio Somma. Potem rozpoczęły się problemy z cenzurą. Zabroniono Verdiemu pokazywania na scenie zabójstwa króla. Librecista próbował przenieść akcję do… Szczecina i nadano tytuł „Zemsta w domino”. Ze względu na zamach na Napoleona III, a także próby zamordowania króla Ferdynanda II nie zgodzono się na premierę w Neapolu. Ostatecznie rzymski Teatr Apollo otworzył drzwi Verdiemu. Akcja została przeniesiona do Ameryki Północnej, a bohaterem głównym był hrabia Ryszard, brytyjski gubernator Bostonu. Prapremiera odbyła się w Teatrze Apollo w 1859 roku i okazała się wielkim sukcesem, mimo słabych śpiewaczek w partiach Amelii, Ulryki i Oskara.

Łukasz Załęski (Gustaw) i Anna Wiśniewska-Schoppa w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński
Łukasz Załęski (Gustaw) i Anna Wiśniewska-Schoppa w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński

Bytomska premiera, wystawiona jako jedno z największych wydarzeń Festiwalu Otwarcia Sceny „Wracamy do gry”, okazała się dużym sukcesem. Anna Wieczur wydobyła z tego dzieła dramat namiętności i przyjacielskiej zdrady. Pierwszy akt rozwija się wartko, ciekawie został przedstawiony dysonans między zakochanym w Amelii i zmęczonym rządami władcą a bojowo nastawionymi oficerami, przygotowującymi zamach na niego. Łukasz Załęski jako król Gustaw nie jest w pełni przekonujący aktorsko, nie ma w sobie królewskiej siły, jest raczej sentymentalnym kochankiem, szaleńczo zakochanym w żonie przyjaciela. Natomiast od strony wokalnej zachwycił mnie w pierwszym i drugim akcie. Nie ma w nim uwodzicielskiej mocy, jest jednak romantyczny liryzm, precyzja i delikatność.

Nie można tego powiedzieć o Annie Wiśniewskiej-Schoppie w partii Amelii. Jest tragiczną heroiną, która na wszelkie możliwe sposoby chce wyleczyć się z miłości, prosząc o pomoc wróżkę Ulrykę. Ma zebrać w nocy zioła, które sprawią, że przestanie kochać Gustawa. On jednak jest jak opętany i nic już nie jest dla niego ważne, tylko miłość. Wiśniewska-Schoppa śpiewała chwilami za ostro, jej głos nie brzmiał też dobrze w średnicy. Może to również wina dogłośnienia małego teatru, jakim jest Opera Śląska. Wszelkie niedociągnięcia słychać jak w nagraniu radiowym, nawet delikatny kaszel chórzysty na scenie roznosi się po całej widowni. Słychać też było chwilami przekładanie nut.

Anna Wiśniewska-Schoppa jako Amelia w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński1
Anna Wiśniewska-Schoppa jako Amelia w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński1

Początek drugiego aktu miał należeć do Ulryki. Ta wróżka jest jakby połączeniem Azuceny z „Trubadura” i Wiedźmy z „Makbeta”. Od strony wizualnej udało się wykreować tajemniczy las jak z baśni braci Grimm. Zachwyca scenografia Matyldy Kotlińskiej i rewelacyjne są kostiumy zaprojektowane przez Annę Chadaj. Idealnie korespondują z nimi eleganckie projekcje Stanisława Zaleskiego. Małgorzata Walewska zaśpiewała arię Ulryki jakby z chrypką (może przeziębienie?), jej głos w średnicy nie brzmiał dobrze, a w dolnych partiach miał chwilami nieprzyjemną barwę. O wiele lepiej było później, gdy Ulryka wchodzi w interakcję z innymi bohaterami, pięknie też brzmiał jej głos w górnych rejestrach. Od strony aktorskiej była świetna, wspaniale też ogrywała niesamowity kostium: ogromną, bardzo długą suknię i rogi na głowie zrobione z gałęzi.

Małgorzata Walewska jako Ulryka w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński
Małgorzata Walewska jako Ulryka w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński

Znakomity i pewny wokalnie od pierwszej do ostatniej sceny był Stanisław Kuflyuk w roli Renato. Od strony aktorskiej stworzył postać odważnego mężczyzny, który przeżywa życiową tragedię, gdy dowiaduje się, że żona kocha jego największego przyjaciela. Mimo iż słyszy, że nie doszło do fizycznego zbliżenia, jest to dla niego sytuacja upokarzająca. Gdy grozi żonie śmiercią, a ona chce pożegnać się z synem i tuli maskotkę, jest to poruszająca scena. Wiśniewska-Schoppa zaśpiewała arię znakomicie i wywołała zasłużone owacje. Renato ostrzega króla o niebezpieczeństwie zamachu, a potem sam przystępuje do spisku. Ta transformacja w pozbawionego skrupułów mordercę została znakomicie pokazana. W ostatnim obrazie III aktu, w sali balowej w Pałacu Królewskim, w duecie z Wiśniewską-Schoppą było wyczuwalne w głosie Załęskiego wyczerpanie. A jeszcze czekała go trudna aria finałowa, po zamachu. Gustaw otrzymał cios nożem od przyjaciela. Trudno jest zagrać cierpienie fizyczne, przeszywający ból, a równocześnie intensywnie śpiewać. Nie do końca się to udało, więcej było tu sztucznych gestów niż emocji, które mogłyby wzruszyć.

Stanisław Kuflyuk (Renato) i Łukasz Załęski (Gustaw) „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński
Stanisław Kuflyuk (Renato) i Łukasz Załęski (Gustaw) w „Balu maskowym” w Bytomiu © Krzysztof Bieliński

Gabriela Legun stworzyła kreację z roli pazia królewskiego – Oskara. Jest tu postacią jakby wyjętą z commedii dell’arte, wciąż radosną, czekającą z niecierpliwością na bal maskowy. Zachowuje się trochę jak dziecko, robi psikusy, podskakuje z radości. Jest idealną przeciwwagą do rozgrywającej się tragedii. Sprawia wrażenie osoby zupełnie nieświadomej niebezpieczeństwa. Dobrze obsadzeni byli także artyści, którym dano mniejsze role: Grzegorz Szostak (Horn), Zbigniew Wunsch (Ribbing), Maciej Komandera (Sędzia Najwyższy), Kamil Zdebel (Krystian) i służący Amelii (Michał Bagniewski).

Świetnie zabrzmiał chór Opery Śląskiej pod kierownictwem Krystyny Krzyżanowskiej-Łobody. Warto podkreślić, że w tym przedstawieniu każda osoba z chóru, będąc na scenie, wykazywała duże zaangażowanie i można było odczytać intencje. Reżyseria świateł Katarzyny Łuszczyk była generalnie ciekawa, operująca różnymi kolorami i dobrymi kontrami (w finale niebieski i fioletowy jako kolory metafizyczne). Chwilami jednak główni bohaterowie na pierwszym planie ginęli w cieniu albo ktoś na przykład miał dziwne cienie na twarzy z powodu przedniej projekcji.

Maciej Komandera (Sędzia Najwyższy) I Gabriela Legun (Oskar) © Krzysztof Bieliński
Maciej Komandera (Sędzia Najwyższy) I Gabriela Legun (Oskar) © Krzysztof Bieliński

W tym przedstawieniu tragedia rozwija się konsekwentnie. Na początku pojawiają się głosy o planowanym zamachu, ale król je bagatelizuje. Groźnie zaczyna się robić w obrazie drugim pierwszego aktu. Gustaw postanawia odwiedzić Ulrykę, którą Sędzia Najwyższy chce wygnać z kraju jako niebezpieczną czarownicę. Według libretta przebrał się za skromnego rybaka (choć przez kostiumografa jest ubrany w elegancki płaszcz). Chce, aby wróżka przepowiedziała mu przyszłość. Ona odmawia, ale w końcu ulega i mówi, że Gustaw zostanie zamordowany przez przyjaciela, który jako pierwszy uściśnie mu dłoń. Nagle zjawia się Renato, z którym król wita się serdecznie, a Ulryce zarzuca kłamstwo.

„Bal maskowym” w Bytomiu. Scena baletowa © Krzysztof Bieliński
„Bal maskowym” w Bytomiu. Scena baletowa © Krzysztof Bieliński

W akcie drugim akcja przenosi się na wzgórze straceńców. Tutaj Amelia szuka ziół, które mają ją wyzwolić od miłości do Gustawa. Ożywają przerażające postacie – cienie, które zwiastują tragedię. Znakomitą choreografię stworzyła Izadora Weiss. Tancerze w kostiumach jak ludzie odarci ze skóry, byli jak tłocząca się masa, która może zniszczyć każdą osobę, jaka stanie na drodze. Podczas finałowego balu w pałacu artyści chóru pięknie tańczyli klasycznie w parach, podczas gdy cienie wykonywały ruchy charakterystyczne dla tańca współczesnego. Na końcu w wielkim lustrze zawieszonym ukośnie nad sceną widać było cienie, patrzące na nas, ustawione za śpiewakami i chórzystami. To symbol ciągłego zagrożenia.

„Bal maskowy” można będzie obejrzeć w Operze Śląskiej jeszcze w dniach 15, 16 i 17 grudnia 2023 roku, a także 7 stycznia 2024 roku. W Operze na Zamku w Szczecinie w reżyserii i scenografii Waldemara Zawodzińskiego będzie grany w marcu 2024 roku. Warto porównać sobie te dwie inscenizacje.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne