REKLAMA

Mahlerowska fala na polskich estradach – o wykonaniach kompozytora w sezonie 2024/2025

Symfonia to dla mnie budowanie świata wszystkimi możliwymi sposobami – ta słynna maksyma Gustava Mahlera przyświeca w tym roku większości prestiżowych estrad światowego życia muzycznego. Jego muzyka do Polski po wojnie przypływała powoli – polscy słuchacze i krytycy muzyczni musieli oswoić się z połączeniem skrajnego monumentalizmu, szerokiej narracji i elementów obcych sonosfer – muzyki trywialnej, marszów wojskowych, muzyki przedmieść, ale także heterofonii, intonacji kościelnych i pastoralnych elementów intonacji pastoralnych i rustykalnych elementów. Ważna była także dyspozycja orkiestr, nie dostających kiedyś poziomem do tej muzyki.

Od twórczości Mahlera zasadniczo stronili także dawni czołowi polscy dyrygenci: Rowicki, Krenz (pojedyncze nagranie „Pieśni wędrującego czeladnika” z Andrzejem Hiolskim), Czyż, Markowski. Wodiczko wykonywał jedynie kameralną IV Symfonię i „Pieśni wędrującego czeladnika” (niezapomniana wersja akompaniamentu Hiolskiemu); Kord ograniczał się do Pierwszej i Piątej (nie licząc „Czeladnika” wykonywanego również z Hiolskim).

Nagrania Symfonii Mahlera pod dyrekcja Antoniego Wita wydane przez Naxos © materiały prasowe
Nagrania Symfonii Mahlera pod dyrekcja Antoniego Wita wydane przez Naxos © materiały prasowe

Dopiero od lat siedemdziesiątych, za sprawą gościnnych występów Jerzego Semkowa (którego kreacje mahlerowskie, np. w VI Symfonii, pamiętamy z początku XXI wieku), a zwłaszcza przez gorliwą działalność „młodych gniewnych”, specjalistów od muzyki fin de siecle’u – Antoniego Wita i Jacka Kaspszyka – zwłaszcza pierwszego, który już w Bydgoszczy połowy lar siedemdziesiątych wykonywał Mahlera, aż po jego dyrekcję w Filharmonii Narodowej (2002-2013, z kulminacją w postaci „Symfonii Tysiąca” w warszawskiej Sali Kongresowej), muzyka Mahlera na dobre rozgościła się w naszym kraju. Drugi z dyrygentów również w Filharmonii Narodowej. zrealizował wspaniałe wykonania kompozytora (2013-2019).

Misję mahlerowską Wita i Kaspszyka kontynuował, raczej z powodzeniem, następny dyrektor FN, Andrzej Boreyko (2019-2024: II, IV, V, IX na zakończenie jego kadencji). Do pamiętnych wykonań VIII Symfonii Mahlera należy także jej wersja „sacra rappresentazione”, zrealizowana przez Ryszarda Peryta i Emila Wesołowskiego z Grzegorzem Nowakiem przy pulpicie, w Teatrze Wielkim (ówcześnie Narodowym) w 1996 roku. Co ciekawe, polskie estrady przyjmą w tym sezonie aż dwa niezależne wykonania tego monumentalnego dzieła, w tym jedno z udziałem ponad tysiąca wykonawców.

Co prawda nie możemy sobie jeszcze pozwolić na wydarzenie rangi Festiwalu Mahlerowskiego w Amsterdamie (Concertgebouw, 8-18 V 2025), gdzie rocznica kompozytora nawiązuje do licznych wykonań jego dzieł pod batutą Mahlera, oraz jego przyjaźni z szefem zespołu przed wojną, legendarnym Willemem Mengelbergiem.

Polski plan Mahlerowski w 2025 roku

Bez kompleksów jednak warto zauważyć, że nie tylko koncertami świetnych zagranicznych orkiestr i dyrygentów polski plan mahlerowski stoi. Kulminacją tu jest oczywiście wizyta orkiestry chicagowskiej podczas europejskiej trasy koncertowej tego zespołu, z van Zwedenem (Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu, 22-23 maja: VI, VII); w drugiej kolejności za nim sytuuje się wykonanie „Tytana” na Festiwalu Kultura Natura w NOSPR przez Orchestra dell’Accademia Nazionale di Santa Cecilia pod batutą Daniela Hardinga (9 V), uzupełnione przez odczytanie przez Marin Alsop z NOSPR „Pieśni o ziemi” podczas tego samego festiwalu dzień wcześniej (świetni Stuart Skelton – tenor i Rinat Shaham – alt). Na trzecim zaś kulminacja nieco polityczna: koncert z okazji polskiej prezydencji z Unii Europejskiej: European Union Youth Orchestra i Sinfonia Iuventus wraz z Polskim Narodowym Chórem Młodzieżowym (soliści: Heidi Stober – sopran, Małgorzata Walewska – mezzosopran) pod batutą Susanny Mälkki, z II Symfonią „Zmartwychwstanie”.

Festiwal Mahlerowski w Krakowie © materiały prasowe
Festiwal Mahlerowski w Krakowie © materiały prasowe

Festiwal Mahlerowski w Krakowie

Polacy także pozwolili sobie na osobny Festiwal Mahlerowski, którego pierwsza edycja odbyła się w 100. rocznicę śmierci kompozytora – w mieście równie środkowo-europejskim i galicyjskim co istotny dla twórczości Mahlera Budapeszt – Krakowie. W tym roku od 18 maja do 21 czerwca 2025 roku, głównie w Filharmonii Krakowskiej, z udziałem orkiestry tejże instytucji, odbywa się lwia część drugiej edycji festiwalu – wykonania całej symfoniki (bez „Pieśni o ziemi”) kompozytora, pod batutą austriackiego dyrygenta Saschy Goetzla i obecnego szefa zespołu Alexandra Humali. Goetzel poprowadził „Piątą” 23-24 V, Humala zadyryguje „Symfonią Tysiąca” w Centrum Kongresowym ICE Kraków 21 czerwca 2025 roku. Zaśpiewają: Iwona Sobotka, Ewa Tracz, Urszula Kryger, Ewa Biegas, Tadeusz Szlenkier, Mariusz Godlewski i Christian Immler.

Pozostałymi koncertami zadyrygowali gościnni mistrzowie batuty: hiszpański dyrygent José Miguel Pérez Sierra (Dziewiąta, 18 V), ceniony węgierski dyrygent chóralny i symfoniczny Gábor Hollerung (tu w „Trzeciej” wystąpi Sinfonia Iuventus, 7 VI) oraz Polacy: Paweł Przytocki (Orkiestra Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego, „Pierwsza”, 4 VI), Antoni Wit z Izabelą Matułą i Anną Bernacką jako solistkami (Orkiestra Filharmonii Krakowskiej, „Druga”, 6 VI), Łukasz Borowicz (Orkiestra Filharmonii Poznańskiej, „Siódma”, 16 VI – było to powtórzenie koncertu zamykającego sezon w Poznaniu 13 VI) oraz Michał Klauza (Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie), który ze swoim zespołem wykonał nie tylko Czwartą (z Olgą Pasiecznik jako solistką; ta dodała Arię koncertową „Ah! Perfido” Beethovena) i Adagietto z X Symfonii (25 V). Jako epilog orkiestra i dyrygent wystąpią jeszcze 26 i 27 IX w „Szóstej” „Tragicznej”.

Symfonia ta zresztą zabrzmiała w Filharmonii Narodowej, gdzie Orkiestrę instytucji prowadził jej gościnny dyrygent, Christoph König (23-24 V). Filharmonia zaś zapowiedziała Rok Mahlera także wykonaniem „Siódmej” pod batutą Brytyjczyka Alexandra Shelleya (6-7 XII 2024).

„Symfonia Tysiąca” w katowickim Spodku

Na zakończenie nie sposób nie wspomnieć o wielkim wydarzeniu tegoż roku w sobotę 24 V Wielkiej Gali w przededniu 80-rocznicy pierwszego koncertu Filharmonii Śląskiej. W katowickim Spodku odbyło się gigantyczne, obliczone na ponad tysiąc artystów wykonanie „Symfonii Tysiąca”, przez artystów Filharmonii Śląskiej pod batutą niestrudzonego, charyzmatycznego, 29-letniego jej szefa, Yaroslava Shemeta.

Artysta prezentuje sukcesywnie od sezonu 2022/2023 cykl symfonii Mahlera (zabrzmiała już: II, III, IV, VI, VII, IX), Plejada znakomitych solistów oraz kilka chórów mieszanych i chłopięcych 24 maja zostały wzbogacone pierwszą częścią, podczas której zabrzmi muzyka filmowa, „Orawa” i II Koncert fortepianowy Wojciecha Kilara (Piotr Sałajczyk jako solista) w wersji multimedialnej, obok napisanej na 150-lecie Chorzowa „Sinfonii industrialnej” dyrektora generalnego FŚ, Adama Wesołowskiego.

„Symfonia Tysiąca” Mahlera w katowickim Spodku © Przemek Paśnik
„Symfonia Tysiąca” Mahlera w katowickim Spodku © Przemek Paśnik

W ten sposób PRL-owska kosmiczno-futurystyczna przestrzeń architektury zostanie wypełniona muzyką, w której pojawia się już, wedle zamierzeń kompozytora, „odgłos samych krążących planet i gwiazd. Koncert był transmitowany przez II Program Polskiego Radia, w „Symfonii Tysiąca” zaśpiewali: Ricarda Merbeth, Ilona Krzywicka, Marta Huptas (sopran), Anna Lubańska, Maria Berezovska (alt), Rafał Bartmiński (tenor), Paweł Konik (baryton) i David Leigh (bas).

Gloria Artis dla artystów w Bytomiu. Andrzej Dobber, Stanislav Kuflyuk, Gabriela Legun i Andrzej Lampert

Premiera dzieła Stanisława Moniuszki była wyjątkowym punktem obchodów rocznicowych, ponieważ „Halka” była również pierwszym tytułem, który wystawiono na tej scenie w 1945 roku. Jednocześnie, ten wyjątkowy moment stał się także okazją do uhonorowania zasłużonych postaci związanych z bytomską sceną operową.

Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (łac. chwała sztuce) – polskie odznaczenie resortowe, nadawane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego osobie lub instytucji wyróżniającej się w dziedzinie twórczości artystycznej, działalności kulturalnej lub ochronie kultury i dziedzictwa narodowego.

Gabriela Legun © Karol Fatyga
Gabriela Legun © Karol Fatyga

Medale Gloria Artis, nadawane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Hannę Wróblewską, zostały wręczone następującym artystom: Złoty Medal trafił do Andrzeja Dobbera, a Srebrne Medale otrzymali Gabriela Legun, Andrzej Lampert oraz Stanisław Kuflyuk. To wyróżnienie zostało przyznane za wyjątkowy wkład w rozwój polskiej kultury i muzyki operowej, wszyscy ci artyści związani są ze sceną Opery Śląskiej.

Andrzej Lampert © Karol Fatyga
Andrzej Lampert © Karol Fatyga

W ramach obchodów jubileuszu przyznano również nagrody osobom, które nieustannie wspierają działalność Opery Śląskiej. Statuetki Opery Śląskiej otrzymali:

  • Meloman Roku – Joanna Kula-Gradzik,
  • Patronat Medialny – redakcja „Życia Bytomskiego”,
  • Przyjaciel Teatru – Lucyna Ekkert, Alicja i Marek Kaweccy oraz Sławomir Pietras,
  • Nagroda Specjalna – Tadeusz Serafin (wieloletni dyrektor Opery Śląskiej),
  • Pracownik Roku – Natalia Jakubiec.
Stanislav Kuflyuk © Karol Fatyga
Stanislav Kuflyuk © Karol Fatyga

Artur Ruciński i Gabriela Legun wystąpią 14 lipca 2025 roku na 25. Festiwalu Ogrody Muzyczne, odbywającego się na Dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. W Recitalu Nadzwyczajnym towarzyszył im będzie pianista Marek Ruszczyński.

Artur Ruciński i Gabriela Legun. Recital nadzwyczajny © materiały prasowe
Artur Ruciński i Gabriela Legun. Recital nadzwyczajny © materiały prasowe

Wielki finał z polskimi i amerykańskimi arcydziełami. Masterwork Chorus w Hali Koszyki

Finał tegorocznej edycji Midnigt Concert. Klasyki na Koszykach będzie „wielki” – dosłownie i w przenośni – dzięki występowi Masterwork Chorus, jednego z największych i najbardziej znanych chórów w okolicach Nowego Jorku. Zespół naugurując trasę koncertową po Polsce, która zbiega się z obchodami 70-lecia działalności chóru. Dyrygent Marcin Sędek, pochodzący z Polski, a od 20 lat mieszkający w Nowym Jorku, stworzył ten projekt, by pokazać chórzystom swój kraj.

Martin Sędek © materiały prasowe
Martin Sędek © materiały prasowe

W programie koncertu znajdą się polskie pieśni wojskowe, takie jak „My, Pierwsza Brygada” czy „Modlitwa obozowa”, a także utwory amerykańskie, afroamerykańskie i kompozycje Fryderyka Chopina w specjalnych aranżacjach z udziałem chóru, do których przy fortepianie towarzyszyć będzie Carol Walker.

Masterwork Chorus, znany z corocznych występów w Carnegie Hall, zaprezentuje program, który łączy muzykę sakralną, patriotyczną i świecką, a także arcydzieła klasyczne. W repertuarze znajdą się m.in. „Ave Maria” Schuberta, „Kyrie” Chopina oraz „Alleluia” Randalla Thompsona. Koncert będzie również okazją do wysłuchania polskich pieśni wojskowych, które zebrane zostały przez kompozytora Dereka Mylera podczas jego pobytu w Polsce.

Hala Koszyki, ul. Koszykowa 63, Warszawa – Antresola
18 czerwca maja 2025 | godz. 20:00 | Wstęp wolny
Link do wydarzenia

Informacje o „Midnight Concert”

  • Organizatorzy: Hala Koszyki | Julian Cochran Foundation 
  • Mecenas: Farmak
  • Partnerzy: Vank
  • Partner Medialny: Orfeo – Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego

Informacje o artystach

Masterwork Chorus to jeden z największych chórów w okolicach Nowego Jorku, znany z corocznych występów w Carnegie Hall. Chór obchodzi w 2025 roku swoje 70-lecie, a trasa koncertowa po Polsce jest jednym z głównych punktów obchodów tego jubileuszu.

Marcin Sędek to polsko-amerykański kompozytor i dyrygent, od 2024 roku dyrygent Masterwork Chorus. Jako dyrektor artystyczny chóru „Vocala” i wykładowca muzyki, jest cenionym głosem w świecie muzyki chóralnej i orkiestrowej.

Carol Walker jest asystentką dyrektora Masterwork Chorus oraz ich główną akompaniatorką od 2007 roku, ciesząc się wieloletnią karierą jako nauczycielka chóru i dyrektor muzyczny.

Operetkowe déjà vu i szaleństwo czardasza w Mazowieckim Teatrze Muzycznym

Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury zaprezentował niedawno „Księżniczkę czardasza” Imre Kálmána — tytuł legendarny i kanoniczny dla miłośników operetki, anonsując produkcję jako nową premierę. Sęk w tym, że najnowszy spektakl nie był zupełnie nową realizacją. Pod względem reżyserskim i scenograficznym przedstawienie wyraźnie nawiązywało do wersji sprzed kilku lat, kiedy teatr nie dysponował jeszcze własną siedzibą i wystawiał spektakle m.in. na scenie warszawskiego Palladium.

„Księżniczka czardasza” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym © Łukasz Zandecki
„Księżniczka czardasza” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym © Łukasz Zandecki

Trudno więc oprzeć się pytaniu: czy rzeczywiście była to „premiera”? Czy może raczej adaptacja wcześniejszej wizji do nowych warunków technicznych i scenicznych? Spektakl w reżyserii Michała Znanieckiego — przy współpracy Luigiego Scoglio (scenografia), Magdaleny Dąbrowskiej (kostiumy), Ingi Pilchowskiej (choreografia), Karoliny Jacewicz (projekcje multimedialne) i Dariusza Albrychta (światła) — nie był koncepcyjnie nowy. Zresztą wznowienie też jest wspaniałym przedsięwzięciem, przecież ten legendarny operetkowy tytuł jest obecnie właściwie nieobecny na polskich scenach.

Adam Sobierajski (Edwin) © Łukasz Zandecki
Adam Sobierajski (Edwin) © Łukasz Zandecki

Operetka jako gatunek — młodsza siostra opery, ale też niedoszła krewna musicalu — wymaga szczególnego traktowania. To sztuka lekka tylko pozornie: potrzebuje zarówno doskonałości wokalnej, jak i aktorskiego nerwu, a przede wszystkim — odwagi, by nadać jej świeżość bez popadania w kicz. W Polsce dziś nie istnieje teatr specjalizujący się wyłącznie w operetce, repertuar zdominowany jest przez musicale grane zgodnie z wystawienniczą licencją, inscenizacyjne ramy bywają z góry określone i trzeba je odtworzyć. Z operetką jest zupełnie odwrotnie. Ten gatunek daje twórcom wolność i zarazem odpowiedzialność. Prawie wszystkie operetki dobrze się kończą, a ich bohaterowie żyją długo i szczęśliwie, nawet jeśli droga do ich szczęścia jest wyboista i pełna intryg. Może to być jazda bez trzymanki i wspaniała, nieposkromiona zabawa.

„Księżniczka czardasza” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym. Michał Ryguła (Boni) © Łukasz Zandecki
„Księżniczka czardasza” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym. Michał Ryguła (Boni) © Łukasz Zandecki

Tę wolność można przekuć w spektakl, który bawi, wzrusza i porusza, jak udowodnił swego czasu Tomasz Konina w legendarnej inscenizacji „Barona cygańskiego” w Teatrze Wielkim w Łodzi. Można też, jak w najnowszym „Czardaszu” Znanieckiego, stworzyć przedstawienie efektowne wizualnie, ale pozbawione teatralnego napięcia.

Choć reżyser zadbał o sceniczne szaleństwo i choreograficzną werwę, w jego spektaklu zabrakło dramaturgii. Nie było tu teatru, zwłaszcza jeśli chodzi o poprowadzenie scen zespołowych. Rewia I aktu wypadła sztucznie, akt II tonął w powierzchowności, dopiero akt III — umieszczony na symbolicznie ujętym dworcu — miał w sobie oddech i przestrzeń. Ale to za mało, by mówić o emocjonalnym przeżyciu, choć spektakl ogląda się bardzo dobrze.

Iwona Socha (Silva) i Michał Ryguła (Boni) © Łukasz Zandecki
Iwona Socha (Silva) i Michał Ryguła (Boni) © Łukasz Zandecki

Być może Michał Znaniecki działał pod presją intensywnego kalendarza: kilka tygodni wcześniej przygotował prapremierę musicalu „Vesper” Gary’ego Guthmana w Białymstoku i „Don Carlosa” Giuseppe Verdiego we Wrocławiu, a już za chwilę zaprezentuje nowe inscenizacje w Warszawskiej Operze Kameralnej. Ilość nie przechodzi w jakość. A operetka, nawet jeśli traktowana z przymrużeniem oka, potrzebuje serca.

Scena zbiorowa. Z prawej Michał Ryguła (Boni) i Anna Gigiel (Stasi)  © Łukasz Zandecki
Scena zbiorowa. Z prawej Michał Ryguła (Boni) i Anna Gigiel (Stasi) © Łukasz Zandecki

Wykonawcy głównych ról zasługują na słowa uznania: Adam Sobierajski jako Edwin imponował dramatycznym belcantem i wyczuciem tak trudnego, operetkowego stylu. Iwona Socha była wspaniałą, pełna temperamentu Sylvą, choć poza pięknym śpiewem przydałoby się więcej wokalnego szaleństwa, także z użyciem aktorskich, pozaoperowych środków wyrazu. Michał Ryguła stworzył znakomitego, scenicznie ujmującego swoim moralnym relatywizmem, ale niezłomnością serca Boniego, a Anna Gigiel jako Stasi zachwycała liryzmem i wdziękiem, posługując się swobodnie duchem bardziej musicalu niż opery. Dobrze spisał się Marcin Filipiak w partii Feriego, jego głos brzmiał solidnie w stylu przynależnym rozrywce.

Aleksandra Hofman (Anhilda) i Dariusz Jakubowski (Leopold) © Łukasz Zandecki
Aleksandra Hofman (Anhilda) i Dariusz Jakubowski (Leopold) © Łukasz Zandecki

Dariusz Jakubowski (Książę Leopold) i zwłaszcza Aleksandra Hofman (Anhilda), wspaniała sopranistka związana w Warszawską Operą Kameralną, ale także Teatrem Muzycznym ROMA za czasów Bogusława Kaczyńskiego dowiedli swojej scenicznej klasy i charyzmy.

Partytura została zaaranżowana przez Rafała Kłoczkę na nowy skład orkiestry. Brzmienie było klarowne i energetyczne, szczególnie zachwycały smyczki, choć sekcja dęta przydałaby się nieco staranniejszej opieki. To właściwie zawsze pięta achillesowa orkiestr.

Odkryliśmy Polskę śpiewem – wypowiedzi laureatów 12. Konkursu Moniuszkowskiego

Samuel Stopford © Karpati&Zarewicz
Samuel Stopford © Karpati&Zarewicz

Samuel Stopford, tenor (Wielka Brytania)

I Nagroda, Nagroda im. Marii Fołtyn za najlepsze wykonanie utworu Stanisława Moniuszki

To był mój pierwszy międzynarodowy konkurs, dlatego postanowiłem skupić się całkowicie na sobie — na własnym śpiewaniu i muzycznej ekspresji. Właśnie dlatego celowo unikałem słuchania występów innych uczestników. Zarówno w finale, jak i we wcześniejszych etapach — byli naprawdę znakomici śpiewacy. Było tu mnóstwo wspaniałego śpiewania.

Wierzę, że aby naprawdę zrozumieć i odnaleźć swój własny głos, trzeba się odgrodzić od zewnętrznych wpływów. Utrzymanie pełnej koncentracji — nawet między kolejnymi etapami — było dla mnie absolutnie kluczowe. Tak, rozmawiałem z innymi, żartowaliśmy, wymienialiśmy się wrażeniami, ale nie słuchałem ich występów — bo to, co słyszymy, zawsze w jakiś sposób zostaje w nas. I właśnie dlatego teraz jestem tak zaskoczony — nie wiem, co się wydarzyło, nie wiem, jak wypadli inni.

To jedno z tych przeżyć, które zawsze, jak sobie wyobrażasz, przydarza się komuś innemu. Nie tobie. Mam wielu przyjaciół, którzy odnieśli wielkie sukcesy — i jestem naprawdę wdzięczny, że tym razem to właśnie mnie tak znakomite jury uznało za godnego wyróżnienia.

Śpiewanie po polsku? Niewątpliwie wyzwanie — ale takie, które przyniosło mi ogromną radość. Nie znałem wcześniej tego języka, nigdy się z nim nie zetknąłem. A jednak dzięki temu konkursowi odkryłam cały świat polskiej muzyki — świat, do którego być może nigdy bym nie dotarł.

Jeśli chodzi o sam konkurs — tak, był bardzo wymagający. Już od pierwszego etapu trzeba było wykonać zarówno arię, jak i polską pieśń. A oprócz repertuaru polskiego należało mieć przygotowane cztery arie, by w ogóle być branym pod uwagę do kolejnego etapu. W półfinale kluczowe było znalezienie odpowiedniej równowagi: dwie świetne arie i pieśń, która nie wyczerpie głosu — tak, aby móc zaśpiewać cały program. Dla mnie to właśnie półfinał był zdecydowanie najtrudniejszym momentem. Ale każdy etap miał swoje pułapki i wyzwania. I jestem niesamowicie dumny, że przeszedłem przez to wszystko — i to z sukcesem.

Atmosfera? Naprawdę ciepła i serdeczna. Już od pierwszego etapu — niezależnie od tego, czy sala była pełna, czy nie — czuło się, że publiczność jest tu z prawdziwej miłości. Miłości do opery. Miłości do polskiej muzyki.

Z mojego doświadczenia wynika, że polscy słuchacze bardzo doceniają, gdy ktoś podejmuje wysiłek, by śpiewać w ich języku. A to trudny język — zarówno do zrozumienia, jak i do śpiewania.

Ale może właśnie dlatego polska publiczność reaguje z taką życzliwością i szczerym uznaniem, gdy ktoś podejmuje to wyzwanie. To było coś naprawdę pięknego. I niezapomnianego.

Arpi Sinanyan © Karpati&Zarewicz
Arpi Sinanyan © Karpati&Zarewicz

Arpi Sinanyan, sopran (Armenia)

II Nagroda

Przede wszystkim naprawdę kocham arię Abigaille. Zawsze miała szczególne miejsce w moim sercu. Kiedy byłam młodsza — cóż, wciąż jestem młoda, mam 22 lata — ale kiedy byłam jeszcze młodsza, często zastanawiałam się: Czy kiedykolwiek będę w stanie zaśpiewać ten utwór?. A teraz, kiedy miałam okazję to zrobić, czuję głęboką wdzięczność.

Chciałabym podziękować mojemu dyrektorowi programu Young Artist Opera w Armenii, panu Levonowi Javadinowi, który pracował ze mną nad przygotowaniem tej arii. Dzięki jego wskazówkom i wsparciu wreszcie mogłam ją dziś zaśpiewać — i szczerze mówiąc, jestem po prostu niesamowicie szczęśliwa.

Oczywiście, było to trochę trudne, ale też niewiarygodnie ekscytujące. Otworzyło to przede mną zupełnie nowy rozdział jako muzyka, bo nigdy wcześniej nie śpiewałam po polsku — ani w ogóle żadnej polskiej muzyki. To było wyzwanie, ale naprawdę wzbogacające. Pokochałam muzykę Moniuszki, a bardzo spodobała mi się też pieśń Żeleńskiego którą wykonywałam w pierwszym etapie.

A stres? Tak, zdecydowanie był obecny. Myślę, że każdy artysta to czuje, zwłaszcza gdy wie, że pokazuje efekt tylu lat ciężkiej pracy. Cieszy cię, że udało ci się przejść przez wcześniejsze etapy i dotrzeć do finału, ale jednocześnie trudno zachować spokój i koncentrację, by po prostu wystąpić.

Z mojej perspektywy jako uczestniczki tego konkursu — wszystko było naprawdę wspaniałe. Ludzie są ciepli, otwarci i życzliwi. Cały czas dostaję wiadomości z gratulacjami — dosłownie co godzinę! To naprawdę podnosi mnie na duchu. Sprawia, że czuję się zauważona, doceniona i zmotywowana — a myślę, że o tym marzy każdy młody artysta.

Aksel Daveyan © Karpati&Zarewicz
Aksel Daveyan © Karpati&Zarewicz

Aksel Daveyan, baryton (Armenia)

III Nagroda, Nagroda Publiczności

Uważam, że każdy konkurs niesie ze sobą stres i napięcie – to wielka odpowiedzialność, a przygotowania trwają długie tygodnie, czasem miesiące. Starałem się jednak zachować spokój, skupić na sobie i czerpać radość z samego śpiewania. Podszedłem do każdego występu jak do koncertu – dla publiczności, nie dla jury. To bardzo mi pomogło, zwłaszcza podczas finału. Tego wieczoru naprawdę cieszyłem się każdą chwilą na scenie. Jestem ogromnie wdzięczny publiczności za ich serdeczne, pełne ciepła przyjęcie.

Mieliśmy okazję pracować z orkiestrą podczas prób, uzgodnić z dyrygentem wszystkie szczegóły – balans brzmienia, proporcje dynamiczne. Dzięki temu śpiewanie w tak dużej sali nie stanowiło dla mnie problemu.

Dla mnie jako uczestnika najtrudniejsze były chwile przygotowań i sam moment wyjścia na scenę. Poza tym całe doświadczenie było po prostu piękne – czerpałem z niego radość i wdzięczność.

Zawsze z entuzjazmem przyjmuję wyzwania – uwielbiam odkrywać nową muzykę, z różnych krajów, w różnych językach. Bardzo się ucieszyłem, że mogłem poznać i wykonać polską pieśń Fryderyka Chopina oraz arię Jontka z „Halki”. Nie powiedziałbym, że to było trudne – trudności oczywiście się pojawiają, ale gdy potraktuje się je jako szansę i przygodę, nie wydają się już tak trudne.

Atmosfera całego konkursu była znakomita. A ten wieczór – finałowy wieczór – pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Zwłaszcza dzięki niezwykłemu ciepłu, które otrzymałem od publiczności.

Mariana Poltorak © Karpati&Zarewicz
Mariana Poltorak © Karpati&Zarewicz

Mariana Poltorak, sopran, Ukraina

IV Nagroda, Nagroda im. Ewy Podleś dla wybitnej osobowości muzycznej

Byłam zaskoczona, bo wcześniej słyszałam te wszystkie legendy, że śpiewanie w Teatrze Wielkim jest bardzo trudne, że akustyka bywa wymagająca… Trochę się tego bałam. Ale okazało się, że śpiewało mi się bardzo dobrze – zarówno podczas próby bez publiczności, jak i w czasie finału. Myślę, że może to też zasługa samej konstrukcji sceny – że została pomyślana w taki sposób, by nam, śpiewakom, było łatwiej.

W czasie koncertu finałowego czułam ogromną przestrzeń – miałam wrażenie, że mogę po prostu śpiewać pełnym, otwartym głosem, bez ograniczeń, bez potrzeby „chowania się” czy udawania czegokolwiek. W mniejszych przestrzeniach często czuję się ograniczona. Czasami mam wręcz wrażenie, jakby przede mną stała ściana, której nie da się przesunąć – to oczywiście nie jest fizyczne odczucie, ale właśnie tak to odbieram. W dużej sali – jak tutaj – wszystko układa się inaczej. Inaczej pracują mięśnie, inaczej układa się oddech. Ciało mobilizuje się zupełnie inaczej.

„Halka” była dla mnie od początku oczywista – to utwór, w którym mój głos dobrze się odnajduje i który naturalnie wybrałam z repertuaru polskiego. Wagner… pojawił się trochę przypadkiem. Miałam przygotować niemieckojęzyczną arię, trwającą mniej niż cztery minuty, na przesłuchanie do Opera Studio w Stuttgarcie. I wtedy pani Olga Pasiecznik zasugerowała, że może właśnie tę arię warto byłoby spróbować – po niemiecku, efektowną, a może się sprawdzi. Zaczęłam ją więc przygotowywać – i ku mojemu zaskoczeniu, okazała się bardzo „moja”. Choć śpiewaczki rzadko sięgają po Wagnera w finałach, postanowiłam zaryzykować – i opłaciło się.

Teatr Wielki to ogromna instytucja – łatwo się w niej zgubić, trudno czasem odnaleźć. Ale ja dobrze znałam to miejsce – znałam scenę, kulisy, korytarze. Czułam się trochę jak w domu. Choć – paradoksalnie – właśnie to może zwiększać presję. Bo kiedy śpiewasz „u siebie”, przy ludziach, których znasz, stres może być większy niż wtedy, gdy śpiewasz dla zupełnie obcej publiczności. Ale mimo tej presji – czułam też ogromne wsparcie. Akademia Operowa to dla mnie jak rodzina. To były ogromne emocje, ogromna radość – i ogromna przyjemność.

Justyna Khil © Karpati&Zarewicz
Justyna Khil © Karpati&Zarewicz

Justyna Khil, sopran (Polska)

Nagroda im. Bogusława Kaczyńskiego dla wyróżniającego się polskiego głosu

Profesor Olga Pasiecznik i Profesor Izabela Kłosińska, które doskonale znają scenę Teatru Wielkiego zawsze powtarzały mi, że tutaj trzeba być bardzo konsekwentnym. Pamiętam, jak przygotowywałam się u nich do moich pierwszych występów na tej scenie, zwłaszcza do arii Roksany. Wiedziałam, że muszę być niezwykle precyzyjna – nawet przy śpiewaniu piano, głos musi być solidnie podparty, rezonujący. 

Śpiewanie w swoim rodzinnym teatrze to zawsze większy stres. Choć miałam wsparcie wśród znajomych, profesorów i rodziny, nie da się ukryć, że śpiewanie dla nich to zupełnie inne emocje – z jednej strony ułatwienie, z drugiej dodatkowy stres. Ale zawsze dodaje mi skrzydeł fakt, że śpiewam dla kogoś, kogo po prostu znam.

Chciałam pokazać coś „swojego”, co nie zawsze pokrywa się z popularnym repertuarem. Arię Vanessy z dzieła Barbera śpiewałam wcześniej w Helsinkach z sir Markiem Elderem. Wtedy zakochałam się w tym dziele. A jeśli chodzi o Szymanowskiego, pieśń Roksany jest mi bardzo bliska dzięki pracy z profesorkami Olgą Pasiecznik i Izabelą Kłosińską, wspaniałymi, choć tak różnymi Roksanami. Kilka osób z jury powiedziało mi, że to było intersujące usłyszeć w tej arii taki głos, jak mój. 

Byłam jedyną Polką w finale, ale nie czułam się samotna. Wśród finalistów było dwoje moich przyjaciół: Mariana Poltorak, z którą jestem w Akademii Operowej oraz Aksel Daveyan, z którym poznałam się w zeszłym roku na im. Konkursie Mirjam Helin w Helsinkach. Również podczas finału towarzyszyła mi moja pianistka, a prywatnie przyjaciółka, Rozalia Kierc, która doskonale zna mój głos i której całkowicie ufam. 

Mój program był dla mnie festiwalem ulubionych utworów. Cieszę się, że miałam możliwość wybrania tak zróżnicowanego repertuaru, który pozwolił mi na swobodę ekspresji. Będę bardzo dobrze ten konkurs wspominać. Pomimo właśnie tych stresujących bardzo warunków konkursowych organizacja była doskonała i śpiewałam wśród przyjaciół.

Ogłoszenie wyników 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki © Karpati&Zarewicz
Ogłoszenie wyników 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki © Karpati&Zarewicz

wysłuchał Tomasz Pasternak

12. Konkurs Moniuszkowski. Gorące zmagania w finale

Finał XII Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wprowadził nas kolejny raz „in medias res”młodej, spektakularnej, wszechstronnej wokalistyki. Wystąpili w kolejności Yuer Ye (Chiny, sopran), Roman Chabaranok (Ukraina, bas), Aksel Daveyan (Armenia, baryton), Justyna Khil (Polska, sopran), Zhe Liu (Chiny, baryton), Laura Lolita Perešivana (Łotwa, sopran), Mariana Poltorak (Ukraina, sopran), Viktoriia Shamanska (Ukraina, sopran), Arpi Sinanyan (Armenia, sopran), Samuel Stopford (Wielka Brytania, tenor), Mariam Suleiman (Włochy, sopran), Zixin Tang (Chiny, mezzosopran). Towarzyszyła im błyskotliwie Orkiestra Teatru Wielkiego-Opery Narodowej pod batutą José Marii Florência.

Organizatorzy Konkursu w tym roku postanowili powrócić do idei nierozróżniania nagród na kategorie głosów – męskie i żeńskie, tworząc spójną panoramę rywalizujących ze sobą o ułamki punktów śpiewaków. Nie wszystkie jednak kreacje finału były przekonujące, bowiem rozłożenie akcentów, jeśli chodzi o rodzaj i dojrzałość głosów, nie zawsze współbrzmiało w pełni z repertuarem.

Samuel Stopford © Karpati&Zarewicz
Samuel Stopford © Karpati&Zarewicz

Zwycięzca Konkursu – 27-letni Brytyjczyk, Samuel Stopford, to głos o wielkiej swobodzie, pięknym bel canto i starannym wykończeniu fraz, idealny spinto. Już w Edgardzie z „Łucji z Lammermoor” Donizettiego ujął swobodą i wielkim blaskiem. Owacyjnie przyjęty za Arię Stefana ze „Strasznego dworu” Moniuszki, frapował w niej delikatnością środków i narastaniem amplitudy emocjonalnej, choć miało się czasem wrażenie, że jest to bardziej belcantowa parafraza kreacji Bohdana Paprockiego – czy zakamuflowane słowo „ojczyzna” mogło być przez niego w pełni przeżyte?

Arpi Sinanyan © Karpati&Zarewicz
Arpi Sinanyan © Karpati&Zarewicz

Laureatka II nagrody, 22-letnia Armenka Arpi Sinanyan, już w jednej z trzech wersji tego wieczoru sceny Halki z IV aktu opery Moniuszki urzekła głosem idealnie włoskim, o wielkiej wszechstronności, pięknym rejestrze piersiowym i wielkiej sile, choć brakowało tej interpretacji takiego nasycenia emocjonalnego jaką prezentowała zwyciężczyni edycji Konkursu w 2016, Gruzinka Salome Jicia. Myślę, że Sinanyan serce skradła nam morderczą technicznie, zaśpiewaną fenomenalnie sceną Abigail z II aktu „Nabucca” Verdiego.

Aksel Daveyan © Karpati&Zarewicz
Aksel Daveyan © Karpati&Zarewicz

Trzecią nagrodę zdobył charyzmatyczny Armeńczyk, Aksel Daveyan, głównie za emanującą rozdzierającym dramatyzmem arię Jontka „I ty mu wierzysz”z wileńskiej „Halki” Moniuszki, gdzie Jontek jest barytonem. Ta aria, usytuowana gdzieś pomiędzy operą weberowską a słowiańską porywistością, coraz częściej znajduje entuzjazm u młodych uczestników Konkursu. Jego cavatina Figara Rossiniego nie była do końca przekonująca technicznie, ale nie zabrakło w niej wyrazistej „vis comica”, co czyni jego głos wszechstronnym.

Mariana Poltorak © Karpati&Zarewicz
Mariana Poltorak © Karpati&Zarewicz

Zdobywczyni IV nagrody, Ukrainka Mariana Poltorak, niedawna zwyciężczyni Konkursu im. Ady Sari w Nowym Sączu, ujęła głosem o lekko metalicznej barwie i zwartej konsystencji oraz swobodzie gór – cechach nieco podobnych do głosu Elisabeth Schwarzkopf, co szczególnie zafrapowało w Elżbiecie z „Tannhäusera” Wagnera, ale już mniej we wspomnianej scenie z „Halki”, gdzie oczekiwalibyśmy większego zróżnicowania barwy i nastroju.

Justyna Khil © Karpati&Zarewicz
Justyna Khil © Karpati&Zarewicz

Głos Justyny Khil, jedynej Polki w finale, zdobywczyni Nagrody im. Marthy Eggerth i Jana Kiepury dla najbardziej obiecującego polskiego głosu (oraz Nagrody im. Bogusława Kaczyńskiego ufundowanej przez Fundację ORFEO dla wyróżniającego się polskiego głosu), ma w sobie niebywałą precyzję techniczną, kunsztowne wykończenie fraz i dobrą stabilizację, co przyniosło sukces w Roksanie z „Króla Rogera” Szymanowskiego, a szczególnie ów dobry warsztat było słychać w jedynym modernistycznym akcencie tego wieczoru – arii Vanessy z I aktu święcącej kiedyś triumfy w Met operze Barbera.

Laura Lolita Perešivana © Karpati&Zarewicz
Laura Lolita Perešivana © Karpati&Zarewicz

Warto wspomnieć o pozostałych finalistach: 30-letniej łotewsko-ukraińskiej śpiewaczce Laurze Lolicie Perešivanej, posiadaczce głosu o wdzięcznej włoskiej barwie, niestety niedoskonałego pod względem legata i nieprecyzyjnego w rodzaju – czy spinto czy sopran dramatyczny. W jej Halce z IV aktu piana niestety ginęły, a Semiramida z I aktu opery Rossiniego raziła brakiem precyzji koloratury i siłowością. Mimo to było w tych interpretacjach dużo zaangażowania emocjonalnego, co pozwoliło jej zdobyć (obok Aksela Daveyana) Nagrodę im. Carla Marii Giuliniego za wykonanie wyrastające z głębokiego przeżycia i czerpiące z istoty człowieczeństwa.

Roman Chabaranok © Karpati&Zarewicz
Roman Chabaranok © Karpati&Zarewicz

Roman Chabaranok – bas ukraiński to głos ciemny, nasycony, dojrzały, ale niestety trochę monolityczny, dodatkowo jego Stolnik, bardziej niż Silva z III aktu „Ernaniego” Verdiego – stał się paradoksalnie dworski i usłużny.

Youer Ye © Karpati&Zarewicz
Youer Ye © Karpati&Zarewicz

Sopranistka liryczno-koloratutowa Yuer Ye – najmłodsza uczestniczka finałów (i zdobywczyni Nagrody im. Marcelli Sembrich-Kochańskiej dla podobnego finalisty) obdarzona jest głosem pełnym błyskotliwych, lśniących gór, z dużą kulturą, ale jeszcze bez dojrzałości interpretacyjnej, co raziło zwłaszcza w „arii z suknią” z „Hrabiny” Moniuszki, mniej zaś w Pieśni Rusałki z opery Dvořáka.

Viktoriia Shamanska © Karpati&Zarewicz
Viktoriia Shamanska © Karpati&Zarewicz

Viktoriia Shamanska z Ukrainy posiada głos lekki i eteryczny, szczególnie pięknie poruszający się w górach, skorelowany dobrze z arabeskami skrzypiec w Roksanie, bodaj najlepszej tego wieczoru, choć jej głos był momentami zbyt rozwibrowany i chwiejny intonacyjnie, pomimo przekonującej kreacji w arii Amenaidy z I aktu „Tankreda” Rossiniego.

Mariam Suleiman z Włoch znowu nie porwała w Roksanie, gdzie jej głos był zbyt wątły, zbyt metaliczny i niepewny intonacyjnie. Jej aria „Caro nome”z „Rigoletta” Verdiego była bardziej przekonująca, zwłaszcza delikatnymi figurkami w finale.

Mariam Suleiman © Karpati&Zarewicz
Mariam Suleiman © Karpati&Zarewicz

Chinka Zixin Tang to głos znowu interesujący, duży, ale artystka nieumiejętnie nim operuje. W Dalili z II aktu opery Saint-Saënsa te dysproporcje raziły uszy, ale już w Dumce Jadwigi ze „Strasznego dworu” nie brakło ciekawego ciężaru gatunkowego (może bez wyeksponowania pożądanego affetuoso w II części).

Zixin Tang © Karpati&Zarewicz
Zixin Tang © Karpati&Zarewicz

Na koniec Zhe Liu z Chin, 25-letni baryton, wykonujący w finale arię Heroda z „Herodiady” Masseneta, a później Janusza z „Halki” (po włosku) – niewątpliwie głos o dużym potencjale dramatycznym i starannym wykończeniu frazy, ale niestety jeszcze bardzo niedojrzały. Zobaczymy za kilka lat.

Zhe Liu © Karpati&Zarewicz
Zhe Liu © Karpati&Zarewicz

Tak upłynął nam gorący finał Konkursu Moniuszkowskiego. I jego poziom był zajmujący, i ostateczny werdykt jury pod przewodnictwem Johna Allisona bardzo sprawiedliwy. Do zobaczenia zatem za trzy lata!

Polskie premiery operowe: „Halka” na jubileusz 80-lecia Opery Śląskiej

14 czerwca 1945 roku to początek historii Opery Śląskiej, ale to przedstawienie, w reżyserii Adama Dobosza zaprezentowano na scenie Teatru Dramatycznego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Śpiewali m. in. Lesław Finze (Jontek), Adam Kopciuszewski (Janusz), a także legendarny Adam Didur w partii Dziemby. Dyrygował Zbigniew Dymek. Partię tytułową śpiewała wtedy Wiktoria Calma, która szybko wyjechała do Włoch i rozpoczęła karierę międzynarodową, występując m. in. w mediolańskiej La Scali.

„Halkę” wystawiono w Bytomiu jeszcze kilka razy, na tej scenie występowali tak wspaniali śpiewacy jak Jadwiga Lachetówna, Stanisława Marciniak i Krystyna Kujawińska (Halka), Bogdan Paprocki i Józef Homik (Jontek), Andrzej Hiolski i Jerzy Mechliński (Janusz).

Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga
Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga

W historii wystawień „Halki” w Operze Śląskiej szczególne miejsce zajmuje inscenizacja przygotowana przez Marię Fołtyn w 1985 roku. Dzięki tej realizacji Opera Śląska zyskała międzynarodową renomę, którą potwierdziły późniejsze tournée w Stanach Zjednoczonych w 1986 i 1988 roku. W 1995 roku, z okazji 50-lecia Opery Śląskiej, inscenizacja Fołtyn została wznowiona, przypominając tę ważną artystyczną chwilę i ponownie zachwycając publiczność.

Od tego czasu „Halka” była regularnie obecna na bytomskiej scenie, w różnych interpretacjach, każda z nich wzbogacając tradycję i podtrzymując żywe zainteresowanie tym dziełem. Ta opera jest głęboko zakorzeniona w tożsamości artystycznej Opery Śląskiej i jest ważnym punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń twórców oraz melomanów. Najnowsza premiera, 14 czerwca 2025 roku, stanowi kulminacyjny punkt obchodów rocznicowych i symboliczną podróż do korzeni instytucji.

Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga
Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga

Opera Śląska, świętując swój jubileusz, sięga po dzieło-symbol – nie tylko ze względu na historyczny kontekst, ale także po to, by ukazać jego nieprzemijającą aktualność. Jak mówi dyrektor instytucji, Łukasz Goik: – Kończymy wyjątkowy, 80. sezon artystyczny Opery Śląskiej. To był czas pełen wzruszeń, artystycznych wyzwań, ale też dumy z tego, co udało się wspólnie osiągnąć. Przez cały rok dzieliliśmy się z publicznością tym, co mamy najcenniejsze: pasją, muzyką, emocjami. Teraz zapraszamy na wielki finał – premierę „Halki”, która ma dla nas symboliczne znaczenie i tradycyjnie powraca co 10 lat w nowej – jubileuszowej inscenizacji. Zamykamy sezon z rozmachem i z sercem. Opera to nie tylko instytucja – to przede wszystkim ludzie, wspaniali artyści – żywa opowieść, którą piszemy razem z widzami.

Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga
Próby do nowej inscenizacji „Halki” w Operze Śląskiej © Karol Fatyga

Nowa produkcja, przygotowywana z okazji 80-lecia Opery Śląskiej, to spotkanie z „Halką” w reżyserii i choreografii Emila Wesołowskiego – uznanego artysty, który z wrażliwością i sceniczną precyzją podejmuje się reinterpretacji klasyki polskiego repertuaru. Na scenie pojawi się plejada znakomitych solistów, m. in. Izabela Matuła, Anna Wiśniewska-Schoppa i Katarzyna Wietrzny (Halka), Arnold Rutkowski, Łukasz Załęski i Aleksander Kruczek (Jontek), Stanislav Kuflyuk, Adam Woźniak i Kamil Zdebel (Janusz), Grzegorz Szostak, Aleksander Teliga i Zbigniew Wunsch (Stolnik), Anna Borucka, Marta Huptas oraz Aleksandra Stokłosa (Zofia).

Towarzyszyć im będzie Chór, Balet i Orkiestra Opery Śląskiej, a całości muzycznie przewodzić będzie Piotr Mazurek. W warstwie wizualnej spektakl współtworzą: Dorota Roqueplo (kostiumy), Maciej Preyer (scenografia), Natan Berkowicz (projekcje) oraz Katarzyna Łuszczyk (reżyseria świateł). Twórcy ci wspólnie kształtują nową przestrzeń dla ponadczasowej opowieści Moniuszki.

Terminy spektakli: 14 czerwca 2025 (premiera), kolejne: 15, 20, 21, 22 czerwca 2025, oraz 24 czerwca 2025 w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Polscy artyści na świecie: Tomasz Konieczny jako Godunow w Amsterdamie

Kiriłł Sieriebriennikow to słynny twórca filmowy i teatralny, otwarcie występujący przeciwko reżimowi Putina. Prawie dwa lata spędził w areszcie domowym na wskutek oskarżeń o defraudacje funduszy państwowych. W marcu 2022 roku wyrok anulowano, a Sieriebriennikow opuścił Rosję. Kiedy otwarcie wystąpił przeciw rosyjskiej inwazji moskiewski Teatr Bolszoj odwołał planowaną tam jego produkcję baletu pt. „Nurejew”. W ostatnim czasie przygotował „Don Giovanniego” w Komische Oper, była to trzecia premiera opery z trylogii Mozart – Da Ponte w reżyserii Kiriłła Sieriebriennikowa na tej scenie. We wszystkich produkcjach udział wziął Hubert Zapiór, który kreował Don Giovanniego, jak również Hrabiego Almavivy w „Weselu Figara” i Guglielma w „Così fan tutte”.

Widzowie zostaną zaproszeni do refleksji nad politycznymi zawirowaniami, które prowadzą do tragicznych konsekwencji dla społeczeństwa. W swojej interpretacji Sieriebriennikow rysuje wyraźne paralele z współczesną Rosją, w której rozgrywają się złożone gry polityczne, mające swoje korzenie w cierpieniach ludzi.

Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve
Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve

Inscenizację poprowadzi Vasily Petrenko, uznany dyrygent, który zadebiutuje z orkiestrą Royal Concertgebouw Orchestra. Sierebrennikow przygotowuje także scenografię i kostiumy (Olgą Pavliuk i Tatianą Dolmatovską. Za choreografię odpowiada Evgeny Kulagin. Tomaszowi Koniecznemu towarzyszyć będą: Raehann Bryce-Davis (Maryna Mniszech), David van Laar (Fiodor), Inna Demenkova (Ksenia), Ya-Chung Huang (Szujski), Vitalij Kowaljow (Pimen), Dumitru Mîțu (Grigori), Gevorg Hakobyan (Rangoni).

Premiera odbyła się 10 czerwca, kolejne przedstawienia: 14, 17, 20, 23, 26 i 29 czerwca 2025 roku.

Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve
Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve

Tomasz Konieczny zasłynął z niezwykłej umiejętności łączenia śpiewu z głęboką ekspresją aktorską. Artysta występuje w najlepszych teatrach operowych świata. W tym sezonie występował m. in jako Jochanaan w „Salome” w Operze Wiedeńskiej, Holender w Operze w Zurychu i Don Pizarro „Fideliu” w Metropolitan Opera, transmitowanym w cyklu The Met: Live in HD”. W tej monumentalnej roli po raz pierwszy zagości na scenie Opery w Amsterdamie.

Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve
Tomasz Konieczny jako Borys Godunow w Dutch National Opera © Marc Borggreve

W sezonie 2025 Festiwalu Wagnerowskiego w Bayreuth Tomasz Konieczny wystąpi w nowej produkcji Tetralogii „Pierścienia Nibelunga”, kreując rolę Wotana we wszystkich ogniwach cyklu z udziałem tej postaci. Artysta wystąpi jako Wotan w operach „Złoto Renu” (26 lipca i 15 sierpnia), „Walkiria” (27 lipca i 16 sierpnia) i „Zygfryd” (29 lipca / 18 sierpnia). Reżyserem produkcji będzie Austriak Valentin Schwarz, wszystkie przedstawienia będą prowadzone przez australijską dyrygentkę Simone Young.

III Baltic Opera Festival. 10–16 lipca 2025 © materialy prasowe
III Baltic Opera Festival. 10–16 lipca 2025 © materialy prasowe

Tomasz Konieczny jest także pomysłodawcą i Dyrektorem Artystycznym Baltic Opera Festival. III edycja tego wydarzenia w dniach 10–16 lipca 2025, a kluczowymi projektami będą trzy projekty sceniczne: „Salome” Ryszarda Straussa (11 i 13 lipca 2025, Opera Leśna w Sopocie), „Pasja wg św. Łukasza” Krzysztofa Pendereckiego (12 lipca 2025, Opera Leśna w Sopocie) oraz „Podróż Zimowa” / „Winterreise” (10 lipca 2025 roku, 100cznia.pl w Gdańsku).

Justyna Khil laureatką Nagrody im. Bogusława Kaczyńskiego na 12. Konkursie Moniuszkowskim

Po czterech intensywnych dniach przesłuchań I i II etapu, jury 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki wybrało dwunastu śpiewaków, którzy zaprezentowali się 7 czerwca 2025 roku podczas finału na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Musieli oni wykonać dwie arie operowe – w tym obowiązkowo jedną po polsku, orkiestrą Teatru Wielkiego-Opery Narodowej dyrygował José Maria Florêncio. W finale znalazła się tylko jedna reprezentantka Polski, była nią Justyna Khil, która wykonała pieśń Roksany „Uśnijcie, krwawe sny króla Rogera” z „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego oraz arię Vanessy „Do not utter a world” z I aktu „Vanessy” Samuela Barbera. Artystka nie znalazła się na głównym podium, ale uhonorowano ją Nagrodą im. Bogusława Kaczyńskiego dla „wyróżniającego się polskiego głosu”, otrzymała także inne nagrody pozaregulaminowe. To druga nagroda od ORFEO, w 2023 roku otrzymała Nagrodę ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego dla najlepszego polskiego głosu za najlepsze wykonanie arii operowej w finałowym etapie konkursu, XX Międzynarodowy Konkurs Sztuki Wokalnej im. Ady Sari.

Laureaci 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki

NAGRODY GŁÓWNE

  • I Nagroda – Samuel Stopford (tenor, Wielka Brytania)
  • II Nagroda –Arpi Sinanyan (sopran, Armenia)
  • III Nagroda – Aksel Daveyan (baryton, Armenia)
  • IV Nagroda – Mariana Poltorak (sopran, Ukraina)
Samuel Stoford © Karparti&Zarewicz
Samuel Stoford © Karparti&Zarewicz

NAGRODY SPECJALNE

  • Nagroda im. Marii Fołtyn za najlepsze wykonanie utworu Stanisława Moniuszki: Samuel Stopford
  • Nagroda im. Ewy Podleś dla wybitnej osobowości muzycznej (ufundowana przez ORLEN, Mecenasa Konkursu): Mariana Poltorak
  • Nagroda za najpiękniejsze wykonanie pieśni polskiej (ufundowana przez ORLEN, Mecenasa Konkursu) : Aksel Daveyan
  • Nagroda Publiczności (ufundowana przez Teatr Wielki – Opera Narodowa): Aksel Daveyan
  • 2 Nagrody im. Jerzego Marchwińskiego dla wyróżniających się młodych pianistów: Rozalia Kierc, Matteo Zoli
Arpi Sinanyan © Karparti&Zarewicz
Arpi Sinanyan © Karparti&Zarewicz

NAGRODY POZAREGULAMINOWE:

  • Nagroda im. Carlo Marii Giuliniego przyznawana osobno w kategorii męskiej i żeńskiej za wykonanie głębokiej ekspresji muzycznej odwołującej się do istoty człowieczeństwa: Aksel Daveyan, Laura Lolita Perešivana 
  • Nagroda im. Jana i Edwarda Reszke za najlepsze wykonanie utworu polskiego przez uczestnika zagranicznego: Mariana Poltorak
  • Nagroda im. Marty Eggerth i Jana Kiepury dla najbardziej obiecującego polskiego głosu: Justyna Khil
  • Nagroda im. Marcelli Sembrich-Kochańskiej dla najmłodszego finalisty ufundowana przez Stowarzyszenie im. Marcelli Sembrich (USA): Yuer Ye
Aksel Daveyan © Karparti&Zarewicz
Aksel Daveyan © Karparti&Zarewicz
  • Nagroda im. Bogusława Kaczyńskiego dla wyróżniającego się polskiego głosu ufundowana przez Fundację im. Bogusława Kaczyńskiego ORFEO: Justyna Khil
  • Nagroda Towarzystwa Miłośników Opery i Baletu przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej dla najlepszego śpiewaka spośród uczestników II etapu niezakwalifikowanych do Finału Konkursu: Giorgi Guliashvili
  • Dwie nagrody fundowane i przyznawane osobno w kategorii głosów żeńskich i męskich przez Sekcję Teatrów Muzycznych Związku Artystów Scen Polskich (ZASP): Samuel Stopford, Justyna Khil
    Nagroda Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina – zaproszenie do udziału w koncercie w sezonie 2025/2026 lub 2026/2027: Samuel Stopford, Arpi Sinanyan, Karolina Levkova
  • Nagroda Polskiej Opery Królewskiej: zaproszenie do udziału w wydarzeniu artystycznym – przedstawieniu operowym lub koncercie: Aksel Daveyan
  • Nagroda Dublin Song Series – zaproszenie do wykonania recitalu w Dublinie w sezonie 2026/27: Bo Wang
  • Nagroda Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena: udział w koncercie podczas Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w 2026 lub 2027 roku: Mariana Poltorak
  • Nagroda publiczności: Aksel Daveyan
  • Nagroda Karpati&Zarewicz – profesjonalna sesja portretowa dla śpiewaka/śpiewaczki: Justyna Khil
Mariana Poltorak © Karparti&Zarewicz
Mariana Poltorak © Karparti&Zarewicz

Gitarzyści z WFF ponownie na scenie Hali Koszyki

Fingerstyle to styl gry, który pozwala stworzyć na pojedynczej gitarze iluzję brzmienia kilku instrumentów grających w tym samym czasie – basu, perkusji, partii rytmicznej i solowej. 

Podczas najbliższego Midnight Concert na scenie w Hali Koszyki wystąpią wybitni gitarzyści – laureaci nagrody Julian Cochran Foundation, przyznanej na Warsaw Fingerstyle Festival: Marcin Majcherek, Paweł Lach i Mikołaj Ponieważ.

Usłyszymy m.in. utwory z nowego albumu „Bassic Chill” autorstwa Marcina Majcherka, autorskie kompozycje Pawła Lacha oraz znane rockowe klasyki w autorskich aranżacjach. Czeka nas wieczór pełen niezapomnianych dźwięków i emocji!

Hala Koszyki, ul. Koszykowa 63, Warszawa – Antresola
10 czerwca 2025 | godz. 20:00 | Wstęp wolny
Link do wydarzenia 

Informacje o „Midnight Concert”

  • Organizatorzy: Hala Koszyki | Julian Cochran Foundation 
  • Mecenas: Farmak
  • Partnerzy: Vank | Warsaw Fingerstyle Festival
  • Partner Medialny: Orfeo – Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego

O Warsaw Fingerstyle Festival

Warsaw Fingerstyle Festival to jedno z najważniejszych wydarzeń na scenie gitary akustycznej w Polsce, gdzie młodzi artyści mają szansę rozpocząć swoją karierę. W ciągu ostatnich 11 lat przez scenę WFF przewinęły się takie gwiazdy jak Tommy Emmanuel, Alex Misko, Jon Gomm, Marek Napiórkowski, Urszula Dudziak, Edyta Geppert i wielu innych. Podczas festiwalu młodzi gitarzyści prezentują swoje umiejętności w ramach International Guitar Competition.