REKLAMA

Kobieta upokorzona i polska publiczność podzielona czyli nowa inscenizacja „Halki” Mariusza Trelińskiego

A może sprawił to fakt, że najlepszy obecnie tenor liryczny na świecie Piotr Beczała wspaniale promował to przedstawienie w Wiedniu i Warszawie, występując w partii Jontka? Przyczyn było pewnie wiele. Opera Narodowa koordynowała obchody 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki w całej Polsce. Większych i mniejszych wydarzeń było mnóstwo. Wydawałoby się więc, że trzeba odpocząć od Moniuszki, ale ta wiedeńsko-warszawska koprodukcja od początku wzbudzała wielkie zainteresowanie.

Piotr Beczała w „Halce” Moniuszki w reż. Mariusza Trelińskiego © Krzysztof Bieliński, materiały TWON

Sukces premiery „Halki” w słynnym Theater an der Wien został przypieczętowany bardzo dobrymi recenzjami w prasie austriackiej i owacjami wiedeńskiej publiczności, która również wykupiła wszystkie bilety z dużym wyprzedzeniem. Judith Belfkih napisała w „Wiener Zeitung”, że był to „fascynujący wieczór operowy, […] nasycony treścią dramat miłosny stanowił również odkrycie dla niepolskich uszu i oczu”. Thomas Götz stwierdził na łamach „Kleine Zeitung Steiermark”: „Dzięki wspaniałej obsadzie i mądrej reżyserii „Halka” trafia również do wrażliwości Wiedeńczyków”. Austria Presse Agentur (austriacki odpowiednik PAP) podsumowała to wydarzenie następująco: „… owacyjnie przyjęta „Halka” w Theater an der Wien stała się wyjątkową okazją do odkrycia 150-letniego dzieła, bez potrzeby wycieczki w świat chłopskiego romantyzmu”. Theater an der Wien dawniej kojarzył się z operetkami, ale konsekwentnie zmienia swoją linię repertuarową i stał się ważną sceną operową w Austrii, nie stroniącą od artystycznych i muzycznych eksperymentów. Właśnie w tych kategoriach należy potraktować wiedeńską premierę mało znanej za granicą opery narodowej polskiego kompozytora.

Mariusz Treliński – pracujący w tandemie ze scenografem Borisem Kudličką, kostiumograf Dorotą Roqueplo i choreografem Tomaszem Janem Wygodą – stworzył spektakl konsekwentnie odarty z wszelkiej cepeliowskiej tradycji. Gdyby „Halka” została obecnie wystawiona w Wiedniu w konwencji promowanej niegdyś przez bardzo zasłużoną Marię Fołtyn – byłaby to katastrofa. Cały świat ogląda chętnie występy zespołów „Mazowsze” i „Śląsk”, natomiast w teatrach operowych na Zachodzie tradycyjno-ludowe elementy byłyby potraktowane jako przeżytek. Przede wszystkim mało kto przejąłby się cierpieniem tytułowej bohaterki, wystrojonej w haftowaną sukienkę i czerwone korale. To dla części polskiej publiczności był może i szok, że reżyser Mariusz Treliński przesunął akcję do czasów PRL-u i umieścił ją w słynnym przez wiele lat hotelu Kasprowy, będącym kiedyś synonimem luksusu. Szczerze mówiąc jednak dla mnie wcale nie jest to jednoznaczne, co pojawiało się w informacjach przed premierą. Ja nie widzę tutaj Polski, ani Kasprowego, ani Tatr. Prawdę mówiąc jedynym elementem, który świadczy o przeniesieniu nas w czasy drugiej połowy XX wieku jest wielki uliczny telefon, a hotel w scenografii przypomina jakieś nowoczesne, bliżej nieokreślone miejsce. Delikatne nawiązanie do poprzedniej epoki pojawia się w niektórych kostiumach gości weselnych, fryzurach i koturnowych butach.

Zanim orkiestra zaczęła grać uwerturę, widzimy na scenie postacie poruszające się w zwolnionym tempie jak na przewijanym nagraniu filmu. Mamy tu policjantów z latarkami, prześwietlającymi pomieszczenia hotelowe, a na pierwszym planie jeden z nich trzyma przed sobą charakterystyczne kółko na metalowym drągu, które znamy ze śmiertelnych wypadków na drogach. W tle widać potężnego białego niedźwiedzia – i to jest chyba jedyny element, który jakoś kojarzy się z górami. Przypomniał mi się luksusowy hotel w kanadyjskim Banff, gdzie w holu stał wypchany niedźwiedź grizzly. Natomiast ten biały miś bardziej kojarzy się z Syberią czy Alaską niż z Polską. Jest też na scenie kobieta wisząca prawie na słuchawce wielkiego szaro-srebrnego telefonu, który znamy z budek umieszczonych niegdyś na europejskich ulicach. W tym sensie nie mamy tu polskich realiów, może z wyjątkiem tego, że widzimy Janusza (świetnego w tej partii i roli aktorskiej Tomasza Raka) leżącego obok łóżka w hotelowej sypialni, z pustą butelką wódki. Zresztą Janusz kilka razy wyrusza w poszukiwaniu czystej wyborowej, którą znajduje w lodówce, w otoczeniu innych butelek i skrzynek. To charakterystyczny w Europie obraz Polaczka – pijaczka. No cóż, stereotypy najlepiej się sprzedają. Trudno jednak się dziwić, skoro motywem przewodnim spektaklu jest zabawa weselna w eleganckim lokalu, gdzie kelnerów jest tyle samo, co gości. Widzimy jednak weselicho à rebours. Jest nawet w pewnym momencie nawiązanie do tańca ludowego, ale w sposób prześmiewczy. Nagle na środku sali z weselnymi stołami zostaje ustawione sztuczne srebrne ognisko, wokół którego kobiety tańczą z ciupagami. Kiedy indziej pierwszy weselny taniec młodej pary okazuje się mazurem, do którego dopiero po chwili dołącza kilka par i w niektórych gestach widzimy nawiązanie do klasycznego polskiego tańca. Zespół na scenie pląsa i wije się lub po prostu podryguje do muzyki, co dla wielu – zwłaszcza starszych – widzów w Polsce, przychodzących na operę narodową, jest odbierane kontrowersyjnie. Podczas granego przez orkiestrę mazura głównie tańczy dekoracja, jeżdżąca w kółko i trochę głośno. Notabene to jeden z nieodłącznych elementów całego spektaklu. Obrotowa scena została wykorzystana bardzo mocno, aż za mocno, a jej niewielka konstrukcja na potężnej scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej wygląda trochę karykaturalnie.

Zapowiedź „Halki” w reżyserii Mariusza Trelińskiego

Wszystko jest tu zimne. Na scenie króluje czarno-biały film z elementami srebra i mocnym akcentem czerwieni, gdy Janusz znajduje Halkę z zakrwawionym brzuchem, leżącą w kuchni na ziemi, kiedy poroniła. Mam też w oczach widok ciała Halki, leżącego bezwładnie na jednym z weselnych stołów. Później już do końca Halka będzie miała krew na nodze. Janusz w ciemnych okularach, czarnych spodniach i czarnej koszuli przypomina mi od pierwszej do ostatniej sceny Zbigniewa Cybulskiego.

Przyznaję, że bardzo chciałem zobaczyć jako Halkę Ewę Vesin. Wiem, że uratowała spektakl w Theater an der Wien, gdy amerykańska sopranistka Corinne Winters była przeziębiona. Żałuję, że w Polsce nie dano jej szansy występu z Piotrem Beczałą, choć Rafał Bartmiński stworzył wielką kreację jako Jontek i publiczność nagradzała go największymi brawami w czasie całego spektaklu. Fakt, że śpiewak kreujący partię Jontka jest wręcz uwielbiany i mocno oklaskiwany, wydaje się o tyle niesprawiedliwy, że przecież ma on o wiele mniej działań scenicznych i śpiewania niż sopranistka kreująca Halkę. Niedawno podziwiałem Ewę Vesin w „Tosce” na deskach Opery Narodowej. Artystka zaczyna robić międzynarodową karierę. Zbudowała wspaniałą postać, od pierwszej do ostatniej minuty konsekwentną i pełną autentycznych emocji. Nie przeszkadza mi przebranie jej w kelnerkę, ponieważ w ten sposób reżyser buduje opozycję dwóch światów: panów i służących. Dziewczyna ze wsi może być kochanką, ale nie żoną bogacza. Mimo tego, iż w naszych czasach ten dysonans coraz bardziej się zaciera, to jednak do dziś zwłaszcza starsze osoby ciągle uważają, że nie wypada na przykład wiązać się komuś po studiach z dziewczyną po zawodówce. Klasowość jest ciągle obecna w europejskim myśleniu. To widać po ubraniach, samochodach, biżuterii, domach czy wakacjach. A więc w tym spektaklu osią konfliktu jest przepaść między bogaczami i biedakami, mieszczanami i wieśniakami.

Symboliczny stał się tu element zamiatania „pod dywan”. Na przykład Halka wpada do sali weselnej i w ataku szału zrzuca na podłogę część zastawy stołowej, tłukąc talerze, a kelnerzy natychmiast biorą miotły i sprawnie usuwają te rzeczy pod długie, wiszące do podłogi białe obrusy na stołach. Zaskakująca jest też scena, gdy Halka w desperacki sposób wskakuje na Janusza, oplatając go swoimi nogami, a on w końcu zrzuca ją z siebie na podłogę jak robaka. Panna młoda Zofia (Maria Stasiak) zrzuca welon i biegnie poskarżyć się swemu ojcu Stolnikowi (Krzysztofowi Szumańskiemu) jak dziewczę, któremu zabrano ulubioną zabawkę, ale równocześnie po chwili pokazuje niejednoznaczność emocji, wyrażając żal wobec Halki bliskiej obłędu. Ten element grania na uczuciach jest w całym spektaklu osią napędową dramatu.

Często w „Halce” deszcz spływa po wielkich, wysokich szybach, w naturalny sposób wzmacniający melancholię i kojarzący się nieodłącznie z cierpieniem upokorzonej Halki, która nosi w brzuchu owoc miłości z Januszem. Duża ilość okien na scenie sprawia wrażenie, że jesteśmy we wnętrzu, a zarazem w wolnej przestrzeni. Ważnym elementem dekoracji staje się brzozowy las, kojarzący się z polskim sielankowym krajobrazem, ale mamy też w oczach „Brzezinę” Andrzeja Wajdy na motywach opowiadania Iwaszkiewicza, kiedy umierający na gruźlicę Stanisław uwodzi wiejską dziewczynę Malinę. Film jest inspirowany również twórczością Malczewskiego i duże znaczenie ma tu rozbudzony erotyzm… Natomiast w zimnym spektaklu Trelińskiego panuje dojmujący smutek z powtarzanym przekazem dla widzów, że możemy czuć się jak świadkowie podczas rozprawy sądowej i odtwarzania faktów poprzez pytania sędziego, adwokata i prokuratora oraz wypowiedzi świadków. Świadczy o tym także fakt, że druga część przedstawienia rozpoczyna się tak samo jak prolog, czyli znowu widzimy w zwolnionym tempie poruszających się policjantów z latarkami, przeszukujących miejsca w hotelu i wokół budynku. Możemy się również poczuć jak widzowie oglądający film. Retrospekcja jest przecież bardzo wdzięcznym elementem historii odtwarzającej tragiczne wydarzenia, które doprowadziły do śmierci. Kto jest winien? Czy było to samobójstwo, czy ktoś „pomógł” ofierze w tym desperackim czynie?

Ewa Vesin jako Halka © Krzysztof Bieliński, materiały TWON

Świetnie poprowadzona jest tu interakcja między Halką i Januszem, który wyznaje jej miłość, a bierze ślub z inną, jakby łamał się między prawdziwą miłością a kontraktem małżeńskim, wybierając ostatecznie bogatą kobietę i doprowadzając do rozpaczy uwiedzioną i ośmieszoną wiejską dziewczynę. Jontek natomiast został tu przedstawiony jako typowy bohater romantyczny, cierpiący z powodu niespełnionej miłości do Halki, zdobywający serca publiczności, wstawiający się za okrutnie potraktowaną dziewczyną i rzucający się na Janusza z pięściami.

Dyrektor do spraw obsad, profesor Izabela Kłosińska, dobrała razem z Mariuszem Trelińskim i Łukaszem Borowiczem znakomite osoby do tego spektaklu, wciągającego jak dobry dramat. W pewnym momencie przestaje być już ważne, czy jesteśmy w hotelu w Tatrach czy w Alpach. Pod względem psychologicznym trzy główne postacie zostały poprowadzone bardzo głęboko, natomiast poza intymną historią wiele się dzieje. Mamy tu: sceny tańca gości weselnych z paniami w fantastycznych białych butach z koturnami, mikroscenkę z obleśnym typem uwodzącym dwie dziewczyny w hotelowej sypialni, kelnerkę erotycznie zaciągającą się papierosem na wysokim tarasie budynku, kelnerki wyłaniające się nagle spod weselnych stołów… Realność jest pomieszana z kliszami pamięci i atmosferą grozy, kiedy słychać coś w rodzaju odgłosów burzy. Na ponurą historię nakładają się krótkie, zabawne obrazy jak np. wpadający nagle pod stół Dziemba (Dariusz Machej) a po chwili płynnie wyłaniający się znowu zza obrusa…

Można by tak długo opisywać to przedstawienie, ale warto je po prostu zobaczyć. Fantastycznie, porywająco gra orkiestra Opery Narodowej pod dyrekcją Łukasza Borowicza, który idealnie wyczuwa wszystkie niuanse słowiańsko-narodowo-romantycznej muzyki Moniuszki. Kolejna szansa będzie jesienią tego roku. Wiem, że publiczność polska podzieliła się w ocenach tak wystawionej „Halki”. A jednak ten muzycznie znakomity spektakl pokazał, że Moniuszko może być słuchany z przyjemnością nie tylko przez Polaków, ale także przez obcokrajowców, a psychologiczny dramat upokorzonej kobiety jest w tej inscenizacji na tyle czytelny i mocny, że może poruszyć serca ludzi na całym świecie.

Czarna dama piosenki francuskiej na Festiwalu w Łańcucie

Ach, co to był za koncert! Sławna na całym świecie piosenkarka Juliette Gréco (urodzona 7 lutego 1927 roku na południu Francji w Montpellier), przyjechała na Festiwal Muzyki w Łańcucie na zaproszenie Dyrektora Bogusława Kaczyńskiego. Wcześniej miała wspaniałe tournée po USA. Występowała w San Francisco, Los Angeles, Chicago i Nowym Jorku (Carnegie Hall), gdzie witano ją jak królową. Natomiast kiedy leciała starym radzieckim samolotem z Warszawy na lotnisko pod Rzeszowem, była przerażona. Miała wrażenie, że za chwilę maszyna się rozleci. Bogusław Kaczyński przywitał ją z wielkim bukietem czerwonych róż, a blada gwiazda wyszeptała: „Myślałam, a nawet była pewna, że z tego samolotu wypadnie podłoga. Tak trząsł”. Gdy jechała samochodem, widziała tylko pola i stare chałupy, więc stwierdziła, że po raz pierwszy w życiu będzie występować na wsi. Ucieszyła się na widok pięknego zamku w Łańcucie i nazwała go małym Wersalem, ale po spróbowaniu żuru z dodatkiem kiszonego ogórka stwierdziła, że nigdy czegoś tak okropnego nie jadła i uznała tę zupę za gorszą w smaku od swoich lekarstw.

Sam koncert zatarł jednak wszystkie złe wrażenia. Został zarejestrowany przez Telewizję Poznań i był wielokrotnie emitowany na antenie ogólnopolskiej, a nawet za granicą. Zachwycona entuzjazmem publiczności Gréco czule złożyła Bogusławowi Kaczyńskiemu autograf „z przyjaźnią” na jego pięknym białym jedwabnym szalu.

Bogusław Kaczyński, nazywający Gréco muzą francuskiej piosenki, tak napisał o niej w swojej książce  „Łańcut moja miłość”: „Była w swych piosenkach wyrazicielką filozofii, głoszonej przez Sartre’a i Mauriaca. Oni byli ojcami chrzestnymi jej kariery, a artyzm swój rozwijała i umacniała, śpiewając nocami w Café de Flore czy w kabarecie Le Tabou. Przez całe życie pozostała wierna swoim czarnym sukniom z długimi obcisłymi rękawami. Zawsze utrzymane były w podobnym stylu, tylko z biegiem lat stawały się bardziej szykowne i szyte z coraz droższego jedwabiu.” (s. 72).

P.S.: Tu można zobaczyć koncert charyzmatycznej gwiazdy francuskiej piosenki: https://poznan.tvp.pl/41250631/przeboje-boguslawa-kaczynskiego-gwiazdy-sceny-i-estrady-juliette-greco-10022019

O Juliette Gréco, Gilbercie Bécaud, Secie del Grande, Katii Ricciarelli, Stefani Toczyskiej, Ninie Andrycz, Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej, Agnieszce Duczmal i wielu innych znakomitościach mogą Państwo przeczytać w książce Bogusława Kaczyńskiego: „Łańcut moja miłość. Festiwal, który stał się legendą” (Wydawnictwo Casa Grande).

„Wiedeń moich marzeń” – widowisko muzyczne

„Wiedeń moich marzeń” to atrakcyjne widowisko muzyczne zrealizowane przez dyrektora artystycznego ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego i Sceny ORFEO – reżysera Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego i choreograf Annę Siwczyk. Akcja spektaklu toczy się w wiedeńskim parku, gdzie wszystko może się wydarzyć jak w baśniach tysiąca i jednej nocy. Pojawiają się między innymi: dyplomaci, damy, żołnierze, Azjaci, kwiaciarka, gazeciarz, kelnerka w kawiarence. Tańczy się tu walce, czardasze i polki. Króluje muzyka Johanna Straussa („Baron cygański”, „Zemsta nietoperza”, „Wiedeńska krew”, „Tysiąc i jedna noc”), ale słychać też melodie Lehára („Kraina uśmiechu”, „Wesoła wdówka”). Można będzie przekonać się, jakie są klucze do bram miłości, jak kobiety kochają kapelusze, jaki pociąg jedzie z Państwa miasta do samego Wiednia, kogo cesarz Franciszek Józef obdarowywał drogą biżuterią i dlaczego wiedeńska krew jest najbardziej odpowiednia dla naszych serc. Wybitnym śpiewakom z teatrów muzycznych i operowych (Małgorzacie Długosz, Anicie Maszczyk, Joannie Trafas, Łukaszowi Gajowi i Adamowi Sobierajskiemu) towarzyszy zespół wokalno-taneczny „Orfeum” oraz Chopin University Chamber Orchestra pod dyrekcją Rafała Janiaka po wspaniałym tournée w Chinach. W wersji kameralnej śpiewakom towarzyszy pianista lub Zespół Straussowski.

Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego: Wiedeń moich marzeń

Pierwsza wersja widowiska powstała w Gliwickim Teatrze Muzycznym w 2004 roku. Spektakl został zaprezentowany kilkadziesiąt razy w wielu miastach Polski, m.in. w Sali Kongresowej w Warszawie, Filharmonii Krakowskiej i Teatrze Wielkim w Łodzi. Pozostawał w repertuarze GTM przez 12 lat. Premiera nowej wersji, z warszawską orkiestrą, zmodyfikowanym repertuarem i projekcją wiedeńskich plenerów – odbyła się w Hali Widowiskowo-Sportowej w Białej Podlaskiej 29 września 2019 roku w ramach Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego. Widowisko zostało nagrodzone długimi owacjami na stojąco 2500 widzów.

I Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego – Na scenie królował walc

Spektakl muzyczny przygotowany został w cyklu fascynacji muzycznych nieżyjącego od trzech lat honorowego obywatela miasta i gorącego propagatora muzyki Bogusława Kaczyńskiego. – Pan Bogusław był nie tylko wybitnym znawcą opery i operetki, fantastycznym prezenterem i autorem mnóstwa książek o muzyce, ale też estetą, ceniącym piękno plastycznego języka. Z licznych miast europejskich, jakie odwiedzał, szczególną estymą darzył Wiedeń z czasów panowania cesarza Franciszka Józefa, z zachwycającymi parkami i muzyką. Postaraliśmy się odtworzyć atmosferę ówczesnej stolicy Austro-Węgier, wybierając najpopularniejsze utwory z repertuaru siedmiu twórców: Johanna Straussa, Franza Lehara, Oscara Strausa, Karla Zellera, Jakuba Offenbacha, Rudolfa Sieczyńskiego i Roberta Stolza. Widowisko z udziałem renomowanych artystów ma debiut sceniczny w Białej Podlaskiej, ale będzie wkrótce prezentowane w innych ośrodkach kraju – informuje dyrektor artystyczny Fundacji Orfeo i autor scenariusza Krzysztof Korwin-Piotrowski.

Nie był to tradycyjny koncert estradowy, ale wciągająca akcja sceniczna, pulsująca muzyką, tańcem, śpiewem, fantastycznymi strojami z epoki i animacją filmową, przenoszącą słuchaczy do wiedeńskich oaz zieleni i kwiatów Schönbrunn oraz Stadtpark. Jeśli doda się do tego najpopularniejsze melodie operetkowe w wydaniu czołowych śpiewaków polskich scen muzycznych, otrzyma się miks skutecznie działający na zmysły kilkutysięcznego tłumu.

Już po pierwszym wejściu Chopin University Chamber Orchestra pod dyrekcją Rafała Janiaka widownia poczuła się jak w krainie tysiąca i jednej nocy. Reżyser widowiska Krzysztof Korwin-Piotrowski zadbał o najdrobniejsze detale. Na tle fantastycznie grającej orkiestry pokazali się z najlepszej strony sopranistki i tenorzy. Wspomagał ich nieustannie 10-osobowy zespół wokalno-baletowy Orfeum, obecny na scenie i na widowni.

Po orkiestrowej uwerturze z operetki „Indygo”, Joanna Trafas zachwyciła koloraturową interpretacją „Odgłosów wiosny” J. Straussa. Tuż po jej występie Adam Sobierajski i Łukasz Gaj wykonali jeden z największych szlagierów operetkowych „Lat dwadzieścia miał mój dziad”, pochodzący z operetki „Ptasznik z Tyrolu” K. Zellera. Atmosferę widowiska podkręciły arie z operetki „Baron cygański” J. Straussa i zagrana brawurowo polka „Trisch-Trasch” tego samego kompozytora.

Przez blisko dwie godziny na scenie dominował wiedeński walc, obecny w utworach instrumentalnych i słynnych ariach: „Usta milczą, dusza śpiewa”, „Bo wiedeńska w nas krew” i „Twoim jest serce me”, wykonywanych zachwycająco przez wspomnianych już solistów oraz Małgorzatę Długosz i Anitę Maszczyk.

Publiczność przyjęła ich starania burzliwymi owacjami. Szczególne uznanie zdobyły obszerne fragmenty jednej z najsłynniejszych operetek J. Straussa „Zemsta nietoperza”, opartej na intrydze bankiera Gabriela von Eisensteina. Z tego utworu zaprezentowano: kuplety pokojówki Adeli „W roli skromnego dziewczęcia”, czardasza Rozalindy, „Ptaszku, co w nieznany kraj pofrunąłeś lekko”, popisowy utwór piątki solistów „W soczystym winnym gronie” oraz najsłynniejszą arię Adeli „Taki pan jak pan”, wymagającą śpiewu koloraturowego. Popisy solistów i grupy wokalnej zakończyła aria „Wiedeń, miasto moich marzeń” w wykonaniu Małgorzaty Długosz. Na bis publiczność otrzymała najsłynniejszą arię Barinkaya „Wielka sława to żart” z operetki „Baron cygański”.

– Jestem wielką miłośniczką operetki, ale dawno nie miałam okazji słuchać tylu wspaniałych głosów na jednej scenie. Szczególnie zachwyciła mnie Małgorzata Długosz. Jej partie wokalne były perfekcyjne. Cieszę się ogromnie, że gale operetkowe na dobre zagościły w naszym mieście i czekam na więcej – mówi Aniela Maksymiuk.

– Chłonąłem ten spektakl jak zaczarowany. Zaimponowała mi klasa orkiestry prowadzonej przez Rafała Janiaka. Znakomicie spisali się soliści i zespół baletowy. Dzięki prezentacji multimedialnej, która cały czas towarzyszyła akcji scenicznej, miałem wrażenie, jakbym podróżował po najpiękniejszych miejscach Wiednia. Autorom spektaklu należą się ogromne brawa. Mam nadzieję, że współpraca Bialskiego Centrum Kultury z Fundacją Orfeo przyniesie jeszcze nie raz zachwycające wyniki. Bogusław Kaczyński miał mnóstwo fascynacji, m.in. muzyką włoską, i warto by ją przybliżyć naszym melomanom – uważa Adam Ostrowski.

„Złota Muszka”, nagroda im. Bogusława Kaczyńskiego dla Aleksandry Kurzak

Aleksandra Kurzak jest absolwentką Akademii Muzycznej we Wrocławiu oraz Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu oraz laureatką konkursów wokalnych w Warszawie, Helsinkach, Barcelonie i Kantonie. W wieku 27 lat zadebiutowała Partią Olimpii w „Opowieściach Hoffmanna” Offenbacha w Metropolitan Opera. Została odznaczona złotym medalem Gloria Artis. Jest także laureatką telewizyjnego Wiktora i nagrody „Gwarancja Kultury” TVP Kultura. Występowała w słynnych teatrach operowych m.in.: w Mediolanie, Londynie, Wiedniu, Madrycie, Paryżu, San Francisco czy Los Angeles.

W 2015 roku zdobyła nagrodę jako najlepsza śpiewaczka na świecie w konkursie International Opera Awards. Tytułowa partia Ciociosan była zaśpiewana przez Aleksandrę Kurzak po raz pierwszy na Placu Defilad w Warszawie w nocy z 15 na 16 czerwca. Na scenie plenerowej pojawili się także m.in.: mąż artystki, wybitny tenor Roberto Alagna jako amerykański porucznik Pinkerton i znakomity baryton Andrzej Dobber jako konsul Sharpless. Śpiewakom towarzyszyli: Orkiestra Sinfonia Varsovia i Chór Filharmonii Narodowej, którą dyrygował maestro Marcello Mottadelii. Inscenizowaną wersję koncertową na Placu Defilad przygotowała Natalia Korczakowska. Pomysłodawcą tego wydarzenia jest Roman Osadnik, dyrektor eksperymentalnego Teatru Studio w Warszawie. Wcześniej pracował w Operze Śląskiej, był wicedyrektorem Teatru Rozrywki i dyrektorem warszawskiego Teatru Polonia. Napisał pracę magisterską o wielkich widowiskach operowych i od lat marzył o wystawieniu opery w sercu Warszawy. Prawie rok temu skontaktował się z Aleksandrą Kurzak i jej menedżerem Bogdanem Waszkiewiczem, który zaproponował także udział w tym przedsięwzięciu Roberto Alagni.

Aleksandra Kurzak odbiera z rąk Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego Złotą Muszkę © Sisi Cecylia

Mimo iż nie powstała wersja sceniczna dzieła, pojawiły się kostiumy, ciekawe animacje i bogate światła. Drugi akt został bardziej udramatyzowany i zbliżał się formą do spektaklu. Znakomity odbiór dzieła i wielkie zainteresowanie publiczności potwierdzają potrzebę częstszego wystawiania oper pod gołym niebem.

ORFEO Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego kontynuuje działalność swojego założyciela i Patrona, Mistrza Mowy Polskiej, laureata nagród Akademii Telewizyjnej: 3 Wiktorów i Super-Wiktora, wybitnego popularyzatora muzyki operowej. Nagrody im. Bogusława Kaczyńskiego przyznawane przez Zarząd z Anną Habrewicz i Barbarą Kaczmarkiewicz oraz Radę z przewodniczącym Zbigniewem Napierałą na czele będą wręczane wybitnym artystom i menedżerom kultury. Pierwszym laureatem został Piotr Beczała, uznawany za jednego z najlepszych tenorów lirycznych na świecie, zdobywca International Opera Award w 2018 roku i uhonorowany prestiżowym tytułem Österreichischer Kammersänger.

Piotr Beczała uhonorowany „Złotą Muszką”, nagrodą im. Bogusława Kaczyńskiego

Polski artysta występuje w najbardziej prestiżowych teatrach operowych jak Royal Opera House Covent Garden, Teatro alla Scala i Metropolitan Opera. Śpiewa na najważniejszych międzynarodowych festiwalach muzycznych i na estradach słynnych sal koncertowych. Jego wielka kariera może być znakomitym przykładem dla młodych śpiewaków. Pokazuje, że oprócz talentu potrzebne są: profesjonalizm, konsekwencja w działaniu, odwaga i miłość do muzyki. Każdy występ Piotra Beczały na scenie lub estradzie jest świętem dla publiczności.

Na estradzie Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie artysta został uhonorowany Nagrodą im. Bogusława Kaczyńskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie wokalistyki operowej i propagowanie najwyższych wartości kultury muzycznej na świecie. Nagrodę wręczył Krzysztof Korwin-Piotrowski, dyrektor artystyczny ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego. Uroczystość odbyła się podczas finałowego koncertu 58. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie w maju 2019 roku z udziałem Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego. W repertuarze znalazły się arie tenorowe i uwertury dzieł operowych Moniuszki, Bizeta, Verdiego i Pucciniego.

Relacja telewizyjna z wręczenia Nagrody im. Bogusława Kaczyńskiego Piotrowi Beczale

„Złota Muszka” jest to miniaturowa rzeźba z posrebrzanego brązu, z pozłacaną muszką i marmurową podstawą. Na rzeźbie wygrawerowane zostały fragmenty Poloneza As-dur op. 53, zwanego Heroicznym, Fryderyka Chopina. Rzeźbę zaprojektowała wybitna artystka dr hab. Hanna Jelonek, dziekan Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.


Piotr Buszewski z Nagrodą im. Bogusława Kaczyńskiego

Piotr Buszewski powiedział: „Jest mi bardzo miło, że otrzymałem Nagrodę imienia Pana Bogusława Kaczyńskiego z Fundacji ORFEO. Rozpocząłem swoją drogę wokalną w Polsce. Czytywałem i słuchałem na żywo Pana Bogusława, więc jest to dla mnie ogromne personalne wyróżnienie, bardzo wyjątkowa, specjalna nagroda.”

Buszewski został również laureatem VI Nagrody Regulaminowej, Nagrody Publiczności, Nagrody Telewizji Polskiej, Nagrody Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, Nagrody Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa, Nagrody Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu, Nagrody Filharmonii Koszalińskiej im. Stanisława Moniuszki.

Pod koniec marca 2019 r. artysta znalazł się w finałowej dziewiątce śpiewaków w konkursie Metropolitan Opera National Council Auditions, w którym udział wzięło kilkuset młodych artystów. W finale w MET zaśpiewał arię Stefana „Cisza dokoła” ze „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki i otrzymał ogromny aplauz kilkutysięcznej publiczności. Natomiast wczoraj w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wykonał znakomicie recytatyw i arię Marcella „Inosservato, penetrava… Angelo casto e bel” z IV aktu opery „Il duca d’Alba” Gaetano Donizettiego oraz arię Stefana „Cisza dokoła”.

Piotr Buszewski, aria Stefana „Cisza dokoła” ze „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki

Buszewski studiował w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, a następnie w Accademia Nationale di Santa Cecilia w Rzymie oraz w Juilliard School w Nowym Jorku. Artysta dysponuje głosem tenorowym o wspaniałej barwie i prawdopodobnie zrobi niedługo wielką międzynarodową karierę. Obecnie śpiewa w Academy of Vocal Arts w Filadelfii, wystąpi również w tym roku z Odyssey Opera w Bostonie oraz z Cinncitati Opera. 3 października 2019 roku zadebiutuje na deskach Opery Lipskiej jako Nemorino w „Napoju miłosnym” Gaetano Donizettiego. Serdecznie gratulujemy!

Legalny spacer nad Wisłą: studencka produkcja „Flisa” Stanisława Moniuszki

Operę można kochać lub jej nienawidzić (chociaż to drugie, z mojego doświadczenia, wynika z niezrozumienia konwencji tej sztuki). Jak pisał Zygmunt Konieczny: „Dla mnie pomysł (…) spektaklu, w którym za aktorów arie operowe wykonują śpiewacy, jest okropny. Paranoiczny, choć czasem z paranoicznych pomysłów rodzi się coś ciekawego”. Dla miłośników, jak i tych, którzy wśród znanych sobie oper może wymienią „Carmen” George’a Bizeta, a może nie, „Flis” Moniuszki w reżyserii Andrzeja Ferenca to inscenizacja, na którą warto zwrócić uwagę. W końcu ile razy dziennie można oglądać śpiewającego, tańczącego czy gotującego artystę, kiedy za rogiem czeka chwila sielankowego zapomnienia…

Chwila, bo „Flis” to opera jednoaktowa, która chyba nie ma prawa znudzić kogokolwiek. Akcja nie tyle się toczy, co pędzi. Libretto Bogusławskiego przedstawia typową walkę dwóch kandydatów o rękę najpiękniejszej dziewczyny. Jednego kocha, drugi jest „kimś”, czyli historia taka jak w ulubionym serialu, z tą różnicą, że rozstrzygnięcie jakże zagmatwanej sytuacji następuje w ciągu godziny, a nie sezonu.

Studenci Akademii Muzycznej w Łodzi stanęli na wysokości zadania. Maria Hubluk znakomicie odśpiewała koloraturowe arie Zosi, a Paweł Żak w roli Franka był prostym, zakochanym flisakiem. Owacje na stojąco należą się Wojciechowi Sztykowi, którego gra aktorska kradnie serce. Pełne wdzięku i gracji ruchy, przerysowana mimika, wspaniale wykonane arietty, Sztyk ewidentnie czuje tę postać. Chyba żaden z komicznych bohaterów wykreowanych w Moniuszkowskich operach nie wniósł do dzieła tak wiele, jak ten młody fryzjer.

Stanisław Moniuszko, „Flis”, Akademia Muzyczna w Łodzi © Dariusz Kulesza

Scenografia i kostiumy Zuzanny Markiewicz pogłębiają cudowną atmosferę zapomnienia. Bliskość z naturą czuć nawet przez ekran komputera. Woda w Wiśle płynie po scenie, nimfy z kwiatami we włosach tańczą boso, ubrane w zwiewne sukienki, a wszystko oświetla księżyc w pełni. W takim wydaniu sielanki można się tylko zakochać.

Orkiestra Symfoniczna i Chór Akademii Muzycznej pod batutą Marcina Wolniewskiego wykonują zadanie poprawnie. Rozbudowana uwertura sama w sobie jest ciekawą kompozycją, z którą współgra choreografia Aleksandry Stanisławskiej. Wszystko zachęca do dalszego słuchania i oglądania. Skomponowana przez Moniuszkę muzyka miała być ilustracyjna i taka właśnie jest. Wyraźnie słychać też rytmy narodowych tańców polskich i  melodykę repertuaru wiejskiego. I niech ta sielanka trwa jak najdłużej.

Studenci Akademii Muzycznej w Łodzi we współpracy z uczennicami Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella i studentami łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych wypełnili dobrze swoje zadanie. Może nie jest to arcydzieło, a bardziej wysokiej jakości przedstawienie szkolne, ale talentu większości współtwórców odmówić nie można.

Ta inscenizacja została udostępniona na stronie internetowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Dyrektor Waldemar Dąbrowski był pełnomocnikiem do spraw organizacji obchodów 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki w Polsce. Miło zobaczyć, jak duża instytucja wspiera działania młodych artystów. W końcu kto trafiłby na tę inscenizację, gdyby nie udostępniono jej na stronie największego teatru w tym kraju?

„Flis” w tej produkcji to opera po prostu przyjemna. Dla nie-znawców gatunku świetny początek do zrozumienia 400-letniej tradycji, dla miłośników zaś odmiana od wielkich arcydzieł pełnych przepychu. Zamiast kolejnego odcinka serialu, zamiast filmu, po który sięga się piąty raz w życiu czy oryginalnego występu artysty na jego Instagramie, lepiej sięgnąć do tej produkcji i na chwilę o świecie zapomnieć. A w całej tej przedziwnej sytuacji pozostaje twórcom inscenizacji podziękować za ucieczkę do nadwiślańskiej wsi.

Studenci Akademii Muzycznej w Łodzi we współpracy z uczennicami Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella i studentami łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych wypełnili dobrze swoje zadanie. Inscenizacja „Flisa" została udostępniona na stronie internetowej Teatru Wielkiego - Opery Narodowej.
Stanisław Moniuszko, „Flis”, Akademia Muzyczna w Łodzi © Dariusz Kulesza

Wernisaż wystawy „Smaki sławy Bogusława Kaczyńskiego” w Muzeum Historii Katowic

Ekspozycja jest inspirowana atmosferą mieszkania Bogusława Kaczyńskiego w Wilanowie. Przebywał w nim otoczony eleganckimi, stylowymi meblami, wśród nagród i ulubionych słoni – oczywiście z trąbą do góry, obrazów i swoich portretów stworzonych m.in. przez Jerzego Dudę Gracza (malującego obrazy realistyczno-groteskowe z karykaturalnym zacięciem) oraz Tomasza Sętowskiego (surrealistę, zaliczanego do nurtu „realizmu magicznego”).

Krzysztof Korwin Piotrowski: „Jak opisać człowieka podziwianego przez kilka pokoleń Polaków? Na czym polegał fenomen Bogusława Kaczyńskiego? W latach 90. ubiegłego wieku jeździłem latem do mojej siostry w Krynicy-Zdroju i widywałem Mistrza pijącego herbatkę przy stoliku przed pensjonatem „Wisła”, gdy przygotowywał Festiwal imienia Jana Kiepury. Siadałem kilka stolików dalej i kątem oka obserwowałem Jego zachowanie. Z telewizji znałem Go jako oratora, mówiącego pięknie o muzyce i gwiazdach światowego formatu. Słynne były Jego kolorowe muszki, zakładane na śnieżnobiałe koszule do eleganckich garniturów lub smokingów. W Krynicy, przy strumyku, przed drewnianym zielonym pensjonatem, zakładał koszule w paski albo hawajskie i czuł się dobrze. Był zwykle uśmiechnięty, chętnie rozdawał autografy i pozował do setek zdjęć, nie pokazując nigdy zmęczenia. Kiedy w 1982 roku przejął dyrekcję Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju, na Jego zaproszenie przybywali artyści o światowej renomie, a na widowni zasiadali melomani z Europy, Ameryki i Azji. Aby podkreślić prestiż, zmienił w 2003 roku nazwę wydarzenia na Europejski Festiwal im. Jana Kiepury. Wtedy właśnie, jako kierownik artystyczny Gliwickiego Teatru Muzycznego, zacząłem coraz częściej spotykać się z Mistrzem. Pokazaliśmy w Krynicy kilkanaście spektakli, zawsze przy pełnej widowni. Współpraca rozwijała się coraz bardziej. Bogusław Kaczyński jako dyrektor artystyczny Katowickich Spotkań Opery, Baletu i Operetki zapraszał nas ze spektaklami i koncertami galowymi do parku im. Kościuszki, gdzie kilkutysięczna publiczność oklaskiwała naszych artystów i występujące gościnnie gwiazdy: Grażynę Brodzińską, Małgorzatę Długosz, Wandę Polańską, Stanisława Ptaka… Podobnie działo się w Sali Kongresowej w Warszawie podczas cyklu „Bogusław Kaczyński zaprasza”, organizowanego przez Barbarę Kaczmarkiewicz z impresariatu Promoton. Pełna sala, owacje, kwiaty…”

Wernisaż w Muzeum Historii Katowic

BOGUSŁAW KACZYŃSKI (1942–2016)
Najwybitniejszy od czasów Jerzego Waldorffa popularyzator muzyki w Polsce, dziennikarz radiowy i telewizyjny, absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie, pianista, wieloletni dyrektor festiwali. Był znany milionom Polaków dzięki prowadzeniu transmisji telewizyjnych z najważniejszych wydarzeń muzycznych (Konkurs Chopinowski, koncerty Pavarottiego i Domingo, Koncerty Noworoczne z Wiednia, Konkurs im. H. Wieniawskiego, Konkursy Piosenki Eurowizji). Miał także cykliczne audycje radiowe i telewizyjne, m.in. „Operowe qui pro quo”, „Zaczarowany świat operetki” i „Rewelacja miesiąca”. Swoje artykuły publikował w branżowych pismach: „Teatr”, „Ruch Muzyczny” oraz „Kultura”. Wydał kilkanaście własnych książek, m.in. Dzikie orchidee (Książka Roku, Autor Roku), Smak sławy, Kiepura, Łańcut moja miłość, Ada Sari. Kulisy wielkiej sławy. Był twórcą Festiwalu Muzyki w Łańcucie i jego dyrektorem przez 10 lat. Od 1982 do 2003 roku pełnił funkcję dyrektora Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju, a od 2003 do 2011 – Europejskiego Festiwalu im. Jana Kiepury. Przez 3 lata był prorektorem Akademii Muzycznej w Warszawie, a przez 4 lata – dyrektorem Teatru Muzycznego „Roma”. Został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą (pośmiertnie) i Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. Otrzymał wiele nagród, między innymi 3 Wiktory oraz Super Wiktora za całokształt twórczości telewizyjnej, a także tytuł „Gwiazda Telewizji Polskiej”. Odebrał też m.in. Nagrodę Neapolitańską za propagowanie kultury wysokiej na świecie oraz trzykrotnie „Złoty Ekran”. Założył ORFEO, Fundację wspierającą kulturę narodową, propagującą sztukę i promującą ambitne wydarzenia artystyczne.

Dyrektor Muzeum Historii Katowic
dr Jacek Siebel

Kierownik Działu Teatralno-Filmowego
M. Katarzyna Gliwa

Kurator wystawy
Krzysztof Korwin-Piotrowski

ORFEO Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego
Członek Zarządu: Anna Habrewicz
Dyrektor Zarządu: Barbara Kaczmarkiewicz
Przewodniczący Rady: Zbigniew Napierała

Podziękowania za pomoc przy organizacji wystawy: Ewa Titow oraz Mirosława i Adam Łukaszek.

WYDARZENIA TOWARZYSZĄCE:
14.03. (godz. 18.00)
Koncert wiedeński primadonny scen muzycznych MAŁGORZATY DŁUGOSZ. Akompaniament: Grażyna Griner. Prowadzenie: Krzysztof Korwin-Piotrowski. Wstęp wolny

26.03. (godz. 17.00)
Oprowadzanie kuratorskie. O Bogusławie Kaczyńskim opowiadać będzie Krzysztof Korwin-Piotrowski

4.04. (godz. 18.00)
Nie tylko o muzyce z red. HALINĄ SZYMURĄ, realizującą relacje i transmisje telewizyjne z Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju. Prowadzenie: Krzysztof Korwin-Piotrowski

10.04. (godz. 13.00)
Oprowadzanie kuratorskie. O Bogusławie Kaczyńskim opowiadać będzie Krzysztof Korwin-Piotrowski

25.04. (godz. 18.00)
XXXVIII Spotkanie Przyjaciół Barbary i Stanisława – koncert specjalny z repertuaru Jana Kiepury z udziałem solisty Opery Śląskiej i Opery Krakowskiej ADAMA SOBIERAJSKIEGO.
Prowadzenie: Krzysztof Korwin-Piotrowski