REKLAMA

Odszedł Peter Seiffert, ceniony niemiecki tenor bohaterski

Peter Seiffert urodził się 4 stycznia 1954 roku w Düsseldorfie. Wychował się w muzycznej rodzinie, jego ojciec Helmut (śpiewak i kompozytor) udzielał mu pierwszych lekcji śpiewu. W wieku dziecięcym Peter Seiffert był solistą w chórze chłopięcym. Studiując śpiew na Uniwersytecie Roberta Schumanna w Düsseldorfie, równolegle zdobył wykształcenie jako fizjoterapeuta.

W 1978 roku zadebiutował w Deutsche Oper am Rhein, której solistą pozostawał przez dwa sezony, a następnie na blisko dekadę związał się z Deutsche Oper Berlin. Kolejne lata przyniosły debiuty na uznanych scenach operowych: Bayerische Staatsoper w Monachium (1982), Wiener Staatsoper, Staatsoper w Haburgu i Teatro alla Scala w Mediolanie (1984), Royal Opera House w Londynie (1987), Opernhaus Zürich i Staatsoper Unter den Linden w Berlinie (1996) oraz The Metropolitan Opera w Nowym Jorku (2004). W latach 1996–2005 występował na Festiwalu w Bayreuth, a w latach 1992–2007 na Festiwalu w Salzburgu.

Peter Seiffert jako Florestan w „Fideliu”, Opera Wiedeńska 2011 © Wilfried Hösl
Peter Seiffert jako Florestan w „Fideliu”, Opera Wiedeńska 2011 © Wilfried Hösl

Początkowo występował w partiach lirycznych m. in. Tamino w „Czarodziejskim Flecie” i Don Ottavio w „Don Giovannim” Wolfganga Amadeusza Mozarta, Fenton w „Falstafie” Giuseppe Verdiego, Leński w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego, z czasem rozszerzając repertuar o bardziej dramatyczne partie, takie jak: Jeník w „Sprzedanej narzeczonej” Bedřicha Smetany, Hüon w „Oberonie” i Max w „Wolnym Strzelcu” Carla Marii von Webera, Eryk w „Latającym Holendrze” Richarda Wagnera, Turiddu w „Rycerskości wieśniaczej” Pietra Mascagniego, tytułowy Faust w operze Charlesa Gounoda i Hoffmann w dziele Jakuba Offenbacha.

Peter Seiffert jako Otello, Opera Wiedeńska 2012 © Wilfried Hösl
Peter Seiffert jako Otello, Opera Wiedeńska 2012 © Wilfried Hösl

Międzynarodową sławę zyskał jako tenor bohaterski, predestynowany do partii w dziełach Richarda Straussa (Narraboth w „Salome”, Matteo w „Arabelli”, Bachus w „Ariadnie na Naksos” i Cesarz w „Kobiecie bez cienia”) i Richarda Wagnera (Zygmund w „Walkirii”, Walther von Stolzing w „Śpiewakach Norymberskich”, tytułowy Rienzi, Tannhäuser, Lohengrin, Tristan i Parsifal). Śpiewał także Florestana w „Fidelio” Ludwiga van Beethovena, tytułowego Otella w operze Giuseppe Verdiego, Cavaradossiego w „Tosce” i Kalafa w „Turandot” Pucciniego, a nawet Hrabiego Daniłę w „Wesołej wdówce” Franza Lehára.

Peter Seiffert jako Tristan, Opera Wiedeńska 2013 © Wilfried Hösl
Peter Seiffert jako Tristan, Opera Wiedeńska 2013 © Wilfried Hösl

Zostało wydanych wiele nagrań z udziałem Petera Seifferta m. in. „Arabelli” Straussa (1986), „Fidelia” Beethovena (1995), „Oberona” Webera (1996, pod dyrekcją Marka Janowskiego), „Śpiewaków Norymberskich” (1998, nagranie z Bayreuth pod batutą Daniela Barenboima), „Walkirii” (2000, pod Zubinem Mehtą), „Latającego Holendra” (2001, 2002), „Tannhäusera” (pod dyrekcją Barenboima w 2002 roku) oraz „Tristana i Isoldy” Wagnera (2013), a także IX Symfonii Ludwiga van Beethovena czy „Symfonii faustowskiej” Franciszka Liszta (pod batutą Simona Rattle’a).

Peter Seiffert jako Walter w „Śpiewakach norymberskich”, dyryguje Daniel Barenboim, Bayreuth 1999

Peter Seiffert został uhonorowany prestiżowym tytułem Kammersänger w Berlinie, Monachium i w Austrii. W maju 2024 roku przyznany mu został tytuł honorowego członka Deutsche Oper Berlin. Był dwukrotnie żonaty z sopranistkami Lucią Popp i Petrą-Marią Schnitzer. Zmarł po długiej chorobie 14 kwietnia 2025 roku w Salzburgu w wieku 71 lat.

Srebrny jubileusz festiwalu „Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu”

Jubileuszowa edycja podkreśla silne związki orkiestry Sinfonia Varsovia z miastem stołecznym – jego historią, mieszkańcami i przestrzenią miejską. Festiwal ten, zapoczątkowany przez Franciszka Wybrańczyka, założyciela orkiestry powstał z myślą o warszawskiej publiczności. W zamierzeniu miał on stworzyć możliwość częstszego kontaktu mieszkańców stolicy z muzykami, którzy wówczas niemal nieprzerwanie koncertowali poza Warszawą. Wybrańczyk pragnął, aby zespół był obecny w życiu kulturalnym miasta i docierał do różnych jego zakątków, także tych mniej oczywistych.

Tradycja ta jest wciąż żywa i dynamicznie rozwijana. Sinfonia Varsovia coraz częściej koncertuje w stolicy, a w najbliższej przyszłości planuje przenieść się na stałe na warszawski Kamionek. Tam, przy ulicy Grochowskiej 272, w zabytkowych, odrestaurowanych budynkach, rozpocznie działalność nowa siedziba orkiestry. W kolejnych latach planowane jest także otwarcie nowoczesnej sali koncertowej. Tymczasem tegoroczna edycja festiwalu zapowiada się wyjątkowo bogato – przewidziano siedem koncertów orkiestry, projekt smyczkowy Akademii Sinfonia Varsovia oraz bezpłatny koncert zespołu dętego Sinfonia Varsovia Brass.

Sinfonia Varsovia © materiały prasowe
Sinfonia Varsovia © materiały prasowe

Na scenie pojawi się wielu znakomitych solistów i dyrygentów. Najjaśniejszą chyba gwiazdą festiwalu będzie brazylijski sopranista Bruno de Sá. Wystąpi on 6 czerwca 2025 roku z programem „Mille Affetti” opartym o repertuar jego najnowszego albumu płytowego. Występ znakomitego śpiewaka będzie częścią jego europejskiej podróży koncertowej, w ramach której odwiedzi także m. in. Gliwice. W Warszawie natomiast zaśpiewa w audytorium Muzeum Historii Polski w Cytadeli.

Bruno de Sá © materialy prasowe
Bruno de Sá © materialy prasowe

Oprócz fenomenalnego Brazylijczyka na festiwalu zagrają: skrzypek Yamen Saadi, altowiolista Avri Levitan, waltornista Yun Zeng oraz pianiści Marcin Masecki, Aleksander Dębicz i Hyuk Lee. Orkiestrę poprowadzą dyrygenci tacy jak Marta Kluczyńska, Martin Rajna, Anna Sułkowska-Migoń, Jarosław Thiel, Andreas Wittmann oraz Ian Hobson, który wystąpi także jako pianista.

Ian Hobson © materiały prasowe
Ian Hobson © materiały prasowe

Festiwal obejmuje również dwa specjalne projekty artystyczne – „Śniąc o Warszawie” oraz „Inny punkt słyszenia”. Koncert inaugurujący wydarzenie, zaplanowany na 10 maja, odbędzie się w odnowionym Amfiteatrze w Parku Sowińskiego na warszawskiej Woli i jednocześnie rozpocznie sezon koncertowy w tej przestrzeni. Wydarzenie zatytułowane „Śniąc o Warszawie” zostanie poprowadzone przez dyrygentkę Martę Kluczyńską, a udział w nim wezmą m.in. reportażysta Mariusz Szczygieł i trzech wybitnych pianistów. Koncert będzie hołdem dla Warszawy w 80. rocznicę rozpoczęcia jej powojennej odbudowy i stanie się preludium do planowanej na jesień premiery opery „Najlepsze miasto świata” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.

Podczas koncertu na Woli zabrzmią utwory skomponowane w czasie okupacji niemieckiej, które, mimo tragicznych okoliczności powstania, niosą zaskakującą energię i radość. Ten paradoksalny witalizm muzyki stanowi symbol determinacji i siły, z jaką Warszawa podniosła się z ruin po II wojnie światowej. Cały festiwal jawi się jako muzyczny hołd złożony miastu i jego mieszkańcom, celebrujący zarówno bogatą historię, jak i współczesne oblicze stolicy.

Baner festiwlu „Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu 2025" © materiały prasowe
Baner festiwlu „Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu 2025″ © materiały prasowe

Warto wybrać się na koncerty festiwalu, który na stałe wpisał się w muzyczny krajobraz stolicy i zdobywa coraz większą popularność i rozpoznawalność w Polsce. Szczegółowy program i bilety znajduje się tutaj.

„Wesele Figara”, „Salome” i „Cyrulik sewilski”. Transmisje z Metropolitan Opera

W sobotę, 26 kwietnia 2025 roku o godz. 19:00 odbędzie się transmisja „Wesela Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Będzie to wyjątkowa okazja, by podziwiać Joanę Mallwitz – jedną z najbardziej utalentowanych dyrygentek młodego pokolenia – podczas jej debiutanckiego sezonu w MET. W interpretacji mozartowskiego arcydzieła towarzyszyć jej będzie międzynarodowa obsada znakomitych solistów: Michael Sumuel jako Figaro, Olga Kulchynska jako Zuzanna, Joshua Hopkins i Federica Lombardi w rolach Hrabiego i Hrabiny Almaviva. W roli pazia Cherubina wystąpi mezzosopranistka Sun-Ly Pierce.Inscenizacja w reżyserii Richarda Eyre’a, pierwotnie przygotowana w 2014 roku, osadzona została w realiach lat 30. XX wieku i łączy klasyczną elegancję z wyrafinowaną teatralnością.

„Cyrulik sewilski” w Metropolitan Opera © Marty Sohl/Metropolitan Opera
„Cyrulik sewilski” w Metropolitan Opera © Marty Sohl/Metropolitan Opera

Ostatnią transmisją sezonu będzie „Cyrulik sewilski” Gioachina Rossiniego, zaplanowany na sobotę, 31 maja 2025 roku. To błyskotliwy prequel opowieści o Figarze – pełen intryg, humoru i mistrzowskiej muzyki. Spektakl powstał w 2006 roku jako debiut reżyserski Bartletta Shera na scenie MET. Reżyser ten zasłynął później m.in. inscenizacjami Napoju miłosnego, Rigoletta, Hrabiego Ory czy Romea i Julii. W obsadzie: Aigul Akhmetshina (Rozyna), Jack Swanson (Hrabia Almaviva), Andrey Zhilikhovsky (Figaro), Peter Kálmán (Doktor Bartolo) oraz Alexander Vinogradov (Don Basilio). Całość poprowadzi dyrygent Giacomo Sagripanti.

„Cyrulik sewilski” w Metropolitan Opera © Marty Sohl/Metropolitan Opera
„Cyrulik sewilski” w Metropolitan Opera © Marty Sohl/Metropolitan Opera

Dwa tygodnie wcześniej, 17 maja 2025 roku, Metropolitan Opera zaprezentuje transmisję swojej najnowszej premiery – „Salome” Richarda Straussa, której premiera sceniczna w Nowym Jorku odbędzie się 29 kwietnia 2025 roku. Będzie to pierwsza od ponad 20 lat nowa inscenizacja tego mrocznego arcydzieła. Za reżyserię odpowiada Claus Guth, jeden z najwybitniejszych europejskich twórców operowych. Tym razem przenosi biblijną historię do pełnej napięcia i wyrafinowanej estetyki epoki wiktoriańskiej – świata symboli, gry świateł i cieni, tajemnic i niedopowiedzeń.

„Salome” © Monika Rittershaus
„Salome” © Monika Rittershaus

W roli tytułowej wystąpi Elza van den Heever, a w partii Jochanaana – Peter Mattei. Na scenie pojawią się również: Gerhard Siegel jako Herod, Michelle DeYoung jako Herodiada oraz Piotr Buszewski, polski tenor, w roli Narrabotha. Artysta po raz pierwszy pojawił się w Metropolitan Opera w 2023 roku jako Kawaler de la Force w „Dialogach Karmelitanek” Francisa Poulenca.

O cyklu „The Met: Live in HD 2024/2025

Od 2006 roku, dzięki transmisjom spektakli w jakości HD & DD Surround, w których nowojorska Met jest pionierem, ponad 25 milionów widzów obejrzało na żywo ponad 130 przedstawień – od klasyki po dzieła współczesne. Realizatorzy transmisji tradycyjnie już zadbają o dodatkowe atrakcje: wywiady z artystami, wizyty za kulisami, w pracowniach teatralnych czy na próbach do kolejnych spektakli. Pomysłodawcą i głównym producentem cyklu jest Peter Gelb, dyrektor generalny Met.

W sezonie 2024/2025 transmisje oper z cyklu „The Met: Live in HD” są dostępne w wielu miastach w Polsce. Spektakle z nowojorskiej Metropolitan Opera można oglądać na żywo w kinach, teatrach, operach i filharmoniach w całym kraju., m. in. w Białystoku (Opera i Filharmonia Podlaska), Częstochowie (Kino Studyjne OKF Iluzja), Krakowie (Kino Kijów), Lublinie (Teatr Stary), Olsztynie (Warmińsko-Mazurska Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego), Poznaniu (Kino Pałacowe), Toruniu (Kino 1410) oraz Wrocławiu (Kino Nowe Horyzonty). Warszawski Teatr Studio uczestniczy w tym projekcie już po raz czternasty.

Pełna lista miejsc i link do biletów na stronie https://nazywowkinach.pl/.

Klasyczny „Verter”. Koncertowe wykonanie opery Johannesa Simona Mayra na 29. Wielkanocnym Festiwalu Ludwiga van Beethovena

Nieodłącznym elementem każdej edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena jest prezentowanie mniej znanych lub zupełnie zapomnianych dzieł operowych. Poprzednie lata obfitowały w koncertowe wykonania utworów m. in. Luigiego Cherubiniego („Lodoïska”, „Faniska”), Georgesa Bizeta („Djamileh”), Gaetana Donizettiego („Maria Padilla”), Christopha Willibalda Glucka („Ifigenia na Taurydzie”), Erika Satie („Sokrates”), Bohuslava Martinů („Alexandre bis”), Dariusa Milhauda („Salade”, „Biedny marynarz”), Stanisława Moniuszki („Paria”), Mikołaja Rimskiego-Korsakowa („Nieśmiertelny Kościej”), Benjamina Brittena („The Turn of the Screw”), Gustawa Holsta („At the boar’s head”) czy Ralpha Vaughana Williamsa („Riders to the sea”).

Krystian Krzeszowiak i Zuzanna Nalewajek © Bruno Fidrych
Krystian Krzeszowiak i Zuzanna Nalewajek © Bruno Fidrych

Na 29. edycję wydarzenia wybrano „Vertera”, skomponowanego w 1794 roku przez Johannesa Simona Mayra. Pochodzący z Niemiec, a osiadły i tworzący we Włoszech kompozytor kojarzony jest przede wszystkim z twórczością operową (skomponował około 70 tytułów), spośród których sukces osiągnęło jedynie jego dwuaktowe dzieło seria „Medea w Koryncie”. Znaczna większość twórczości Mayra pozostaje dziś zapomniana. Dziełem nieznanym, zaginionym pozostawała jego pierwsza opera – wspomniany „Verter” z librettem Antonia Simeona Sografiego, który odnaleziony został w 1994 roku przez Lucę Bianchiniego i Annę Trombettę w Konserwatorium w Mediolanie.

Dzieło jest dość luźną adaptacją powieści epistolarnej „Cierpienia młodego Wertera” Johanna Wolfganga von Goethego. „Verter” jest jednoaktową farsą i w przeciwieństwie do literackiego pierwowzoru nie ma tragicznego wyrazu, ale charakter komiczny. Z wolna tocząca się akcja rozgrywa się w jednym miejscu i w przeciągu jednego dnia, a obsada przewiduje wyłącznie sześcioro solistów (sopran, mezzosopran, po dwa tenory i basy).

„Verter” Johannesa Simona Mayra w cyklu „Nieznane Opery” na 29. edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena © Bruno Fidrych
„Verter” Johannesa Simona Mayra w cyklu „Nieznane Opery” na 29. edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena © Bruno Fidrych

O względy Carlotty (mezzosopran), żony Alberta (tenor), zabiega zarówno Giorgio (będący osią intrygi nauczyciel religii, basowy szwarccharakter, który wzbudza zazdrość Alberta, jednocześnie przymierzając się do uprowadzenia Carlotty), jak i malarz Verter (amant-tenor, który, wykrywszy podstęp, chce podać rywalowi zatrute wino). Postaciami typowo komicznymi jest para służących – Paolina (sopran koloraturowy, pokojówka Carlotty) i Ambrogio (bas buffo, sługa Vertera, który doprowadza do szczęśliwego finału, podmieniając zawartość fatalnego pucharu).

Krystian Krzeszowiak i Tomasz Kumięga © Bruno Fidrych
Krystian Krzeszowiak i Tomasz Kumięga © Bruno Fidrych

Zuzanna Nalewajek wykorzystała w roli Carlotty doświadczenia nabyte przy wykonywaniu partii mozartowskich i rossiniowskich. Jej mezzosopran ma niebywałą sprawność i ciemne, a zarazem świeże brzmienie, co stawia ją w rzędzie najbardziej intrygujących polskich głosów młodego pokolenia. W tenorze znakomitego skądinąd Krystiana Krzeszowiaka gdzieniegdzie dało się słyszeć zmęczenie, niemniej w postaci Vertera odnalazł on cechy pomijane zwykle przez innych interpretatorów: dojrzałość, szarmanckość i szlachetność.

Tomasz Kumięga i Katarzyna Drelich © Bruno Fidrych
Tomasz Kumięga i Katarzyna Drelich © Bruno Fidrych

Najbardziej kompletną kreację stworzył Tomasz Kumięga. Dodając do mięsistego brzmienia barytonu wyrazistą interpretację recytatywów i elementy gry aktorskiej, odmalował on pełnokrwisty portret przebiegłego nauczyciela Giorgia.

„Verter” Johannesa Simona Mayra w cyklu „Nieznane Opery” na 29. edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena © Bruno Fidrych
„Verter” Johannesa Simona Mayra w cyklu „Nieznane Opery” na 29. edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena © Bruno Fidrych

Katarzyna Drelich zwłaszcza w wirtuozowskiej arii Paoliny „Di questi impostoracci” potwierdziła, że jej domeną pozostają sopranowe partie koloraturowe – póki co jej głos schodząc do średnicy zyskuje ostre, mniej czyste brzmienie, podobnie zresztą jak baryton Nazara Mykulyaka (Ambrogio). Obecność świeżego, młodego tenoru w partii Alberta, męża Carlotty, zaznaczył Krzysztof Lachman.

Łukasz Borowicz © Bruno Fidrych
Łukasz Borowicz © Bruno Fidrych

Łukasz Borowicz, pomysłodawca cyklu „Nieznane Opery”, dyrektor muzyczny Filharmonii Poznańskiej, wydobył z gry tej orkiestry niebywałą lekkość, zespół bawił się dynamiką i frazowaniem, wdzięcznie towarzyszył solistom, nie zapominając przy tym o podkreślaniu rozlicznych solówek instrumentów dętych (oboju w arii Carlotty, klarnetu w arii Vertera czy przebiegów waltorni).

Polskie premiery operetkowe: „Księżniczka czardasza” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym

Jak czytamy w zapowiedziach „Księżniczka czardasza” w MTM będzie nowoczesnym spojrzeniem na klasyczne dzieło. Najnowsza inscenizacja Mazowieckiego Teatru Muzycznego zadowoli publiczność, która zna operetkę, a dla młodego, początkującego Widza będzie wspaniałym rozpoczęciem przygody z tym gatunkiem muzycznym. Scenografia i kostiumy przeniosą publiczność do świata eleganckich salonów i barwnych kabaretów Belle Époque.

Za reżyserię i dialogi odpowiadać będzie Michał Znaniecki, kierownictwo muzyczne i aranżację Rafał Kłoczko. Scenografię przygotowuje Luigi Scoglio, kostiumy Magdalena Dąbrowska, choreografię Inga Pilchowska, projekcje multimedialne: Karolina Jacewicz, reżyserię świateł: Dariusz Albrycht. Teksty arii, duetów i scen zbiorowych zaprezentowane zostaną w nieśmiertelnym przekładzie Jerzego Jurandota.

Tancerze. Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji
Tancerze. Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji

W obsadzie znaleźli się: Iwona Socha i Bogumiła Dziel-Wawrowska (Silva Varescu, księżniczka czardasza), książę: Dariusz Jakubowski (książę Leopold Maria von Lippert), Aleksandra Hofman (Anhilda), Emil Ławecki i Adam Sobierajski (Edwin), Anna Gigiel i Monika Łopuszyńska (Stasi), Tomasz Tracz i Michał Ryguła (hrabia Boni Kancsianu), Adam Zaremba i Martin Filipiak (hrabia Feri von Kerekes), Tomasz Gęsikowski i Piotr Brożek (Pułkownik Rohnsdorff), Włodzimierz Izban (notariusz Kisz). A także tancerze: Natalia Jóźwiak, Zyta Bujacz-Dziel, Anna Andrzejewska, Joanna Kieszkowska, Sebastian Piotrowicz, Jakub Pursa, Mateusz Wróblewski, i Łukasz Józefowicz oraz zespół wokalny: Marta Pierzchała, Joanna Olek, Małgosia Romańska, Julia Mach, Antoni Olszewski, Mateusz Teliński.

Iwona Socha (Sylva) i Adam Sobierajski (Edwin). Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji
Iwona Socha (Sylva) i Adam Sobierajski (Edwin). Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji

Przygotowując nową inscenizację – mówi Michał Znaniecki, reżyser spektaklu – oczywiście myślę zarówno o publiczności, która zna operetkę jak i w szczególności o nowej widowni. Skupiając się na młodzieży i chcąc zachęcić ją do bliższego poznania świata operetki, chciałbym pokazać jak wiele jest tematów i problemów poruszanych w libretcie, z którymi mogą się utożsamiać. W szczególności mocno wybrzmiewa problem braku akceptacji przez rodzinę, odtrącenie, rozłąka. I mając te tematy zamknięte w formie operetki, będziemy się starali poprzez naszą inscenizację zachęcić młodego widza do powrotu na kolejne, nowe spektakle.

Michał Znaniecki. Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji
Michał Znaniecki. Próby do „Księżniczki czardasza” w MTM © Michał Kamiński – Sztuka Kreacji

Premiera odbędzie się 31 maja w Mazowieckim Teatrze Muzycznym im. Jana Kiepury o godz. 18.00. Kolejne przedstawienia: 1-8 czerwca 2025 roku.

Polscy artyści na świecie: Iwona Sobotka śpiewa Leonorę w „Trubadurze” w Pekinie

W ciągu kilku ostatnich lat śpiewaczka przygotowała i zaśpiewała kilkanaście nowych ról, były to m. in. Leonora w „Trubadurze”, Desdemona w „Otellu”, Elżbieta w „Don Carlosie”, Maria/Amelia w „Simonie Boccanegra” Verdiego, Tosca, Madame Butterfly i Manon Lescaut Pucciniego, Rusałka Dvořáka oraz Neala w „Parii” Moniuszki.

Jako Aida zadebiutowała w partii 21 lutego 2025 roku na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Dyrygował Marco Guidarini, a Piotr Nędzyński pisał na naszych łamach, że zaprezentowała mistrzowskie kształtowanie frazy pod względem modulowania dynamiki dźwięku, nieskazitelne legato, soczyste piana i pianissima, blask we frazach forte i fortissimo pozwalający z łatwością dominować nad pozostałymi solistami i chórem w scenach zbiorowych! Wcześniej wystąpiła jako Desdemona w „Otellu” Giuseppe Verdiego na scenach Fondazione Teatro Carlo Coccia di Novara oraz Teatro Sociale w Rovigo, a jej występ spotkał się z entuzjastyczną oceną krytyków.

„Trubadur” w National Centre for the Performing Arts w Pekinie © materiały NCPA
„Trubadur” w National Centre for the Performing Arts w Pekinie © materiały NCPA

Przed nią w tym sezonie jeszcze trzy sensacyjne debiuty: Abigaille w „Nabucco” podczas Gaulitana Festival of Music w Teatru Tal-Opra Aurora na Gozo na Malcie (3 maja 2025), Turandot w najnowszej produkcji Teatru Wielkiego w Poznaniu w czerwcu 2025 roku oraz Senta w „Latającym Holendrze” w National Theater & Concert Hall w Tajpej na Tajwanie.

W National Centre for the Performing Arts w Pekinie artystce towarzyszą: Amadi Lagha (Manrico), Marco Caria (Hrabia Luna), Cristina Melis (Azucena) oraz Adriano Gramigni (Ferrando). Dyryguje Pietro Rizzo. Iwona Sobotka wystąpi 9, 11 i 13 kwietnia 2025. Jest to wznowienie produkcji w reżyserii Hugo de Any z 2014 roku. Partię Leonory miała wykonywać Aleksandra Kurzak, ale wycofała się z projektu.

„Trubadur” w National Centre for the Performing Arts w Pekinie © materiały NCPA
„Trubadur” w National Centre for the Performing Arts w Pekinie © materiały NCPA

21 czerwca 2025 roku artystka zaśpiewa też w Filharmonii Krakowskiej, gdzie na zakończenie sezonu artystycznego zaprezentowana zostanie monumentalna VIII Symfonia Es-dur („Symfonia Tysiąca”) Gustawa Mahlera.

Warto wspomnieć, że w tym samym teatrze w trzech spektaklach „Walkirii” Ryszarda Wagnera (29 kwietnia, 1 i 3 maja 2025 roku) w partii Brunhildy wystąpi Ewa Vesin.

Wyjątkowy głos Krystyny Rorbach – wspaniały sopran verdiowski

0

Trudno jednoznacznie sklasyfikować rodzaj głosu, jakim dysponowała ta artystka. Nawet opisanie jego fenomenu nie jest najłatwiejszym zadaniem. Był to sopran o absolutnie wyjątkowym, aksamitnym brzmieniu, jaskrawy w barwie. Atutem tej śpiewaczki była świetnie opanowana technika koloraturowa, ogromna muzykalność, kunsztowne cieniowanie frazy i rewelacyjny, długi oddech. Kreowane bohaterki budowała przede wszystkim interpretacją wokalną, wspartą przejmującym, emocjonalnym aktorstwem. 

Krystyna Rorbach urodziła się 12 kwietnia 1948 roku w Ełku. Była absolwentką Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi, którą ukończyła w 1975 roku w klasie śpiewu prof. Olgi Olginy, legendarnego sopranu koloraturowego. Krystyna Rorbach dwukrotnie wzięła udział w słynnych Międzynarodowych Spotkaniach Młodzieży w Bayreuth, była również finalistką konkursów wokalnych w 's-Hertogenbosh (1975) oraz Busseto (1978).

Krystyna Rorbach (Ewa), 1979 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Ewa), 1979 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

Przez rok była solistką zespołu muzyki dawnej Capelli Bydgostiensis przy Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. W 1976 roku uzyskała angaż solistki Teatru Wielkiego w Łodzi. Początkowo wykonywała partie mezzosopranowe – debiutowała jako Cherubino w „Weselu Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta, a wkrótce dołączyła do niego Laurę w „Jolancie” Piotra Czajkowskiego.

Rok 1979 przyniósł jej debiuty w partiach sopranowych, w dodatku od razu w fachu koloraturowym, w takich partiach jak Głos z Nieba w „Don Carlosie” Giuseppe Verdiego i Panna Ewa w „Hrabinie” Stanisława Moniuszki. Występowała w roli Eudoksji w „Żydówce” Fromentala Halévy’ego, Elwiry we „Włoszce w Algierze” Gioachina Rossiniego, a także została obsadzona w spektaklach premierowych: jako Rozyna w „Cyruliku sewilskim” Rossiniego, Norina w „Don Pasquale” i tytułowa Łucja w operze Gaetana Donizettiego.

Krystyna Rorbach (Łucja), 1983 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Łucja), 1983 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

Pierwszą łódzką inscenizację „Łucji z Lammermoor” wyreżyserował w 1983 roku Włoch Renzo Giacchieri, a sukces Krystyny Rorbach w premierowym spektaklu zaowocował zaproszeniami do występów w operach Giuseppe Verdiego we Włoszech: w roli Giseldy w „Lombardczykach” na festiwalu Arena di Verona w 1984 roku i Markizy del Poggio w „Dniu królowania” w Teatro Filarmonico w Weronie w 1985 roku (zachowały się rejestracje obu tych spektakli).

W 1985 roku artystka związała się z Teatrem Wielkim w Warszawie, gdzie występowała w roli Szemachańskiej Królowej w „Złotym koguciku” Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, Giulietty w „Capuleti i Monteccchi” Vincenza Belliniego oraz Violetty Valéry w „Traviacie” Giuseppe Verdiego (którą kreowała również w Teatrze Wielkim w Łodzi).

Od 1991 roku ponownie była solistką Teatru Wielkiego w Łodzi. Jej domeną stał się dramatyczny repertuar verdiowski, takie partie jak: Elwira w „Ernanim”, Abigaille w „Nabucco”, Lady Macbeth w „Makbecie”, tytułowa Aida, Amelia w „Balu maskowym”, Leonora w „Trubadurze”, czy też partia sopranowa w Requiem.

Krystyna Rorbach (Amelia), Bogdan Kurowski (Samuel), 1993 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Amelia), Bogdan Kurowski (Samuel), 1993 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

Wykonywała także repertuar mozartowski (Pamina w „Czarodziejskim Flecie”, zarówno Donna Anna, jak i Donna Elwira w „Don Giovannim”), włoski (tytułowa Norma w operze Vincenza Belliniego), niemiecki (Leonora w „Fidelio” Ludwiga van Beethovena, Elżbieta w „Tannhäuserze” Richarda Wagnera), francuski (Madame Lidoine w „Dialogach karmelitanek” Francisa Poulenca), rosyjski (Jarosławna w „Kniaziu Igorze” Aleksandra Borodina), werystyczny (Mimi w „Cyganerii” Giacoma Pucciniego) oraz współczesny (Królowa Rozamunda w „Ubu Rex” Krzysztofa Pendereckiego).

Krystyna Rorbach (Królowa Szemachańska) i Maciej Witkiewicz (Król Dodon) w „Złotym Koguciku” w Teatrze Wielkim © Jacek Giluń, Archiwum Państwowe w Warszawie
Krystyna Rorbach (Królowa Szemachańska) i Maciej Witkiewicz (Król Dodon) w „Złotym Koguciku” w Teatrze Wielkim © Jacek Giluń, Archiwum Państwowe w Warszawie

Rorbach skupiła w sobie rozliczne talenty – pisze Marcin Boguławski na blogu ProjekTranswersalnyPiękno głosu, zielonkawego w barwie, doskonale postawionego, o szerokiej skali rozciągającej się od aksamitnego, iście mezzosopranowego dołu (debiutowała zresztą jako mezzosopran), po pełne blasku dźwięki trzykreślne. Głos ten posiadał przy tym siłę i blask sopranu spintowego, połączone z wdziękiem i lekkością czystej koloratury. Precyzja intonacyjna, wspaniała emisja i biegłość w realizacji ozdobników pozwalały artystce cieszyć uszy słuchaczy w rozległym repertuarze.

Krystyna Rorbach (Aida), 1993 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Aida), 1993 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

W 1995 roku Krystyna Rorbach zajęła się również pracą pedagogiczną. W 2005 roku otrzymała tytuł profesora sztuk muzycznych. Do jej absolwentów należą m. in. Olga Maroszek, Alina Adamski.

Na swoim koncie ma liczne nagrania m. in. Pieśni Miłosnych Hafiza op. 26 Karola Szymanowskiego (z Orkiestrą Teatru Wielkiego w Warszawie pod dyrekcją Roberta Satanowskiego), fragmentów partii tytułowej w „Aidzie” Giuseppe Verdiego (z zespołami Teatru Wielkiego w Łodzi pod batutą Antoniego Wicherka), płyty „Composizioni da camera: Romanze” z utworami na głos z fortepianem Giuseppe Verdiego, pieśni Stanisława Moniuszki, Karola Szymanowskiego. Ottorina Respighiego, Gaetana Donizettiego, Franza Schuberta.

Krystyna Rorbach (Leonora), Ireneusz Jakubowski (Manrico), 1996 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Leonora), Ireneusz Jakubowski (Manrico), 1996 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

Na koniec warto wspomnieć o jej sensacyjnym występie w „Makbecie” w 2001 roku. Wówczas Teatr Wielki w Łodzi w związku z setną rocznicą śmierci Giuseppe Verdiego zaprosił do zaśpiewania roli tytułowej w tej operze znakomitego włoskiego barytona Renato Brusona. Występ artysty zaplanowano na 10 marca, ale z powodu przeziębienia śpiewak przełożył swoje przedstawienie na 15 marca. Niestety, w drodze na lotnisko Bruson miał poważny wypadek samochodowy, mimo to zdecydował się przylecieć do Polski, z tym, że dopiero na dzień przed spektaklem.

Krystyna Rorbach (Lady Makbet), Renato Bruson (Makbet), 2001 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi
Krystyna Rorbach (Lady Makbet), Renato Bruson (Makbet), 2001 © Chwalisław Zieliński, Cyfrowe Muzeum Teatru Wielkiego w Łodzi

W dniu przedstawienia solistka obsadzona w roli Lady Makbet zgłosiła niedyspozycję. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania artystki posiadającej tę partię w swoim repertuarze. Krystyna Rorbach przebywała wówczas na zwolnieniu lekarskim, ponadto nie wykonywała tej roli od ponad roku. Kiedy usłyszałam, że może nie odbyć się przedstawienie, wiedziałam, że muszę zaśpiewać – komentowała później sytuację prasie. – To była chyba najbardziej szalona decyzja w moim życiu, ale nie wyobrażałam sobie, by publiczność przyszła do teatru i odeszła zawiedziona. To był mój obowiązek. 

Przez łódzkich recenzentów teatralnych artystka została uhonorowana nadzwyczajną Złotą Maską za kunszt wokalny, klasę artystki i człowieka oraz heroiczną postawę wobec teatru i publiczności. Ponadto otrzymała Srebrny Krzyż Zasługi i brązowy medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Nie ma utworu, którego nie można zagrać na marimbie: rozmowa z Kacprem Kolasińskim

Tomasz Pasternak: Czy marimba to instrument klawiszowy, czy perkusyjny?

Kacper Kolasiński: W marimbie dźwięk powstaje poprzez uderzenie pałeczką w drewniane sztabki, pod którymi znajdują się rezonatory, które działają jak pudła rezonansowe: wzmacniają drgania płytek, przez co dźwięk staje się głośniejszy i pełniejszy. Dzięki rezonatorom dźwięk dłużej się „niesie”, nie urywa się od razu po uderzeniu, ale delikatnie wygasa, co nadaje marimbie to charakterystyczne, miękkie brzmienie.

Marimba to zdecydowanie instrument perkusyjny, chociaż sztabki faktycznie przypominają klawisze fortepianu. Co ciekawe to właśnie fortepian, chociaż tak nie wygląda, jest technicznie instrumentem perkusyjnym. 

Gram również na wibrafonie oraz wielu innych instrumentach perkusyjnych, ale to właśnie na marimbie najczęściej koncertuję. Całkowicie podbiła moje serce swoim ciepłym, intrygującym brzmieniem. 

Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura
Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura

To jednak instrument mało znany.

Marimba ma bardzo długą i bogatą historię, sięgającą setek, a właściwie tysięcy lat wstecz. A jednak w jej współczesnej formie jest instrumentem nowym i nieznanym. Chyba to najbardziej w niej lubię – zachwyt osób, które po raz pierwszy słyszą znane im utwory wykonane na instrumencie zupełnie dla nich nowym.

Czy marimba to instrument uniwersalny? Czy można grać na nim utwory klasyczne? Czego nie można zagrać na marimbie?

Ja uważam, że tak. To instrument uniwersalny z bardzo szerokim spektrum możliwości, zarówno dźwięku który możemy z niego wydobywać, jak i repertuaru, który można na nim wykonać. Można grać utwory klasyczne, barokowe, jazz lub pop. W swoim repertuarze mam utwory Chopina, Bacha czy Vivaldiego, a także aranżacje utworów Młynarskiego czy muzykę filmową. 

Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura
Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura

Jedyne co nas ogranicza to cztery pałeczki zamiast na przykład 10 palców. I bardzo szeroki rozstaw oktaw, co utrudnia bardzo szybkie pasaże. Jednak przy odpowiedniej aranżacji nie ma utworu, którego nie dałoby się wykonać na marimbie. Oczywiście nie można oczekiwać, że będą dokładnie jak w oryginale, ale przecież nie o to chodzi. 

Jak doszło do współpracy z Filipem Chojnackim i Karoliną Kram-Chojnacką? 

Z Filipem i Karoliną, znamy się już od jakiegoś czasu, ponieważ przed przeprowadzką do Warszawy, tak jak ja, mieszkali w Poznaniu. Zawsze byłem pod wrażeniem ich umiejętności, Filip jest niezwykłym pianistą a Karolina ma niesamowity głos i piękną barwę, o czym można się było przekonać na naszym koncercie. Do wykonania jednej z części „Koncertu marimbowego” potrzebowałem akompaniamentu fortepianu. Zadzwoniłem do Filipa, który zgodził się ze mną wystąpić. Świetnie mi się z nimi występowało, więc mam nadzieję, że ten koncert to tylko początek dłuższej współpracy.

Kacper Kolasiński, Filip Chojnacki i Karolina Kram-Chojnacka w Hali Koszyki © Aleksander Jura
Kacper Kolasiński, Filip Chojnacki i Karolina Kram-Chojnacka w Hali Koszyki © Aleksander Jura

A jak wybieraliście repertuar? Program był bardzo zróżnicowany?

Z uwagi na datę koncertu tak blisko Dnia Kobiet, postanowiliśmy z Karoliną i Filipem oprzeć się na utworach, które do kobiecości nawiązywały. Stąd „Supermenka” i „Por Una Cabeza” z filmu „Zapach kobiety”. Zależało mi jednak, żeby pokazać pełnię możliwości mojego instrumentu. W tym celu wybrałem dwie części „Koncertu Marimbowego” Emmanuela Sejourne, z którego całością planuję koncertować w tym roku. 

Kacper Kolasiński, Karolina Kram-Chojnacka i Filip Chojnacki © Aleksander Jura
Kacper Kolasiński, Karolina Kram-Chojnacka i Filip Chojnacki © Aleksander Jura

Jak wykonuje się taki repertuar w Hali Koszyki, która nie jest typową sala koncertową?

To była wielka przyjemność wystąpić w tym niesamowitym miejscu. Podobno odgłosy dochodzące z Hali wpasowywały się w niektóre fragmenty utworów, co było ciekawym urozmaiceniem dla publiczności. Ja sam chyba te odgłosy wyłączyłem jakoś w głowie i skupiłem się w pełni na oddaniu muzyki. To efekt wielu lat ćwiczenia w sali po kilka osób na raz, każdy gra coś innego, jeden na kotłach, drugi na werblu a ja oczywiście na marimbie.

Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura
Kacper Kolasiński w Hali Koszyki © Aleksander Jura

Jakie są Twoje najbliższe dalsze plany?

Aktualnie skupiam się na dokończeniu studiów w Holandii, ale planuję również w bliższym i dalszym terminie ciekawe projekty i koncerty, których na razie nie mogę zdradzić. Proszę obserwować mnie na Social Media, tam będę dawał znać o wszystkim. 

Dziękuję za rozmowę!

Orfeusz w stroju Dolce & Gabbana. Premiera filmu „Opera!”

To opowieść o was wszystkich – mówi Charon o twarzy Vincenta Cassela w zwiastunie filmu. – O ludziach, którzy sądzą, że miłość jest potężniejsza od śmierci. To opowieść o Orfeuszu i Eurydyce, zinterpretowana współcześnie, w kostiumach Dolce & Gabbana i operowym entourage’u.

Kadr z filmu „Opera!”© materiały prasowe
Kadr z filmu „Opera!”© materiały prasowe

Producenci zapewniają, że jest to magnetyzujące doświadczenie dla miłośników muzyki i filmu, a także prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Całość skąpana jest w surrealistycznej, niesamowitej scenografii przypominającej świat obrazów Salvadora Dalí. Kostiumy do filmu zaprojektował jego producent: luksusowy dom mody Dolce & Gabbana. W roli Charona pojawi się demoniczny Vincent Cassel, a jako Prozerpina – legenda francuskiego kina Fanny Ardant.

Fanny Ardant (Prozerpina) i Rossy de Palma (Atropos) © materiały prasowe
Fanny Ardant (Prozerpina) i Rossy de Palma (Atropos) © materiały prasowe

Wystąpią także aktorzy z filmów Almodovara, m. in. Rossy de Palma jako Atropos. Zobaczymy także operowe gwiazdy, ze znakomitym urugwajskim barytonem Erwinem Schrottem na czele, artysta wcieli się w Plutona. Orfeuszem będzie Valentino Buzza, a Eurydyką Mariam Battistelli. Wykorzystane zostaną słynne arie operowe Vivaldiego, Pucciniego, Verdiego.

Mariam Battistelli (Eurydyka) i Valentino Buzza (Orfeusz) © materiały prasowe
Mariam Battistelli (Eurydyka) i Valentino Buzza (Orfeusz) © materiały prasowe

Jednym z twórców jest David Livermore, znany z wielu teatralnych i operowych przedstawień, w pamięci pozostaną jego realizacje na Rossini Opera Festiwal. W 2012 roku w „Ciro di Babilonia”, odczytanego w sposób nawiązujący do „Nietolerancji” Davida Warka Griffitha oraz „Purpurowej róży z Kairu” Woody’ego Allena partię tytułową kreowała Ewa Podleś.

Zwiastun filmu „Opera!”

 „Opera!” to kinowe widowisko i wrażenia, które w pełni wybrzmią tylko w kinie. Bilety można kupić przez stronę https://kinomaestro.pl/gramy/opera#seanse.

Ariadna i roboty. Premiera „Ariadny na Naxos” w Teatrze Wielkim -Operze Narodowej

Po raz kolejny (bodajże trzeci „Così fan tutte” i „Simonie Boccanegrze”) zamiast streszczenia libretta mamy w programie przetworzoną opowieść reżysera. Oto fragmenty: Znajdujemy się na odległej planecie Naxos, w stacji kosmicznej. W kriogenicznej kapsule śpi Ariadna (..). Na stacji Ariadnie pomaga służba złożona z humanoidalnych androidów (…). W kapsule, w której obudziła się Ariadna, znajduje się obcy stwór. Niezgrabny byt nabiera ludzkiego kształtu. I tym podobne. Dlaczego nie można zamieścić oryginalnego libretta ? Jak można tak nachalnie skracać tłumaczenie spektaklu?

To pierwsza realizacja dzieła w Warszawie i pierwsza warszawska produkcja Trelińskiego bez udziału Borisa Kudlički, druga, po prezentowanej w Lyonie „Kobiety bez cienia”, która była początkiem współpracy z Fabienem Lédé, francuskim scenografem i artystą wizualnym. Za realizację „Ariadny” w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej odpowiedzialni są także: Marcin Cecko (dramaturg), Julian Kutyła (konsultacje dramaturgiczne w zakresie mitologii), Marek Adamski (kostiumy), Piotr Stanek (choreografia), Marc Heinz (reżyseria świateł), Bartek Macias (projekcje wideo), Waldemar Pokromski (charakteryzacja i efekty specjalne) oraz Wojciech Frycz (efekty dźwiękowe). Pomimo stosowanych już przez reżysera tropów to zupełnie inny Treliński, być może nie tak widowiskowy. Są tu elementy, które mogą frapować, ale także drażnić swoją dosłownością.

„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

To niezwykłe dzieło składające się z dwóch odrębnych, różnych nastrojem i stylem muzycznym części. Mamy proces tworzenia i owoc realizacji produkcji. Podczas komediowego Prologu jesteśmy świadkami „teatru w teatrze”, toczących się awantur i konfliktów, tam ciągle coś się dzieje. Tenor rzuca maskami, Primadonna wrzeszczy, młody Kompozytor przeżywa prawdziwy dramat, ponieważ jego tragiczna opera musi być połączona z wodewilem, kabaretem i Bóg wie, czym jeszcze, dojrzewanie bywa bolesne. Prolog jest w zamierzeniu twórców komedią, choć nie brak w nim pieprzu i bólu.

To jak się okazuje bardzo aktualna satyra na sprawy współczesne, pełna prawd o życiu, artystach i przygotowywaniu sztuki. To też niezwykły koncert Kompozytora, który śpiewa tu bardzo dużo. Zaproszona do tej roli bułgarska mezzosopranistka Svetlina Stoyanova ma piękny i nośny głos, trochę jednak zbyt jeszcze lekki do tej partii, co szczególnie słychać było w finałowych fragmentach rozpaczy, przydałoby się tu więcej pewności brzmienia.

„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

Mariusz Treliński postanowił zmienić libretto i płeć bohatera, czyniąc z partii spodenkowej Kompozytora partię kobiecą Kompozytorki – w oryginale ta rola napisana jest na mezzosopran. Reżyser tłumaczy to odwróceniem perspektywy, w historycznych czasach opery kobiety nie mogły komponować, w takim podejściu być może ta opowieść staje się bardziej współczesna, może bardziej feministyczna. Ale co to wnosi? Ten chybiony zabieg pozbawia partię ciężaru tradycji i skojarzeń z Cherubinem, bohaterami rossiniowskimi czy Oktawianem, bohaterem „Kawalera srebrnej róży”, poprzedniej opery Straussa.

Bezwzględni są Robert Gierlach (Impresario), Dariusz Machej (asystent producenta), komiczni Bartłomiej Kieszkowski (Perukarz), Bartosz Szwaciński (Kochanek), a zwłaszcza Mateusz Zajdel w roli Choreografa – wszyscy świetnie odnajdujący się w meandrach muzycznych.

„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Ariadna na Naxos” w TW-ON. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

W Prologu na scenie panuje chaos, nie ma napięcia i emocji. Nie sprawdza się też zamiana Majordomusa na Mecenasa (w tej partii niemiecki aktor Adam Venhaus), który zniekształconym i wzmocnionym cyfrowo głosem wykrzykuje swoje kwestie, to nie pasuje tu muzycznie. Zabawny jest natomiast pomysł przerwania spektaklu i rozpoczęcia go na nowo tak, by publiczność była rzeczywiście świadkiem próby, choć nie wiem, po co powtarzać to trzy razy. Treliński potrafi też mrugnąć do widza, jednym z przesuwanych elementów jest Lalka-Bobas, fragment scenografii z jego realizacji „Turandot”, z czasów współpracy z Borisem Kudličką. Druga część, właściwa Opera jest scenicznie lepsza i ciekawsza.

Nadja Stefanoff (Ariadna) © Krzysztof Bieliński
Nadja Stefanoff (Ariadna) © Krzysztof Bieliński

Kompozytor choruje lub umiera, a właściwie przekształca się w swoją bohaterkę. I leci w Kosmos, co akurat jest rozwiązaniem na tyle ciekawym, co banalnym. Czym różni się bezkres Morza Śródziemnego od przestrzeni kosmicznej, gdzie rozsiane gwiazdy to tak naprawdę wyspy-planety? Ariadna budzi się na Naxos, otoczona humanoidanymi robotami. To członkowie trupy Zerbinetty, świetni i świetnie zespoleni wokalnie: Mikołaj Trąbka (Arlekin), Emil Ławecki (Scaramuccio), Remigiusz Łukomski (Truffaldino) oraz Conny Thimander (Brighella), wykonujący niezbędne prace domowe, takie jak np. odkurzanie. Ten pomysł bardzo mi się podobał. Humanoidem była też Zerbinetta, niczym maszyna sopranistka w tej roli musi trzaskać nieziemsko trudnymi koloraturami, przedstawiając porzuconej i samotnej bohaterce swoją wizję oczekiwania na nowego boga (ciekawa scena narodzin jest kilkuminutowym monodramem w wykonaniu Michała Ciećki).

Katarzyna Drelich (Zerbinetta) © Krzysztof Bieliński
Katarzyna Drelich (Zerbinetta) © Krzysztof Bieliński

Katarzyna Drelich świetnie wykonała tę arcytrudną partię, na dodatek dobrze rozkładając siły, jej bohaterka ma też dużo do powiedzenia także w Prologu. Co ciekawe, najpiękniej brzmiała moim zdaniem w najwyższych rejestrach, jest też niesłychanie sprawna, jeśli chodzi o pasaże. Dobrym Tenorem/ Bachusem był Rafał Bartmiński, którego głos pięknie i mocno lśni w niemieckim repertuarze, śpiewał dramatycznie i bohatersko, nawet jeśli czasem przydałoby się więcej lirycznego serca. Wokalnie doskonale uzupełniały się Sylwia Salamońska (Najada), Magdalena Pluta (Driada) oraz Adriana Ferfecka (Echo), naśladując i powtarzając po sobie wokalne frazy niczym w średniowiecznym kanonie. Muszę podkreślić, że artyści byli wokalnie naprawdę dobrze przygotowani.

Nadja Stefanoff (Ariadna) i Rafał Bartmiński (Bachus) © Krzysztof Bieliński
Nadja Stefanoff (Ariadna) i Rafał Bartmiński (Bachus) © Krzysztof Bieliński

Bardzo podobała mi się orkiestra, operująca pod dyrekcją Lothara Koenigsa stalowym, miejscami chropowatym brzmieniem, stalowo, pewnie i mocno. Partię fortepianu wykonała Anna Marchwińska. Zachwyciła mnie też w roli tytułowej Nadja Stefanoff, o słodkim w górze sopranie, mocą dramatyczną w średnicy i nieziemsko prowadzonych frazach, śpiewała miękko i pewnie, a nade wszystko bez siłowania się z materią muzyczną, co bywa czasem charakterystyczne dla niemieckiego stylu wykonania. To właśnie Nadja Stefanoff i Lothar Koenigs byli głównymi bohaterami tego wieczoru i dzięki nim tę „Ariadnę” zapamiętam.

Nadja Stefanoff (Ariadna) © Krzysztof Bieliński
Nadja Stefanoff (Ariadna) © Krzysztof Bieliński

PS W dniu premiery pojawiła się wiadomość, że Boris Kudlička spotkał się z Ministrą Kultury i Dziedzictwa Narodowego Hanną Wróblewską, która przyjęła rekomendację Komisji Konkursowej na nowego dyrektora Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Podczas premiery wielu widzów zastanawiało się, jakie będą dalsze losy Opery Warszawskiej, kto będzie dyrektorem artystycznym, jak często reżyserować będzie Mariusz Treliński i czy na tej scenie pojawią się też inni wybitni twórcy, tacy jak np. Krzysztof Warlikowski.