REKLAMA

W poszukiwaniu poszarpanego czasu. Koncert „Ragtime” na 13 NDI. Sopot Classic Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym

Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na drugim koncercie 13. edycji sopockiego festiwalu pokazali licznie zgromadzonej publiczności swoją interpretację ragtime’ów. Niczym Marcel Proust snuli wielowątkową muzyczną opowieść, pełną zabłąkanych motywów i przewijających się bohaterów w rytmie synkopowych wariacji.

Ragtime, jeden z pierwszych stylów w muzyce jazzowej inspirowany jest tańcem. Pierwsze ragtime’y powstały w Stanach Zjednoczonych pod koniec XIX wieku. Za jednego z najważniejszych twórców uważa się Scotta Joplina, którego kompozycje (np. „Maple Leaf” czy „The Ententainer”) należą do ragtime’ów najbardziej znanych. Tą formą bawił się też Igor Strawiński w takich utworach jak „Ragtime na 11 instrumentów” czy „Piano Rag-Music”.

To właśnie „The Ententainer” sprawił, że Marcin Masecki zajął się muzyką. Artysta opowiadał podczas koncertu o swoim pierwszym spotkaniu z tym gatunkiem muzycznym. Podczas wizyty w Disneylandzie, zamiast zwiedzać domy strachu czy rollercoastery, Maseckiego zafascynował bar westernowy, a konkretnie grający na białym fortepianie „smutny pianista”.

Marcin Masecki na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski
Marcin Masecki na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski

Marcin Masecki jest artystą wszechstronnym, poruszającym się swobodnie w wielu stylach muzycznych, a także między nimi, odważnie i twórczo je łącząc. Masecki potrafi przejmująco interpretować Bacha czy Scarlattiego, ale także wirtuozersko dokonywać autorskich improwizacji w muzyce jazzowej i rozrywkowej. Jest też kompozytorem, napisał m. in. trzy symfonie i koncert fortepianowy, tworzy muzykę filmową.

Jerzy Rogiewicz jest także kompozytorem, przygotował muzykę do kilkunastu filmów i przedstawień teatralnych, pisze też bajki muzyczne. Jego największą miłością jest perkusja (nagrał m. in. ciekawą interpretację muzyki świątecznej, pt. „Kolędy” na perkusje i perkusjonalia solo) i od dawna współpracuje z Maseckim. Wspólna fascynacja ragtime’em zaowocowała wydaną w 2018 roku „Marcin Masecki &Jerzy Rogiewicz. Ragtime”, wydaną przez BMC Records.

Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski
Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski

Ich koncert podczas 13. NDI Sopot Classic. Międzynarodowy Festiwal Muzyczny był artystyczną jazdą bez trzymanki. Artyści zaprezentowali zarówno standardy ragtime’u (ze szczególnym uwzględnieniem kompozycji J. P. Johnsona), jak również współczesne kompozycje Maseckiego. Zabrzmiała wariacja na temat piosenki „Nie zapomnij mnie” Henryka Warsa, zdaniem wykonawców jest to polska odpowiedź na ten nurt. Bisy stanowiły ragtime’owe tanga wenezuelskie, „Las Palmas de Maracaibo” Lionela Belasco oraz „El Diablo Suelto” Heraclio Fernandeza.

Marcin Masecki jest wirtuozem fortepianu, jego narracja muzyczna jest nieprzewidywalna i zaskakująca, pełna perspektywicznych improwizacji, zabaw w powtarzalne, zacinające się i urywane motywy, pełna dynamizmu i żywiołu. Ale także, gdy trzeba, wielkiego liryzmu. Perkusja Rogiewicza w niektóre utwory wchodzi jakby nieśmiało, jednak na tyle skutecznie, że staje się równorzędnym partnerem dialogu. Artyści bawią się muzyką i potrafią do niej zaprosić publiczność, wprowadzić ją w swój świat i najzwyczajniej ją olśnić. Jest tu wszystko, zarówno brzmienia Nowego Orleanu, jak też i świadomie dołączone echo ludowych motywów słowiańskich.

Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski
Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski

I pełno tam wielu różnorakich bohaterów, niczym w wielkiej powieści. Ponieważ ragtime, jak opowiadał na początku artysta to „poszarpany, opóźniony czas rytmu” (ragtime pochodzi od słów ragged time”), skojarzyło mi się to z arcydziełem Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, utworem wielowątkowym, rozbuchanym i pięknym. Motywy muzyczne niczym postacie literackie pojawiały się, znikały i odchodziły, fascynujące były też interakcje między nimi tak, jakby rzeczywiście słuchało się opowieści literatury.

Koncert Maseckiego i Rogiewicza to też przykład wspaniałej artystycznej symbiozy, to dowód na ideę „Partnerstwa w muzyce”, o której tak często opowiada Jerzy Marchwiński. Artyści nie tylko doskonale się uzupełniali, ale często też, brzmiąc niczym wielka orkiestra symfoniczna, przejmowali wzajemnie swoje role. Miałem wrażenie, że rozszalały fortepian podaje rytm perkusji, a subtelna perkusja emituje dźwięki biało-czarnych klawiszy, niczym nieokiełznana gra żywiołów.

Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski
Marcin Masecki i Jerzy Rogiewicz na NDI Sopot Classic Festiwal © Krzysztof Mystkowski

Od wielu lat zastanawiam się jak zabrzmiał by w fortepianowej interpretacji Maseckiego Gioachino Rossini. Jego niezwykłe i przedziwne utwory fortepianowe pisane w cyklu „Grzechy starości”, wiele lat po zakończeniu kariery operowej są wciąż bardzo rzadko wykonywane. Bardzo chciałbym, żeby „Łabędź z Pesaro” dołączył do kreacji Bacha, Mozarta, Beethovena czy Scarlattiego w wykonaniu niezwykłego i wrażliwego artysty, który wszystko potrafi przetworzyć w niepowtarzalny, autorski sposób. Dowodem jest koncert „Ragtime”, o którym zapewne długo jeszcze będę myślał.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne