REKLAMA

W oczekiwaniu na start! Rozpoczyna się XXI Konkurs Ady Sari

Otwarcie XXI edycji Konkursu rozpoczęło się smutną informacją: zmarło dwoje wybitnych śpiewaków, dawnych jurorów Konkursu: wspaniały tenor Luigi Alva, który był w Nowym Sączu w latach 1995, 1999 i 2007 oraz słynny alt Jadwiga Rappé, oceniająca młodych wokalistów w 2001 roku. Pamięć tych wybitnych artystów młodzież wokalna uczciła minutą ciszy.

Życzę uczestnikom Konkursu, aby udało im się zaprezentować siebie w najlepszej wersji – mówiła Małgorzata Walewska, przewodnicząca Jury, która od 2014 roku pełni funkcję Dyrektor Artystycznej Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari. – Ale także chciałabym życzyć, by nie traktowali Konkursu jak wyścigu, tylko jak doświadczenie. Warto posłuchać rad jurorów, by wyciągnąć wnioski i warto zawiązać przyjaźnie, które będą trwały przez lata – podkreśliła. Zwracając się do uczestników Konkursu przypomniała, że wydarzenie to rozpoczyna się w ważnym dniu dla Polski, dniu wyborów prezydenckich.

© Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ
© Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ

Trzyetapowy Konkurs im. Ady Sari należy do bardzo wymagających. Repertuar wykonywany przez uczestników jest wszechstronny: od baroku po kompozycje najnowsze, śpiewane zawsze w oryginalnej wersji językowej. Wśród obowiązkowych utworów znajduje się także jeden utwór polskiego kompozytora. W pierwszym i drugim etapie uczestnicy będą wykonywać utwory z towarzyszeniem fortepianu, zaś w finale młodzi artyści wystąpią z Orkiestrą Opery Krakowskiej pod dyrekcją Marty Kluczyńskiej. Wyniki Konkursu poznamy w piątek, 23 maja 2025 roku późnym wieczorem. Koncert Laureatów zaplanowany został na sobotę, 24 maja 2025 roku o godz. 19, w sali im. Lucjana Lipińskiego. Po raz pierwszy w historii wydarzenia III etap i Koncert laureatów transmitowany będzie przez platformę OperaVision.

Do tegorocznej edycji Konkursu zgłosiło się aż 210 artystów z 40 krajów, co stanowi rekord w jego dotychczasowej historii. Selekcji dokonała komisja złożona z członków jury, która zakwalifikowała 70 śpiewaków z 18 krajów, w tym z: Argentyny, Austrii, Chin, Czarnogóry, Gruzji, Kazachstanu, Korei Południowej, Litwy, Łotwy, Niemiec, Norwegii, Polski, Słowenii, Szwajcarii, Szwecji, Ukrainy, USA i Włoch.

Paweł Żółciński i Małgorzata Walewska podczas otwarcia XXI Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu © Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ
Paweł Żółciński i Małgorzata Walewska podczas otwarcia XXI Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu © Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ

Jury XXI Kunkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari

W skład międzynarodowego jury, poza przewodniczącą Małgorzatą Walewską, weszli:

  • Michael Barobeck (Austria) – dramaturg i dyrektor ds. castingu Opery w Grazu,
  • Viviana Barrios (Niemcy) – doradca artystyczny Deutsche Oper Berlin,
  • Andrzej Dobber (Polska) – baryton, dyrektor artystyczny Konkursu im. Didura,
  • Marcin Habela (Szwajcaria) – baryton, profesor Genewskiego Uniwersytetu Muzycznego,
  • Eeva-Maria Kopp (Finlandia) – producentka Festiwalu w Bregencji,
  • Sebastian Ukena (Niemcy) – reżyser operowy, dyrektor studia Komische Oper w Berlinie,
  • Claudia Visca (Austria) – sopranistka i profesor Uniwersytetu Muzyki w Wiedniu,
  • Paweł Żółciński – sekretarz jury.

Finałowe przesłuchania odbędą się 23 maja, a Koncert Laureatów – 24 maja o godz. 19:00 w sali im. Lucjana Lipińskiego MCK SOKÓŁ. Transmisję koncertu zapewni OperaVision, platforma udostępniająca darmowe transmisje i retransmisje najważniejszych wydarzeń operowych w Europie.

© Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ
© Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ

„Wielkiej Maestrze – In Memoriam”

W ramach konkursu odbędzie się również specjalny koncert „Wielkiej Maestrze – In Memoriam” (22 maja), poświęcony Adzie Sari i prof. Helenie Łazarskiej, współtwórczyniom wydarzenia. Wystąpią laureatki poprzednich edycji: Adriana Ferfecka, Aleksandra Kubas-Kruk, Gabriela Legun i Hanna Okońska, przy fortepianie Manfred Schiebel, koncert poprowadzi Anna Woźniakowska.

Małgorzata Walewska podczas otwarcia XXI Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu © Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ
Małgorzata Walewska podczas otwarcia XXI Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu © Kinga Ptak | Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ

ORFEO Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego jest jednym z patronów tego wydarzenia, a także fundatorem nagrody pozaregulaminowej.

SZCZEGÓŁY: adasari.pl | mcksokol.pl | fb.com/adasaricompetition | instagram.com/adasaricompetition

Nie żyje Jadwiga Rappé, wybitna polska śpiewaczka

Była wybitną interpretatorką repertuaru operowego, oratoryjnego i pieśniarskiego. Jej charakterystyczny, ciemny alt pozwalał na tworzenie kreacji niezwykle zróżnicowanych – od barokowych lamentów Bacha, przez dramatyzm Mahlera, aż po ekspresję dzieł współczesnych kompozytorów, w tym Krzysztofa Pendereckiego. Występowała na najbardziej prestiżowych scenach: Deutsche Oper Berlin, Royal Opera House w Londynie, Wiener Staatsoper, Théâtre de la Monnaie w Brukseli, czy Carnegie Hall w Nowym Jorku.

Urodzona 24 lutego 1952 roku w Toruniu, Jadwiga Rappé rozpoczęła swoją edukację muzyczną pod kierunkiem Zofii Brégy, kontynuując ją w Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie Jerzego Artysza. W 1980 roku zdobyła I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Bachowskim w Lipsku, a rok później – Złoty Medal na Festiwalu Młodych Solistów w Bordeaux. To był początek jej międzynarodowej kariery.

Jadwiga Rappé śpiewa arię Amastresa „Sapra delle mie offese” z „Xerxesa” Georga Friedricha Händla

Śpiewała w operach m.in. Czajkowskiego, Glucka, Haendla, Pendereckiego, Ponchiellego, Prokofiewa, Purcella, Straussa, Szymanowskiego, Verdiego i Wagnera. Była ceniona zwłaszcza za kreacje Erdy w „Pierścieniu Nibelunga” Wagnera, które wykonywała w Berlinie, Londynie i Wiedniu, a także utrwaliła na płycie dla EMI pod batutą Bernarda Haitinka.

Choć zachwycała także w operze, jej prawdziwym żywiołem była muzyka oratoryjna i pieśniarska. Wykonywała dzieła od Bacha i Beethovena, przez Brucknera, Dvořáka i Mahlera, aż po Moniuszkę i Pendereckiego. Wielu kompozytorów pisało specjalnie dla niej – brała udział w licznych prawykonaniach muzyki współczesnej.

Pozostawiła po sobie imponującą dyskografię: ponad 50 albumów dla wytwórni Teldec, Erato, Decca, Naxos. Jej nagrania były wielokrotnie nagradzane – siedem razy uhonorowano ją Fryderykiem, a „Polskie Requiem” Pendereckiego, w którym brała udział, zostało nominowane do nagrody Grammy w 2005 roku.

Jadwiga Rappé jako Amadys w “Amadigi di Gaula” Georga Friedricha Händla w Teatrze Wielki, 1983 © archiwum Teatru Wielkiego
Jadwiga Rappé jako Amadys w „Amadigi di Gaula” Georga Friedricha Händla w Teatrze Wielkim, 1983 © archiwum Teatru Wielkiego

Była także znakomitym pedagogiem. Od 2000 roku prowadziła klasę śpiewu solowego na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie oraz wykładała w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Jako jurorka zasiadała w składach najważniejszych konkursów, w tym Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki.

Przez ponad dwie dekady prowadziła klasę śpiewu solowego na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, wykładała także w Akademii Muzycznej w Gdańsku, udzielała się na kursach mistrzowskich w Polsce i za granicą, była jurorem najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych, m.in. Międzynarodowego Konkursu im. Stanisława Moniuszki i Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari.

Jadwiga Rappé © archiwum prywatne
Jadwiga Rappé © archiwum prywatne

Jej pasja, elegancja i niezmienne zaangażowanie w promocję muzyki polskiej czyniły ją nie tylko wielką artystką, ale też duchową przewodniczką i mentorką dla wielu pokoleń muzyków.

W jednym z wywiadów powiedziała: Śpiewak nie może być tylko głosem. Musi być świadkiem. Interpretatorem. Czułym instrumentem. Nie dla siebie. Dla ludzi.

Hollywood, czyli sen o (nie-)spełnieniu

Tego wieczoru mieliśmy okazję wysłuchać całej suity utworów złotej ery muzyki filmowej w Hollywood, przypatrując się jednocześnie indywidualnym losom jej przedstawicieli. O ile w przypadku kompozytorów rdzennie amerykańskich ich zaabsorbowanie sonosferą jazzu i musicalu jest oczywiste, w programie znalazły się też przypadki nieoczywiste. Twórcy przeważnie żydowskiego pochodzenia emigrowali do USA w nadziei uratowania życia. Jednocześnie złudnej nadziei podtrzymania swoich awangardowych ideałów estetycznych (w Europie czasów nazizmu i bolszewizmu ich utwory były na indeksie), bądź odwrotnie – w potrzebie całkowitego potwierdzenia romantycznej natury swojej muzyki. Wydaje się jednak, że obie frakcje, wraz z tą trzecią – native-American, tworzyły harmonijną całość, podporządkowaną często komercyjnym i zarazem restrykcyjnym wymogom hollywoodzkich studiów filmowych.

Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej © Jarosław Deluga
Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej © Jarosław Deluga

Nie ulega bowiem wątpliwości, że chociaż inaczej film w latach 30. był traktowany w Europie, np. przez Schönberga i neoklasyków paryskich, inaczej zaś przez twórców neoromantycznych, ta fascynacja amerykańską X Muzą na starym, nawet modernistycznym globie, była powszechna. Dodatkowo emigracja niektórych twórców, wychowanych jeszcze na zgliszczach Cesarstwa Austro-Węgierskiego, pozwoliła ocalić pierwiastek belle epoque w ich muzyce dla Hollywoodu – poprzez piękno melodii, szeroki oddech formy i bogactwo rozrywkowych gatunków. Tak było właśnie z Korngoldem, który bezpiecznie rozstał się z poststraussowskim ekspresjonizmem, jako wiedeńczyk zaś, podobnie jak związany zawodowo na jakiś czas ze Lwowem nasz Ludomir Różycki czy krakowianin z pochodzenia, propagujący muzykę rozrywkową w międzywojennej Polsce, dyrygent Zdzisław Górzyński, odnawiał klimat dawno utraconych czasów. Mniejsza z tym, że „Umarłe miasto” Korngolda z 1920 było dziełem młodzieńca już tak dojrzałym…

Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej. Johan Dalene i Rumon Gamba © Jarosław Deluga
Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej. Johan Dalene i Rumon Gamba © Jarosław Deluga

Podczas koncertu usłyszeliśmy utwory zarówno emigrantów jak i rdzennych Amerykanów. Wykonana na początku „Hollywood Suite” Amerykanina Ferdego Grofé to wdzięczne zilustrowanie historii dublerki słynnej aktorki – młodej dziewczyny, która podczas kręcenia filmu zastępuje na chwilę gwiazdę, by pomarzyć o wielkiej karierze. W tej bardzo ilustracyjnej muzyce odzywa się zdolność kompozytora – znanego przecież ze świetnej instrumentacji „Błękitnej Rapsodii” Gershwina – do adaptacji różnych idiomów tanecznych, od synkopowanego rytmu, przez walca, aż po klasykę ówczesnego jazzu. Miło słuchało się tej muzyki.

Potem przenieśliśmy się w stronę najbardziej znanego utworu Korngolda – jego Koncertu skrzypcowego (1937-39/1945). Można zauważyć, że w amerykańskiej muzyce Korngold, zwabiony do Hollywood przez wielkiego awangardowego reżysera austriackiego, Maxa Reinhardta by zrealizować wspólnie ekspresjonistyczną wersję „Snu nocy letniej” Szekspira, pożegnał się ze swoją etykietką „drugiego Schönberga” i zaczął nawiązywać do melodii operetek oraz operowej kantyleny, którą stosował w swoich europejskich scenicznych utworach. Słuchanie Koncertu skrzypcowego uświadamia nam, że muzyka ta, chociaż wprzęgnięta w autonomiczną narrację, oparta jest na tematach z jego muzyki filmowej. W wykonaniu Johana Dalene, 24-letniego szwedzko-norweskiego skrzypka, szczególnie pięknie zabrzmiała II część koncertu, będąca najpiękniejszym chyba po II części Koncertu Czajkowskiego „Romansem”. Selektywne frazowanie skrzypka, jego staranność, lepiej niż w innych częściach współbrzmiały z dość chłodnym obliczem tego nieskazitelnego technicznie wirtuoza. Właśnie tego późnoromantycznego żaru zabrakło w całej interpretacji utworu.

Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej. Johan Dalene i Rumon Gamba © Jarosław Deluga
Koncert muzyki filmowej „Korngold w Hollywood” w Filharmonii Narodowej. Johan Dalene i Rumon Gamba © Jarosław Deluga

W drugiej części usłyszeliśmy całe efektowne „potpourri” klasyki filmowej, począwszy od fanfary z muzyki do filmu „Kings Row” Korngolda (oprac. John Mauceri). Można zauważyć, że wśród twórców muzyki filmowej w fabryce snów nie brakowało również urodzonych neoromantyków, którzy nie musieli rezygnować ze swojego jestestwa twórczego, bo już wcześniej pisali eufonicznie, melodyjnie, w duchu wagnerowskim, jak Polak Bronisław Kaper, z marynistyczno-orientalną muzyką z filmu „Bunt na Bounty” (usłyszeliśmy temat z tejże, 1962, oprac. Thomas Bryła) czy Węgier Miklós Rózsa, flirtujący z muzyką filmową jeszcze w Paryżu lat 30., ale już w uproszczonej, inspirowanej częściowo węgierską muzyką ludową postaci (zabrzmiał jego najsłynniejszy „Temat miłosny” i „Parada rydwanów” z Ben-Hura, 1959).

Podobnie z urodzonym w Wiedniu, ale obecnym już w Stanach od 1914 Maxem Steinerem (1888-1971), autorem najsłynniejszego przed muzyką z „Love Story” Francisa Lai lirycznego tematu w amerykańskiej muzyce filmowej – „Tematu Tary” z „Przeminęło z wiatrem” Victora Fleminga (1939). Sam Korngold jednak dał jeszcze odczuć w swojej muzyce stopniowe pożegnanie z międzywojniem, kiedy to na zakończenie koncertu zabrzmiała stylizowana na dawny klasycyzm, częściowo pikantna harmonicznie Suita z muzyki do Przygód Robin Hooda (1938). Czy gdyby kompozytor był nieco młodszy i natrafił na tyranów formy, jakimi byli Orson Welles i Alfred Hitchcock w Hollywood, zbliżyłby się do stylu Amerykanina Bernarda Herrmanna, autora muzyki do „Psychozy”? (usłyszeliśmy 3-częściową suitę z tego arcydzieła, pełną dysonansów, ostentacyjnych sonoryzmów i krótkich, ekspresjonistycznych formuł dźwiękowych).

Rumon Gamba © Jarosław Deluga
Rumon Gamba © Jarosław Deluga

Całość koncertu była świetnie poprowadzona – dyrygent nie tylko uchwycił hollywóodzki oddech tej muzyki, swobodnie bawił się także wszystkimi idiomami, dawał wolność blasze, drzewu, a w „Psychozie” arcyteatralnie „reżyserował” dynamikę. Orkiestra FN dowiodła jakże wspaniałym jest organizmem, kiedy tylko prowadzona dobrą, pewną i swobodną ręką.

Między przebaczeniem a iluzją. „Łaskawość Tytusa” otwiera 34. Festiwal Mozartowski

„La clemenza di Tito” to jedno z ostatnich dzieł Mozarta, skomponowane w 1791 roku w ekspresowym tempie – jako hołd dla Leopolda II, koronowanego właśnie na króla Czech. Libretto Giambattisty Varesca, oparte na tekście Metastasia, było wcześniej wielokrotnie opracowywane – znalazłem ponad 40 wersji muzycznych tej historii, od Myslivečka i Glucka po dziś zapomnianych kompozytorów, takich jak Antonio Caldara, Leo Vinci czy Johann Adolf Hasse.

„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Mozart – wizjoner, a zarazem pragmatyk – zdołał jednak z tego politycznego zamówienia stworzyć dzieło pełne nieoczywistości. Opera o władcy, który wybiera przebaczenie zamiast zemsty, nie przynosi łatwych odpowiedzi. Bo kim właściwie jest ten Tytus Flawiusz? Dlaczego wybacza – to akt mocy, czy raczej słabości? Te pytania stawiano już wielokrotnie. Legendarna jest „WOK-owska”, osadzona w antyku inscenizacja Ryszarda Peryta, czy nowoczesne reinterpretacje Ivo van Hove’a w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej i ostatnio głośne, brutalnie frapujące odczytanie Mai Kleczewskiej w Operze Bałtyckiej.

Serena Farnocchia (Vitellia) i Adanya Dunn (Sesto) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
Serena Farnocchia (Vitellia) i Adanya Dunn (Sesto) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Na tym tle debiutująca w operze Anna Sroka-Hryń proponuje interpretację… bezpieczną. To spektakl nowoczesny formalnie, ale bez rewolucji. Opowiedziany elegancko i płynnie, z subtelnymi nawiązaniami do złotej ery Hollywood – femme fatale Vitellia przypomina momentami Ritę Hayworth w „Gildzie”. Reżyserka, znana z brawurowych projektów muzycznych: „Z ręką na gardle” Ewy Demarczyk (Teatralna Nagroda im. Jana Kiepury w kategorii „Najlepsza Reżyseria”), „A planety szaleją” Maanamu , „Jednego serca” Czesława Niemena), w programie podkreśla, że najbardziej interesuje ją człowiek i jego psychologia. Choć… może nieco bez ryzyka. Każda postać została poprowadzona z empatią i wrażliwością, każda jest wieloznaczna w swoich zachwianiach – możemy je kochać lub nienawidzić..

„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Najciekawsze momenty inscenizacji to te, w których pojawia się symbolika – jak taniec dziecka (znakomity Stanislau Sinichenka), który staje się ucieleśnieniem niewinności, czułości, nadziei. Grzegorz Policiński (scenografia i multimedia), Paulina Andrzejewska-Damięcka (choreografia), Sabina Czupryńska (kostiumy) i Piotr Hryń (światło) stworzyli estetyczną, rzeczywistość sceniczną, którą dobrze się ogląda. Choć – i to trzeba powiedzieć – widzieliśmy już podobne światy. Spektakl nie wytrąca z równowagi i nie wstrząsa. Raczej unosi – spokojnie, jak wyważona przypowieść.

Jan Jakub Monowid (Annio) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
Jan Jakub Monowid (Annio) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Śpiewacy? Świętowali tryumf. Wszyscy zaproszeni do spektaklu soliści wywiązali się ze swoich zadań znakomicie, w tej operze każda z postaci ma co pośpiewać, prym wiodą oczywiście Tytus, Vitellia i Sesto. Serena Farnocchia to prawdziwa sceniczna bestia – jej Vitellia jest zmysłowa, dramatyczna, a wokalnie wręcz olśniewająca. Belcantowy blask, koloratura z żelazną precyzją, emocjonalna prawda – to była interpretacja na światowym poziomie. Farnocchię podziwiałem wcześniej w Krakowie podczas Royal Opera Festival – tutaj potwierdziła swoją wielką klasę i nieokiełznaną wyobraźnię wokalną.

Uwe Stickert jako Tytus w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
Uwe Stickert jako Tytus w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Uwe Stickert jako Tytus zaśpiewał nie jak klasyczny niemiecki tenor – ale jak urodzony Włoch. Jego brzmienie było słoneczne, liryczne, nasycone ciepłem tak jakby śpiewał Rossiniego czy Belliniego, a nie Mozarta. To był Tytus nie majestatyczny, ale… ludzki. I bardzo przekonujący.

Ciekawą barwą operuje bułgarsko-kanadyjska mezzosopranistka Adanya Dunn, potrafiła być przejmująca i wzruszająca. Jan Jakub Monowid (Annio) zabrzmiał spiżowo, co dodało jego postaci męskiej siły. Bardzo udramatycznia się sopran Magdaleny Stefaniak, która przedstawiła anielską postać Servilii buntowniczo – wokalnie i aktorsko umiejętnie, sopran artystki skutecznie rozwija się w tym drapieżnym kierunku. Artur Janda (Publio), mimo niedyspozycji zdrowotnej, wykonał partię z ogromnym zaangażowaniem – i zyskał zasłużone wsparcie publiczności – wszyscy widzowie bardzo go wspierali.

Artur Janda (Publio), Uwe Stickert (Tytus) i Magdalena Stefaniak (Servilia) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
Artur Janda (Publio), Uwe Stickert (Tytus) i Magdalena Stefaniak (Servilia) © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Orkiestra MACV pod batutą Benjamina Bayla brzmiała świeżo i energetycznie. Bayl – australijski specjalista od muzyki dawnej – poprowadził całość żywiołowo, ale z dbałością o oddech i liryzm frazy. Było dramatycznie, było lekko, było pięknie, nie zawsze elegancko i grzecznie. To dzieło także muzycznie prowokuje do szaleństwa i emocji.

„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
„Łaskawość Tytusa” w Warszawskiej Operze Kameralnej © archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

To przedstawienie, które dobrze się ogląda. Nie prowokuje, nie porusza dogłębnie, ale pozostawia z refleksją. A czasem – w świecie nadmiaru bodźców – to właśnie jest wystarczające.

Odszedł Luigi Alva, jeden z najwybitniejszych tenorów lirycznych XX wieku

Luigi Alva urodził się 10 kwietnia 1927 roku w Paita w Peru. Początkowo służył w peruwiańskiej marynarce wojennej, jednak jego talent wokalny szybko został dostrzeżony i rozpoczął naukę w Conservatorio Nacional de Música w Limie. Zadebiutował w 1949 roku w zarzueli „Luisa Fernanda” Federico Moreno Torroby. Kontynuował naukę u Emilio Ghirardiniego i Ettore Campogallianiego w Mediolanie, jego europejski debiut operowy miał miejsce w 1954 roku w Teatro Nuovo w Mediolanie jako Alfred w „Traviacie”.

Maria Callas (Rozyna) i Luigi Alva (Hrabia Almaviva” w “Cyruliku sewilskim, La Scala 1956 © domena publiczna
Maria Callas (Rozyna) i Luigi Alva (Hrabia Almaviva” w “Cyruliku sewilskim, La Scala 1956 © domena publiczna

Przełomem w jego karierze był występ w 1956 roku w Teatro alla Scala jako Hrabia Almaviva w „Cyruliku sewilskim” Gioachino Rossiniego, gdzie partnerował Marii Callas. Rola ta stała się jego znakiem rozpoznawczym. Występował na najważniejszych scenach operowych świata, w tym w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gdzie zadebiutował w 1964 roku jako Fenton w „Falstaffie” Verdiego i wystąpił tam łącznie 101 razy do 1975 roku.

Finałowa scena „Così fan tutte”. Od lewej: Elisabeth Schwarzkopf, Nan Merriman, Rolando Panerai, Franco Calabrese i Luigi Alva, Mediolan, Piccola Scala sezon 1955-56 © Wikimedia Commons
Finałowa scena „Così fan tutte”. Od lewej: Elisabeth Schwarzkopf, Nan Merriman, Rolando Panerai, Franco Calabrese i Luigi Alva, Mediolan, Piccola Scala sezon 1955-56 © Wikimedia Commons

Luigi Alva był ceniony za swoje interpretacje ról w operach Mozarta, Rossiniego i Donizettiego, takich jak Don Ottavio w „Don Giovannim”, Ferrando w „Così fan tutte”, Nemorino w „Napoju miłosnym” i Ernesto w „Don Pasquale”. Jego głos charakteryzował się lekkością, czystością dykcji i elegancją frazowania, co czyniło go idealnym wykonawcą repertuaru belcanto. Współpracował z wybitnymi dyrygentami, takimi jak Herbert von Karajan, Carlo Maria Giulini, Otto Klemperer i Claudio Abbado.

Luigi Alva – „Ecco ridente in cielo” z „Cyrulika sewilskiego”, La Scala 1972

Po zakończeniu kariery scenicznej w 1989 roku, Alva poświęcił się działalności pedagogicznej, ucząc w La Scuola di Canto przy La Scali w Mediolanie oraz prowadząc kursy mistrzowskie. W 1980 roku założył Asociación Prolírica del Perú, wspierając rozwój opery w swoim kraju.

Luigi Alva – „Il mio tesoro” z „Don Giovanniego”, Aix-en-Provence 1960

Podczas swojej długiej kariery Luigi Alva dwukrotnie pojawił się w Warszawie. Po raz pierwszy w 1975 roku – był Alfredem w „Traviacie”, śpiewali w tym spektaklu Urszula Trawińska-Moroz oraz Zdzisław Klimek (Germont), dyrygował Antoni Wit. W 1979 roku zaśpiewał Almavivę, Rozyną była Ewa Podleś, a Figarem Jerzy Artysz, dyrygował Aleksander Tracz.

Jedną z pozycji w jego obszernej dyskografii są „Tenorowe Arie Koncertowe” Mozarta, które zarejestrował w 1981 roku w Katowicach, na fortepianie grał Janusz Olejniczak, a Orkiestrą Symfoniczna Filharmonii Śląskiej dyrygował Wojciech Rajski, płyta ukazała się nakładem wytwórni Wifon.

W 1995 roku brał udział w pracach jury VI edycji Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari, w jury pod przewodnictwem Heleny Łazarskiej zasiadali także m. in. Andrzej Hiolski, Piotr Kusiewicz i Halina Słonicka. Polskimi laureatami tej edycji byli Iwona Hossa, Paweł Skałuba i Agnieszka Makówka.

Luigi Alva i Ewa Podleś w „Cyruliku sewilskim” na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, 1979 © archiwum Teatru Wielkiego
Luigi Alva i Ewa Podleś w „Cyruliku sewilskim” na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, 1979 © archiwum Teatru Wielkiego

Polscy artyści na świecie: Artur Ruciński w partii Ezia w „Attyli” w Madrycie

Koncertowe wykonania „Attyli” Giuseppe Verdiego w Madrycie zaplanowano na 14 i 17 maja 2025 roku. Orkiestrą i chórem Teatro Real dyryguje Nicola Luisotti, pierwszy dyrygent gościnny tego teatru. Zgromadzono znakomitą obsadę solistów – obok Artura Rucińskiego w partii Ezia występują także: Christian Van Horn (Attila), Sondra Radvanovsky (Odabella), Michael Fabiano (Foresto), Moisés Marín (Uldino) i In Sung Sim (Leone).

Christian Van Horn, (Attila), Artur Ruciński (Ezio) © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie
Christian Van Horn, (Attila), Artur Ruciński (Ezio) © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie

Dotychczas Artur Ruciński śpiewał partię Ezia m. in. podczas koncertowego wykonania „Attyli” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie w marcu 2014 roku, u boku Rafała Siwka w partii tytułowej i Lucrecii Garcii jako Odabelli. Rafał Siwek i Artur Ruciński podbili warszawską publiczność – relacjonował wówczas Jacek Marczyński na łamach Rzeczpospolitej.

Michael Fabiano (Foresto), Sondra Radvanovsky (Odabella), Christian Van Horn (Attila), Artur Ruciński (Ezio) © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie
Michael Fabiano (Foresto), Sondra Radvanovsky (Odabella), Christian Van Horn (Attila), Artur Ruciński (Ezio) © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie

Domeną Artura Rucińskiego pozostają barytonowe partie verdiowskie m. in. Rodrigo w „Don Carlosie”, Don Carlo w „Mocy Przeznaczenia”, Amonasro w „Aidzie”, Renato w „Balu maskowym”, Giorgio Germont w „Traviacie”, Miller w „Luizie Miller” czy Hrabia di Luna w „Trubadurze”. W ostatnich sezonach artysta wcielał się m. in. w Enrica w „Łucji z Lammermoor” Donizettiego i Giorgia Germonta w „Traviacie” w The Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Hrabiego di Lunę w „Trubadurze” w Wiener Staatsoper, Don Carla w „Mocy przeznaczenia” i Renata w „Balu maskowym” w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, Amonasra w „Aidzie” w Teatro Real w Madrycie czy Rodriga w „Don Carlosie” w Opéra de Monte-Carlo.

Orkiestra Teatro Real w Madrycie pod batutą Nicoli Luisottiego © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie
Orkiestra Teatro Real w Madrycie pod batutą Nicoli Luisottiego © Javier del Real | Teatro Real w Madrycie

W lipcu 2025 roku Artur Ruciński wystąpi w roli Giorgio Germonta w „Traviacie” w Teatro Real w Madrycie. Sezon 2024/25 rozpocznie również w tym teatrze, gdzie po raz pierwszy zmierzy się z partią Jagona w „Otellu” Verdiego. Następnie weźmie udział w sylwestrowej premierze „Purytanów” Vincenza Belliniego w The Metropolitan Opera w Nowym Jorku (debiut w partii Sir Riccarda Fortha). Powróci także do roli Giorgio Germonta w „Traviacie” w Wiener Staatsoper, a także do roli Hrabiego di Luny w „Trubadurze”, w której wystąpi w Teatro Real w Madrycie i w Bayerische Staatsoper w Monachium – w obu teatrach jako Manrico partnerować mu będzie polski tenor Piotr Beczała.

Pomiędzy spektaklami „Traviaty” w Madrycie Artur Ruciński przyjedzie do Warszawy, aby wystąpić na 25. Festiwalu Ogrody Muzyczne im. Ryszarda Kubiaka. 14 lipca 2025 roku na Dziedzińcu Wielkim Zamku Królewskiego w Warszawie odbędzie się jego Recital Nadzwyczajny, w którego programie znajdą się m. in. arie i duety z oper Giuseppe Verdiego. Towarzyszyć mu będzie sopranistka Gabriela Legun, tegoroczna laureatka Paszportu „Polityki” w kategorii „Muzyka poważna”, a także pianista Marek Ruszczyński.

Agnieszka Kurowska – głos pełen światła. Benefis królowej Mozarta i Rossiniego

W swojej bogatej karierze Agnieszka Kurowska zbudowała status primadonny mozartowskiego i rossiniowskiego repertuaru, artystki subtelnej, precyzyjnej, pełnej pasji i klasy. Jej Fiordiligi, Konstancje, Hrabiny i Semiramidy zapisały się w pamięci melomanów złotymi zgłoskami. A jednak – jak sama mówi – koloratura nie była dla niej nigdy popisem, lecz drogą opowieści: Dzięki koloraturze powinniśmy opowiedzieć swoją historię, wyrazić dramat. Spotkania z publicznością zawsze były dla mnie święte.

Benefis Agnieszki Kurowskiej. Agmoeszka Kurowska i Maciej Weryński © Wawerskie Cenrtum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej. Agnieszka Kurowska i Maciej Weryński © Wawerskie Centrum Kultury

Agnieszka Kurowska jest absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Warszawie (klasa doc. Magdaleny Bojanowskiej), artystka przez ponad dwie dekady była solistką Warszawskiej Opery Kameralnej. Śpiewała też na największych polskich scenach: Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, Opery Bałtyckiej, Opery Wrocławskiej, Opery Śląskiej, Opery na Zamku, jak również w prestiżowych ośrodkach muzycznych za granicą – od Austrii po Japonię, od Indii po Irlandię.

Benefis Agnieszki Kurowskiej w Wawerskim Centrum Kultury © Tomasz Pasternak
Benefis Agnieszki Kurowskiej w Wawerskim Centrum Kultury © Tomasz Pasternak

W jej repertuarze znajduje się ponad 40 pierwszoplanowych ról operowych – w tym aż 18 mozartowskich, a także bogaty wachlarz dzieł oratoryjnych i pieśni. Jej interpretacje zachwycały zarówno na scenach operowych, jak i estradach koncertowych, a także w filmach – m.in. w „Così fan tutte” Krzysztofa Tchórzewskiego i „Ostatnim kręgu” Krzysztofa Zanussiego. Była pierwszą powojenną Semiramidą w Polsce, kreowała tę partię u boku Ewy Podleś w legendarnej produkcji w Teatrze Wielkim w Poznaniu, śpiewała ją też w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. Wykonywała też Rozalindę w „Zemście nietoperza” w Teatrze Muzycznym ROMA w reżyserii Jitki Stokalskiej w 1995 roku, wtedy dyrektorem był tam Bogusław Kaczyński.

Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury

Artystka dzieli się dziś swoją wiedzą jako pedagog, trener głosu, logopeda i autorka publikacji naukowych. Prowadzi kursy, konsultacje, wspiera młodych wokalistów jako jurorka. W pracy dydaktycznej, jak sama mówi, śpiewa wszystkimi głosami – w czwartki prowadzi zajęcia przez 11 godzin, ale właśnie wtedy nie może już zaśpiewać na koncercie. Jest pedagogiem śpiewu na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina.

Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury

Oprócz bogatego życia scenicznego, Agnieszka Kurowska jest też duszą społeczności lokalnej. Od lat prowadzi Falenickie Koncerty Letnie i Wawerską Scenę Młodych, jako prezes Falenickiego Towarzystwa Kulturalnego. Jej działalność została uhonorowana wieloma odznaczeniami, m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” i – w 2024 roku – Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Podczas majowego benefisu otrzymała także Odznakę Honorową Zasłużonego dla Warszawy.

Benefis Agnieszki Kurowskiej. Małgorzata Prochera © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej. Małgorzata Prochera © Wawerskie Centrum Kultury

Benefis w Wawerskiej Strefie Kultury był momentem wzruszenia i hołdu dla sztuki, która łączy pokolenia. Wielka artystka mówiła o tych, których nie ma już z nami: Andrzeju Klimczaku, Jarosławie Bręku, Wojciechu Drabowiczu, Tomaszu Zagorskim. Opowiadała o wspólnym śpiewaniu „Semiramidy” z Ewą Podleś w Poznaniu, spektaklu, który „był jak zdobycie olimpijskiego złota”.

Benefis Agnieszki Kurowskiej. Robert Gierlach i Tatiana Hempel-Gierlach © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej. Robert Gierlach i Tatiana Hempel-Gierlach © Wawerskie Centrum Kultury

Warto otworzyć się na inny rodzaj śpiewania, bo jednak zamykamy się w swoich kręgach. Od kilku lat uczę też wykonywana musicali. Ale to dzięki Małgosi Zalewskiej-Guthman, która zadzwoniła do mnie z propozycją wykonania Babci Sary w „Liście z Warszawy” , to dzieło opowiada o bardzo ważnych wydarzeniach, zastanawiałam się niecałe dwie godziny. Piotr Bajtlik śpiewał mojego wnuka, a Aleksandra Strunin – córkę dyrektora teatru Polkę.Oni się wtedy pokochali, na cale życie.

Benefis Agnieszki Kurowskiej. Anna Mikołajczyk-Niewiedział © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej. Anna Mikołajczyk-Niewiedział © Wawerskie Centrum Kultury

Oprócz Aleksandry Strunin i Piotra Bajtlika wystąpili także: Robert Gierlach i Tatiana Hempel-Gierlach, Anna Mikołajczyk-Niewiedział, a także studenci artystki: Małgorzata Prochera (klasa musicalu), Zehao Wang (tenor) oraz Xiaoqian Zhang (sopran). Przy fortepianie zasiadła Monika Polaczek-Przestrzelska. Spotkanie z wdziękiem i humorem poprowadził Maciej Weryński.

Agnieszka Kurowska i Ewa Podles – „Giorno d’orrore” („Semiramida”), Teatr Wielki w Poznaniu, 1994, dyryguje Andrey Boreyko

Tego wieczoru miała miejsca także premiera niezwykłego płytowego wydawnictwa. Wytwórnia DUX opublikowała monograficzną płytę – muzyczne portrety jednej z najwybitniejszych polskich sopranistek koloraturowych, z ariami Mozarta i Rossiniego. To unikatowe nagrania żywe, dowodzące kunsztu śpiewaczki, zwłaszcza w zestawieniu z takimi gigantami muzyki jak Dariusz Paradowski (duet z opery „Lucia Silla”) i Ewa Podleś (duet z „Semiramidy”). Trudno o większe wokalne skarby.

Płyta Agnieszki Kurowskiej „Mozart. Rossini” wydana nakładem DUX © Tomasz Pasternak
Płyta Agnieszki Kurowskiej „Mozart. Rossini” wydana nakładem DUX © Tomasz Pasternak

Zawsze lubiłam występować. Dziękuję Wam wszystkim – moim słuchaczom, moim uczniom, moim przyjaciołom. To Wy dodawaliście mi skrzydeł – mówiła artystka.

Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury
Benefis Agnieszki Kurowskiej © Wawerskie Centrum Kultury

Teatr Wielki w Poznaniu ogłasza repertuar sezonu 2025/26

Sezon 2025/26 w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu będzie sezonem jubileuszowym – instytucja obchodzić będzie 115-lecie istnienia. Uroczystości rozpocznie trzecia edycja Festiwalu Moniuszki (27 września – 8 listopada 2025 roku). Jego głównym wydarzeniem będzie premiera opery „Hrabina” Stanisława Moniuszki w reżyserii Karoliny Sofulak, ze scenografią Doroty Karolczak i kostiumami Ilony Binarsch. Kierownictwo muzyczne obejmie Katarzyna Tomala-Jedynak.

W ramach festiwalu odbędzie się także koncertowe wykonanie opery „Wyrok” Zygmunta Noskowskiego, z Joanną Zawartko w partii Leny, Szymonem Mechlińskim (dyrektorem festiwalu) w partii Angelosa i Piotrem Buszewskim w partii Kosty, oraz z Martą Kluczyńską za pulpitem dyrygenckim. Z recitalem wystąpią mezzosopranistka Zuzanna Nalewajek z pianistą Michałem Bielem, a finałowym wydarzeniem festiwalu będzie koncertowe wykonanie „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego, z Szymonem Mechlińskim w partii tytułowej, Ruslaną Koval jako Roksaną i Andrzejem Lampertem jako Pasterzem, pod batutą Jacka Kaspszyka.

Ogłoszenie nowego sezonu artystycznego w Teatrze Wielkim w Poznaniu © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu
Ogłoszenie nowego sezonu artystycznego w Teatrze Wielkim w Poznaniu © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Koncert ten zostanie powtórzony następnie 12 listopada 2025 roku w Filharmonii Berlińskiej. Będzie to już czwarta prezentacja polskiej opery przez zespoły Teatru Wielkiego w Poznaniu na tej scenie – po Halce” (2019), „Parii” (2023) i „Strasznym dworze” (2024) Stanisława Moniuszki.

Drugą premierą poznańskiego Teatru Wielkiego będzie „Dorian Grey” (23.11.2025), nowa opera Elżbiety Sikory na podstawie powieści Oscara Wilde’a. Spektakl wyreżyseruje David Pountney, a kierownictwo muzyczne obejmie Jacek Kaspszyk. Trzecią premierą będzie natomiast „Król Roger” Karola Szymanowskiego (24.04.2026) w reżyserii Krzysztofa Cicheńskiego, pod batutą Jacka Kaspszyka i z Szymonem Mechlińskim w partii tytułowej.

Renata Borowska-Juszczyńka © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu
Renata Borowska-Juszczyńska © Ośko/Bogunia – archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

W dniach 28 lutego – 14 marca 2026 roku odbędzie się kolejna edycja festiwalu „Przedwiośnie Baletowe”, w którego programie znalazł się m. in. spektakl „Spectrum 04” z choreografiami ułożonymi przez tancerzy poznańskiego baletu, czy też „nie upilnuje nas nikt” z choreografiami Marguerite Donlon, Katarzyny Kozielskiej i Anne Jung. Ostatnia, czwarta premiera w przyszłym sezonie to spektakl baletowy w choreografii zagranicznego artysty (26.06.2026), szczegóły zostaną ogłoszone wkrótce.

W repertuarze znalazło się także wiele spektakli operowych („Czarodziejski flet”, „Cyrulik sewilski”, „Traviata”, „Rigoletto”, „Aida”, „Turandot”, „Faust”), baletowych („R+J Romeo i Julia”, „Królowa Śniegu”, „Don Kichot”, „Stabat Mater”, spektakl „4”), operetkowych („Zemsta nietoperza”) i musicalowych („Skrzypek na dachu”).

Polscy artyści na świecie: Rafał Tomkiewicz jako Oberon w „Śnie nocy letniej” w Grazu

Prapremierą „Snu nocy letniej” 11 czerwca 1960 roku w ramach Aldeburgh Festival dyrygował kompozytor Benjamin Britten, który wraz z Peterem Pearsem napisał libretto dzieła, oparte na komedii Williama Szekspira o tym samym tytule. Kontratenorowa rola Oberona została skomponowana specjalnie z myślą o Alfredzie Dellerze, słynnym angielskim śpiewaku obdarzonym tym rodzajem głosu.

Nową inscenizację tej opery w Oper Graz wyreżyserował Bernd Mottl. Autorem scenografii i reżyserii świateł jest Friedrich Eggert, kostiumy przygotowała Alfred Mayerhofer, a choreografię – Christoph Jonas. Kierownictwo muzyczne premiery objął Johannes Braun, pierwszy dyrygent Oper Graz. Ostatnie trzy spektakle poprowadzi Stefan Birnhuber.

Rafał Tomkiewicz jako Oberon w "Śnie nocy letniej" Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz
Rafał Tomkiewicz jako Oberon w „Śnie nocy letniej” Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz

Z partią Oberona po raz pierwszy mierzy się Rafał Tomkiewicz, a jako Tytania partneruje mu Ekaterina Solunya. W pozostałych rolach występują m. in. Fausto Israel (Puck), Daeho Kim (Tezeusz), Mareike Jankowski (Hipolita), Ted Black (Lizander), Nikita Ivasechko (Demetriusz), Sofia Vinnik (Hermia). Premiera spektaklu odbyła się 10 maja 2025 roku, a kolejne przedstawienia zaplanowano na 14, 23, 25, 28 maja, 5, 14, 27 i 29 czerwca 2025 roku.

Jak relacjonuje Kronen Zeitung, „Oberona śpiewa kontratenor – Rafał Tomkiewicz błyszczy w tej roli w Grazu” (»Den Oberon etwa singt bei ihm ein Countertenor – in Graz glänzt Rafał Tomkiewicz in dieser Rolle.«).

Rafał Tomkiewicz jako Oberon w "Śnie nocy letniej" Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz
Rafał Tomkiewicz jako Oberon w „Śnie nocy letniej” Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz

Kontratenor Rafał Tomkiewicz ma na swoim koncie występy na takich scenach, jak The National Concert Hall w Dublinie („Carmina Burana” Carla Orffa), Theater and der Wien („Saul” Händla), Oper Frankfurt („Rodelinda” Händla), Badisches Staatstheater w Karlsruhe („Siroe” Händla), na Festiwalach Händlowskich w Halle oraz Karlsruhe („La Resurrezione”, „Lotario”), Händel-Festspiele w Getyndze („Semele”), na Festiwalu Opera Rara w Krakowie („Mitridate” Mozarta), w Filharmonii Narodowej w Warszawie („Izrael w Egipcie” Händla), Filharmonii Krakowskiej („Belshazzar” Händla), Warszawskiej Operze Kameralnej („Juliusz Cezar” Händla).

Rafał Tomkiewicz (Oberon) i Fausto Israel (Puck) w "Śnie nocy letniej" Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz
Rafał Tomkiewicz (Oberon) i Fausto Israel (Puck) w „Śnie nocy letniej” Brittena w Oper Graz © Werner Kmetitsch/ Oper Graz

Artysta w lipcu 2025 roku powróci do Opéra Royal de Versailles, aby zaśpiewać rolę Cnoty w „La Senna Festeggiante” Antonia Vivaldiego. W październiku 2025 roku wystąpi w Oper Frankfurt w „Juliuszu Cezarze” Jerzego Fryderyka Händla (partia Nireno).

Bohater czy buntownik? Spektakularny „Dalibor” z Brna na BFO

Narodowy Teatr w Brnie od lat konsekwentnie promuje czeską twórczość operową i gości na bydgoskim festiwalu wyłącznie z repertuarem rodzimym – „Rusałka”, „Jenufa”, „Pocałunek”, „Lisiczka Chytruska”. Tym razem przywiózł jedno z mniej znanych, ale dramatycznie gęstych dzieł Bedřicha Smetany – „Dalibora”. A opowieść o uwięzionym idealistycznym wojowniku, który rozbija się między rewolucją a romantyzmem, zyskała w reżyserii Pountneya całkowicie nowy wymiar.

Czesi są znacznie bardziej niż Polacy efektywni, jeśli chodzi o promocje dzieł narodowych kompozytorów na świecie. „Rusałka” Antonína Dvořáka nieustannie obecna jest na wielu międzynarodowych scenach, a tytułowa aria rozbrzmiewa na galach operowych, ale jest też konkursowym popisem, nierzadko zapewniającym zwycięstwo. Operowy świat często sięga też po krwawe dramaty Leoša Janáčka: „Jenufę”, czy „Katię Kabanovą” (ostatnio premierę w Bayerische Staatsoper przygotowywał Krzysztof Warlikowski), ale popularne też są „Przygody Lisiczki Chytruski”. Na tym tle niestety polskie opery są nadal terra incognita, nie udaje się wzruszyć świata „Halką”, ani zabawić „Strasznym dworem”, przejmuje, i to bardzo, jeśli tylko uda się go pokazać, jedynie „Król Roger” Szymanowskiego.

„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa © Jan Prokopius
„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa © Jan Prokopius

Teatr Narodowy z Brna już kilkakrotnie gościł na BFO, i co ciekawe, przywoził do Bydgoszczy tylko czeskie dzieła: „Rusałkę”, „Jenufę”, „Pocałunek” i „Przygody Lisiczki Chytruski”. Nam tak intensywna promocja naszych dzieł, których zresztą mamy znacznie mniej – udaje się znacznie rzadziej. Ale to szerszy temat – czechosłowacka firma Supraphon w czasach naszego PRL-u nagrywała wiele czeskich, słowackich i morawskich kompozycji, można je było kupić nie tylko w krajach demoludów, ale także na całym świecie. Nie tak skuteczna była działalność Polskich Nagrań – mieliśmy kilka „oper w przekroju”, i pojedyncze nagrania polskich dzieł. A o muzycznym bohaterstwie (i otwartości naszych południowych braci niech zaświadczy fakt, że to Czesi, w 1949 roku dokonali pierwszej (radiowej) rejestracji „Strasznego dworu”, po czesku, dyrygował legendarny František Dyk. W Polsce Walerian Bierdiajew nagrywa na płyty tę operę cztery lata później, w 1953 roku, a kolejne wydawnictwo w całości ukazuje się dopiero 25 lat później – w 1978 roku. Cóż. Wspaniale, ale trudno to komentować.

„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa. W środku Tomasz Konieczny jako Władysław podczas premiery w 2024 roku  © Marek Olbrzymek
„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa. W środku Tomasz Konieczny jako Władysław podczas premiery w 2024 roku © Marek Olbrzymek

„Dalibor” goszczący na XXXI BFO to kolejna inscenizacja Pountneya, która ukazuje jego bezgraniczne zaangażowanie w kulturę środkowoeuropejską. To właśnie on przyczynił się do światowego sukcesu „Pasażerki” Mieczysława Wajnberga, wprowadził „Króla Rogera” na angielskie sceny, przypomniał światu operę Andrzeja Czajkowskiego. Jest nie tylko wybitnym reżyserem, ale i ambasadorem polskiej muzyki. W 2018 roku został uhonorowany obywatelstwem Rzeczypospolitej Polskiej. Ostatnią jego polską realizacją jest „Otello” w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Sir David Pountney został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w promowaniu kultury polskiejw 2018 roku otrzymał także polskie obywatelstwo.

Csilla Boross (Milada) i Jana Šrejma Kačírková (Jitka) © Marek Olbrzymek
Csilla Boross (Milada) i Jana Šrejma Kačírková (Jitka) © Marek Olbrzymek

„Dalibor” w jego odczytaniu przestaje być opowieścią historyczną. Staje się uniwersalnym dramatem o wolności, samotności i granicach moralności. Minimalistyczna, ale ekspresyjna scenografia Roberta Innesa Hopkinsa, kostiumy Marie Jean Lecci i plastyczne światło Fabrice’a Keboura tworzą scenerię na poły symboliczną, na poły współczesną. Sala sądowa, plac publiczny, więzienna cela – te przestrzenie pulsują emocjami.

Reżyser zderza też sferę sacrum z nowoczesnością. Milada przychodzi do sądu z „żeńskimi duchami pamięci”, relacja Jitki staje się quasi-instastory, a anioł Zdeněk, jednoskrzydły przyjaciel Dalibora, przywołuje klimat homoerotycznych napięć. Muzyka Smetany – bliska idiomowi Wagnera, lecz przeniknięta ludową melodyką – zyskuje u Pountneya i dyrygenta Jakuba Kleckera niezwykłą emocjonalną temperaturę.

„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa © Marek Olbrzymek
„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa © Marek Olbrzymek

W warstwie wokalnej – spektakl olśniewa. Peter Berger jako Dalibor dysponuje heroicznym, a zarazem lirycznym tenorem. Csilla Boross (Milada) porywa dramatycznym sopranem i sceniczną charyzmą. Jana Šrejma Kačírková (Jitka) czaruje słodyczą głosu, Marián Lukáč (Władysław) i Daniel Kfelíř (Budivoj) tworzą głębokie, niejednoznaczne role. Warto wspomnieć, że podczas premiery w 2024 roku rolę Króla Władysława kreował Tomasz Konieczny.

„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa. W środku Tomasz Konieczny jako Władysław podczas premiery w 2024 roku  © Marek Olbrzymek
„Dalibor” z Brna. Scena zbiorowa. W środku Tomasz Konieczny jako Władysław podczas premiery w 2024 roku © Marek Olbrzymek

Nieoczywistą partyturę, pełną melodii i motywów przewodnich w rozlewny i poetyki sposób, pełny romantycznej rzewności pokazał Jakub Klecker. To także dzięki niemu ta opowieść nabrała charakteru romantycznego bohaterstwa i tęsknoty. To przedstawienie, które porusza i niepokoi. Które nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale zadaje pytania o naturę odwagi, cenę wolności i granice miłości. Współczesne, aktualne, zachwycające.