REKLAMA

Autorska lekcja mistrzowskiego śpiewu. Joyce DiDonato na 13. NDI Sopot Classic Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym

Joyce DiDonato, jedna z największych artystek naszych czasów, niczym bezwzględna Rossiniowska czarodziejka prowadziła widzów przez krainy różnorodnego, pozornie niepasującego do siebie repertuaru. W Gali Operowej kończącej 13. NDI Sopot Classic Międzynarodowy Festiwal Muzyczny wspaniała amerykańska śpiewaczka pokazała, czym jest wielka sztuka i – przede wszystkim – niepowtarzalna osobowość wokalna.

Tradycją powstałego w 2011 roku festiwalu jest „Gala Operowa” z udziałem słynnego artysty, występującego na najważniejszych scenach i w salach koncertowych całego świata. W poprzednich edycjach Opera Leśna gościła m.in. Piotra Beczałę, Aleksandrę Kurzak, Roberto Alagnę, Rolando Villazóna, Ildara Abdrazakova i Sondrę Radvanovsky. Występ Joyce DiDonato był nie tylko niezwykle udaną kontynuacją tego cyklu, lecz także pokazał, jak bardzo może magnetyzować osobowość wielkiej artystki i świadomej twórczyni sztuki.

Joyce DiDonato na 13. NDI Sopot Classic © Alicja Weydmann
Joyce DiDonato na 13. NDI Sopot Classic © Alicja Weydmann

Pochodząca z Kansas City (tak jak Dorotka z cyklu powieści o Czarnoksiężniku i Krainie Oz L. Franka Bauma, rozsławionych przede wszystkim przez film z 1939 roku w reżyserii Victora Fleminga, jednego z twórców „Przeminęło z wiatrem”) śpiewaczka przedstawiła zróżnicowany i pozornie niepasujący do siebie repertuar, obejmujący Mozarta, Händla, Bizeta, Piazzolę, Mahlera i muzykę Hollywoodu. Jako ostatni utwór w programie wykonała słynną filmową pieśń, tęczowy hymn ze wspomnianego filmu „Over the rainbow” o Czarnoksiężniku („Gdzieś ponad tęczą”), manifestując swoje przywiązanie do wolności. – Gdzieś tam ponad tęczą niebo jest błękitne, a marzenia, które odważysz się śnić, naprawdę się spełniają – śpiewała.

Podczas bisów przewrotnie wróciła do kultury amerykańskiej, przywołując pieśń „Morgen” Ryszarda Straussa, o nieszczęśliwej parze kochanków, którzy gnębieni przez przeciwności losu wierzą, że jutro i tak wzejdzie słońce. Ostatnie słowa, jakie po dramatycznych przejściach w powieści Margaret Mitchell (i filmie Victora Fleminga) wypowiada Scarlett O’Hara, brzmią: – Zajmę się tym jutro. Jutro też jest dzień.

Joyce DiDonato © Alicja Weydmann
Joyce DiDonato © Alicja Weydmann

A zatem DiDonato zachęca wszystkich, by marzyć i nie rezygnować ze swoich zamierzeń i nigdy się nie poddawać. Także wtedy, gdy śpiewa repertuar ze swojej „zamierzchłej” wokalnej przeszłości, jak np. „Habanerę” z opery „Carmen” Georgesa Bizeta czy arię Cherubina (pierwszy bis) z „Wesela Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta, z niezwykłymi ozdobnikami, które sprawiają, że dzieło staje się jeszcze piękniejsze.

DiDonato studiowała technikę wokalną w Wichita State University, Academy of Vocal Arts w Filadelfii i w zespołach operowych w San Francisco, Santa Fe i Houston. Drogę do jej niezwykłej kariery ugruntowały nagrody na konkursach wokalnych, m. in. Metropolitan Opera National Council Auditions, Plácido Domingo Operalia Competition i George London Competition. W 2000 roku zadebiutowała w La Scali jako Angelina w „Kopciuszku” Gioachina Rossiniego, a w 2001 roku w Opéra Bastille w roli Rozyny w „Cyruliku sewilskim”. Wtedy stała się gwiazdą, której blask lśni do dzisiaj. Jako mezzosopran koloraturowy odnosiła wielkie sukcesy w repertuarze barokowym, zwłaszcza w operach Georga Friedricha Händla.

Joyce DiDonato podczas Gali Operaowe 13 NDI. Sopot Classic Festiwal © Alicja Weydmann
Joyce DiDonato podczas Gali Operowej 13 NDI. Sopot Classic Festiwal © Alicja Weydmann

Występowała też w dziełach Hectora Berlioza („Trojanie”), Vincenza Belliniego (Adalgisa w „Normie” czy genialny Romeo w „Capuleti i Montecchi”); z sukcesem kreuje też partie w operach współczesnych, które nierzadko napisane są specjalnie dla niej (Grace Kelly w operze „Jackie O” Michaela Daugherty’ego i siostra Helen w „Dead Man Walking” Jake’a Heggie’go – będzie to pierwsza premiera nowego sezonu 2023/2024 w Metropolitan Opera). Regularnie występuje na największych scenach świata, kreując także partie sopranowe (Elena w „La donna del lago” Gioachina Rossiniego czy Maria Stuarda w operze Vincenza Belliniego). Jest wielokrotną laureatką Grammy i Olivier Award 2018 za wybitne osiągnięcia w sztuce operowej. Kilka tygodni temu odwiedziła Katowice, promując swój projekt EDEN, wystąpiła w NOSPR i była to jej pierwsza wizyta w Polsce.

Joyce DiDonato © Alicja Weydmann
Joyce DiDonato © Alicja Weydmann

W Operze Leśnej w Sopocie artystka przedstawiła niezwykle przemyślany i zróżnicowany repertuar, którego style mogły pozornie do siebie nie pasować. W pierwszej części zaproponowała odwrotną podróż w czasie. Zaczęła od napisanej na początku XX wieku arii Conchy z zarzueli „El Niño Judio” Pablo Luny, płynnie przechodząc do Carmen, Sekstusa z „Łaskawości Tytusa” i tytułowego Kserksesa z dzieła Händla; od Sewilli, poprzez starożytny Rzym do antycznej Persji. We wszystkich utworach zaprezentowała wokalną wyobraźnię, polegającą przede wszystkim na indywidualnym odczytaniu utworu, trochę wbrew tradycji, ale ze wzbogaceniem o fantazję własnej interpretacji. Jej głos brzmiał (w niezbędnym na tej scenie nagłośnieniu) wspaniale, mocno i bardzo świeżo, a jej koronkowe miejscami brzmienie mezzosopranu potrafiło grzmieć niczym dzwon.

Co ciekawe, artystka potrafi wciąż i wciąż zaskakiwać swoją interpretacją, dostosowując ją emocjonalnie do tzw. atmosfery chwili. Nie inaczej (a właściwie: przede wszystkim!) było w trzech pieśniach Gustava Mahlera z cyklu „Rückert-Lieder”, zinstrumentalizowanych na wielką symfoniczną orkiestrę. To była najpiękniejsza, najbardziej wzniosła i najbardziej mistyczna część recitalu. W pieśni trzeciej, „Ich bin der Welt”, artystka dotarła do absolutu piękna; w pieśni drugiej zaś, „Liebst du um Schönheit”, wystarczyło, aby zaśpiewała jedno słowo, właśnie „Schönheit” – nawet gdyby ktoś nie znał jego znaczenia i tak by rozpoznał w barwie i artykulacji artystki, że chodzi o Piękno…

Joyce DiDonato i Michał Klauza na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski
Joyce DiDonato i Michał Klauza na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski

Joyce DiDonato w swych interpretacjach wychodzi właśnie od artykulacji, od słowa, od samogłosek i spółgłosek, budując wielowymiarowy, plastyczny, poruszający i przejmujący świat opowiadany śpiewem. We wszystkich prezentowanych podczas gali utworach wystarczało czasem jedno słowo, które w ustach artystki nabierało znaczenia determinującego całą arię. Wspaniale było też obserwować twarz artystki – jej mimika nieuchronnie zapowiadała ułamek sekundy wcześniej niż głos, jakie emocje za chwilę się pojawią…

Mam nadzieję, że w najbliższych edycjach Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w Warszawie będziemy mogli usłyszeć cały cykl „Rückert-Lieder” w interpretacji tej znakomitej śpiewaczki; jej interpretacja Mahlera była chyba najbardziej wstrząsającym momentem tego niezwykłego wieczoru. Mahlera, ale także Ryszarda Straussa – pozornie prosta, łatwa i melodyjna pieśń „Morgen” w interpretacji Joyce DiDonato pokazała, że prawdziwe piękno kryje się w prostocie i szczerości.

Joyce DiDonato i Michał Klauza na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski
Joyce DiDonato i Michał Klauza na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski

Wspaniałym partnerem, z wokalnym wyczuciem proponowanych przez śpiewaczkę muzycznych styli, okazał się Michał Klauza, umiejętnie czuwając nad przebiegiem orkiestrowych brzmień, zwłaszcza w repertuarze romantycznym, choć może nie zawsze Maestro czuje delikatne wymogi baroku. A jeśli idzie o wstęp do „Tristana i Izoldy”, myślę, że sam Michał Klauza zrozumiał i usłyszał, że nie był to najlepszy wybór repertuarowy.

Występ Joyce DiDonato był nie tylko wieczorem cudownego śpiewu i mistrzowską lekcją belcanta. Wielka artystka potrafi wytrącić słuchacza ze sfery komfortu, zmuszając go do przeżycia i obcowania ze sztuką w sposób iście bezlitosny. I nawet jeśli czasem można było poczuć się odrobinę niekomfortowo, zaangażowanie śpiewaczki i jej przekonanie mogło sprawić, że widz odczuł coś więcej niż tylko genialny wokalny występ. To jest domena największych gwiazd, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Gdy Joyce śpiewa, świat – nawet jeśli bolesny i niedoskonały – staje się piękniejszy!

Joyce DiDonato na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski
Joyce DiDonato na 13. NDI Sopot Classic © Krzysztof Mystkowski
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne