REKLAMA

„Siroe, re di Persia” czyli mezopotamska „Gra o tron“. Rafał Tomkiewicz w tytułowej roli w operze w Karlsruhe

Twórcom inscenizacji, z iście niemiecką precyzją, udało się stworzyć obraz interesujący, wykraczający wizualnie poza ramy gatunku. Reżyser Ulrich Peters po raz kolejny udowodnił, że jest w stanie nawet z najbardziej nieoczywistego dzieła, stworzyć na scenie porywającą kreację. Na uznanie zasługuje świetny występ Rafała Tomkiewicza – jego najbardziej rozbudowana partia wymaga nie tylko wokalnych zdolności, ale wręcz ponadprzeciętnej fizycznej wytrzymałości.

W piątek 16 lutego 2024 roku w Karlsruhe premierą rzadko wystawianej, a przez to mniej znanej szerszej publiczności opery „Siroe, re di Persia“ w reżyserii Ulricha Petersa rozpoczął się po raz 46. Międzynarodowy Festiwal Händlowski. Wybór dosyć zaskakujący, biorąc pod uwagę że jeszcze za życia kompozytora dzieło to (mimo początkowego sukcesu premierowego w 1728 roku i łącznie 18 przedstawień w Londynie) nie uchodziło za zbyt popularne, a libretto autorstwa Pietro Metastasio nie oczarowuje oryginalnością i można je uznać za sztampową produkcję tego autora. Tym większą niespodzianką jest udana i godna polecenia inscenizacja. Jej twórcom, z iście niemiecką precyzją, udało się stworzyć obraz interesujący, wykraczający wizualnie poza ramy gatunku, a perfekcyjna współpraca solistów oraz orkiestry – Deutsche Händel-Solisten pod batutą Attilio Cremonesiego stanowiła gwarancję znakomitej rozrywki.

Filippo Mineccia (Medarse) © Felix Grünschloss
Filippo Mineccia (Medarse) © Felix Grünschloss

Badisches Staatstheater w Karlsruhe ze swoją modernistyczną bryłą na pozór może wydawać się niezbyt przyjaznym miejscem do wystawiania barokowych dzieł, przeznaczonych raczej dla wnętrz bardziej kameralnych. I faktycznie – jest to jedyny mankament tego przedstawienia – głosy solistów, zwłaszcza kontratenorów, w niektórych miejscach gubiły się w akustyce surowego betonu, a dynamicznie prowadzona orkiestra zdawała się dominować nad partiami wokalnymi. Nie dotyczyło to jednak barytonu (Armin Kolarczyk jako król Persji Cosroe), którego pełna bólu i żałoby po domniemanej śmierci syna aria w trzecim akcie częściowo przyćmiła występy pozostałych solistów. Do tego tematu jeszcze powrócimy.

Z surowym wnętrzem sali współgra znakomicie scenografia autorstwa Christiana Floerena, przenosząc akcję ze starożytnej Persji do świata fantasy rodem z serialowej „Gry o tron“, aczkolwiek wyczuć da się również, zwłaszcza w stylizowanych na pseudośredniowiecze kostiumach, wagnerowską estetykę – na szczęście z przymrużeniem oka i sporą dozą ironii. Szarobłękitna i stalowa kolorystyka scenografii wieje chłodem, a jedynym nawiązaniem do mezopotamskiej estetyki jest monumentalnych rozmiarów głowa rozbitego posągu lamassu – skrzydlatego byka o ludzkiej twarzy z asyryjskiej mitologii – strażnika i ducha opiekuńczego, w tym przypadku – sali tronowej.

„Siroe“ w Karlsruhe. Scena zbiorowa © Felix Grünschloss
„Siroe“ w Karlsruhe. Scena zbiorowa © Felix Grünschloss

Jak na Karlsruhe (barokowe miasto idealne, zbudowane na planie okręgów) przystało, scenografia nawiązuje do symboliki epoki absolutyzmu, bo właśnie o walkę o władzę absolutną oraz o miłość w tejże operze chodzi. Centralnie umiejscowiony „żelazny tron“ naszpikowany ostrzami mieczy w na wpół zrujnowanej sali, od razu przykuwa uwagę widza i wraz z okaleczonym posągiem stanowi zapowiedź dramatycznej akcji: nieco choleryczny król Persji Cosroe (Armin Kolarczyk, baryton) powraca ze zwycięskiej kampanii wojennej, w czasie której udało mu się zniszczyć śmiertelnego wroga Asbitesa i bliskowschodnim zwyczajem wyrżnąć w pień całą jego rodzinę za wyjątkiem córki Emiry (Sophie Junker, sopran), która w męskim przebraniu i pod imieniem Idaspe ukrywa się obecnie na perskim dworze, pałając żądzą zemsty oraz gorącą miłością do następcy tronu. Tenże, tytułowy Siroe (Rafał Tomkiewicz, kontratenor), zna jej tożsamość i uczucie jak najbardziej odwzajemnia. Gdy Emira próbuje wciągnąć go do spisku przeciwko ojcu, ten kategorycznie odmawia i w anonimowym liście próbuje ostrzec Cosroe o grożącym mu niebezpieczeństwie, nie zdradzając przy tym Emiry. Zakochana w Siroe jest także Laodice (Shira Patchornik, sopran), metresa króla, która odrzucona przez Siroe postanawia w akcie zemsty oskarżyć go przed ojcem o gwałt. W międzyczasie, młodszy syn króla – Medarse (Filippo Mineccia, kontratenor) przechwytuje list Siroe i przekazuje go ojcu, przedstawiając się jako jego autor, aby odsunąć starszego brata od tronu.

W drugim akcie Siroe, najwyraźniej zmęczony już zgubnym wpływem kobiet na swoje życie, postanawia brutalnie je zakończyć. W ostatniej jednak chwili zostaje powstrzymany przez ojca, który przekonany jest, że ten dobył miecza, aby zabić Emirę/Idaspe i ukryć swój udział w spisku. Siroe ląduje w lochu, przykuty łańcuchami do muru. Cosroe proponuje synowi wolność i rękę Laodice w zamian za wyjawienie tożsamości innych spiskowców, jednak Siroe propozycję tę odrzuca.

Sophie Junker (Emira / Idaspe) i Rafał Tomkiewicz (Siroe) © Felix Grünschloss
Sophie Junker (Emira / Idaspe) i Rafał Tomkiewicz (Siroe) © Felix Grünschloss

W akcie trzecim król nakazuje generałowi Arasse (Konstantin Ingenpass, baryton) egzekucję syna. Po usilnych prośbach Emiry/Idaspe oraz Laodice decyduje się zmienić zdanie – dosyć niefortunnie w momencie, gdy Arasse przynosi informację o śmierci Siroe. Cosroe szaleje z rozpaczy, Emira wyjawia swoją tożsamość i zapewnia króla o niewinności syna, po czym Arasse zdradza, że jedynie sfingował śmierć Siroe. W międzyczasie Emira dowiaduje się, że Medarse planuje zabić brata – w ostatniej chwili udaje się jednak powstrzymać zamachowców. Uratowany Siroe przebacza bratu, a Cosroe rezygnuje z tronu i przekazuje koronę pierworodnemu, zgadzając się na jego ślub z Emirą.

Charakterystyczna dla epoki oraz händlowskich oper przeplatanka arii oraz duetów może wydawać się trudna w odbiorze dla współczesnego słuchacza. Tym bardziej słowa uznania należą się solistom, którym udało się wspólnymi siłami wyjść zwycięską ręką z tej niełatwej sytuacji – tandetna w treści opera mydlana jawi się jako dynamiczne, nowoczesne i wciągające show.

Rafał Tomkiewicz (Siroe) i Shira Patschornik (Laodice) © Felix Grünschloss
Rafał Tomkiewicz (Siroe) i Shira Patschornik (Laodice) © Felix Grünschloss

Niezwykle trudna rola przypadła tytułowemu bohaterowi – znakomity Rafał Tomkiewicz, dzięki nieprzeciętnemu talentowi wokalnemu oraz zdolnościom aktorskim zdołał z tej – najbardziej sztampowej i miałkiej postaci – wykrzesać więcej, niż można było oczekiwać. Händel skomponował partię Siroe dla ówczesnej gwiazdy wśród kastratów – Francesco Bernardiego zwanego Senesino, który to zażądał od kompozytora co najmniej pięciu arii w tym dziele. Tym bardziej na uznanie zasługuje kreacja Tomkiewicza – jego najbardziej rozbudowana partia wymaga nie tylko wokalnych zdolności, ale wręcz ponadprzeciętnej fizycznej wytrzymałości. Na szczególne słowa uznania zasługuje znakomicie zaśpiewana aria w lochu, gdzie artysta, wykorzystując delikatną barwę swojego głosu idealnie wpasował się w tragizm sytuacji swojego bohatera. Brawa dla tego wykonawcy rozbrzmiewały długo w sali badeńskiego teatru.

Armin Kolarczyk (Cosroe) © Felix Grünschloss
Armin Kolarczyk (Cosroe) © Felix Grünschloss

Znakomitą kreację stworzyła Shira Patschornik, zarówno wokalnie, jak i aktorsko wspinając się na wyżyny sztuki. Jej lawirowanie pomiędzy snującą intrygi królewską metresą a zakochaną szczerze w następcy tronu, odrzuconą kobietą w przepięknie brzmiących ariach koloraturowych zapadną na długo w pamięć słuchaczy. Można śmiało powiedzieć, że przyćmiła ona postać Emiry, chociaż nie można wcielającej się w tę rolę Sophie Junker zarzucić czegokolwiek, a jej dynamiczne wystąpienie – zwłaszcza jako wojownika Idaspe jest godne słów uznania. Świetnie wypadł również Filippo Mineccia w roli Medarse – agresywny i barwny zdecydowanie różnił się od statecznego i delikatnego Siroe. Wspomniany już Armin Kolarczyk ze swoją sceniczną prezencją z pogranicza tolkienowskiego bohatera i demonicznego monarchy z „Gry o tron“ był w stanie momentami przygasić nawet Attilio Cremonesiego i jego Deutsche Händel-Solisten, który to, według zasłyszanych opinii, był dla wielu słuchaczy największą gwiazdą wieczoru.

„Siroe“ w Karlsruhe. Scena zbiorowa © Felix Grünschloss
„Siroe“ w Karlsruhe. Scena zbiorowa © Felix Grünschloss

Na uwagę zasługuje również choreografia scen walki autorstwa Annette Bauer, żywcem wyjęta z filmowych produkcji fantasy i znakomicie współgrająca z całością inscenizacji. Reżyser i generalny intendant badeńskiego teatru w Karlsruhe Ulrich Peters po raz kolejny udowodnił, że jest w stanie nawet z najbardziej nieoczywistego dzieła, stworzyć na scenie interesującą i porywającą widzów i słuchaczy kreację. Ten doświadczony inscenizator wielokrotnie sięgał po opery Händla, wystawiając między innymi „Rodelindę”, „Kserksesa” czy „Partenope”, jednak w ostatnich latach skupił się na dziełach dziewiętnastowiecznych. Tym bardziej cieszy jego powrót do barokowych fascynacji w oryginalnym wydaniu. Można śmiało założyć, że kolejne inscenizacje jego autorstwa będą równie nietuzinkowe i wzbudzą zainteresowanie publiczności.

reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img
reklamaspot_img

Również popularne