Orkiestra i Chór Filharmonii Krakowskiej od kilku lat bierze udział w dwóch muzycznych świętach poświęconych twórczości Łabędzia z Pesaro. W 2024 roku w Krakowie odbyła się już VI edycja „Royal Opera Festival”. Wydarzenie odbywa się od 2019 roku, organizowane jest przez Stowarzyszenie PASSIONART oraz Filharmonię im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. Od samego początku ROF współpracuje z wielkim festiwalem w Niemczech, „Rossini in Wildbad. Belcanto Opera Festival” . Dzieła operowe prezentowane są w postaci scenicznej, półscenicznej lub koncertowej, a większość z nich, prezentowanych później w Bad Wildbad, odbywa się wcześniej, zwykle w tej samej obsadzie w Krakowie. Rejestracji „Elisabetta, regina d’Inghilterra” dokonano w lipcu 2021 roku w Teatrze Słowackiego w Krakowie podczas festiwalu Royal Opera Festiwal oraz w Offene Halle w Bad Wildbad.
Miałem przyjemność uczestniczyć w wykonaniach „Hermiony” i „Armidy” podczas IV edycji Royal Opera Festival i rzeczywiście jak stwierdził Krzysztof Skwierczyński była to radość słuchania. Orkiestra Filharmonii Krakowskiej (…) od pierwszych taktów zagrała po mistrzowsku – pisał recenzent na portalu ORFEO. – Jestem pewien, że niemała to zasługa doskonałego dyrygenta, Antonino Foglianiego, swoją drogą godnego kontynuatora – co słychać było w czasie całego spektaklu – legendy rossiniowskiej interpretacji, Alberto Zeddy. (…) Dyrygent dbał o piękne brzmienie orkiestry. (…) Fogliani to troskliwy partner dla wokalistów, reagował na każde ich spowolnienie bądź przyspieszenie, czuł, kiedy skatowanemu koszmarnie trudnymi fragmentami śpiewakowi czy śpiewaczce dać chwilę oddechu i odpoczynku. To naprawdę wielki mistrz.
„Hermiona” to dzieło, które wymaga ogromnych sił wykonawczych: sopranu, kontraltu i dwóch wytrzymałych, sprawnych tenorów; najpewniej z tego też powodu jest tak rzadko prezentowane na scenach i estradach. Prapremiera odbyła się 27 marca 1819 roku w neapolitańskim teatrze San Carlo, była wielkim fiaskiem, a opera została zapomniana na ponad 150 lat. Libretto oparte na mitologii greckiej i historii wojny trojańskiej opowiada o losach Hermiony, córki Heleny Trojańskiej i Menelaosa, siostrzenicy Klitajmestry i Agamemnona. Adaptacji sztuki „Andromacha” Jeana Racine’a na potrzeby operowego libretta dokonał Andrea Leone Tottola.
W Bad Wildbad wystąpiła ta sama krakowska obsada, tu także dyrygował Antonino Fogliani i powyższe słowa można odnieść do najnowszej płytowej rejestracji „Hermiony”. Serena Farnocchia, sopranistka wykonująca partię tytułową jest w nagraniu wspaniała, śpiewa z odwagą i brawurą techniki belcanta, doskonale poruszając się nie tylko w piekielnie trudnych technicznie koloraturach, ale też tworząc wielką wokalną kreację. W jej wykonaniu wielka scena obłędu II aktu jest pełna wokalnych niuansów, od szaleństwa z miłości do intrygi i podżegania do zbrodni. To jedna z najlepszych obecnie artystek, która dogłębnie jest w stanie kreować bohaterki belcanta, Farnocchia ma także niesłychaną wręcz wyobraźnię wokalną.
Aurora Faggioli kreująca Andromachę to klasyczny mezzosopran, ciemny i jedwabisty w barwie. Artystka jest w stanie wzruszyć w swojej interpretacji przede wszystkim ukazaniem rozpaczy (to wdowa po Hektorze), ale także niepokojem o przyszłość syna, umiejętnie stosując wyrazy wokalnej desperacji, choć mogłoby tu być więcej szaleństwa, zwłaszcza w użyciu rejestru piersiowego.
Bardzo trudną rolę tenorową Orestesa śpiewał Patrick Kabongo, który wykonał ją z ogromnym zaangażowaniem, nie przekraczając jednak granic szarży swojego elastycznego tenora. Równie wymagająca jest partia Pyrrusa, Moisés Marín prezentował nieskazitelne belcanto, a jego głos w każdym rejestrze, zwłaszcza w świetlistej górze świecił indywidualnym blaskiem. Tenor Chuan Wang (Pilade) oraz bas-baryton Jusung Gabriel Park (Fenicio) błysnęli zwłaszcza w pięknym muzycznie duecie. Bartosz Jankowski (Attalo) ukazał piękny w barwie głos i dobrą technikę. W koncercie i nagraniu podobała mi się Mariana Poltorak (Cleone), która doskonale czuje nie tylko Rossiniego, lecz także dramatyczne belcanto. Szkoda, że tak mało ma do zaśpiewania Katarzyna Guran (Cefisa), w swoich nielicznych wejściach artystka pokazała piękny i mocny głos. Monumentalnie i złowrogo brzmi Chór Filharmonii Krakowskiej. Zarejestrowano spektakle „Hermiony” 16 i 23 lipca 2022 roku w Trinkhalle, płyta jest świetnie nagrana, producentem muzycznym była Małgorzata Albińska-Frank, inżynierem dźwięku Robert Müller.
W swoich impresjach po wykonaniu „Amidy” w Krakowie „Wojna czterech tenorów i czarodziejka” zachwycałem się nie tylko pojedynkiem głosów męskich, lecz także wykonawczynią partii tytułowej. „Armida”, baśniowa opera Gioachina Rossiniego została wykonana w Polsce po raz pierwszy od ponad dwustu lat -pisałem. – Dzieło, stawiające niezwykłe wymagania obsadowe zabrzmiało w Krakowie pełnią blasku. Wszyscy soliści pokonali wokalne trudności swoich partii w sposób brawurowo doskonały. Podobnie jest w nagraniu zarejestrowanym 15 i 20 lipca 2024 roku w Trinkhalle w Bad Wildbad, ta płyta także od strony muzycznej nagrana jest audiofilsko, producentem była także Małgorzata Albińska-Frank, inżynierem dźwięku Robert Müller.
To jedyne w karierze Rossiniego dzieło traktujące o mocach nadprzyrodzonych, kompozytor nie lubił wątków fantastycznych, a może one w jego czasach nie były po prostu modne. Libretto oparte na „Jerozolimie wyzwolonej” Torquata Tassa było przez lata bardzo popularne, o tajemniczej czarodziejce powstało co najmniej kilkanaście utworów.
Prapremiera, w listopadzie 1817 roku, była wystawiona, jak wieść niesie, z ogromnym przepychem i ogromnym, jak na owe czasy wykorzystaniem możliwości scenicznych. Były nimfy, demony, rydwany ciągnięte przez smoki, a nawet sztuczne ognie. Jednak produkcja nie odniosła oczekiwanego sukcesu. Być może dlatego, że opera jest wielkim duetem miłosnym, nie ma prawie dramatycznej akcji i poza tytułową bohaterką brakuje wyrazistych bohaterów. Dzieło, o czym dziś się przekonujemy niewątpliwie przerosło swoje czasy, także jeśli chodzi o oryginalny język muzyczny. Jedyna aria Armidy uznawana jest za jeden z najtrudniejszych utworów napisanych na koloraturę dramatyczną, z czym tak doskonale poradziły sobie Maria Callas, Cristina Deutekom czy June Anderson.
Chińska sopranistka Fan Zhou, kreująca tę patię w Krakowie doskonale sobie z nią poradziła. Ale w nagraniu z Bad Wildbad Armidę śpiewa niestety z umiarkowanymi sukcesem hiszpańska sopranistka Ruth Iniesta, posługująca się siłowym brzmieniem, mało selektywną koloraturą i brakiem wyczuciem belcanta. Jest to najsłabszy element tego brawurowego skądinąd nagrania.
Tenorzy są doskonali i toczą ze sobą wspaniałą wokalną wojnę. Każdy z nich, operując inną wrażliwością i techniką w sposób perfekcyjny potrafił zmierzyć się w inny sposób ze stylem śpiewania Rossiniego. Michele Angelini jako Rinaldo, najważniejszy męski bohater w „Armidzie”, wszechobecny w duetach miłosnych i ansamblach, wykazał się wnikliwym wyczuciem techniki belcanta, popisując się „naddźwiękami”, atakując je niejako z góry. Słodkością głosu, swobodą i fantazją interpretacji w partii Gernanda błysnął Patrick Kabongo. Moisés Marin w podwójnej kreacji Ubalda i Goffreda zaprezentował szlachetne i nieco mocniejsze brzmienie tenorowe. Chuan Wang (Carlo i Eustazio) udowodnił piękno legata i swobodę gór. Dramatyczne zacięcie pokazali też bas-baryton Jusung Gabriel Parka w rolach Idraotte i Astarotte.
Orkiestrę oraz Chór Filharmonii Krakowskiej poprowadził hiszpański dyrygent José Miguel Perez-Sierra, który wykazał się wielką fantazją, jeśli chodzi o wyczucie tempa, bardzo podoba mi się jego wolna, niemalże żałobna uwertura. Perez-Sierra doskonale partnerował też solistom, czuwając nad muzycznym przebiegiem ich indywidualnych kadencji i pozwalając im na wokalne popisy.
W ostatnich miesiącach to kolejny polski operowy akcent w fonograficznej działalności firmy Naxos, po „Parii” Stanisława Moniuszki z Teatru Wielkiego w Poznaniu pod dyrekcją Jacka Kaspszyka.