REKLAMA

Entuzjastyczne przyjęcie inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego „A Quiet Place” Leonarda Bernsteina w Paryżu

Najsłynniejszy polski reżyser operowy pracuje przede wszystkim za granicami naszego kraju. Każda jego premiera spotyka się z uznaniem światowej krytyki muzycznej. Warlikowski regularnie pojawia się na prestiżowych scenach świata, m. in. w Operze Bawarskiej w Monachium czy brukselskim teatrze La Monnaie. Jego „Elektra” Ryszarda Straussa otworzyła setną edycję Festiwalu w Salzburgu. Warlikowski jest dyrektorem artystycznym Teatru Nowego w Warszawie i tylko tam regularnie możemy oglądać jego teatralne produkcje w Polsce.

Produkcje Krzysztofa Warlikowskiego, zarówno te teatralne, jak i operowe, często dzielą publiczność. Reżyser ma swoich zagorzałych wyznawców (do których ja się zaliczam), jak też zadeklarowanych przeciwników. Po pierwszej paryskiej inscenizacji „Ifigenii w Taurydzie” Christopha Willibalda Glucka Warlikowskiemu zarzucano nieprzyzwoitość i brak szacunku dla oryginalnego dzieła, choć krytyka doceniła nowoczesność inscenizacji. Oburzenie publiczności nie cofnęło powtórnych zaproszeń. Opera Bernsteina to już ósma realizacja Warlikowskiego w Paryżu, po m.in.: „Parsifalu” Ryszarda Wagnera, „Sprawie Makropulos” Leoša Janáčka i „Królu Rogerze” Karola Szymanowskiego. W tej ostatniej udział wzięli Mariusz Kwiecień oraz Olga Pasiecznik.

„A Quiet Place to ostatnia opera Leonarda Bernsteina, artysty nieśmiertelnego przede wszystkim dzięki musicalowi „West Side Story”. Zainspirowany przez pisarza i reżysera Stephena Wadswortha kompozytor stworzył muzykę stanowiącą dalszy ciąg „Kłopotów na Tahiti”. To dzieło opowiadające o miesiącu miodowym młodego małżeństwa, Sama i Dinah. „Ciche miejsce” rozgrywa się trzydzieści lat później, rodzina Sama spotyka się po tajemniczej, być może samobójczej śmierci Dinah. Na jaw wychodzą głęboko skrywane fascynacje erotyczne i sekrety skrajnie nieszczęśliwych bohaterów, mimo że opera kończy się swoistym happy endem. Prapremiera w Houston w 1983 roku nie okazała się wielkim sukcesem. Utwór wystawiany był sporadycznie, choć inscenizacja Davida Aldena w New York City Opera, w 2010 roku wzbudziła pewne zainteresowanie.

Wielkim orędownikiem dzieła był jednak ulubiony uczeń Bernsteina, Kent Nagano. To on dokonał kolejnych przeróbek i przygotował też nagranie dla wytwórni Decca. Nagano przekonał dyrektora Opera National de Paris, Alexandra Neefa do wystawienia dzieła scenicznie. Tej opery nigdy wcześniej we Francji nie pokazywano.

„A Quiet Place w inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego w Paryżu© Bernd_Uhlig, Opera national de Paris

Warlikowski wyreżyserował „A Quiet Place” z grupą swoich stałych współpracowników: Małgorzatą Szczęśniak (scenografia i kostiumy), Felice Ross (światła) i Kamilem Polakiem (projekcje video). Realizacja spotkała się z ogromnym zainteresowaniem publiczności, a wszystkie marcowe spektakle (zaplanowano ich 12) zostały praktycznie wyprzedane.

Warlikowski zatarł granice między teatrem a operą – stwierdza Jacek Marczyński w recenzji „A Quiet Place”: Jest jeszcze nadzieja w „Rzeczpospolitej”. Mając do dyspozycji świetnych śpiewaków, ale nie gwiazd, sprawił, by na scenie przemienili się w pełnowymiarowe, skomplikowane postaci ludzkie. Zmusił ich do maksymalnej ekspresji aktorskiej, nie zapominając, że środkiem porozumiewania ma być śpiew. Bo to jest teatr, który odnosi się z szacunkiem do muzyki Bernsteina – pisze dalej recenzent.

Krzysztof Warlikowski stworzył w Operze Paryskiej intymne i piękne przedstawienie o różnych obliczach pragnienia miłości. (…) „A Quiet Place” Bernsteina to rodzinna drama, która przynosi oczyszczenie – relacjonuje Anna S. Dębowska w Paryż zachwyca się polskim reżyserem w „Gazecie Wyborczej”. Jacek Hawryluk z kolei donosi w „Newsweeku”: Jeszcze nawet po trzecim przedstawieniu reżyser wyszedł na scenę przy burzy oklasków (Polak i Amerykanin w Paryżu. Rodzina i jej koszmary).

„A Quiet Place w inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego w Paryżu© Bernd_Uhlig, Opera national de Paris

W swoich internetowych poszukiwaniach nie natknąłem się na żadną złą opinię dotyczącą produkcji Warlikowskiego. Prasa francuska i zagraniczna jest podobnie entuzjastyczna. Pozytywne recenzje zamieściły zarówno prestiżowy francuski magazyn „Diapazone”, jak i nowojorski „New York Times”. Warto zacytować kilka wypowiedzi:

Mam ogromną nadzieję, że sukces inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego przyczyni się też do wskrzeszenia zainteresowania zapomnianą twórczością wszechstronnego amerykańskiego kompozytora. Z dzieł Bernsteina wystawia się właściwie tylko „West Side Story”, w ostatnich latach wszechobecny w światowym repertuarze jest też „Kandyd”. Piotr Kamiński, w nieocenionym przewodniku „Tysiąc i jedna opera” pisze jednak, że jego muzyka symfoniczna, instrumentalna czy religijna oczekuje cierpliwie werdyktu historii.

Polscy artyści na świecie: bas Rafał Siwek i tenor Arnold Rutkowski w „Jolancie” w Bolonii

Rafał Siwek często pojawia się we Włoszech. Po styczniowych sukcesach w Teatro Petruzzelli w Bari (Król Marek w „Tristanie i Izoldzie” Ryszarda Wagnera), artysta wystąpił w Teatro Massimo w Palermo na Sycylii w „Simonie Boccanegrze” Giuseppe Verdiego (jako Jacopo Fiesco). W Bolonii kreować będzie kolejną „królewską” partię. Będzie to Król René, ojciec tytułowej Jolanty.

Arnold Rutkowski zaśpiewa natomiast rolę Vaudemonta. Polski tenor przyjeżdża do Bolonii prosto z Teatru Wielkiego w Łodzi, gdzie zaśpiewał partię Pollione’a, u boku Joanny Woś, w koncertowej wersji „Normy” Vincenza Belliniego. 

Tytułową partię niewidomej królewny Jolanty kreować będzie Ukrainka Yuliya Tkachenko. Nianią i jej towarzyszkami (Martą, Brigidą i Laurą) będą Marina Ogii, Olga Dyadiv i Victoria Karkacheva. Ukraiński baryton Andrei Bondarenko wcieli się w postać Roberta, a jako mauretański lekarz Ibn-Jahia wystąpi rumuński baryton Serban Vasile. W spektaklu zaśpiewa też w niewielkiej roli Almeryka Mihail Mihaylov, bułgarski tenor znany z występów w Polsce, w m.in.: w Filharmonii Śląskiej, Teatrze Wielkim w Poznaniu i Operze na Zamku w Szczecinie. Bułgarski bas, Peter Naydenov, będzie Bertrandem.

Spektakle przygotuje muzycznie Michael Güttler, dyrygent niemiecki, który w ostatnim momencie zastąpił Ukrainkę Oksanę Lyniv, dyrektorkę muzyczną Teatro Comunale di Bologna. Lyniv wycofała się z powodu choroby, ale to z jej inicjatywy obok „Jolanty” zabrzmi współczesna ukraińska kompozycja. Napisała ją Hanny Havrylets, twórczyni wielu utworów symfonicznych i kameralnych, profesor kompozycji na Ukraińskiej Narodowej Akademii Muzycznej im. P. Czajkowskiego w Kijowie. „Stabat Mater”, utwór na chór i orkiestrę, powstał w 2002 roku. Zamierzeniem Havrylets było ukazanie kompozycji doświadczenia śmierci jako przejścia do nieśmiertelności. Havrylets zmarła kilka tygodniu temu, 27 lutego 2022 roku w Kijowie, w wieku 63 lat.

„Jolanta” Czajkowskiego oraz „Stabat Mater” Havrylets zabrzmią w Bolonii dwukrotnie: 7 i 9 kwietnia. Drugi wieczór transmitowany będzie w radiowej stacji RAI3. Link do trasmisji tutaj.

Iść przez życie śpiewająco. Gala z okazji 85. urodzin Wiesława Ochmana

„Uważam, że obowiązkiem każdego artysty jest maksymalne wykorzystanie swoich możliwości, nie rozdrabnianie ich i marnowanie.” Te słowa wypowiedział Wiesław Ochman po jednym ze spektakli „Borysa Godunowa” pod batutą Kazimierza Korda w Metropolitan Opera. Są one swoistym wyznacznikiem jego kariery. Świadectwem najwyższej jakości jego wykonań artystycznych. Gwarantem światowego poziomu, jaki nieprzerwanie reprezentuje po dzień dzisiejszy. 

Bez względu na to jak długo można by opowiadać o artystycznej drodze Wiesława Ochmana, nigdy nie będzie to opowieść wyczerpująca. Cavaradossi w „Tosce”, Alfred w „Traviacie”, Leński w „Onieginie”, Książę Mantui w „Rigoletto”, Jontek w „Halce”, Turiddu w „Rycerskości wieśniaczej” – to tylko niektóre z jego scenicznych wcieleń. Debiut na Festiwalu w Salzburgu w „Idomeneo” Mozarta w 1973, debiut w Metropolitan Opera w 1975 roku w partii Arriga w „Nieszporach sycylijskich” Verdiego, czy wreszcie debiut w La Scali w 1976 roku – to tylko niektóre spośród najjaśniejszych punktów jego biografii. W paśmie sukcesów, na jakie zasługuje śpiewak tyleż pracowity, co skromny i pełen pokory. 

Wiek to tylko liczba, zaś rocznica 85. urodzin Mistrza to doskonała okazja na uhonorowanie jego twórczości, podziękowanie mu za wkład w rozwój i promocję sztuki operowej w kraju i za granicą oraz wyśpiewanie pięknych, radosnych arii i duetów na jego cześć. W ramach Śląskiego Festiwalu Operetki pod dyrekcją dr Sylwestra Targosza-Szalonka, w Bytomskim Centrum Kultury odbyła się niezwykła gala. W całości dedykowana Wiesławowi Ochmanowi.

Trwający ponad 3 godziny koncert wypełniła nie tylko muzyka, ale przede wszystkim atmosfera przyjaźni i wielkiej estymy jaką darzy Wiesława Ochmana już kilka pokoleń. Na scenie zgromadzono solistów zarówno Opery Śląskiej, jak i nieistniejącego już Gliwickiego Teatru Muzycznego. Artystów z dłuższym lub krótszym stażem pracy w zawodzie, a w szczególności śpiewaków, którzy wyfrunęli spod skrzydeł Mistrza i to właśnie jemu zawdzięczają swój operowy start. 

Wystarczy tu wspomnieć chociażby Renatę Dobosz, której mezzosopran o przepięknej, ciemnej barwie, w połączeniu z wyrazistym wizerunkiem scenicznym, to prawdziwie elektryzująca mieszanka. Solistka Opery Śląskiej, znana chociażby z chwalonej przez krytyków roli Carmen w spektaklu reżyserowanym przez Wiesława Ochmana, podczas gali zaprezentowała się w repertuarze operetkowym. Zarówno aria „La bella Tangolita” z „Balu w Savoy’u” czy „Czardasz Silvy” z „Księżniczki Czardasza” doskonale wyeksponowały ognisty temperament Renaty Dobosz. Udowodniły, że jest ona u szczytu swej formy wokalnej. 

Ewa Biegas i Wiesław Ochman © Katarzyna Dera 

Na scenie pojawiła się także rzadko ostatnio widywana Ewa Biegas, znana z dramatycznych partii sopranowych w Operze Krakowskiej czy Operze Śląskiej. Niezapomniana heroina z oper Piotra Czajkowskiego – Tatiana z „Eugeniusza Oniegina” czy Liza z „Damy Pikowej” – tym razem zaskoczyła publiczność wchodząc w repertuar mezzosopranowy. Jej Carmen, czy Dalila (aria ze zmienionym tekstem, wyrażającym uwielbienie dla Jubilata) brzmiały niezwykle świeżo i intrygująco. Ten zwrot w karierze artystki okazał się bardzo korzystny dla jej głosu. 

Solistka dawnego Gliwickiego Teatru Muzycznego, Anita Maszczyk – sopran koloraturowy – postawiła tym razem na arie spintowe. Tosca czy Hrabina Marica to bardzo odważne wybory repertuarowe, którym nazbyt rozwibrowany, delikatny głos śpiewaczki nie do końca potrafił sprostać. Jednak niedoskonałości wokalne nadrabiała zjawiskową prezencją. Natomiast Leokadia Duży, jak zawsze czarująca, wzorcowa wręcz Walentyna z „Wesołej wdówki”, wywołała uśmiechy na twarzach widzów swoją interpretacją arii Pericoli z operetki Offenbacha pod tym samym tytułem. W drugiej części, w nastroju nieco bardziej refleksyjnym i romantycznym, wykonała arię „Miłość to niebo na ziemi” z „Paganiniego”. 

Jej koleżanka ze sceny Opery Śląskiej, Aleksandra Stokłosa, znana z pierwszoplanowych partii sopranowych zarówno w operach (Abigaille w „Nabucco”) jak i w operetkach (Hanna Glavari w „Wesołej wdówce”) sięgnęła tym razem po odmienny gatunek muzyczny. Udało jej się zachwycić i wzruszyć publiczność niezwykle emocjonalnym wykonaniem pieśni „Nella Fantasia” Ennio Morricone, ze słynnego filmu „Misja”. Wśród męskich głosów, pozytywnym zaskoczeniem okazał się młody tenor Piotr Pastuszka. Energia, poczucie humoru, czysty śpiew i świetna dykcja – w arii Boniego z „Księżniczki Czardasza” zademonstrował wszystkie te atuty.

Dyrektor i pomysłodawca całego wydarzenia, dr Sylwester Targosz-Szalonek, pokazał tamtego wieczoru dwa oblicza – śpiewaka i dyrygenta. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie scena jest żywiołem tego obdarzonego wielkim temperamentem, śląskiego tenora. Zarówno za pulpitem dyrygenckim (uwertura z „Zemsty nietoperza”; „Czardasz Silvy”), jak i w partiach wokalnych (aria Cavaradossiego z „Toski”; pieśń „Gira con me” Josha Grobana), czuje się on jak ryba w wodzie. Jest artystą świadomym swojej wartości, od którego bije pewność siebie i dobra energia. 

Baryton Adam Szerszeń, od lat solista Opery Krakowskiej, sięgnął po sprawdzony repertuar. Od lat czaruje żeńską część publiczności arią Torreadora i tym razem było nie inaczej. Nie sposób także nie wspomnieć o przezabawnym duecie dwóch weteranów sceny operetkowej – Feliksa Widery i Włodzimierza Skalskiego. Wykonali oni „Artystki z Variete” z „Księżniczki Czardasza” z klasą i humorem – prawdziwi „starsi panowie dwaj” operetki. 

Jednak najmocniejszą stroną koncertu była, rzecz jasna, obecność samego Mistrza, Wiesława Ochmana. Jubilat nie tylko zaśpiewał kilka utworów, udowadniając, że czas zupełnie nie ima się jego głosu – nadal brzmi niezwykle czysto i szlachetnie – lecz także poprowadził drugą część gali (w pierwszej części, za konferansjerkę odpowiedzialny był zaprzyjaźniony z Mistrzem Oskar Świtała). Uraczył publiczność licznymi anegdotami zza kulis operowej i teatralnej sceny. 

Ogólną sensację, zwłaszcza wśród młodego pokolenia widzów, wzbudziło pojawienie się jego wnuka, Krystiana. Krystian Ochman to zaledwie 23-letnia, wschodząca gwiazda wokalistyki. Będący, z racji młodego wieku, na etapie poszukiwań swej artystycznej drogi, sięga zarówno po repertuar klasyczny (studiuje śpiew operowy) jak i rozrywkowy – wykonał swój autorski utwór „River”, w klimatach muzyki pop. Duet dziadka i wnuka – Wiesława i Krystiana Ochmanów – był niewątpliwie najpiękniejszym, najbardziej wzruszającym momentem wieczoru. Pieśń „Io te vurria vasa”w ich wspólnym wykonaniu stała się swoistym mostem łączącym pokolenia, muzycznym spoiwem dwóch artystycznych osobowości. 

© Katarzyna Dera 

Orkiestrę im. Arcyksiężnej Marii Krystyny Habsburg poprowadził utalentowany dyrygent młodego pokolenia, maestro Przemysław Fiugajski, przed którym partytury oper, operetek czy pieśni weneckich i neapolitańskich nie mają żadnych tajemnic. Przyjemnie słucha się orkiestry pod jego batutą i obserwuje uważną współpracę z solistami. 

Nie zabrakło też wątków sentymentalnych i muzycznych podróży w czasie. Publiczność wysłuchała archiwalnych nagrań Wiesława Ochmana: jego interpretacji arii Nadira z „Poławiaczy Pereł” Bizeta, powszechnie uważanej za wzorcową, oraz arii Jontka z „Halki” Moniuszki – po dziś dzień niedoścignionego pod względem artystycznego kunsztu. Tymi i setkami innych wykonań, czy to ze świata opery, czy operetki, czy też kreacjami filmowymi, Wiesław Ochman ugruntował swoją pozycję w panteonie największych gwiazd klasycznej wokalistyki. Jest drugim po Janie Kiepurze polskim tenorem, któremu udało się olśnić publiczność najważniejszych teatrów operowych na całym świecie. Ścieżki jego kariery utorował jednak nie tylko niezaprzeczalny talent, lecz także ciężka praca, skromność i duży dystans do siebie, z którego Mistrz słynie, nie tylko wśród przyjaciół. 

Recenzja ukazała się 5 kwietnia 2022 roku na blogu Beaty Fischer Vissi d’arte.

Światowej sławy gwiazda, klarnecistka Sharon Kam, zagra Crusella w Filharmonii w Szczecinie

Sharon Kam ukończyła studia muzyczne w Juilliard School of Music w Nowym Jorku, gdzie doskonaliła grę na klarnecie u Charlesa Neidicha. Jako 16-latka zadebiutowała na scenie z Israel Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Zubina Mehty. W 1992 roku zdobyła nagrodę ARD International Music Competition. Otrzymała nagrodę ECHO Klassik jako Instrumentalistka Roku za nagranie koncertów Webera z orkiestrą lipskiego Gewandhausu pod dyrekcją Kurta Masura. W 2006 roku została ponownie nagrodzona za płytę nagraną z Orkiestrą Radiową w Lipsku z utworami Spohra, Webera, Rossiniego i Mendelssohna. Jej płyta „American Classics” z 2002 roku nagrana z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną pod dyrekcją Gregora Bühla otrzymała Nagrodę Niemieckich Krytyków Płytowych. Wykonanie przez Sharon Kam koncertu Mozarta w ramach obchodów 250-lecia Mozarta w 2006 roku w Teatrze Narodowym w Pradze było transmitowane na żywo w telewizji w 33 krajach i jest dostępne na DVD. W tym samym roku artystka zrealizowała swoje marzenie o nagraniu koncertu i kwintetu klarnetowego Mozarta. 

Kam w trakcie swojej kariery koncertowała z orkiestrami na całym świecie, takimi jak Chicago Symphony Orchestra, Orkiestra Filharmonii Berlińskiej, Israel Philharmonic Orchestra, London Symphony Orchestra i Orkiestra Gewandhaus w Lipsku. Była Artist in residence na festiwalu Bodensee w 2011 roku. Kam jest również aktywną kameralistką i regularnie współpracuje z takimi artystami jak Lars Vogt, Christian Tetzlaff, Daniel Müller-Schott, Enrico Pace, Leif Ove Andsnes, Carolin Widmann i Jerusalem Quartet. Jest także częstym gościem wielu festiwali. W dziedzinie muzyki współczesnej dokonała prawykonań wielu utworów, m.in. koncertu i kwartetu Krzysztofa Pendereckiego, a także koncertów Herberta Williego (na Festiwalu w Salzburgu), Ivána Erőda i Petera Ruzicki (w Donaueschingen). 

Podczas koncertu 8 kwietnia usłyszymy w jej wykonaniu Koncert nr 1 E-dur na klarnet i orkiestrę Bernarda Henrika Crussella oraz Koncert klarnetowy B-dur Karola Krupińskiego. Zabrzmi także Symfonia Reńska Roberta Schumanna w wykonaniu Orkiestry Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie pod batutą Gregora Bühla.

Łukasz Borowicz zadyryguje „Don Giovannim” Giuseppe Gazzanigi podczas 26. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena

Podczas każdej edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena przypominane są mniej znane lub często zupełnie zapomniane dzieła operowe. W ubiegłych latach pod dyrekcją Łukasza Borowicza zabrzmiały dzieła: Luigiego Cherubiniego („Lodoïska” i „Faniska”), Georgesa Bizeta („Djamileh”), Gaetana Donizettiego („Maria Padilla”), Italo Montemezziego („Miłość trzech królów”) czy Christopha Willibalda Glucka („Ifigenia na Taurydzie”).

Podczas tegorocznego Festiwalu zabrzmi opera Giuseppe Gazzanigi (5 października 1743 – 1 lutego 1818), jednego z ostatnich włoskich kompozytorów dzieł buffa. Gazzaniga był członkiem zrzeszającej kompozytorów tzw. szkoły neapolitańskiej. Należeli do niej tak znani twórcy jak: Alessandro Scarlatti, Giovanni Battista Pergolesi, Johann Adolf Hasse czy Domenico Cimarosa. Skomponował ponad pięćdziesiąt oper, kilka koncertów fortepianowych, utworów symfonicznych i religijnych. Był popularny za życia, lecz dziś jego twórczość jest właściwie całkowicie zapomniana.

Pełny tytuł kompozycji Gazzanigi brzmi: „Don Giovanni lub Kamienny gość”. Dzieło było także znane jako „Don Giovanni Tenorio” (słowo tenorio oznacza po hiszpańsku uwodziciela i kobieciarza). Prapremiera odbyła się w Teatro San Moisè w Wenecji, 5 lutego 1787 roku. O tym, że temat pożeracza niewieścich serc był pod koniec XVIII wieku niezwykle popularny, świadczy fakt, że tego samego dnia, również w Wenecji, wystawiono w Teatro San Samuele innego „Don Giovanniego”. Napisał go kolejny zapomniany dzisiaj kompozytor, Francesco Gardi. Wenecki sukces Gazzanigi był na tyle duży, że doprowadził do powstania najsłynniejszej opery o Don Juanie. Teatr Narodowy w Pradze zamówił u Mozarta skomponowanie opery osnutej na tej samej treści. Premiera także odbyła się także w 1787 roku, 29 października.

8 kwietnia w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej w dziele Gazzanigi wystąpią znani w Polsce śpiewacy operowi. Partię tytułową wykona Aleksander Kunach, usłyszymy także Natalię Rubiś, Annę Bernacką, Roberta Gierlacha, Wojciecha Gierlacha oraz Karola Kozłowskiego. Do udziału zaproszono także młodych artystów, związanych z Akademią Operową Teatru Wielkiego – Opery Narodowej: Katarzynę Belkius, Zuzannę Nalewajek, Pawła Horodyskiego i Sebastiana Macha. Orkiestrę Filharmonii Poznańskiej poprowadzi Łukasz Borowicz.

Lek na smutek czyli pełna zabawnych pomysłów lubelska „Zemsta nietoperza”

Wiele razy, podczas rozmów z tak zwanymi znawcami muzyki, spotkałem się z krzywdzącą opinią na temat Johanna Straussa. Owi specjaliści czy „wytrawni melomani” twierdzą bowiem, że jedyny artysta o nazwisku Strauss, na którego warto zwrócić uwagę, to Ryszard, twórca wspaniałych poematów symfonicznych i oper. Takie porównania uważam jednak za bezsensowne. Johann Strauss II (1825-1899) był w XIX wieku prawdziwym królem walca. Niesamowicie pracowity, pisał wszędzie i na wszystkim, nawet czasem na serwetkach czy mankietach koszuli. Stworzył kilkanaście dzieł muzyczno-scenicznych oraz około 500 krótkich utworów estradowych: walców, polek, galopów, kadryli czy mazurów. Najsłynniejszy na świecie stał się  jego walc „Nad pięknym modrym Dunajem”. Bez niego nie można sobie wyobrazić koncertu noworocznego z wiedeńskiej Złotej Sali Musikverein. Nie da się również pominąć w historii operetki arcydzieła gatunku, jakim jest jego „Zemsta nietoperza”, wystawiana między innymi w nowojorskiej  Metropolitan Opera, londyńskim Royal Opera House czy wiedeńskiej Staatsoper. W drugim akcie przypomina mocno operę komiczną, ma rozbudowane finały, znakomicie napisane ansamble oraz partie solowe, duety, tercety i kwartety. Ta muzyka lśni niezwykłym blaskiem pod warunkiem, że jest odpowiednio wykonana. 

Wielu dyrektorów, zwłaszcza w teatrach operowych, decyduje się na premiery operetek głównie po to, aby zapełnić salę i zwiększyć przychody. Wielokrotnie spotkałem się z lekceważącym stosunkiem do tego gatunku. Jeśli w ten sposób traktuje się utwory Kalmana, Lehara czy Straussa, stajemy się świadkami pośmiertnej zemsty kompozytorów i realizacje oraz wykonania okazują się słabe. Jeśli jednak podchodzi się do tego gatunku z odpowiednią uwagą, można wydobyć z operetek piękno muzyki, humor sytuacyjny i formę rozrywki na wysokim poziomie.

Skrzące się dowcipem libretto, genialnie spolszczone przez Juliana Tuwima, nabrało nowego życia w reżyserii Artura Barcisia. Choreografia Iwony Runowskiej świetnie wpasowuje się w akcję. Nie jest nachalna, nie ma w niej klasycznych popisów. W drugim akcie zachwyciły mnie kostiumy solistów i zespołu, zaprojektowane przez Tatianę Kwiatkowską. Dekoracje jednak nie zrobiły na mnie wrażenia. W pierwszym akcie wydawało mi się, że jestem na placu budowy z surową metalową konstrukcją na środku sceny, która przypomina tak zwane rusztowania warszawskie, ale nijak nie pasuje do operetki. Lustra na kółkach, jakby wzięte z sali baletowej, wydają się niepotrzebne. Reżyserowi zależało na uniwersalnej konstrukcji. W drugim akcie było to mniej bolesne, ponieważ pięknie ubrany zespół chóru zasłaniał prawie cały stelaż. Na środku sceny królowała piękna czerwona kanapa, a w trzecim „więziennym” akcie metalowe schody pasowały do akcji. 

Paulina Janczaruk (Adela) i Edyta Piasecka (Rozalinda) © Grzegorz Winnicki

W pierwszym akcie mamy pomieszanie strojów współczesnych z klasycznymi. Reżyser chciał wywołać dysonans. Zapewne po to, aby pokazać dystans do opowiadanej historii. Ta operetka nadaje się do gry z konwencją. Dużo jest w spektaklu pomysłów, które ożywiają publiczność. Podczas uwertury widzieliśmy zabawny filmik nakręcony w okolicach lubelskiego zamku z udziałem doktora Falke w stroju nietoperza oraz ubranych współcześnie ludzi, kpiących z niego i robiących zdjęcia telefonami komórkowymi. Podczas śpiewania utworu „Mów mi ty, przyjacielu” artyści na scenie wyciągają telefony i robią sobie „selfie”, po czym zapalają latarki i migają do rytmu wyznaczanego przez partyturę i dyrygenta. W scenie balu na hasło „czardasz” muzyk zaczyna grać fragment słynnego „Czardasza” Montiego, ale po chwili zawstydzony przerywa, ponieważ ma być przecież – zgodnie z partyturą – zaśpiewany „Czardasz Rozalindy”. W pierwszym akcie Alfred ściąga spodnie, ubiera szlafrok, wyrzuca majtki, po czym w obecności Rozalindy i dyrektora więzienia zachowuje się jak ekshibicjonista, odsłaniając poły szlafroka. Ale są też poważne chwile. Na długo zapadło mi w pamięć zdanie księcia Orłowskiego: „W moim domu – w przeciwieństwie do mojego księstwa – panuje zupełna wolność i swoboda”.

Po premierowej obsadzie spodziewałem się, że lubelska „Zemsta nietoperza” będzie ciekawym artystycznym przeżyciem i rzeczywiście została muzycznie poprowadzona przez Rubena Silvę w sposób mistrzowski. Zachwyciła mnie Edyta Piasecka, dysponująca dramatycznym sopranem koloraturowym niezwykłej urody. Mogłem podziwiać nie tylko jej wyjątkowy głos, ale także talent aktorski i dystans do odgrywanej roli hrabiny Rozalindy, zdradzającej męża, również marzącego o zdradzie. Gwiazdą II aktu stał się Jan Jakub Monowid – wybitny kontratenor o międzynarodowej renomie, który wcielił się w Księcia Orłowskiego z niezwykłym wdziękiem i talentem aktorskim. Jego głos brzmiał jak brylant, a znakomicie dopasowany do konwencji pastiszu styl gry aktorskiej wzbudzał radość i entuzjazm. Dyrygował śmiechem całego dworu na scenie, który następnie przenosił się na widownię. Podobała się pełna wdzięku Paulina Janczaruk w subretkowej partii Adeli. Precyzyjnie odśpiewała wszystkie koloratury i zaprezentowała aktorski temperament. 

Mile zaskoczyła mnie obecność w spektaklu Patryka Pawlaka, dla którego rola doktora Falke była debiutem operetkowym. Ten dobry aktor o dużych możliwościach wokalnych, sprawdził się znakomicie. Zachwyt wzbudził także Łukasz Ratajczak w zabawnej roli kochanka Rozalindy – Alfreda, dla którego dbanie o głos, dobra kolacja i wino są ważniejsze od damsko-męskich figli. Kilkanaście lat wcześniej podziwiałem w tej partii jego ojca Janusza Ratajczaka na gliwickiej i bydgoskiej scenie. Tomasz Rak jako zdradzony mąż zaprezentował wachlarz swoich wokalnych i aktorskich możliwości, zwłaszcza w więziennej scenie, podczas której przebrał się za notariusza: wtedy wreszcie pokazał pełny temperament. W trzecim akcie czeka się na „show” strażnika więzienia – i nikt chyba nie poczuł się zawiedziony. Mistrzowska rola aktorska pijanego Froscha w wykonaniu Zbigniewa Maciasa wywoływała salwy śmiechu na widowni. Dzielnie towarzyszył mu Paweł Wrona w roli dyrektora Franka. Pocieszny był też Jarosław Cisowski jako jąkający się mecenas Blind, któremu nigdy nie dają skończyć. Warto również zwrócić uwagę na dobre przygotowanie chóru przez Grzegorza Peckę – zespół brzmiał pięknie i śpiewał równo z ręką dyrygenta. Dopasowana do akcji reżyseria świateł Marcina Nogasa zmieniała się dynamicznie, zwłaszcza w „balowym” drugim akcie.

© Grzegorz Winnicki

Ciężkim przeżyciem dla mnie jako miłośnika muzyki operowej i operetkowej było użycie na niewielkiej scenie Teatru Muzycznego w Lublinie mikroportów dla śpiewaków. To, co jest dopuszczalne i naturalne w przestrzeniach sal widowiskowo-sportowych czy w plenerze, razi w klasycznym teatrze muzycznym.  Znając potencjał głosów takich osób jak Edyta Piasecka czy Tomasz Rak, występujących na potężnej scenie Opery Narodowej i słyszalnych bez problemu, pojawia się pytanie o powód takiej decyzji. Reżyser chciał, aby w II akcie grał na scenie kwartet smyczkowy. Było to samo w sobie dobrym i miłym pomysłem (słyszeliśmy między innymi muzykę Astora Piazzolli), ale przeszkadzało w odbiorze dialogów. Poza tym prawdopodobnie głos solistów poruszających się na szczycie konstrukcji mógł „uciekać” w kulisy.

Multimedia przygotował Franciszek Barciś, syn reżysera. Na ekranie w pierwszym akcie widzimy salę kominkową, w drugim – wspaniałą salę balową, a w trzecim – króluje portret Artura Barcisia, który w pewnym momencie ożywa, wzbudzając entuzjazm na widowni. Aby podkreślić dystans do opowiadanej historii pojawiają się też od czasu do czasu napisy jak z filmów w starym kinie. Są to komentarze do przedstawianej akcji, na przykład: „Chodziło o to, że prawnik chciał pomóc, a tylko zaszkodził”, „Ach, jakże oni pięknie kłamią”. 

Reasumując, z pewnością udało się stworzyć w Teatrze Muzycznym w Lublinie premierę operetki na ogólnopolskim poziomie od strony muzycznej. Pełna dobrych pomysłów reżyseria Artura Barcisia i rzetelna praca aktorska sprawiły, że ogląda się to przedstawienie jak dobrą komedię. Warto także pochwalić ciekawie opracowany przez Nadię Gruszkę i elegancko wydany program do premiery. Jestem przekonany, że lubelska „Zemsta nietoperza” będzie często i długo grana przy pełnej widowni. 

Grzech i zbawienie: bezpłatne transmisje nowych inscenizacji dzieł Ryszarda Wagnera i Kurta Weilla na portalu „OperaVision”

„Siedem grzechów głównych” (Die sieben Todsünden) można będzie obejrzeć online od 8 kwietnia. Produkcja Opery North w Leeds została zarejestrowana w listopadzie 2020 roku. Co ciekawe, opera została wystawiona w języku angielskim. W realizacji udział wzięli: Wallis Giunta (Anna I), Shelley Eva Haden (Anna II), Campbell Russell (Ojciec), Stuart Laing(Brat), Matka (Dan Robinson). Orkiestrą Opery North dyrygował James Holmes, a reżyserem „śpiewanego baletu”, jak czytamy na platformie OperaVision, był Gary Clarke.

15 kwietnia, w Wielki Piątek, na żywo transmitowana będzie premiera „Parsifala” Ryszarda Wagnera. Opera w reżyserii Andrása Almási-Tótha i pod dyrekcją Balázsa Kocsy wystawiona zostanie w Wegierskiej Operze Narodowej w Budapeszcie, która po pięcioletnim remoncie wznowi swoją działalność. W spektaklu wystąpią: Michele Kalmandy (Amfortas), István Rácz (Titurel), András Palerdi (Gurnemanz), István Kovácsházi (Parsifal) i Károly Szemerédy (Klingsor). Patię Kundry wykona Andrea Szántó.

Nationaltheater Mannheim zaprezentuje, również w bezpośrednim streamingu, swoją nową produkcję „Latającego Holendra”. Reżyserem spektaklu, który będzie można obejrzeć od 24 kwietnia, jest Roger Vontobel. Premierę poprowadzi Jordan de Souza. Zaśpiewają m.in.: Patrick Zielke (Daland), Daniela Köhler (Senta), Jonathan Stoughton (Eryk) i Marie-Belle Sandis (Mary).

 „Latający Holender”, Nationaltheater Mannheim © Christiaa Kleiner

Legendarny teatr włoski, Teatro Regio di Parma, udostępni od 30 kwietnia swoją najnowszą produkcję „Rozkwit i upadek miasta Mahagonny”. Premiera odbędzie się kilka dni wcześniej, 26 kwietnia. Przedstawienie realizowane jest w koprodukcji z I Teatri di Reggio Emilia. Spektakl poprowadzi Christopher Franklin. Zaśpiewają: Christopher Lemmings (Tobby Higgins), Alisa Kolosova (Leokadja Begbick), Chris Merritt (Fatty) I Anne-Marie Kremer (Jenny Hill). W epizodycznej roli Joe wystąpi polski bas Jerzy Butryn, a reżyserem będzie Henning Brockhaus.

OperaVision to bezpłatna platforma transmitująca spektakle operowe, która jest wspierana przez program Unii Europejskiej Creative Europe. Na OperaVision można było zobaczyć także produkcje pochodzące z Polski, m.in. „Goplanę”, „Toskę” i „Manru” z Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie, czy „Parię” z Teatru Wielkiego w Poznaniu.

„W spektrum muzyki” – charytatywny koncert artystów Opery Krakowskiej

Artyści Opery Krakowskiej po raz kolejny włączają się w działalność na rzecz szerzenia świadomości w temacie autyzmu. Sukces kampanii „Niezwykli sąsiedzi”, wykreowanej i wyśpiewanej wspólnie z Fundacją Autyzm Up, owocuje jeszcze większym muzycznym projektem: koncertem charytatywnym “W spektrum muzyki”. Podejmowanie tematu autyzmu sprawia, że staje się on coraz mniej obcy, a ludzie przestają być wobec niego obojętni. Świadomi tego faktu Artyści i pracownicy Opery Krakowskiej z chęcią angażują się w projekt. Jak podkreśla Marek Gerwatowski – pomysłodawca wydarzenia – dzięki takim inicjatywom, tworzona jest przestrzeń zrozumienia i akceptacji.

Do udziału w koncercie „W spektrum muzyki” został zaproszony uzdolniony muzycznie podopieczny Fundacji Autyzm Up, 13-letni Szymon Prokop – wokalista, zdobywca m.in. tytułu „osobowości scenicznej” podczas Festiwalu „Integracja Malowana Dźwiękiem” oraz laureat Festiwalu Zaczarowanej Piosenki 2021. Po raz kolejny osoba w spektrum autyzmu pokaże, że nie musi żyć w narzuconych jej schematach. Tym razem stereotypy dotyczące autyzmu będą łamane wprost z operowej sceny.

Koncert dostosowany będzie do potrzeb osób w spektrum autyzmu. Uczestnik, który wyrazi taką potrzebę, otrzyma indywidualną opiekę wolontariusza. Dostępne będą także słuchawki wyciszające oraz wyizolowane miejsca w loży. Wszyscy artyści i osoby, które zaangażowały się w koncert zadeklarowały udział pro bono, a cały dochód z koncertu, który odbędzie się w ramach Międzynarodowego Miesiąca Świadomości Autyzmu, zostanie przeznaczony na działalność Fundacji Autyzm Up.

W Operze Krakowskiej zabrzmią najpiękniejsze fragmenty ze światowego repertuaru operowego – m.in. słynna Habanera czy Pieśń Toreadora z „Carmen” G. Bizeta, „Casta diva” z „Normy” V. Belliniego, duet Hrabiny i Zuzanny z „Wesela Figara”, „La ci darem la mano” z „Don Giovanniego” W.A. Mozarta i wiele innych. Wystąpią: Agnieszka Kuk, Paula Maciołek, Katarzyna Oleś-Blacha, Monika Korybalska, Adrian Domarecki, Krzysztof Kozarek, Michał Kutnik, Adam Szerszeń, Sebastian Marszałowicz i Wołodymyr Pańkiw. Chórem i Orkiestrą Opery Krakowskiej zadyryguje Piotr Wacławik. Koncert poprowadzą Anna Wodyńska-Piętka i Marek Gerwatowski.

Polscy artyści na świecie: Tadeusz Szlenkier zadebiutuje w roli Śpiewaka w premierze „Kawalera z różą”

Śpiewak (Ein Sänger) w dziele Ryszarda Straussa jest partią szczególną. Choć pojawia się on na scenie tylko raz, to jego występ bardzo zapada w pamięć. Śpiewak wykonuje, podczas wizyty u Marszałkowej, piękną kantylenę „Di rigori armato”. Utwór pochodzi oryginalnie z „Baletu Narodów” Jean-Baptiste’a Lully’ego, jednego z najbardziej znanych francuskich kompozytorów epoki baroku. Melodia arii jest niezwykle wyrazista i doskonale kontrastuje z muzyką Ryszarda Straussa. Identyczny zabieg zastosował wcześniej Giacomo Puccini w „Tosce”, kiedy to w gabinecie Barona Scarpii dobiegają fragmenty okolicznościowej kantaty, wykonywanej przez tytułową śpiewaczkę. A sam Strauss napisał podobną rolę w operze „Dzień pokoju”. Jest w niej także śpiewak (Piemontczyk) nucący piękną włoską pieśń.

Tadeusz Szlenkier dołączył jako solista do zespołu Staatstheater w Norymberdze w 2018 roku. Wystąpił tam w wielu produkcjach, m.in.: w „Trubadurze” (Manrico) i „Don Carlosie” (rola tytułowa, V-aktowa wersja francuska), „Manon” Julesa Masseneta (Kawaler des Grieux), „Carmen” (Don José) oraz w partii tenorowej w „Requiem wojennym” Benjamina Brittena. Tenor regularnie pojawia się też na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.

Za przygotowanie muzyczne „Kawalera z różą” odpowiada Joana Mallwitz, dyrektor muzyczna Opery w Norymberdze. Spektakl wyreżyseruje Marco Štor­man, który ma na swoim koncie wiele produkcji teatralnych i operowych na scenach niemieckich, m. in. „Parsifala” Ryszarda Wagnera, „Lulu” Albana Berga, „Manon” Julesa Masseneta czy „Nixona w Chinach” Johna Adamsa. „Kawaler z różą” będzie jego debiutem w Norymberdze.

Rolę Marszałkowej wykona Emily Newton. Oktawianem będzie Mireille Lebel, Baronem Ochsem Partick Zielke, a Zofią Julia Grütel. W tym sezonie planowanych jest 7 spektakli: w kwietniu (3, 9, 17, 30) i maju (22, 26, 28).

ORFEO poleca czyli pięć wydarzeń w Polsce, na które warto wybrać się w kwietniu

1. 26. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena – Filharmonia Narodowa w Warszawie, 3.04 – 15.04.2022

Festiwal zainicjowany przez Elżbietę Penderecką w 1997 roku w Krakowie, został w 2004 roku przeniesiony do Warszawy. Realizowany przez Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena jest jednym z wydarzeń wyczekiwanych przez melomanów. Na inaugurację 3 kwietnia o 19.30 w sali Filharmonii Narodowej zabrzmi IX Symfonia Beethovena w wykonaniu chóru i orkiestry Narodowego Forum Muzyki. Dyrygować będzie Giancarlo Guerrero – dyrektor muzyczny Filharmonii Wrocławskiej i Nashville Symphony, sześciokrotny laureat Grammy. Partie solowe zaśpiewają artyści światowego formatu: pochodząca z Salzburga Genia Kühmeier (od 2003 roku śpiewa w słynnych teatrach operowych od Wiednia po Londyn i Nowy Jork) oraz Małgorzata Walewska, Rafał Bartmiński i Tomasz Konieczny.

Bardzo ciekawie zapowiada się też koncert 8 kwietnia o 19.30. Usłyszymy jednoaktową operę Giuseppego Gazzanigi „Don Giovanni lub Kamienny Gość”. Jej libretto jest oparte na sztuce Tirso de Moliny „Zwodziciel z Sewilli i Kamienny Gość”. Prapremiera utworu odbyła się w Wenecji w lutym 1787 roku czyli kilka miesięcy przed premierą „Don Giovanniego” Mozarta w Pradze. Warto posłuchać tej krótkiej opery w wykonaniu m.in.: Aleksandra Kunacha, Katarzyny Belkius, Natalii Rubiś, Zuzanny Nalewajek oraz Wojtka i Roberta Gierlachów. Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej będzie dyrygować Łukasz Borowicz.

2. Royal Scottish National Orchestra – NOSPR w Katowicach, 9.04.2022, godz. 19.30

W ramach znakomitego cyklu „Orkiestry świata” w katowickiej sali NOSPR wystąpi założona w 1843 roku Royal Scottish National Orchestra. Ten jeden z najlepszych zespołów w Wielkiej Brytanii ma bardzo interesującą historię. Orkiestrą dyrygowali m.in. Ryszard Strauss i Emil Młynarski. Jej patronem od 1977 roku jest królowa Elżbieta II, natomiast dyrektorem muzycznym od 2018 roku – duński dyrygent Thomas Søndergård. Orkiestra występuje regularnie na Międzynarodowym Festiwalu w Edynburgu, BBC Proms oraz miała tournées w USA, Chinach i wielu krajach Europy. W urozmaiconym programie usłyszymy: uwerturę koncertową „Hebrydy” Mendelssohna-Bartholdy’ego, II Koncert fortepianowy Rachmaninowa i I Symfonię Elgara. Na fortepianie zagra Francuzka Lise de la Salle. Pianistka rozpoczęła karierę jako 9-letnia dziewczynka w Radio France, a następnie wygrała kilka międzynarodowych konkursów pianistycznych, m.in. w Paryżu i Nowym Jorku.

3. Festiwal Misteria Paschalia – Kraków, 12.04 – 18.04.2022

Festiwal muzyki dawnej Misteria Paschalia został zainicjowany przez Filipa Berkowicza i jest realizowany przez Krakowskie Biuro Festiwalowe od 2004 roku. Ideą tego wydarzenia jest prezentacja najciekawszych dzieł od średniowiecza po XVIII wiek, interpretowanych przez muzyków reprezentujących wykonawstwo historyczne. Po dwuletniej przerwie festiwal wraca do formuły koncertów z udziałem publiczności. Wiele wydarzeń jest transmitowanych i rejestrowanych przez radiową Dwójkę. Niektóre koncerty są emitowane za pośrednictwem francuskiej telewizji Mezzo.

Dyrektorką rezydentką 19. festiwalu jest skrzypaczka Martyna Pastuszka. Jak piszą organizatorzy, postanowiła ułożyć program w ten sposób, aby przekazać „historię duchowej i psychologicznej drogi przemiany, inspirowaną ewangeliczną opowieścią o ostatnich dniach ziemskiej działalności, o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa”. We wtorek 12 kwietnia o 21.00 w Bazylice Archikatedralnej na Wawelu Agnieszka Budzińska-Bennett (kierownictwo artystyczne) zaprezentuje z Chórem Polskiego Radia m.in. psalmy pokutne z „Melodii na psałterz polski” Mikołaja Gomółki (żal za grzechy i prośba o litość).

Natomiast 13 kwietnia o 20.00 w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie {oh!} Orkiestra Historyczna, prowadzona przez Martynę Pastuszkę i Vox Luminis XL pod kierunkiem Lionela Meuniera zaprezentują kantatę „Dawid pokutujący” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Pobrzmiewają w niej fragmenty niedokończonej „Mszy c-moll”. Libretto powstało na bazie „Księgi Psalmów” i „1. Księgi Samuela”. Publiczność usłyszy także Symfonię nr 40 g-moll Mozarta i psalm pokutny „Miserere g-moll” Niccolò Jommellego. Solistami będą: Sophie Karthäuser (sopran), Fanie Antonelou (sopran) i Benjamin Hulett (tenor).

4. Premiera „Draculi”– Polski Balet Narodowy, Teatr Wielki – Opera Narodowa, 28.04.2022, godz.19.00

Światowa prapremiera baletu „Dracula” z muzyką Wojciecha Kilara, w choreografii Krzysztofa Pastora, odbyła się we wrześniu 2018 roku w West Australian Ballet w Perth. Libretto powstało na bazie powieści Brama Stockera. Nawiązuje do słynnej ekranizacji w reżyserii Francisa Forda Coppoli z 1992 roku. W spektaklu została wykorzystana muzyka Kilara nie tylko do tego filmu, ale również do „Ziemi obiecanej”, „Trędowatej”, „Kroniki wypadków miłosnych”, „Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest” oraz „Zazdrości i medycyny”. Choreograf sięgnął też po fragmenty „Kościelca”, V Symfonii „Adwentowej” oraz Koncertu na fortepian i orkiestrę Kilara.

Do postaci Draculi nawiązali wcześniej tacy reżyserzy filmowi jak Friedrich Murnau („Nosferatu – symfonia grozy”) i Werner Herzog („Nosferatu wampir”). Natomiast Krzysztof Pastor wykorzystał pierwotny wizerunek Draculi jako przystojnego arystokraty. Poszukuje prawdziwej miłości, która może go uratować przed okrutnym przeznaczeniem. Tytułowy bohater walczy na wojnie. Gdy żona otrzymuje (nieprawdziwą) wiadomość o jego śmierci, popełnia samobójstwo. Kiedy biskup odmawia pogrzebu, Dracula zabija go, po czym w Londynie poznaje piękną dziewczynę, podobną do jego żony… W spektaklu wystąpią artyści Polskiego Baletu Narodowego oraz Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej pod dyrekcją Patricka Fournillier.

5. „Chwała Ukrainie” – Filharmonia Podkarpacka w Rzeszowie, 8.04.2022, godz. 19.00

Kolejnym potwierdzeniem sojuszu z uchodźcami i całym ukraińskim narodem będzie wykonanie w siedzibie Filharmonii Podkarpackiej utworu „Chwała Ukrainie” Tomasza Chmiela. Podczas koncertu 8 kwietnia zabrzmią również: kantata „Sonety krymskie” Stanisława Moniuszki do utworów Adama Mickiewicza oraz „Step” Zygmunta Noskowskiego. Ten poemat symfoniczny nawiązuje do powieści „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza, której akcja w dużej mierze toczy się na stepach Ukrainy. Utwór wykorzystuje elementy polskiego i ukraińskiego folkloru. Dyrygować będzie Tomasz Chmiel. Partię solową wykona Mariusz Solarz, a Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej wystąpi z Chórem Filharmonii Krakowskiej, przygotowanym przez Piotra Piwko.