REKLAMA

Triumfalna premiera na scenie Opery Śląskiej: „Luiza Miller” Giuseppe Verdiego

Aż trudno uwierzyć, ale to w istocie polska prapremiera tego wspaniałego dzieła włoskiego geniusza opery, bo dotychczas wykonano je w naszym kraju tylko koncertowo w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w 2001 roku.  A sensacyjnie przyjęte na prapremierze w Teatro San Carlo w Neapolu w 1849 roku i popularne na światowych scenach przez kilkadziesiąt lat (w Polsce akurat niezauważone), potem wyparte przez dojrzalsze dzieła swego twórcy, powróciło w latach 60-tych XX wieku do kanonu oper Verdiowskich wystawianych z sukcesem na całym świecie.

Dyrektor Opery Śląskiej, Łukasz Goik, wytrawny znawca opery, dał już nieraz dowód wspaniałego wyczucia co do budowy repertuaru sięgając odważnie po dzieła z różnych powodów trudne i dlatego rzadziej wystawiane oraz znajdując do nich odpowiednich realizatorów i śpiewaków.

„Luiza Miller” w Operze Śląskiej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Luiza Miller” w Operze Śląskiej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

Przypominam sobie moje własne olśnienie pierwszą inscenizacją za jego dyrekcji w 2017 roku. Była to ni mniej ni więcej tylko „Moc przeznaczenia” w reżyserii Tomasza Koniny – arcydzieło Giuseppe Verdiego – uważane powszechnie i słusznie za bodaj najtrudniejsze do wystawienia (czasem mówi się: problematyczne) z uwagi na skomplikowaną konstrukcję dramatyczną i niezwykłe wymagania stawiane zespołowi wykonawców: trzeba mieć sześć gwiazd wokalnych.

Wspomnę jeszcze tylko „Jaskółkę” („La rondine”) Giacomo Pucciniego, uważaną za operę „nieszczęśliwą”, pozostającą w cieniu arcydzieł tego kompozytora, a która dzięki inscenizacji i świetnym śpiewakom przyniosła teatrowi wspaniały sukces, także frekwencyjny.

Śmiem twierdzić, że Opera Śląska za dyrekcji Łukasza Goika ma swoje „złote lata”.

Zbigniew Wunsch (Wurm) i Łukasz Załęski (Rodolfo) © Krzysztof Bieliński
Zbigniew Wunsch (Wurm) i Łukasz Załęski (Rudolf) © Krzysztof Bieliński

Nawet rzecz z pozoru drobna: umieszczenie na afiszu „Luizy Miller” podtytułu „Intryga i miłość”, nawiązującego do dramatu Friedricha Schillera, który jest osnową akcji, to świetny pomysł. „Luiza Miller” – to brzmi dość obojętnie, wręcz anonimowo. Ale „Intryga i miłość”… O, to jest z pewnością interesujące!

Spektakl powstał w koprodukcji z trzema innymi teatrami europejskimi i oddaje sprawiedliwość znakomitemu librettu Salvatore Cammarano. Reżyseria (Frederic Roels) jest pomysłowa i logiczna. W zasadzie realistyczna, ale mamy też metaforę: zegar odmierzający nieubłaganie czas, który niekiedy się zatrzymuje, niekiedy nawet cofa, ale biegnie nieubłaganie ku tragicznemu finałowi splotu intrygi i miłości. Dekoracje i uwspółcześnione kostiumy (Lionel Lesire) nie olśniewają kolorami, ale dobrze oddają nieco depresyjny (Schiller!) charakter dzieła.

Ale opera, szczególnie włoska, to przede wszystkim śpiewacy.

Izabela Matuła (Luiza) i Łukasz Załęski (Rodolfo) © Krzysztof Bieliński
Izabela Matuła (Luiza) i Łukasz Załęski (Rudolf) © Krzysztof Bieliński

A tu znaleziono wykonawców, którzy mogą mierzyć się z gwiazdami zarejestrowanymi w nagraniach płytowych.

Izabela Matuła w partii tytułowej jest po prostu fenomenalna. A Luiza, podobnie jak Violetta w „Traviacie” Verdiego, wymaga właściwie trzech głosów sopranowych w jednym: koloraturowego, lirycznego i dramatycznego. Lekkość i finezja w pierwszej arii, pełnia lirycznego brzmienia o pięknej, czystej barwie w akcie II, dramatyczne akcenty w akcie III, wszystko płynnie modulowane z pełną kontrolą techniczną i bogactwem emocjonalnego wyrazu każą zawołać jak Tosca o Cavaradossim w ostatnim akcie opery Pucciniego: Ecco l’artista!.

Tenor Łukasza Załęskiego ma olśniewające brzmienie szlachetnego metalu i śpiewak operuje nim z pełną swobodą. O artyzmie świadczy wykonanie doskonale podpartym dźwiękiem piano drugiej zwrotki najsłynniejszej arii tej opery „Quando le sere al placido”.

Izabela Matuła (Luiza) i Stanislav Kuflyuk (Miller) © Krzysztof Bieliński
Izabela Matuła (Luiza) i Stanislav Kuflyuk (Miller) © Krzysztof Bieliński

Stanislav Kuflyuk to prawdziwy „baritono nobile” („szlachetny baryton”), jak nazywano pierwszego odtwórcę partii Millera, Achille De Bassini. Co za barwa pieszcząca uszy, jaka ekspansja dźwięku płynnie przechodzącego od piano do forte i z powrotem, jakie wykończenie fraz! Trudno o porównania z innymi dzisiejszymi barytonami. Mnie przychodzi na myśl Piero Cappuccilli.

Aleksander Teliga jest wielkim artystą, można powiedzieć weteranem, który przez kilkadziesiąt lat udowadniał na światowych scenach swoją wartość. Ale czuło się, że ma świadomość, iż to znowu jego ważny wieczór. I znów pokazał swoją wyjątkową klasę. Co za góry, co za dół, nie zapominając o średnicy basowej skali! I nieodparty wyraz dramatyczny, koncentracja emocji, czyniące z niewdzięcznej w jakimś sensie roli „czarnego charakteru” hrabiego Waltera postać niejednoznaczną, także o szlachetnym wymiarze w miłości do syna.

Aleksander Teliga (Walter) © Krzysztof Bieliński
Aleksander Teliga (Walter) © Krzysztof Bieliński

Nie zapominajmy o dwóch rolach, których Verdi nie rozbudował, ale przed którymi postawił niemałe zadania wokalne i dramatyczne. Księżna Fryderyka musi pokazać i pełną namiętności miłość i zranione uczucie i zazdrość, ale uczynić to z godnością. Obdarzona zmysłowym mezzosopranem Anna Borucka uczyniła to mistrzowsko a jej kreacja pozostaje w pamięci.

Łukasz Załęski (Rudolf) i Anna Borucka (Fryderyka) © Krzysztof Bieliński
Łukasz Załęski (Rudolf) i Anna Borucka (Fryderyka) © Krzysztof Bieliński

Podobnie świetnie sprawił się Zbigniew Wunsch jako podstępny Wurm. Znakomity aktorsko klasę wokalną ukazał w fenomenalnym duecie dwóch basów rywalizując jak równy z równym z Aleksandrem Teligą, przy czym obaj w mistrzowski sposób ukazali charaktery swoich postaci. Jeszcze urocza postaciowo i obdarzona pięknym świeżym głosem Marta Huptas w małej ale znaczącej partii Laury, przyjaciółki Luizy. Znakomicie spisał się Chór Opery Śląskiej kierowany przez Krystynę Krzyżanowską-Łobodę.

Izabela Matuła (Luiza) i Zbigniew Wunsch (Wurm) © Krzysztof Bieliński
Izabela Matuła (Luiza) i Zbigniew Wunsch (Wurm) © Krzysztof Bieliński

We włoskiej operze najlepiej mieć włoskiego maestra. Marco Guidarini to spadkobierca tradycji największych włoskich dyrygentów kochających śpiewaków jak Tullio Serafin, Gabriele Santini, Gianandrea Gavazzeni, Antonino Votto. Pod jego batutą orkiestra ś p i e w a! I o to właśnie chodzi. Dodam na marginesie, że zachwycił mnie parę lat temu dyrygując „Strasznym dworem” Stanisława Moniuszki w Teatrze Wielkim w Poznaniu, bo odkrywał nierozpoznane wcześniej uroki muzyki naszego narodowego kompozytora.

„Luiza Miller” w Operze Śląskiej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Luiza Miller” w Operze Śląskiej. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

Cóż dodać? Jedno słowo: triumf. I życzenie: niech Łukasz Goik będzie nadal miał tyle co dotychczas: wytrwałości, siły woli oraz fantazji i odwagi w pomysłach, aby Opera Śląska szła swoją drogą od sukcesu do sukcesu.

6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego: „Vivat Opera Lwowska!”. Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej dostępny online

24 sierpnia 2024 roku w amfiteatrze w Białej Podlaskiej zainaugurowano 6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego Galą Lwowskiej Opery Narodowej pt. „Vivat Opera Lwowska!”. Poprowadzili ją dziennikarka i korespondentka wojenna Bianka Zalewska oraz Krzysztof Korwin-Piotrowski (autor scenariusza i realizator). Wystąpili soliści Opery Lwowskiej: Marianna Tsvetinska (sopran), Anastasia Polishchuk (mezzosopran), Maksym Vorochek (tenor), Roman Strakhov (baryton), a także wirtuoz skrzypiec Oleksandr Bozhyk, koncertmistrz Orkiestry Opery Lwowskiej. Zadyrygował dyrektor muzyczny Ivan Cherednichenko.

Andrzej Seweryn recytował poezję wieszczy polskich i ukraińskich wieszczy narodowych: Adama Mickiewicza i Tarasa Szewczenki. Podobnie jak w ubiegłym roku, występ Lwowskiej Opery Narodowej odbył się 24 sierpnia, w Dniu Niepodległości Ukrainy. 

Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej „Vivat Opera Lwowska!” dostępny jest online, na kanale Youtube ORFEO.

Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej „Vivat Opera Lwowska!”. Koncert inaugurujący 6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego

Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej i jego udostepnienie online realizowane są w ramach projektu „6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej wraz z digitalizacją”, sfinansowany jest przez Unię Europejską NextGenerationEU.

O Festiwalu

Celem Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego jest kontynuowanie tradycji popularyzowania sztuki operowej, operetkowej i musicalowej. Pierwsza edycja odbyła się w Białej Podlaskiej w 2019 roku. W 2023 roku Fundacja zrealizowała 5. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego.

W dniach 24 sierpnia- 1 września 2024 roku odbyła się 6. edycja Festiwalu. Wydarzenia odbyły się w Białej Podlaskiej, Warszawie, Katowicach, Leśnej Podlaskiej, Sarnakach i Serpelicach.

Taniec śmierci kobiety z przeszłością. Premiera „Czarnej maski” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej

Premiera trzeciej chronologicznie opery Krzysztofa Pendereckiego odbyła się podczas legendarnego festiwalu w Salzburgu w 1986 roku. W produkcji w reżyserii Harry’ego Kupfera, który wraz z kompozytorem odpowiadał też za libretto, śpiewały tak wielkie nazwiska, jak Josephine Barstow (Benigna), Marjana Lipovšek (Rosa Sacchi) czy Heinz Zednik (Hadank), w partii Dagi wystąpiła sopranistka Jolanta Radek, córka Krystyny Szostek-Radkowej. Inscenizację w tej samej obsadzie powtórzono w Operze Wiedeńskiej, krytycy porównywali ten utwór z „Salome” i „Elektrą” Ryszarda Straussa; entuzjastycznie przyjęła go też publiczność. Dwa lata później, w 1988 roku, dzieło pojawiło się w Santa Fé w Stanach Zjednoczonych, w reżyserii Alfreda Kirchnera; pod muzyczną dyrekcją George’a Manahana partię Benigny wykonywała Bevery Morgan. I na tej produkcji światowa kariera „Czarnej maski” właściwie, jak do tej pory, się zakończyła…

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński

Dzieło kilka razy inscenizowano w Polsce. Już rok po prapremierze wystawiono je w Teatrze Wielkim w Poznaniu w 1987 roku, w reżyserii Ryszarda Peryta i pod kierownictwem muzycznym Mieczysława Dondajewskiego; śpiewali wówczas m. in.: Ewa Werka (Benigna), Józef Kolesiński (Silvanus Schuller) oraz Joanna Kozłowska (Daga). W 1988 roku w pamiętnej inscenizacji Alberta-André Lheureux, pod muzyczną dyrekcją Roberta Satanowskiego, wystąpili Elżbieta Hoff (Benigna), Roman Węgrzyn (Silvanus Schuller), oraz m in. Jerzy Artysz, Wanda Bargiełowska-Bargeyllo, Anna Malewicz-Madey, Jerzy Kulesza, Jacek Parol i Rafał Songan jako Johnson, tę produkcję pokazano na warszawskiej scenie trzynaście razy.

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński

W 1993 roku, z udziałem Ewy Werki jako Benigny, pod dyrekcją Mieczysława Dondajewskiego w wersji koncertowej zaprezentowano to dzieło w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie jednorazowo. W 1998 roku w Krakowie pod dyrekcją Kaia Bumanna, w reżyserii Krzysztofa Nazara, w głównych rolach wystąpili Ewa Iżykowska (Benigna), Józef Kolesiński (Silvanus Schuller). Ostatnia polska produkcja miała miejsce w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w 2016 roku, w reżyserii Marka Weissa, z udziałem Katarzyny Hołysz i Sylwestra Kosteckiego, dyrygował wówczas Szymon Morus. W ubiegłym sezonie w NOSPR, z okazji 90. rocznicy urodzin kompozytora, wykonano to dzieło koncertowo pod dyrekcją Marin Aslop.

Polska publiczność częściej mogła mieć kontakt z innymi operami Krzysztofa Pendereckiego: „Diabłami z Loudun” czy „Ubu Rex”; ostatnia produkcja „Raju utraconego” z Teatru Wielkiego w Łodzi, pod dyrekcją Rafała Janiaka, ukazała się na DVD nakładem wytwórni DUX. „Czarna maska” nie doczekała się niestety jeszcze oficjalnej rejestracji płytowej, choć w moim przekonaniu jest to najlepsza opera Krzysztofa Pendereckiego. Każde pojawienie się tego tytułu jest sensacją, rzadkie prezentacje dzieła wynikają z jego niebotycznych trudności, zarówno pod względem przygotowania muzycznego orkiestry, jak też i partii wokalnych. Wszystkie z kilkunastu postaci są znacząco zarysowane; opera, poza monumentalnym, blisko 20-minutowym monologiem Benigny, jest pełna upiornych dla wykonawców scen zespołowych.

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński

„Czarna maska” rozgrywa się w styczniu 1662 roku w Bolhenheim (to obecnie Bolków nieopodal Wałbrzycha), po zakończeniu wojny trzydziestoletniej, jednego z najkrwawszych wojennych konfliktów religijnych i politycznych, w mieście szaleje wówczas zaraza dżumy. Podczas uroczystego spotkania, wydawanego w okresie karnawału, spotykają się przedstawiciele różnych religii (Benigna zaprowadziła tutaj prawdziwy ład wyznaniowy – śpiewa w pewnym momencie Silvanus Schuller), ma być to miły i spokojny wieczór. Napięcie stopniowo narasta, nic nie jest takim, jakim się wydaje, po kolei odsłaniają się tajemnice gospodarzy i zaproszonych gości, co wybitnie ilustruje szalona muzyka Krzysztofa Pendereckiego.

Co ciekawe, polski kompozytor, otrzymawszy zamówienie z Salzburga, rozważał inne utwory, m. in. „Pannę Julię” Augusta Strinberga czy „Amadeusa” Petera Schaffera. Ale przypadkowo wpadł na jednoaktówkę uznanego austriackiego dramaturga Gerharta Hauptmanna, nagrodzonego Nagrodą Nobla w 1912 roku za swoje naturalistyczne i krwawe sztuki takie jak: „Tkacze”, „Szczury”, czy „Zatopiony dzwon”. „Czarna maska”, w której autor szukał form mistycznego i ponadzmysłowego wyrazu, wystawiona w Wiedniu w 1929 roku, nie przyniosła mu wielkiego sukcesu i sztuka szybko została zapomniana.

Wojciech Parchem (Silvanus Schuller) © Krzysztof Bieliński
Wojciech Parchem (Silvanus Schuller) © Krzysztof Bieliński

Brytyjski reżyser Sir David Pountney ma ogromne zasługi dla promocji polskiej kultury za granicą, to on jako dyrektor festiwalu w Bregencji zaprezentował na tamtejszej scenie „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego, „Pasażerkę” Mieczysława Wajnberga, przyczyniając się także do odkrycia twórczości tego ostatniego kompozytora. To dzięki niemu wystawiono „Kupca weneckiego”, jedyną operę Andrzeja Czajkowskiego. Wszystkie te spektakle pokazane zostały na scenie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, Pountney inscenizował tutaj także „Wilhelma Tella” Gioachina Rossiniego, a także „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki w 2015 roku. Ostatnią jego polską realizację jest „Otello” w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Sir David Pountney został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w promowaniu kultury polskiej, w 2018 roku otrzymał także polskie obywatelstwo.

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński

Jak na tym tle wypada najnowsza warszawska produkcja? Doskonale! Pountney tworzy teatr klasyczny, oparty na słowie, szukający uniwersalizmu opowieści poprzez przeniesienie we współczesne czasy, bez fajerwerków i szaleństw, których oczekiwalibyśmy od Krzysztofa Warlikowskiego czy Mai Kleczewskiej. Masa grozy zawartej w muzyce równa się proponowanym rozwiązaniom scenicznym, jest to teatr w najlepszym znaczeniu tego słowa klasyczny. Akcja „Czarnej maski” rozgrywa się w czasach nam obecnych (paradowanie we współczesnym szlafroku Sylvanusa Schullera), jednak do uroczystej kolacji gospodarze (i zaproszeni goście) przebierają się w wyrafinowane kostiumy (autorstwa Marrie-Jeanne Lecca), będące „poza czasem”, ten wieczór ma być pełen przyjemności, ale także zabawy i magii. Służący, przynoszący potrawy i obsługujący gości, noszą na sobie ubiory Aniołów Śmierci, to skojarzenie z weneckim karnawałem; w tych maskach, pomimo ich piękna, jest jednak coś upiornego.

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w reżyserii Davida Pountneya © Krzysztof Bieliński

Wspaniała jest scenografia bogatego salonu burmistrza, z imponującą klatką schodową, po której poruszają się protagoniści. Autorem impulsywnej choreografii jest Denni Sayers, reżyseria świateł należy do Fabrice Keoubora, a projekcje video do Davida Haneke. W wizji Davida Pountneya wszystko rozwija się powoli, konsekwentnie zmierzając do dramatycznej katastrofy w finale; postacie są dobrze scharakteryzowane, każdy ma co rozegrać i wie, jak zaznaczyć swoją sceniczną obecność. Wstrząsające są pojawienia się Dagi (Adriana Ferfecka), przedstawionej jako kaleka, bezwolna kobieta, którą każdy może wykorzystać. Grozę budzi pojawienie się Johnsona (projekcje nagiej postaci Piera Ewudu), w spektaklu, jak zapowiadano, rzeczywiście są brutalne sceny przemocy…

Dobrze zarysowana jest postać Sylvanusa Schullera (świetny Wojciech Parchem), doskonali w swoich rozedrganiach są Arabella (mocny sopran liryczno-koloraturowy Katarzyny Drelich), Rosa Sacchi (Elżbieta Wróblewska), Francois Tortebat (Wojtek Gierlach), Löwel Perl (Krzysztof Szumański), Pleban Wendt (Dariusz Machej), Hrabia Ebbo Hüttenwächter (Remigiusz Łukomski), Hadank (Mateusz Zajdel), czy Hrabina Laura Hüttenwächter i Czarna Śmierć (Magdalena Pluta). Trudno wymienić wszystkich artystów, obsada jest znakomicie wyrównana, choć być może bardziej charyzmatyczny i doświadczony wykonawca powinien kreować Jeddidję Pottera (przekonujący scenicznie, choć nie wokalnie Szymon Rona). Dla nikogo, co podkreśla w swojej inscenizacji Pountney, nie ma nadziei na przebaczenie i lepsze jutro. Bohaterowie mają swoje demony, wszyscy dołączają do finałowego tańca śmierci.

Szymon Rona (Jeddidja Potter) i Adriana Ferfecka (Daga) © Krzysztof Bieliński
Szymon Rona (Jeddidja Potter) i Adriana Ferfecka (Daga) © Krzysztof Bieliński

„Czarną maskę” spaja przede wszystkim postać Benigny, nieszczęśliwej kobiety z mroczną przeszłością, ta partia napisana jest właściwie na sopran dramatyczny. Ale Natalia Rubiś mocą słodyczy swojego liryzmu potrafiła wznieść się na wyżyny tragedii, mocno i inteligentnie przedstawiając przebieg wokalnego dramatu. Artystka nigdy nie szarżując nie bała się używać aktorskich, pozawokalnych środków wyrazu. Barwą głosu oddawała też niewinność i bezwolność w stosunku do fatum; robiło to ogromne wrażenie, przekonywało i bardzo wzruszało. Rubiś stworzyła wielką dramatyczną i aktorską wokalnie kreację.

Remigiusz Łukomski (Ebbo), Natalia Rubiś (Benigna) i Wojciech Parchem (Silvanus Schuller) © Krzysztof Bieliński
Remigiusz Łukomski (Ebbo), Natalia Rubiś (Benigna) i Wojciech Parchem (Silvanus Schuller) © Krzysztof Bieliński

Jednak najmocniejszym elementem tej produkcji był Bassem Akiki. Dyrygent wydobył z partytury obłęd, strach i napięcie, operując nimi stopniowo i skutecznie, także jeśli idzie o cytaty ze średniowiecznych chorałów i wykorzystanie sekcji perkusyjnych. Orkiestra pod jego dyrekcją brzmiała mocno, równo i przejmująco, były niezbędne momenty huku i przerażenia, ale też może nawet bardziej zatrważające momenty lirycznej orkiestrowo ciszy. Myślę, że Krzysztof Penderecki byłby szczęśliwy z takiego odczytania jego partytury.

Laureaci International Cochran Piano Competition w kolejnym koncercie z cyklu „Midnight Concert” w Hali Koszyki

Laureaci 6.edycji International Cochran Piano Competition: Matteo Cardelli (Włochy), Anca Stana (Rumunia) i Julia Dmochowska-Paech (Polska) wykonają w kolejnym koncercie z cyklu „Midnight Concert” kompozycje australijskiego pianisty, kompozytora i matematyka, Juliana Cochrana. Jego dzieła splatają estetykę romantyzmu i stylów wczesnego XX wieku, tworząc oryginalny język muzyczny kompozytora. Koncert odbędzie się w ramach International Cochran Music Festival.

Wydarzenie będzie miało miejsce 26 listopada 2024 roku na antresoli Hali Koszyki (ul. Koszykowa 63, Warszawa). Wstęp jest bezpłatny. Link do wydarzenia znajduje się tutaj.

Informacje o wydarzeniu

  • Organizatorzy: Hala Koszyki | Julian Cochran Foundation | International Cochran Music Festival
  • Mecenas: Symphar
  • Honorowy Partner: Filharmonia Narodowa
  • Partnerzy: Vank | Samarité | Glovo
  • Partnerzy Medialni: Orfeo – Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego | Business Magazine
  • Patronat honorowy: Ambasciata d’Italia Varsavia | Australian Embassy in Poland

Informacje o artystach

Julia Dmochowska-Paech | Polska. Ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Laureatka wielu konkursów krajowych oraz międzynarodowych, między innymi Julian Cochran Piano Competition 2023. Jej wielką pasją jest muzyka kameralna. W ramach swojej działalności muzycznej, oprócz rozwoju artystycznego, Julia bardzo aktywnie angażuje się w życie społeczności akademickiej. Inicjuje i przewodniczy koncertom, warsztatom oraz programom wymiany studenckiej.

Anca Stana | Rumunia. Anca Stana (Săftulescu) jest wykładowczynią na Uniwersytecie Ovidius w Konstancy na Wydziale Sztuk Pięknych i posiada tytuł doktora muzykologii. Ukończyła Narodowy Uniwersytet Muzyczny w Bukareszcie. Otrzymała stypendium na studia w Conservatoire National Supérieure de Musique et de Danse de Paris. Artystka wielokrotnie brała udziału w wielu festiwalach muzycznych, takich jak Festiwal George’a Enescu, czy Cremona Summer Festival. Anca Stana jest również laureatką wielu nagród w międzynarodowych konkursach.

Matteo Cardelli | Włochy. Uzyskał dyplom w Konserwatorium w Ferrarze oraz tytuły magistra z wyróżnieniem w Akademii Muzycznej w Bazylei. Finalista Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ferruccio Busoniego 2015 oraz Konkursu Géza Anda 2021. Regularnie występuje zarówno jako solista i kameralista. Grał w prestiżowych salach koncertowych w Europie, Ameryce Północnej i Azji.

Premiery operowe w Polsce: „Hi§tory” Michała Dobrzyńskiego w Polskiej Operze Królewskiej

Rita Gombrowicz, która objęła patronat honorowy nad najnowszą produkcją Polskiej Opery Królewskiej mówi: Cieszę się, że część niepublikowanych dotąd rękopisów Historii (Operetki) posłużyła do stworzenia opery HI§TORY, tym bardziej, że są one jednymi z nielicznych, które się zachowały. Gombrowicz miał zwyczaj niszczenia swoich rękopisów. Wierzę, że ta opera pomoże rzucić nowe światło na jeszcze lepsze zrozumienie autobiograficznego kontekstu dzieła Gombrowicza i jego relacje z historią.

Witold, główny bohater opery jest wcieleniem autora dramatu. Siedemnastoletni chłopak staje do konfrontacji z własną rodziną i reprezentowanymi przez jej członków złudnymi społecznymi ideałami, a następnie z twórcami wielkiej Historii. Do akcji włączeni zostają ojciec, matka i rodzeństwo słynnego dramaturga, a ich charakterystyczne cechy osobowości, a nawet melodie głosów, znajdują odzwierciedlenie w muzyce. W drugim akcie na scenę wkraczają postaci historyczne – m.in. car Mikołaj II, cesarz Wilhelm II, Józef Piłsudski… Przeplatające się wątki osobiste i polityczne tworzą mozaikę znaczeń, groteskową plątaninę zdarzeń realnych i wyobrażonych. To, co miało być „muzyczną komedią” staje się obrazem tęsknoty za nie-uwikłaniem, za wolnością od „formy”, od „gęby”, od „stroju”, od „buta”, od zwodniczości świata, od małej i wielkiej historii.

Michał Sławecki i Iwona Lubowicz. Próba do prapremiery „Hi§tory” © G. Mart, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Michał Sławecki i Iwona Lubowicz. Próba do prapremiery „Hi§tory” © G. Mart, materiały Polskiej Opery Królewskiej

W prawie każdej powieści Gombrowicza jest „Drugi On”. Jak czytamy w zapowiedzi prasowej: Oczywiście można twierdzić z przekonaniem i nie bez racji, że Gombrowiczów jest więcej. Bo przecież każdy autor piszący sztukę jest każdą postacią, którą wymyślił. To podwojenie tak często powracające w twórczości Gombrowicza jest niezwykle charakterystyczne i trudno się dziwić, że kompozytor zaryzykował takie właśnie istnienie autora i bohatera na scenie.

Michał Dobrzyński opracował tekst opery na podstawie nieukończonego dramatu „Historia” Witolda Gombrowicza, w tym fragmentów, które nigdy dotąd nie zostały opublikowane. Kopie manuskryptów osobiście udostępniła kompozytorowi pani Rita Gombrowicz. Jednym z naczelnych zadań mojego pisania to przedrzeć się poprzez Nierzeczywistość do Rzeczywistości – powiedział kiedyś Gombrowicz, a Michał Dobrzyński za pomocą uniwersalnego języka muzyki przenosi tę myśl w nowy wymiar. Nieukończony dramat pozostawia szerokie pole do muzycznej interpretacji – jak podkreśla sam kompozytor: wyrazistość myśli i jaskrawa wręcz czytelność użytych Gombrowiczowskich postaci-symboli […] wydaje się w jakiś szczególny sposób korelować z historią rozgrywającą się także dzisiaj i na naszych oczach.

Próba do prapremiery „Hi§tory” © G. Mart, materiały Polskiej Opery Królewskiej
Próba do prapremiery „Hi§tory” © G. Mart, materiały Polskiej Opery Królewskiej

Kierownictwo muzyczne nad prapremierą „Hi§tory” objął Karol Szwech. Wystąpią Michał Sławecki (Witold – kontratenor / Albertyn), Iwona Lubowicz (Witold – sopran), Aneta Łukaszewicz i Małgorzata Pańko-Edery (Matka / Cesarzowa), Robert Gierlach i Paweł Michalczuk (Ojciec / Profesor / Cesarz Mikołaj II / Cesarz Wilhelm II / Piłsudski), Łukasz Hajduczenia i Robert Szpręgiel (Janusz / Rasputin / Xiążę Von Pless / Wieniawa Długoszowski), Witold Żołądkiewicz (Jerzy / Xiążę Von Eulenburg / Adaś Mauersberger), Dorota Lachowicz i Monika Ledzion-Porczyńska (Rena), Joanna Freszel (Albertyna / Krysia), Piotr Halicki (Hindenburg) oraz Sylwester Smulczyński (Ludendorff). W partiach aktorskich na scenie pojawią się Sławomir Jurczak, Grzegorz Karłowicz, Łukasz Kurczewski (Prokurator, Generał, Głos, Paléologue, Adiutant, Minister Wojny, Minister I, II, III).

Spektakl wyreżyserowali Maciej Wojtyszko i Jakub Krofta, scenografię zaprojektował Wojciech Stefaniak, kostiumy Dorota (Dorothée) Roqueplo. Za reżyserię świateł odpowiedzialny jest Piotr Pawlik, a za projekcje Marek Zamojski.

Wydarzenie zostało wpisane do kalendarza obchodów Roku Witolda Gombrowicza, ogłoszonego przez Senat RP. Prapremiera odbywa się pod honorowym patronatem Marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej oraz Rity Gombrowicz.

Prapremiera „Hi§tory” odbędzie się 23 listopada 2024 roku, kolejny spektakl – 24 listopada 2024 roku.

Miłość i śmierć w Tyrolu. Polska premiera sceniczna „Luizy Miller” Giuseppe Verdiego na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu

„Luiza Miller” jest piętnastą operą Giuseppe Verdiego, jej prapremiera odbyła się 8 grudnia 1849 roku w Teatro San Carlo w Neapolu. Można twierdzić, że był to wielki sukces, ponieważ dzieło niemalże natychmiast wystawiono w Palermo, Padwie i La Scali w Mediolanie, a także w Neapolu, Paryżu, Londynie i w Filadelfii w Stanach Zjednoczonych. Ale w pewnym momencie ten tytuł przestał być popularny, niewątpliwie przytłoczyła go sława kolejnych arcydzieł mistrza z Busseto, takich jak „Rigoletto”, „Traviata”, czy Trubadur”. O losach „Luizy Miller”, a także historii wykonawczej i nagraniowej wyczerpująco pisze w programie do bytomskiej premiery Piotr Nędzyński.

To dzieło w powojennej historii naszego kraju zabrzmiało tylko raz w wersji koncertowej w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w 2001 roku pod dyrekcją Krzysztofa Słowińskiego. Partię tytułową śpiewała wtedy Agnieszka Wolska, której partnerowali m. in.: Krzysztof Bednarek, Włodzimierz Zalewski, Vera Baniewicz, Piotr Nowacki i Andrzej Szkurhan, fragmenty ukazały się na płycie kompaktowej.

„Luiza Miller” w Operze Śląskiej w Bytomiu. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński
„Luiza Miller” w Operze Śląskiej w Bytomiu. Scena zbiorowa © Krzysztof Bieliński

Historia oparta jest na dramacie Friedricha Schillera. Verdi kilkukrotnie sięgał do jego dzieł, na kanwie jego dramatów skomponował „Zbójców” („I Masnadieri), ale także „Don Carlosa”, jedno z jego największych arcydzieł. Muzykolodzy uważają, do czego przychyla się Piotr Nędzyński, że „Luiza Miller” to cezura oddzielająca młodzieńczy okres kompozytora od pełnych maestrii jego arcydzieł. Partytura „Luizy” pełna jest muzycznej mocy, wyposażona w olśniewające sceny ansamblowe, ale także wzruszające i wymagające solistycznego popisu arie. Inicjatywa Opery Śląskiej w Bytomiu, aby wreszcie zaprezentować to arcydzieło w Polsce zasługuje więc ze wszech miar na uznanie. Tym bardziej, że udało się zgromadzić solistów, którzy doskonale mogli wyrazić wyśnione marzenie kompozytora.

Łukasz Załęski (Rodolfo) i Izabela Matuła (Luiza) © Krzysztof Bieliński
Łukasz Załęski (Rodolfo) i Izabela Matuła (Luiza) © Krzysztof Bieliński

Akcja opery rozgrywa się w XVII wieku w małym miasteczku w Tyrolu, Rudolf (tenor), syn hrabiego Waltera kocha z wzajemnością Luizę (sopran). Na skutek złego zbiegu okoliczności (sztuka Schillera ma tytuł „Intryga i miłość”), kochankowie popełniają, niczym szekspirowscy Romeo i Julia samobójstwo. Krajobraz wokalny dopełniają Miller (baryton), ojciec Luizy oraz Walter (bas), ojciec Rudolfa, a także nie do końca wykorzystane dramatycznie postacie Księżnej Fryderyki (mezzosopran) oraz zakochanego w Luizie, podstępnego Wurma (bas). Verdi, ponoć na skutek sugestii librecisty, Salvatore Cammarano, nie rozbudował w sposób bardziej znaczący tych partii, co nie znaczy, że można w nich obsadzić śpiewaków bez charyzmy. Anna Borucka jako Fryderyka pokazała namiętność i słodycz w swoich dwóch pojawieniach się na scenie, w krwistych duetach zademonstrowała ogromną wrażliwość wokalną, nie jest to bowiem postać negatywna, a bardziej nieszczęśliwa w odtrąceniu swojej miłości. Bardzo dobrze wypadł Zbigniew Wunsch, bas związany z Operą Śląską, przekonujący scenicznie i świetnie interpretujący z wyczuciem belcanta i mocy swoje jadowite frazy. W kilku solowych wejściach krystaliczną werwą sopranu błysnęła Marta Huptas jako Laura, towarzyszka Luizy.

Izabela Matuła (Luiza), Zbigniew Wunsch (Wurm), Anna Borucka (Fryderyka) i Aleksander Teliga (Walter) © Krzysztof Bieliński
Izabela Matuła (Luiza), Zbigniew Wunsch (Wurm), Anna Borucka (Fryderyka) i Aleksander Teliga (Walter) © Krzysztof Bieliński

Ale ta partytura należy do kwartetu solistów: sopranu, tenora, barytonu i basa, bez nich nie ma sensu przedstawiać tego dzieła. W Bytomiu wyszło to znakomicie. Izabela Matuła w tytułowej partii (śpiewaczka już po raz kolejny zmierzyła się z tą rolą) znakomicie meandrowała pomiędzy trudnością lirycznej koloratury, jak też szerszą dramatyczną frazą. Ta partia napisana jest przez Verdiego niemiłosiernie, właściwie na kilka rodzajów głosów, trochę podobnie jak Violetta w „Traviacie”, od brzmień koloraturowo lirycznych do silnego wyrażenia dźwięków piersiowych. Matuła zinterpretowała to znakomicie, nie tracąc wokalnej kontroli, olśniewając przejściami rejestrów i upiornie dramatyczną interpretacją, zawsze osadzoną w technice belcanta. Łukasz Załęski w patii Rudolfa imponował techniką i siłą wyrazu, ta rola jest bliższa przyszłym Radamesom i Don Carlosom, niż Alfredom czy Księciom w „Rigoletcie”. Artysta zabrzmiał wyczuciem dramatycznej verdiowskiej frazy i wielką śpiewnością. Niestety, trudna szczególnie dla większych głosów, poprawiona akustyka w Sali Opery Śląskiej odrobinę ścinała jego alikwoty.

Stanislav Kuflyuk (Miller), Izabela Matuła (Luiza) i Łukasz Załęski (Rodolfo) © Krzysztof Bieliński
Stanislav Kuflyuk (Miller), Izabela Matuła (Luiza) i Łukasz Załęski (Rodolfo) © Krzysztof Bieliński

Doskonałym Walterem był bas Aleksander Teliga, o miękkich dźwiękach basowych, artysta stworzył też ujmującą kreację sceniczną zagubionego w miłosnych rozedrganiach swojego syna. Także Stanislav Kuflyuk ujmował mocą i siłą wyrazu w lirycznie wyrażanych frazach ojca Luizy.

Marco Guidarini prowadził orkiestrę Opery Śląskiej solidnie i mocno, kładąc nacisk na dynamizm opowieści, muzycy brzmieli świetnie, choć czasem przydałaby się chwila oddechu, a także zabawa verdiowską frazą, miejscami było to zbyt szybkie.

Stanislav Kuflyuk (Miller) © Krzysztof Bieliński
Stanislav Kuflyuk (Miller) © Krzysztof Bieliński

Inscenizacja jest koprodukcją czterech teatrów operowych: Opéra Grand Avignon (Francja), Opéra de Tours (Francja), Teatro di Como (Włochy) oraz Opery Śląskiej w Bytomiu (Polska). To dobre podejście, zwłaszcza w przypadku tak ryzykownie mało znanego tytułu. Reżyseria Frédérica Roelsa pozwala rozwinąć się solistom w porywach dramatycznych, choć jest dosyć statyczna. Bezgraniczna miłość ojca wyrażona jest upominkiem laleczki na urodziny, to ujmujący pomysł bezwarunkowego przywiązania Millera do córki. Podobnie rozegrany jest motyw zegara, niczym nieubłaganej mocy przeznaczenia, Miller szermuje wyrwaną wskazówką jak szablą, a czas niejako przestanie płynąć.

Scenografia Lionela Lesire osadza tę opowieść w kamiennej przestrzeni tyrolskiego miasteczka, mury ruszają się i tworzą w zależności od sceny rynek lub wnętrze posiadłości, w sposób bardzo umowny. Lionel Lesire jest też autorem kostiumów, dzięki nim można zorientować się, że ta historia przeniesiona jest w czasy bardziej współczesne. Wszystko to zagrało, tworząc uniwersalną opowieść. Mocy wyrazu dopełnił chór prowadzony przez Krystynę Krzyżanowską-Łobodę, śpiewający czysto, mocno i przejmująco. To była bardzo udana produkcja, zarówno w podejściu Opery Śląskiej odkrywania i przybliżania mniej znanych dzieł, jak też i wspaniałym wokalnie i muzycznie wykonaniu.

Premiery operowe w Polsce: „Cyganeria” Giacomo Pucciniego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku

Jak mówi reżyser spektaklu Romuald Wicza-Pokojski: „La Bohème” to dla mnie opowieść o mnie samym, to opowieść o artystach. Jako młody, pełen pasji twórca, wraz z przyjaciółmi, tworzyliśmy teatr, robiliśmy go na strychu, tam też mieszkaliśmy, tam celebrowaliśmy życie artystyczne, a wieczorami wychodziliśmy w tętniące życiem miasto, czuliśmy, że świat należy do nas… Że możemy wszystko. W naszej realizacji zadamy pytania o sens życia – żyć pełnią czy tylko przeżyć życie?

Próby do „Cyganerii” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Karol Skwara (Colline), Arnold Rutkowski (Rodolfo), Bartłomiej Kłos (Schaunard), Mateusz Ługowski (Marcello) © Krzysztof Mystkowski / KFP
Próby do „Cyganerii” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Karol Skwara (Colline), Arnold Rutkowski (Rodolfo), Bartłomiej Kłos (Schaunard), Mateusz Ługowski (Marcello) © Krzysztof Mystkowski / KFP

W jego odczytaniu tłem opowieści jest nowoczesna metropolia, a charakterystyczny dla niej ciągły ruch podkreśla dynamizm inscenizacji. Najważniejszą kwestią staje się problem opozycji między światem bezkompromisowego dążenia do realizacji własnych wizji i marzeń a dobrze znanym nam współcześnie światem oportunistycznych i konformistycznych postaw. „Cyganeria” w Operze Bałtyckiej to ponadczasowa opowieść o grupie artystów, dla których wolność i autentyczność przeżyć stanowią najwyższą wartość. Ale to także wzruszająca historia miłosna.

Próby do „Cyganerii” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Gabriela Legun (Mimi) © Krzysztof Mystkowski / KFP
Próby do „Cyganerii” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Gabriela Legun (Mimi) © Krzysztof Mystkowski / KFP

Na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku wystąpi plejada znakomitych artystów. Wystąpią: Gabriela Legun i Aleksandra Orłowska (Mimi), Arnold Rutkowski i Jinxu Xiahou (Rudolf), Joanna Kędzior i Ruslana Koval (Musetta), Mateusz Ługowski i Mariusz Godlewski (Marcello), Jan Żądło i Bartłomiej Kłos (Schaunard), Karol Skwara i Rafał Pawnuk (Colline), Leszek Kruk i Szymon Kobyliński (Alcindoro) oraz Leszek Skrla i Szymon Kobyliński (Benoit).

Kierownictwo muzyczne premiery objął utalentowany dyrygent młodego pokolenia, Yaroslav Shemet. Scenografię oraz kostiumy zaprojektowała znana w świecie teatru i filmu Hanna Wójcikowska- Szymczak. Choreografię i ruch sceniczny opracowali Sayaka Haruna-Kondracka i Bartosz Kondracki.

Joanna Kędzior (Musetta) © Krzysztof Mystkowski / KFP
Joanna Kędzior (Musetta) © Krzysztof Mystkowski / KFP

Premiera „La Bohème” odbędzie się 23 listopada 2024 roku, kolejne spektakle planowane są w dniach 26-29 listopada, 1, 21 i 22 grudnia 2024 roku. 31 grudnia 2024 ten spektakl zostanie pokazany na Sylwestra, ta historia zostanie pokazana w nieco inny sposób: trochę zwariowany, pełen niespodzianek i wspólnej operowej zabawy. Tu nic nie będzie takie, jak się spodziewacie. Wszak to zakończenie roku i początek nowego. Musi być wesoło!czytamy na stronie Opery Bałtyckiej.

Premiery operowe w Polsce: „Ślub” Zygmunta Krauze w Teatrze Wielkim w Poznaniu

Opera „Ślub” Zygmunta Krauze to Gombrowicz w czystej postaci: absurd, ironia i deformacja. Przejmująca muzyka Zygmunta Krauzego doskonale dopełnia dramat rozgrywający się na scenie. Wejście w oniryczny, tajemniczy świat spektaklu uzmysławia, że megalomania, władza i chęć kontroli to grzechy nie tylko czasów przeszłych, to również skaza współczesności. Mocny przekaz, obnażenie niedoskonałej natury człowieka, zdeformowanej poprzez pragnienia. Obraz ludzkiej psychiki bez filtrów, inscenizacja na miarę obecnych czasów. Czy ku przestrodze?

„Ślub” Zygmunta Krauze w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Zdjęcia z prób © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu
„Ślub” Zygmunta Krauze w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Zdjęcia z prób © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Pierwsza w Polsce operowa inscenizacja „Ślubu” według sztuki Witolda Gombrowicza została przygotowana dla Teatru Wielkiego w Poznaniu w ramach programu „Zamówienia kompozytorskie”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Warstwę muzyczną dzieła stworzył Zygmunt Krauze, uznany polski kompozytor po raz pierwszy współpracuje z poznańską sceną. Za libretto i reżyserię odpowiada Krzysztof Cicheński, od lat eksplorujący przestrzenie leżące na styku teatru dramatycznego i operowego. Kierownictwo muzyczne powierzono Katarzynie Tomali-Jedynak, posiadającej w repertuarze wiele współczesnych realizacji. Scenografię przygotowują Krzysztof Cicheński i Julia Kosek, która także odpowiedzialna jest za kostiumy. Autorem reżyserii świateł będzie Wiktor Kuźma, a projekcji Leszek Stryła. Kierownictwo chóru sprawuje Mariusz Otto.

„Ślub” Zygmunta Krauze w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Zdjęcia z prób © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu
„Ślub” Zygmunta Krauze w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Zdjęcia z prób © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Opera „Ślub” Zygmunta Krauze wpisuje się w hasło POKOLENIA, towarzyszące Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu w sezonie 2024/2025. Realizacja premiery łączy artystów różnych generacji, scala ich wrażliwość i wiąże w nieuchwytnym ciągu wzajemnych oddziaływań.

Wystąpią: Michał Partyka (Henryk), Jan Jakub Monowid (Pijak), Łukasz Konieczny (Ojciec), Piotr Kalina (Władzio), Gosha Kowalinska (Mania) i Monika Mych-Nowicka (Matka). Solistom towarzyszyć będzie Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego w Poznaniu.

„Ślub” – plakat © materiały prasowe Teatru Wielkiego w Poznaniu
„Ślub” – plakat © materiały prasowe Teatru Wielkiego w Poznaniu

Prapremiera opery „Ślub” odbędzie się w Teatrze Wielkim w Poznaniu 22 listopada 2024 roku, kolejne spektakle: 23 i 24 listopada. 1 grudnia 2024 roku o godz. 18.00 produkcja zostanie pokazana na scenie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.

„Moje życie… to armia kobiet”! Koncert „PUCCINI – muzyka, pasja i kobiety” w ICE KRAKÓW Congress Centre 14 grudnia 2024 roku

Przez całe życie Puccini w równym stopniu przeżywał romantyczne skandale i odnosił zawodowe sukcesy. Miał obsesję na punkcie ​samochodów i kobiet, a jego życie osobiste było równie barwne jak jego opery. Ze skandalami, które prawie go zabiły, historiami ​o niewierności, zazdrości i zemście, aresztowaniami, łapówkami i samobójstwami bliskich.

Premiera „PUCCINI – muzyka, pasja i kobiety” miała miejsce 23 kwietnia tego roku w Pesaro, Włoskiej Stolicy Kultury 2024. Pomysłodawcą tego niezwykłego projektu jest ceniony włoski baryton, Giulio Boschetti. W trakcie koncertu symfoniczny żywioł muzyki przeplatać będą liryczne arie oraz refleksje nad namiętnościami, skandalami, życiem rodzinnym i brawurową karierą Giacomo Pucciniego. – Moje życie… to armia kobiet! – mawiał maestro, tworząc genialne kreacje takie jak „Cyganeria”, „Manon Lescaut”, „Turandot”, „Madame Butterfly” i „Toskę”. Publiczność zostanie porwana w świat intryg, artystycznych sporów, miłosnych skandali, pożądania oraz pogoni za marzeniami o sławie. O burzliwym życiu kompozytora opowiedzą dziennikarze Jowita Dziedzic-Golec i Dariusz Stańczuk. Dzięki dodatkowym elementom narracyjnym, słuchacze poznają historie i anegdoty, które nie tylko przybliżą nam postać Pucciniego, ale także pozwolą lepiej zrozumieć jego dzieła.

„PUCCINI – muzyka, pasja i kobiety” to okazja, by przenieść się do świata emocji, pasji i dramatu, które charakteryzują twórczość tego geniusza opery. Wystąpią znakomici soliści z ojczyzny kompozytora oraz z Polski: Silvia Rampazzo – sopran, Monika Piechaczek – sopran, Paolo Lardizzone – tenor, Giulio Boschetti – baryton oraz Chór i Orkiestra Forum Artis pod batutą Marcina Wolniewskiego.

Plakat „PUCCINI - muzyka, pasja i kobiety" © materiały oganizatora
Plakat „PUCCINI – muzyka, pasja i kobiety” © materiały organizatora

Organizatorem wydarzenia „PUCCINI – muzyka, pasja i kobiety” jest Agencja Artystyczna Pro Musica, która wcześniej była odpowiedzialna za koncerty „Puccini in Love” z udziałem Aleksandry Kurzak i Roberto Alagni.

Więcej informacji na stronie internetowej Rok Pucciniego. Link do biletów znajduje się tutaj, w sprawie rezerwacji możliwy jest również kontakt mailowy: promusica@promusica.pl

Premiery operowe w Polsce: „Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej

„Czarna maska”, trzecie dzieło sceniczne Krzysztofa Pendereckiego rozgrywa się w XVII-wiecznym Bolkenhain (obecnie Bolków nieopodal Wałbrzycha) na Dolnym Śląsku podczas karnawału. Opera pełna mistycyzmu, złożonych postaci i zawiłych emocji, przyciąga widzów unikalną narracją i mistrzostwem muzycznym, atmosfera niepewności i strachu narasta z każdym taktem muzyki. Centralnym punktem opowieści jest zagadkowa postać mężczyzny w czarnej masce, wzbudzająca lęk i niejasne skojarzenia – być może z zarazą, która nawiedziła miasteczko, albo z duchami przeszłości.

Libretto opery powstało na podstawie jednoaktówki niemieckiego noblisty Gerharta Hauptmanna z 1928 roku. Penderecki odkrył w nim potencjał, który pozwolił mu stworzyć dzieło pełne kontrastów i intensywnych emocji. Prapremiera w reżyserii słynnego Harry’ego Kupfera odbyła się 15 sierpnia 1986 roku podczas Festiwalu w Salzburgu, a następnie została przeniesiona do Opery Wiedeńskiej, gdzie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. W recenzjach zwracano uwagę na podobieństwa do dzieł Ryszarda Straussa, przede wszystkim do „Salome” i „Elektry” oraz na to, że Penderecki odświeżył konwencję „opery literackiej”. Opera została również wystawiona w Santa Fé w Stanach Zjednoczonych.

„Czarna maska”. Zdjęcia z prób w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej © Adam Kozal
„Czarna maska”. Zdjęcia z prób w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej © Adam Kozal

Polska premiera pod batutą Mieczysława Dondajewskiego i w reżyserii Ryszarda Peryta w oryginalnej wersji językowej odbyła się w 1987 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu, a w polskiej wersji językowej – rok później w Warszawie w reżyserii Alberta-André Lheureux, pod muzyczną dyrekcją Roberta Satanowskiego. „Czarną maskę” w reżyserii Krzysztofa Nazara wystawiła również w 1998 roku Opera Krakowska, a w 2016 roku własnej interpretacji dzieła podjął się Marek Weiss na deskach Opery Bałtyckiej.

Muzyka Pendereckiego stanowi niezwykle bogaty wachlarz ekspresji – od złowieszczej introdukcji, otwieranej przez silnie rozbudowaną sekcję perkusyjną, po pełne napięcia sceny zbiorowe. – Chciałem zintensyfikować nastrój egzystencjalnego niepokoju i makabreski– przyznaje Penderecki, dodając przy tym, że inspirował się technikami m. in. Verdiego i Berga.

Dzieło wyreżyseruje David Pountney, który wcześniej realizował w Warszawie m. in. „Kupca weneckiego” Andrzeja Czajkowskiego i „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, a ostatnio w Poznaniu „Otella”. Autorem scenografii będzie Raimund Bauer, kostiumów Marie-Jeanne Lecca, choreografii Denni Sayers, reżyserii świateł Fabrice Kebour.

Wystąpią: Wojciech Parchem (Silvanus Schuller), Natalia Rubiś (Benigna), Katarzyna Drelich (Arabella), Elżbieta Wróblewska (Rosa Sacchi), Szymon Rona (Jedidja Potter), Wojtek Gierlach (François Tortebat), Adriana Ferfecka (Daga), Krzysztof Szumański (Löwel Perl), Bartosz Kieszkowski (Robert Dedo), Dariusz Machej (Pleban Wendt), Mateusz Zajdel (Hadank), Remigiusz Łukomski (Hrabia Ebbo Hüttenwächter), Magdalena Pluta (Hrabina Laura Hüttenwächter, Czarna śmierć), Piotr Maciejowski (Schedel), Filip Rutkowski (Dr Knoblochzer) oraz Pier Ewudu (Johnson).

„Czarna maska” – plakat © .materiały prasowe Teatru Wielkiego-Opery Narodowej
„Czarna maska” – plakat © .materiały prasowe Teatru Wielkiego-Opery Narodowej

Premiera odbędzie się 22 listopada 2024 roku, produkcja pokazana zostanie także 24, 27 i 29 listopada 2024. Spektakl przeznaczony dla widzów dorosłych – zawiera sceny przemocy.