REKLAMA

Pieśni, arie operowe i musicalowe. Wszechstronność Lise Davidsen podczas recitalu w Reykjaviku

1 czerwca 2024 roku odbył się koncert inauguracyjny kolejnej edycji Reykjavik Arts Festival. Na tę specjalną okazję została zaproszona sopranistka Lise Davidsen, której przy fortepianie towarzyszył James Baillieu. Podczas ponad dwugodzinnego koncertu artystka zaprezentowała się w szerokim emploi udowadniając że jest śpiewaczką wszechstronną znakomicie czującą się w każdym rodzaju muzyki. Pieśni, arie operowe czy musicalowe nie stanowią dla niej żadnego problemu.

Islandia dla miłośników opery jest raczej kierunkiem nieoczywistym, ale jak się okazuje warto zajrzeć czasami na stronę internetową tamtejszej sali koncertowej. Ten spory kraj zamieszkuje niecałe 400 000 mieszkańców z czego ponad 100 000 mieszka w Reykjaviku. A ja dodatkowo podczas tego pobytu odnosiłem wrażenie, że połowa z tej liczby to Polacy, których spotykałem niemal na każdy kroku: na lotnisku, w hotelach, wypożyczalni samochodów czy restauracjach.

Harpa w Reykjaviku © materiały prasowe
Harpa w Reykjaviku © materiały prasowe

Na szczęście mała populacja nie zniechęciła władz stolicy i w 2011 sala koncertowa dla 1 600 słuchaczy została otwarta. Ogłoszono konkurs na jej nazwę. Spłynęło ponad 1 200 propozycji spośród których wybrana została nazwa Harpa. Budynek zachwyca wyszukaną architekturą, która nawiązuje do krajobrazów i natury Islandii. Fasada, zbudowana jest z trójwymiarowych elementów szklanych nawiązujących do bazaltowych kolumn. W zależności od pory dnia i roku wpadające do środka światło tworzy unikatowe wzory. Elewacja bywa też podświetlana w różnych kolorach. Przestronne foyer tworzą ściany o ostrych kątach, niesymetryczne schody i wysokie sufity ozdobione lustrami i pięknymi lampami. Z okien rozpościera się widok na stary port, centrum miasta oraz morze.

Wnętrze Sali zostało zdominowane przez intensywny czerwony kolor na ścianach widowni oraz estrady dodatkowo podkreślony czerwonym oświetleniem. Całość jak dla mnie symbolizuje niezwykłą naturę wyspy- zewnętrzna fasada przypomina lodowce, a wnętrze to wulkany i lawa. Po tych architektonicznych doznaniach przyszedł czas na muzykę.

Sala koncertowa Harpy w Reykjaviku © materiały prasowe
Sala koncertowa Harpy w Reykjaviku © materiały prasowe

1 czerwca 2024 roku odbył się koncert inauguracyjny kolejnej edycji Reykjavik Arts Festival. Na tę specjalną okazję została zaproszona sopranistka Lise Davidsen, której przy fortepianie towarzyszył James Baillieu.

Ta 37-letnia wokalistka z Norwegii kilka lat temu rozpoczęła triumfalny pochód po najlepszych scenach operowych i koncertowych świata. Obdarzona przepięknym sopranem, który znakomicie sprawdza się zarówno w partiach lirycznych jak i dramatycznych wyrasta na największą gwiazdę światowej wokalistyki. Pierwszy raz zwróciłem na nią uwagę słuchając koncertu finałowego konkursu Operalia w 2015 roku w Londynie. Ostatnio mogliśmy oglądać ją w transmisjach z The Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gdzie wystąpiła jako Marszałkowa w „Kawalerze srebrnej róży” oraz Leonora w „Mocy przeznaczenia” w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Z tym większą niecierpliwością oczekiwałem momentu usłyszenia jej na żywo.

Lise Davidsen i James Baillieu © archiwum prywatne
Lise Davidsen i James Baillieu © archiwum prywatne

Program koncertu był bardzo urozmaicony, żeby wręcz nie powiedzieć zaskakujący, pod względem zestawienia wykonywanych utworów. Kolejną niespodzianką była konferansjerka prowadzona z swobodą, dowcipem i wdziękiem przez samą sopranistkę. Co jakiś czas sięgała do skrzyni fortepianu skąd wyciągała mikrofon i zwracała się wprost do publiczności opowiadając o swojej drodze zawodowej, nawiązywała też to bieżących wydarzeń – wyborów prezydenta Islandii czy erupcji wulkanu i potężnego wypływu lawy, co spowodowała ewakuację okolicznych mieszkańców oraz zamknięcie słynnej Blue Lagoon, do której ma zamiar natychmiast wybrać się po ponownym otwarciu. Dobór programu skomentowała chęcią uniknięcia nudy. Powiedziała, że wykonywanie dzieł tylko jednego artysty lub z jednego okresu sprawia, że koncert staje się monotonny i przewidywalny.

W pierwszej części usłyszeliśmy 3 pieśni Edwarda Griega op. 69 oraz Jana Sibeliusa op. 37 i 36. Nie jestem miłośnikiem pieśni, gdyż zwykle kojarzyły mi się jako utwory wykonywane przez średnich artystów albo takich których kariera dobiegała końca. W przypadku Lise Davidsen to było przeżycie zupełnie innej i dla mnie nowej jakości. Pełne skupienia przepojone uczuciem wykonanie wywołało olbrzymi aplauz słuchaczy, którzy niemal do ostatniego miejsca wypełnili salę koncertową. Między cyklami pieśni artystka wykonała trzy arie operowe. Na pierwszy ogień poszła „Sola, perduta abbondanata” z ostatniego aktu „Manon Lescaut”. Następnie wysłuchaliśmy „Morro, ma prima in grazia” z „Balu maskowego” oraz „Ave Maria” z „Otella” Giuseppe Verdiego.

Soloman Howard (Ojciec Gwardiano) i Lise Davidsen (Leonora) w „Mocy przeznaczenia” w MET w reżyserii Mariusza Trelińskiego © Karen Almond / Met Opera
Soloman Howard (Ojciec Gwardiano) i Lise Davidsen (Leonora) w „Mocy przeznaczenia” w MET w reżyserii Mariusza Trelińskiego © Karen Almond / Met Opera

Po przerwie artystka przywitała nas arią Elżbiety „Dich Teure Halle” z „Tannhäusera”. Następnie wysłuchaliśmy czterech pieśni Franciszka Schuberta („An die Musik”, „Gretchen am spinnrade”, „Erlkönig”, „Litanei auf das Fest Allerseelen”) i pięć pieśni Ryszarda Straussa („Zuegnung”, „Allerseelen”, „Cäcilie”, „Befreit”, „Morgen”). Koncert zakończyły dwie arie z lżejszego repertuaru: „Heia, heia in dem Bergen” z „Księżniczki czardasza” oraz „Przetańczyć całą noc” z musicalu Fredericka Loewe`go. Olbrzymi aplauz, wiwaty i owacja na stojąco zachęciły artystkę do zaśpiewania na bis „Vissi d’rte, vissi d’amore” z „Toski”.

Lise Davidsen, potomkini Wikingów, to artystka nieprzeciętna i to w każdym wymiarze. Począwszy od jej nordyckiej aparycji i wzrostu 188 cm przez dostojność w ruchach połączoną z lekkością gestów, po zróżnicowany głos, który wzrusza w momentach lirycznych i wzbudza podziw w partiach dramatycznych pełnych siły i ognia. Wokalistka zaprezentowała się w dwóch kreacjach: w pierwszej części w brzoskwiniowej lżejszej a w drugiej, w dostojnym płaszczu.

Igor Golovatenko jako Don Carlo i Lise Davidsen jako Leonora w „Mocy przeznaczenia” w MET w reżyserii Mariusza Trelińskiego © Karen Almond / Met Opera
Igor Golovatenko jako Don Carlo i Lise Davidsen jako Leonora w „Mocy przeznaczenia” w MET w reżyserii Mariusza Trelińskiego © Karen Almond / Met Opera

Podczas ponad dwugodzinnego koncertu artystka zaprezentowała się w szerokim emploi udowadniając że jest śpiewaczką wszechstronną znakomicie czującą się w każdym rodzaju muzyki. Pieśni, arie operowe czy musicalowe nie stanowią dla niej żadnego problemu. W najbliższym czasie będzie można ją usłyszeć i zobaczyć m. in. w „Damie pikowej” i „Tosce” w Monachium, „Tosce” w Berlinie, Wiedniu i Nowym Jorku, „Holendrze tułaczu” w Oslo oraz „Walkirii” w Londynie.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne