Franco Zeffirelli już za swojego życia nazywany był żywą legendą operowej reżyserii. Niestety, zaledwie cztery lata temu śmierć przerwała mu pracę na 6 dni przed premierą jego ostatniego spektaklu, „Traviaty” Giuseppe Verdiego otwierającej 97. edycję festiwalu Arena di Verona. Wówczas pod batutą Daniela Orena wystąpili: polska sopranistka Aleksandra Kurzak, Pavel Petrov oraz sławny baryton Leo Nucci.
W werońskim amfiteatrze Zeffirelli pierwszy spektakl przygotował w 1995 roku i była to pełna hiszpańskiego kolorytu „Carmen” Georgesa Bizeta, która po dziś dzień nie zeszła z festiwalowego afisza. Od tamtej pory regularnie zapraszany był do współpracy, a jego inscenizacje obecnie należą do tych najchętniej granych przez artystów i oglądanych przez publiczność.
„Traviata” w jego reżyserii i scenografii nie schodzi ze ścieżki obranej przez całe artystyczne życie tego twórcy. Jej miejsce akcji umieścił w piętrowym budynku imitującym domek dla lalek i w ten sposób widzowie mogą śledzić historię rozgrywającą się jednocześnie w kilku pomieszczeniach.
Podczas rozpoczynającego operę preludium, proscenium przemierza karawan zaprzęgnięty w konie. To nawiązanie do finału historii, która zaraz ma zostać opowiedziana. Melodramatyczny nastrój przerywają odgłosy zabawy organizowanej w salonie tytułowej bohaterki. Na scenę wylega niemal setka wytwornie ubranych par, pań w krynoliny oraz panów w smokingi (bogate kostiumy projektu Maurizia Millenottiego), a strzelające korki szampana w scenie toastu „Libiamo” wprawiają festiwalową publiczność w równie szampański nastrój.
Intymną kreską zostały nakreślone sceny w podmiejskiej willi Violetty oraz ostatnie chwile życia kurtyzany w jej paryskim mieszkaniu. Pełen rozmachu jest bal u Flory – zdumiewa sprawną, efektowną zmianą dekoracji, popisowymi scenkami baletowymi (w choreografii Giuseppe Picone, ze znakomitymi solistami Liudmilą Konovalovą i Davidem Dato), a efektowne wystrzały confetti podsycają aplauz publiczności. Piękno inscenizacji i realizm szczegółów sprawiają, że doskonale znaną historię ogląda się z emocjonalnym zaangażowaniem, tak jakby losy bohaterów śledziło się po raz pierwszy.
Dla specjalizującej się w belcantowym repertuarze Jessiki Pratt liczne koloratury i popisowe kadencje zapisane przez kompozytora w I akcie nie stanowiły żadnych trudności, brzmiały lekko i efektownie. Śpiewaczce udało się również wiarygodnie przedstawić dramat tytułowej bohaterki, prezentując wyrazowe możliwości swojego lirycznego z natury głosu.
Towarzyszący jej w roli Alfreda Francesco Meli dysponuje tenorem lirycznym, potrafi używać zróżnicowanych środków wokalnego przekazu i swobodnie wypełniać swoim głosem przestrzeń ogromnego amfiteatru.
Spektakl jednak wokalnie zdominował Ludovic Tézier, francuski śpiewak zaliczany do najlepszych głosów Verdiowskich naszych czasów. Jego miękki, szeroko prowadzony piękny, ciemny baryton oraz umiejętność wyrównanego prowadzenia frazy sprawiły, że wykonanie to można było uznać za perfekcyjne.
Andrea Battistoni, prowadzący spektakl zza dyrygenckiego pulpitu, uwypuklił piękno tej wspaniałej partytury, proponując żywiołową, energiczną interpretację i z wyczuciem towarzysząc solistom.
W programie koncertu znalazły się nie tylko najbardziej znane arie i duety operetkowe oraz musicalowe. Misterny scenariusz Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego, który wraz Gabrielą Kuc-Stefaniuk, rzeczniczką Miasta Biała Podlaska prowadził galę, przewidywał także elementy teatru i kabaretu.
Wyborne były dialogi prowadzących. Przed pojawieniem się Mistera X, czyli Jakuba Milewskiego, bohatera „Księżnej cyrkówki” Imre Kálmána przywołano zarówno Kazimiera Przerwę-Tetmajera (i jego wiersz „W twoje cudne oczy”), jak i Antoniego Kępińskiego. Słynny polski psychiatra pisał, że oczy nie kłamią, to jedyna część ciała, którą nie potrafimy oszukiwać. Jakub Milewski przejmująco wykonał „arię o oczach” tej tajemniczej postaci, która zawsze pojawia się w czarnej masce. Jego ciemny, o dramatycznym zabarwieniu baryton błysnął także w innych utworach, m. in. duetach z zaproszonymi artystkami.
Rozmawiano o „Krainie uśmiechu” Franza Lehára. To tytuł, który wbrew operetkowej tradycji nie kończy się spełnieniem wiecznej miłości. Wiedeńska hrabianka Liza wyjeżdżając z chińskim Księciem Su Chongiem do Pekinu nie zaznaje tam szczęścia, jest lekceważona i więziona, ale finalnie udaje jej się uciec do swojej ojczyzny. Słynną arię „Twoim jest serce me” zaśpiewał Adam Sobierajski, dowodząc, że jest jednym z najlepszych operetkowych tenorów obecnego pokolenia. Artysta potrafi śpiewać z żarem i tenorową brawurą, olśniewając publiczność i popisując się (w najlepszym znaczeniu tego słowa) przeciąganymi dźwiękami pięknie brzmiącego głosu. Jego Lizą tego wieczoru była Jolanta Kremer, doskonała w „duecie o herbatce”. Kremer to sopran lirico-spinto, mocniejszy i bardziej stalowy. Zaśpiewała także m. in. słynną arię Evy Perón „Don’t cry for me Argentina” (tu wykonanej po polsku pt. „Nie żegnaj mnie Argentyno”) z musicalu „Evita”. To utwór sławiony przez tysiące wokalistek i trudno się z nim mierzyć. Ale przy interpretacji Kremer wielu widzów zgromadzonych w bialskim teatrze po prostu płakało.
Mówiono o „Zemście nietoperza” Johanna Straussa i zaprezentowano kilka muzycznych numerów z tej nieśmiertelnej operetki. Wioletta Białk nie tylko w arii Adeli ukazała słodycz niekończącej się koloratury i imponujących pasaży fioritur. Fioritura to typowy środek włoskiej szkoły pięknego śpiewu (belcanta), z grubsza mówiąc polegający na improwizowanym „oplataniu” dźwięków melodii sąsiednimi dźwiękami skali. I taką właśnie technikę pokazała Wioletta Białk, udowadniając swój wokalny kunszt także w dziełach bardziej współczesnych. Kremer, Sobierajski i Białk bawili się też interpretacją sceny zbiorowej pt. „Gdy uczta się zaczyna, wypijmy zdrowie wina”, tańcząc, goniąc się i upajając scenicznym partnerstwem.
Była też „Hrabina Marica”, duet „Ach, jedź do Varasdin” w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej i Jakuba Milewskiego był jednym z najjaśniejszych punktów tego świetlistego wieczoru.
Orkiestra Straussowska Orfeum, prowadzona przez Maestro Mieczysława Smydę zabrzmiała z blaskiem i plastyczną elastycznością dźwięków. Smyda uważnie czuwał nad interpretacją artystów, nigdy nie zapominając o pięknej, śpiewnej i tanecznej barwie prowadzonych przez siebie muzyków. Jest coś złowrogiego w duszy czardasza i Smyda wraz Orfeum potrafił to pokazać. Ale także w walcu Dymitra Szostakowicza (od tego utworu rozpoczęto koncert), czy „España Cañí” Pascuala Marquina Narro Orfeum i Smyda zabrzmieli żarliwie i wyraziście.
Grażyna Brodzińska we wszystkich swoich wejściach sprawiła, że podczas tego wieczoru mocniej zaświeciło słońce. Wokalnie pokazała niezwykłą klasę śpiewu, jej delikatny i czarujący sopran potrafił nabrać dramatycznej mocy, ale także liryzmu i subtelności brzmienia. Scenicznie lśniła blaskiem swojej osobowości, zarówno w utworach bardziej klasycznych, np. czardaszu „Graj Cyganie, graj” z operetki „Perły Tokaju” Freda Raymonda, jak i słynnej piosence Consuelo Velazqueza „Besame mucho”. Wszystkie jej występy były właściwie mini-monodramami, roztańczonymi i głęboko przemyślanymi tak, aby olśnić widownię. Artystka tej klasy doskonale wie, jak to zrobić i udaje jej się to niezwykle skutecznie. Na widowni panowała cisza, a na scenie pojawiała się magia.
Narrację koncertu przerywały nagłe pojawienia się Roxie, bohaterki musicalu „Chicago”. Kreująca ją Katarzyna Wysłucha nieustannie wdzierała się na scenę, rozpaczliwie szukając pomocy, próbowała otruć swojego męża, choć niestety nie wszyscy mężczyźni potrafią pić arszenik. Fikcyjnej bohaterki broniła Gabriela Kuc-Stefaniuk, a choć Krzysztof Korwin-Piotrowski krzyczał: Pani już dziękujemy. Do niewidzenia!, Roxie ciągle wracała. Katarzyna Wysłucha w utworze z „Chicago” pokazała klasę wdzięku uwodzenia, posługując się zmysłowym tańcem i świetnym aktorskim wokalem. Jej występ był wspaniały i nic dziwnego, że omotała dwóch mężczyzn, a okazali się nimi Zbigniew Kapela, dyrektor Bialskiego Centrum Kultury oraz Artur P. Artecki, prezes Koła Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ i przewodniczący Bialskiej Rady Seniorów, były wojskowy.
„Złota Muszka” Nagroda im. Bogusława Kaczyńskiego przyznawana jest przez Fundację ORFEO za wybitne osiągnięcia w dziedzinie wokalistyki i propagowanie najwyższych wartości muzyki poważnej na świecie. Jest to rzeźba z posrebrzanego brązu, z pozłacaną muszką i marmurową podstawą. Zostały na niej wygrawerowane fragmenty „Poloneza As-dur op. 53 zwanego Heroicznym” Fryderyka Chopina. Zaprojektowała ją wybitna artystka. profesor Hanna Jelonek, dziekan Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Przyznano ją po raz piąty, ale po raz pierwszy artystce specjalizującej się w wokalnej sztuce operetki. Poprzednio uhonorowano nią wybitnych polskich wokalistów operowych: Piotra Beczałę, Aleksandrę Kurzak, Małgorzatę Walewską i Ryszarda Karczykowskiego. Podczas 5. edycji Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego nagrodę wręczono Grażynie Brodzińskiej, wielkiej damie polskiej muzyki i Królowej Polskiej Operetki.
Nagrodę na zakończenie koncertu, ale jeszcze przed bisami wręczyły przedstawicielki Fundacji: Barbara Kaczmarkiewicz, członkini Rady Fundacji oraz Anna Habrewicz, Dyrektor Zarządzający Fundacji, wspomniano także nieobecnego Zbigniewa Napierałę, Przewodniczącego Rady Fundacji. Barbara Kaczmarkiewicz wypowiedziała w tej uroczystej chwili następujące słowa: Bogusław Kaczyński cenił Grażynę Brodzińską nie tylko za kunszt wokalny i sceniczną elegancję, ale także za pracowitość. Wiele razy powtarzał to mi i wielu artystom. Artystom polecał też obserwowanie Grażyny Brodzińskiej, która zawsze była przygotowana i nigdy nie wdawała się w żadne intrygi czy konflikty. Wszyscy widzowie byli niezwykle wzruszeni i nagrodzili tę chwilę burzliwą, żywiołową wręcz owacją. Wzruszona też była sama artystka, ta nagroda musiała być dla niej niespodzianką, tego nie było w scenariuszu.
Artyści wspólnie wykonali na zakończenie przebój z „Wiedeńskiej krwi” Johanna Straussa, pt. „Kto wiedeńską ma krew” (okazało się, że chyba wszyscy, bo wszyscy śpiewali) oraz dwa wyklaskane bisy: „Żegnajcie przyjaciele” Andrew Lloyd Webera oraz legendarny szlagier „Time to Say Goodbye” Francesco Sartoriego, rozsławiony przed laty przez Andreę Bocellego i Sarah Brightman. Bialski amfiteatr zmienił się wtedy w rozgwieżdżone niebo. Widzowie wyciągnęli telefony komórkowe i włączyli w nich latarki, był to niezwykły i magiczny widok.
Być może trochę smutno zrobiło się podczas tych „bisów pożegnania”, ale prezydent Miasta Biała Podlaska, zawsze pięknie i merytorycznie przemawiający Michał Litwiniuk rozbudził we wszystkich wielką nadzieję i radość. – Spotkamy się już za rok – powiedział. – Ale Johann Wolfgang von Goetheuważał, że trzeba planować 100 lat naprzód. Dlatego już teraz zapraszam Państwa na 106. edycję naszego festiwalu! Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego!
A ja, obserwując ludzi na widowni, dosłownie czułem unoszącą się w powietrzu atmosferę szczęścia i radości publiczności. Miałem wrażenie, że przez chwilę, podczas koncertu niebo zrobiło się zielone. To rzadkie zjawisko czasami się zdarza. Zieleń to kolor nadziei. Podczas Festiwalu, nie tylko w Gali Finałowej Biała Podlaska dzięki sztuce stała się oazą szczęśliwości i krainą uśmiechu.
Kolejne wydarzenia festiwalu zostały zaplanowane 9 września w Sarnakach, 17 września w Leśnej Podlaskiej i 21 października w Akademii Muzycznej w Katowicach. Wstęp na nie jest wolny.
Partnerami festiwalu są w tym roku: Zespół Szkół Muzycznych w Białej Podlaskiej, Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie – filia w Białej Podlaskiej, Akademia Muzyczna imienia Karola Szymanowskiego w Katowicach z rektorem profesorem doktorem habilitowanym Władysławem Szymańskim, wójt gminy Sarnaki Grzegorz Arasymowicz i Gminny Ośrodek Kultury w Sarnakach oraz wójt gminy Leśna Podlaska Paweł Kazimierski.
Partnerami są także Zakład Produkcyjno-Handlowy „Zieleń” w Białej Podlaskiej i Bialskie Klasyki.
Mecenasami Festiwalu są: Miasto Biała Podlaska, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca oraz ORFEO Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego w Warszawie.
Sponsorzy to Komunalnik Biała Podlaska, Centrum EPI Sidorska 100, Sieć stacji paliw Moya, myjnia samochodowa Gama Invest, Dachstyl oraz Centrum Handlowe SAS w Białej Podlaskiej.
Patroni medialni to: Dziennik Teatralny, Wirtualna Polska Media, TVP Kultura, portal muzyczny Orfeo, portal historyczny Dzieje PL, Polskie Radio Lublin, portal Biała 24 pl, Radio Biper i „Podlasianin”.
Partnerem medialnym gali VIVAT UKRAINA!, która odbyła się się w ramach festiwalu 24 sierpnia było najstarsze czasopismo poświęcone muzyce poważnej – „Ruch Muzyczny”.
Realizację Gali Lwowskiej Opery Narodowej wsparła także Fundacja PGE.
Jak powiedział na początku tego niezwykłego wieczoru Krzysztof Korwin-Piotrowski, każda rozmowa z Grażyną Brodzińską zawsze jest niepowtarzalna. Tak było i tym razem. Spotkanie odbyło się w sali Bialskiego Centrum Kultury 26 sierpnia 2023 o godz. 18.00. – Cieszymy się, że wreszcie mogła Pani przyjechać do nas na Festiwal – mówił prowadzący. – Okres wakacyjny jest dla Pani zawsze bardzo intensywny, ale w tym roku się udało. Jesteśmy wszyscy niezwykle szczęśliwi, że możemy gościć gwiazdę takiego formatu. Na scenie bywa Pani drapieżna i dynamiczna, w życiu codziennym jest Pani skromna i zawsze uśmiechnięta.
– Pan Bogusław mówiąc o mnie używał zawsze terminu „primadonna” – powiedziała Grażyna Brodzińska. – „Jest Pani primadonną, bo gwiazdami mogą być wszyscy” – mówił. Ja nie czuję się jak gwiazda. Ale terminu „primadonna” używa też w odniesieniu do mnie Pani Barbara Kaczmarkiewicz, impresario i członkini Rady Fundacji ORFEO. Pani Barbara jest z nami na widowni. Pamiętam cudowne koncerty, które organizowała dla Bogusława Kaczyńskiego. Myśmy się po prostu kochali zawodowo.
– Rzeczywiście mam bardzo dużo sukien – opowiadała dalej Grażyna Brodzińska.- Dbam o to, by były one piękne. To wszystko jest dla Państwa, dla publiczności. Byłam jedną z pierwszych osób w Polsce, które zapoczątkowały duże, niemalże balowe suknie sceniczne, bo wcześniej występowano zwykle w sukniach eleganckich, wąskich i nie tak spektakularnych. Do każdej z nich dobieram inne buty, inną biżuterię tak, aby wszystko do siebie pasowało. Szczegóły są bardzo ważne i kobiety wiedzą o tym najlepiej. A mężczyźni nie zawsze to dostrzegają. Ale uczesana jestem zawsze tak samo, w kok. Kiedyś rozpuściłam włosy, ale powiedziano mi, że nie, że na scenie to nie jestem ja.
– Suknie zajmują oczywiście dużo miejsca, dbam o to, by były bezpieczne także w transporcie. Wielokrotnie, gdy podróżowałam pociągami, cały przedział wypełniony był pokrowcami, zawierającymi moje stroje, a ja musiałam stać na korytarzu. Pamiętam też pewien powrotny lot z Nowego Jorku do Warszawy, byłam zmuszona zmieścić w jednym opakowaniu kilka moich sukni. Stewardessa powiedziała mi, że pewien pasażer dostał ataku paniki, chciał wysiadać, bo myślał, że na pokładzie przewozimy jakieś zwłoki. Na prośbę załogi na jego oczach rozpakowałam ten podejrzanie wyglądający bagaż. Podróżujący mieli niezłą rozrywkę. Gdy okazało się, że tam nie ma trupa, uspokojony pasażer zamówił podwójną wódkę i zasnął.
– Kiedyś na koncercie w Vancouver w Kanadzie podczas mojego występu wypadł mi kolczyk. Poprosiłam widzów o pomoc i w pewnym momencie wszyscy szukali go pod krzesłami. Gdy Pan Bogusław Kaczyński wszedł na scenę zapowiedzieć kolejny utwór, dosłownie osłupiał. Nie wiedział, co się dzieje i o co poprosiłam publiczność. Kolczyk na szczęście się znalazł, obiecałam, że osobie, która go odnajdzie dam buzi, taką wymyśliłam nagrodę. Pan, który ją otrzymał, powiedział mi, że przez długi czas nie będzie zmywał śladów mojej szminki…
– Wychowałam się w rodzinie muzycznej. Mój tata, Edmund Wayda-Szymaszkiewicz był śpiewakiem, aktorem i reżyserem, operował tenorem dramatycznym. Moja mama, Irena Brodzińska do dziś jest moją największą mistrzynią. Była śpiewaczką, tancerką, aktorką teatralną i filmową. Rodzice ciągle byli w trasie. Mnie i mojego brata wychowywała głównie babcia. Ale często jeździliśmy też z rodzicami i bakcyla teatralnego połknęłam już we wczesnym dzieciństwie.
– Zaczynałam od nauki baletu. Moja mama powtarzała mi, że jeśli chcę być aktorką sceniczną muszę od tego rozpocząć. Po ukończeniu nauki w szkole baletowej trafiłam do Studia Wokalno-Aktorskiego Danuty Baduszkowej w Gdyni. Wyksztalcenie w Studiu było wszechstronne, oprócz zajęć muzycznych i teoretycznych uczyłam się także m. in. szermierki, a także przez chwilę judo. Śpiewu uczyła mnie profesor Zofia Janukowicz-Pobłocka, mamy naszej wspaniałej pianistki, Ewy Pobłockiej. To ona przekonała mnie do operetki. Mówiła mi, że w operze będą mnie ciągle zabijać. A ludzie chcą też czegoś pozytywnego.
– Chciałam jednak bardzo się rozwijać i śpiewać inny repertuar. Pan Bogusław Kaczyński mówił jednak, że primadonna mojego rodzaju powinna wykonywać przede wszystkim „Przetańczyć całą noc” i „Arię ze śmiechem”. Gdy dostałam propozycję wystąpienia w musicalu „Hello Dolly!” bardzo mi to odradzał. Nie znosił musicali. Nie posłuchałam się i postanowiłam spróbować. Podstępem ściągnęliśmy Pana Bogusława do Teatru Muzycznego w Gliwicach na to przedstawienie i pamiętam, jak bardzo mi gratulował. „Tak, to jest rola dla Pani”. Inną postacią, jaką tam zagrałam była Dorothy Brock w „42. ulicy”, to partia diametralnie różna, rozkapryszona i irytująca, było to wspaniałe wyzwanie aktorskie.
– Mam temperament i nosi mnie na scenie. Ja po prostu kocham to, co robię. Ale muszę Pana zmartwić – powiedziała odpowiadając na moje pytanie o czarne charaktery – w operetce nie ma złych osób. Nie ma np. roli na miarę Alexis w „Dynastii”, serialu, który uwielbiałam.
– Mój mąż naprawdę pozwala mi, żebym całowała się na scenie. I nie jest zazdrosny. To musi być prawdziwe. Publiczność musi coś przeżyć, w coś uwierzyć, coś sobie przypomnieć. Nie lubię udawania. Gorzej, jak nie lubi się partnera, ale na szczęście nie miałam takich sytuacji.
– Zawsze przed występem mam tremę, przed koncertem czy spektaklem muszę być sama, chowam się w kąt, nie opowiadam i nie słucham dowcipów. Ta trema jest tym większa, im dłużej występuję. Ale w momencie wyjścia na scenę wszystko mija.
– Pan Bogusław Kaczyński zawsze był niezwykle elegancki. Miał w sobie coś takiego, że jak tylko wchodził na scenę, od razu przykuwał uwagę. Ale był też wybitnym konferansjerem, mówił pięknie i fascynująco. Był tez niezwykle dowcipny i błyskotliwy. Nie miał sobie równych, jeśli mogłabym go z kimś porównać, byłby to Lucjan Kydryński. Wielokrotnie razem podróżowaliśmy, także za ocean. Był też otwarty na inne rodzaje muzyki, pamiętam, jak namówiłam go kiedyś na wizytę w klubie jazzowym, siedzieliśmy tam prawie całą noc. Następnego dnia nie mieliśmy koncertu i mogliśmy sobie na to pozwolić.
To tylko niektóre z barwnych wypowiedzi Grażyny Brodzińskiej, bohaterki spotkania podczas 5. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej. Wielka primadonna opowiadała, że ma nadzieję, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Nie interesuje jej „odcinanie kuponów”, ciągle chce się rozwijać i uczyć. Mówiła też, odpowiadając na pytanie Michała Litwiniuka, że słucha głównie zagranicznych artystów i inspiruje ją technika wspaniałej polskiej sopranistki, Aleksandry Kurzak. Odpoczywa leniuchując, ale zawsze musi podczas odpoczynku coś robić. Wyznała, że uwielbia owoce morza, przede wszystkim mule, ale tak naprawdę wszystko jej smakuje.
Wieczór wzbogaciły piękne improwizacje Mieczysława Smydy, który na skrzypach zagrał fragmenty utworów wykonywanych z Grażyną Brodzińską, a także wspaniałe wariacje na temat musicali i operetek, wprowadzając tęskny element cygański.
Grażyna Brodzińska została poproszona o odsłonięcie obrazu, który Fundacja ORFEO przekazała do Bialskiego Centrum Kultury im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej. Portret namalowała Barbara Rettinger. Dyrektor BCK Zbigniew Kapela powiedział, że ten dar jest wyrazem zaufania, ale także dowodem bardzo dobrej współpracy pomiędzy Fundacją ORFEO i nami, ludźmi tworzącymi tę instytucję. Użyję najpiękniejszego słowa w języku polskim: „Dziękuję”. Te podziękowania składam na ręce Barbary Kaczmarkiewicz – członkini Rady Fundacji, Anny Habrewicz – dyrektor Zarządu Fundacji oraz Zbigniewa Napierały, Przewodniczącego Rady Fundacji.
Przed spotkaniem w BCK Grażyna Brodzińska złożyła też kwiaty pod pomnikiem Bogusława Kaczyńskiego, w towarzystwie Michała Litwiniuka, Zbigniewa Kapeli i Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego. Wielka artystka wyznała, że odwiedzając cmentarz na Powązkach zawsze przynosi Panu Bogusławowi jedną różę.
Tego samego dnia, wcześniej, o godz. 12.00, Krzysztof Korwin-Piotrowski prowadził spotkanie „Smaki życia Bogusława Kaczyńskiego”, podczas którego prezentował programy z cyklu „Operowe Qui pro Quo”, realizowane w Telewizji Poznańskiej. Patron Fundacji ORFEO. Wielka postać życia muzycznego w Polsce i wielki białczanin był obecny w Bialskim Centrum Kultury przez cały dzień. I będzie w nim na zawsze.
– Przeżywamy w Białej Podlaskiej wiele wspaniałych dni – mówił Prezydent Michał Litwiniuk. – Bogusław Kaczyński był jednym z nas, był białczaninem. A teraz jego misję kontynuuje Fundacja ORFEO. Prezydent Litwiniuk opowiadał też o Teatrze Słowa działającym przy Bialskim Centrum Kultury. – To już czwarty tytuł prezentowany podczas bialskich festiwali.Wcześniej oglądaliśmy takie spektakle, jak „Jajko Królowej Marysieńki” (w roku 2020), „Nepel, syn Pratula” (w roku 2021) i „Biały sad” (w roku 2022). 25 sierpnia 2023 roku, podczas 5. Festiwalu Bogusława Kaczyńskiego teatr zaprezentował prapremierę swojej najnowszej produkcji pt. „Księżna Anna Radziwiłłowa”, postaci szczególnie związanej z Białą Podlaską.
Amatorski Teatr Słowa powstał w 2002 roku. Jego założycielem był Jan Gałecki, animator kultury, który wraz z grupą seniorów powołał do życia teatr Jesienny Liść. Z czasem oprócz seniorów w spektaklach zaczęła występować również młodzież, sięgano po coraz bardziej ambitny repertuar, zmieniono też nazwę na „Teatr Słowa”. Wystawiano dzieła Aleksandra Fredry, Antoniego Czechowa, Jerzego Zawieyskiego, w 2018 roku sięgnięto po „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Od 2018 roku Teatrem Słowa opiekuje się Danuta Szaniawska.
Anna Katarzyna z Sanguszków Radziwiłłowa, kanclerzyna wielka litewska, starosta człuchowski w latach 1719-1743, urodziła się w 1676 roku. Mając 16 lat poślubiła Karola Stanisława Radziwiłła, kanclerza wielkiego litewskiego w Wilnie. Było to małżeństwo „dynastyczne”, ich związek miał utwierdzić stosunki ówczesnego podkanclerza z dworem. Ale Anna Katarzyna i Karol Stanisław chyba rzeczywiście się bardzo kochali.
Po śmierci małżonka prowadziła ożywioną działalność gospodarczą, zakładała manufaktury, huty szkła i szlifiernie, uruchomiła produkcję sukna w Białej Podlaskiej i Słucku. Przyczyniła się do zwiększenia znaczenia regionu pod względem ekonomicznym i kulturalnym. Jej aktywność można porównać do działań Aleksandry Ogińskiej w Siedlcach czy Izabeli Czartoryskiej w Puławach, które także, choć wiele lat później przyczyniały się do rozwoju swoich włości.
Księżna Radziwiłłowa zmarła w 1746 roku w Białej Podlaskiej, mając 70 lat. Jej popiersie znajduje się na bramie zamku w Białej Podlaskiej, zbudowanego w stylu rokokowym po śmierci jej męża. Widnieje tam jako cesarzowa Sarmatów, bogini wielkiej wojny. Na bramie uwieczniony jest także jej mąż.
Autorem scenariusza jest Jacek Daniluk, bialski poeta i dramaturg. W swoim utworze umiejętnie przedstawił zarówno bohaterów, jak też komediowo zarysowaną intrygę. Księżna Anna Radziwiłłowa (Danuta Szaniawska) manipuluje swoim mężem, Karolem Stanisławem i osiąga wszystko, co zamierza. W odniesieniu do tej wybitnej postaci można użyć określenia „strateg”, jej działania są przemyślane i skazane na sukces. Książę (Jerzy Nowachowicz) jest z kolei zamiłowanym myśliwym, potrafi zjeść swojego konia, jeśli nic innego nie uda mu się upolować. Nie zdaje sobie sprawy, że to żona pociąga za wszystkie sznurki i cały czas ma przekonanie, że Anna Radziwiłłowa o niczym nie ma pojęcia. Krzysztof Korwin-Piotrowski, po zakończeniu spektaklu powiedział, że Anna Radziwiłłowa to „Bona Podlasia” i trudno się z nim nie zgodzić.
Ich syn Rybeńko (Andrzej Antsipenko) potrafi się zbuntować i postawić na swoim, samodzielnie wybierając narzeczoną, ryzykując nawet wydziedziczenie. Faustyna Wojdakowska (Franciszka) subtelnie gra rolę zapłakanej ukochanej, wiedząc, że i tak wszystko dobrze się skończy. Przewrotnym bohaterem tej komedii omyłek jest też Lokaj Jan (Tadeusz Humin). Pięknie śpiewa ludowe pieśni Białorusi i specjalnie napisane do tej sztuki utwory Lena Antsipenko. A pejzaż postaci barwnie wypełniają Wiktoria Kościńska i Bożena Jaroszuk-Różycka. Trzeba podkreślić wspaniałą dykcję wszystkich występujących i ich ogromne zaangażowanie w próbach odmalowania osobowości bohaterów. Reżyseria Danuty Szaniawskiej jest dosłowna, oddająca ducha epoki, z pięknymi kostiumami Małgorzaty Maciejewskiej. Za nienaganność nagłośnienia odpowiedzialny był Marek Malicki.
To uroczy, pełen wdzięku spektakl, w którym występują amatorzy. Amatorzy czyli nieprofesjonaliści. Ale to pochodzące z łaciny słowo oznacza tez osoby zajmujące się czymś dla przyjemności. W tym przypadku miłości do sztuki, na tyle skutecznie, by zachwycić i olśnić publiczność.
W sobotę 26 sierpnia o 12.00 do sali Bialskiego Centrum Kultury (ul. Warszawska 11) na spotkanie zatytułowane SMAKI SŁAWY BOGUSŁAWA KACZYŃSKIEGO. Na ekranie zostaną zaprezentowane najciekawsze fragmenty widowisk artystycznych „Operowe Qui Pro Quo”, do których scenariusze pisał Bogusław Kaczyński. Dyrektor artystyczny Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego i Fundacji ORFEO w Warszawie – Krzysztof Korwin-Piotrowski był kuratorem 2 wystaw (w Muzeum Historii Katowic oraz Muzeum Południowego Podlasia), poświęconych słynnemu popularyzatorowi muzyki operowej i operetkowej, dyrektorowi festiwali muzycznych i Teatru ROMA. Korwin-Piotrowski zaprezentuje zdjęcia i nagrania wideo o historii życia i kariery honorowego obywatela Białej Podlaskiej.
Między 15.00 a 15.30 na ulicach Białej Podlaskiej (w okolicy Placu Wolności) oraz w Parku Radziwiłłowskim można będzie zobaczyć w pięknej zabytkowej limuzynie królową operetki Grażynę Brodzińską, która około 15.30 złoży kwiaty pod pomnikiem swojego mistrza Bogusława Kaczyńskiego.
SPOTKANIE Z GRAŻYNĄ BRODZIŃSKĄ zostało zaplanowane na 26 sierpnia o godz. 18.00 w Bialskim Centrum Kultury. Bogusław Kaczyński nazywał tę wybitną artystkę pierwszą damą polskiej operetki. Mówił o niej: – Prezentuje najwyższy kunszt sztuki wokalnej. Obdarzona urodą, wdziękiem, scenicznym temperamentem, śpiewa, tańczy, czaruje publiczność teatralną i filharmoniczną. Jej pojawienie się na scenie wywołuje dreszcz emocji, a potem burzę oklasków. Potrafi ona, jak nikt inny, wzruszać i bawić, ujmuje nowoczesnością interpretacji i teatralną prostotą, lecz kiedy trzeba, zniewala należnym gatunkowi patosem. Dodatkowo potrafi obnosić po scenie swoje przepiękne suknie z maestrią godną największych.
ZACZAROWANY ŚWIAT OPERETKI będzie zakończeniem 5. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego. W niedzielę 27 sierpnia o godz. 18:00 w Amfiteatrze w Białej Podlaskiej wystąpią: Grażyna Brodzińska (sopran), Wioletta Białk (sopran), Jolanta Kremer (sopran), Adam Sobierajski (tenor), Jakub Milewski (baryton), Katarzyna Wysłucha (aktorka), Orkiestra Straussowska Orfeum pod dyrekcją Mieczysława Smydy (skrzypce) Krzysztof Korwin-Piotrowski (narracja) i Gabriela Kuc-Stefaniuk (współprowadzenie). W programie znajdą się utwory z operetek: „Hrabina Marica”, „Wesoła wdówka”, „Wiktoria i jej huzar”, „Zemsta nietoperza” i „Wiedeńska krew”. Zabrzmi także kilka piosenek ze światowego repertuaru, m.in. „Besame mucho” oraz „Time to Say Goodbye”. Twórcą scenariusza i reżyserem gali jest Krzysztof Korwin-Piotrowski.
Kolejne wydarzenia festiwalu zostały zaplanowane 9 września w Sarnakach, 17 września w Leśnej Podlaskiej i 21 października w Akademii Muzycznej w Katowicach. Wstęp na nie jest wolny.
Dzień Niepodległości Ukrainy to ukraińskie święto państwowe obchodzone w rocznicę uchwalenia Deklaracji Niepodległości Ukrainy 24 sierpnia 1991 roku. Od niego datuje się powstanie państwa ukraińskiego po rozpadzie Związku Radzieckiego. To dzień wolny od pracy, dla naszych wschodnich sąsiadów ma tak duże znaczenie, jak dla nas 11 listopada, Narodowy Dzień Niepodległości. Bianka Zalewska mówiła, że dostaje od swoich ukraińskich przyjaciół sms-y o treści „Pozdrowienia z okazji Niepodległości”. Wszyscy sobie to wysyłają, to prawie tak jak w Polsce życzenia Wesołych Świąt. Zalewska wspominała, że kiedyś te obchody obchodzone były bardzo hucznie, organizowano koncerty i parady wojskowe. Teraz po wybuchu wojny nikt nie świętuje tego dnia, ten dzień się czci.
Wybitna polska dziennikarka, związana ze stacją TVN, od dawna relacjonuje sytuację za naszą wschodnią granicą. – Wojna nie zaczęła się w 2022 roku. Ona trwa od 2014 roku. Teraz pociski trafiają wszystkich. Każdy, kto przebywa w Ukrainie jest zagrożony. W 2014 roku została ciężko ranna.
Dwukrotnie została uhonorowana Orderem Księżnej Olgi. To wysokie odznaczenie państwowe, ustanowione w 1997 roku przyznawane, jest kobietom za wybitne zasługi w działalności publicznej, naukowej, oświatowej, czy kulturalnej. W 2014 roku otrzymała order III klasy (brąz), w 2022 roku Wołodymyr Zełenski podniósł rangę tego odznaczenia do II klasy (srebro). Innymi Polkami uhonorowanymi tym odznaczeniem są m. in. Agnieszka Holland czy Anne Appleubaum.
Bianka Zalewska w marcu 2023 otrzymała Międzynarodową Nagrodą dla Kobiet Niezwykłej Odwagi, którą odebrała w Białym Domu w Waszyngtonie z rąk pierwszej damy USA Jill Biden. Jest jedyną polską laureatką. Pochodzi z Białej Podlaskiej.
Podczas Gali Opery Lwowskiej opowiadała o ukraińskich artystach. Skrzypek Moses Bondarenko poszedł na wojnę w garniturze. 24 lutego 2022 roku planowany był koncert, który oczywiście się nie odbył,. Artysta zgłosił się do wojska, biorąc swój instrument ze sobą. Gra w schronach, szpitalach, lejach po bombach. Słynny kompozytor amerykański Hans Zimmer przerwał swój koncert, kiedy zobaczył nagranie, jak Alex Karpoenko gra na fortepianie jego utwór „Time” z „Incepcji” w reżyserii Christophera Nolana. W mieście wyły syreny przeciwlotnicze, ale Karpenko nie przerwał swojego występu. Bianka Zalewska spotkała go na dworcu we Lwowie.
O zespole Kozak System mówi się, że łączy sztukę polską i ukraińską, artyści często współpracują z polskimi muzykami. Opowiadała także o grupie Numer 482 (nazwa oznacza kod kreskowy Ukrainy), twórców wielkiego przeboju „Dzień dobry Ukraino”. Bondarenko, Karpenko i Iwan Łenio, wokalista Kozak System nagrali na video specjalne pozdrowienia dla widzów uczestniczących w Gali „Vivat Ukraina!”.
Na widowni obecni byli Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie, Artem Valah oraz Konsul Honorowy Ukrainy w Chełmie, Stanisław Adamiak. Valah mówił, że to, z czym mamy teraz do czynienia, to nie jest konflikt. To jest wojna. Codziennie giną ludzie. Walczymy nie tylko za niepodległość Ukrainy, ale za spokój w całej Europie.
Pięknie przemawiał też wzruszony Michał Litwiniuk, Prezydent Miasta Biała Podlaska. – To artyści są prawdziwymi bohaterami tego spotkania. Jesteśmy dozgonnie wdzięczni za zaszczycenie nas swoją obecnością w tym wyjątkowym dniu. To nie tylko święto Ukrainy, to święto całego wolnego świata. Chcemy wspólnie dać świadectwo wierności naszym podstawowym wartościom. Chcecie znaleźć się w rodzinie wolnych i demokratycznych narodów świata. Macie w tym dążeniu nas jako sojuszników. Galę Lwowskiej Opery Narodowej rozpoczęły hymny naszych narodów, zagrano hymn Ukrainy i hymn Polski, a prezydenta uhonorowano medalem Ministra Obrony Ukrainy w podziękowaniu za zasługi i wsparcie Ukraińców.
Ostap Hromysh, manager i koordynator działań opery we Lwowie powiedział, że ma nadzieję, że nasza współpraca będzie się rozwijać, że będzie jeszcze wiele takich koncertów, w Białej Podlaskiej, we Lwowie, na terenach Polski i Ukrainy. Dziś jest dla nas wielki i ważny dzień, za który zapłaciliśmy i płacimy nadal wielką cenę. Ale walczymy dalej. Bardzo się cieszymy, że na tej drodze jesteście z nami. Czujemy od was wielkie wsparcie. A dzisiejszy koncert niech będzie dialogiem sztuki!
I rzeczywiście, scenariusz opracowany przez Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego, który wraz z Bianką Zalewską prowadził koncert, zakładał zestawienie różnych gatunków muzycznych. Była opera i operetka. W kilku utworach spotkali się lwowscy artyści z zaproszonymi gośćmi z Polski. Edyta Piasecka i Daria Lytovchenko wykonały oniryczny duet Hrabiny i Zuzanny z „Wesela Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Obie śpiewaczki zinterpretowały tę sopranową rozmowę w sposób idealny, z głosami iście płynącymi nad nutami, z piękną i wzruszającą tęsknotą. Polska sopranistka skonfrontowała się także z ukraińskim barytonem, Petrem Radeyko w piekielnym duecie Rozyny i Figara z „Cyrulika sewilskiego” Gioachina Rossiniego, w którym artyści, w niezwykle szybkim tempie bawili się koloraturami i ozdobnikami z olśniewającą brawurą. Zmysłowy charakter nieświadomych nadchodzącej miłości kochanków Piasecka i Radeyko przedstawili w duecie „Co się dzieje, oszaleję” z „Księżniczki czardasza” Imre Kálmána.
Edyta Piasecka pokazała się bialskiej publiczności w olimpijskiej formie. Zaśpiewała także cavatinę Rozyny, jedną ze swoich wielu popisowych ról, którą kreowała na wielu scenach operowych. Podziwiałem jej kreację w licznych przedstawieniach i muszę przyznać, że zaskoczył mnie sposób, w jaki artystka nieustannie wzbogaca tę rolę, dodając nowe pasaże i ozdobniki. Tu w Białej Podlaskiej zaproponowała Rozynę bardziej bohaterską, bardziej zdesperowaną w miłości do Hrabiego Almavivy, po raz kolejny spełniając wyśnione marzenie kompozytora.
Ukraiński baryton Petr Radeyko, który wykonał także duety: z Darią Lytovchenko „Là ci darem la mano”, Don Giovanniego i Zerliny oraz „Au fond du temple saint” z „Poławiaczy pereł” Georgesa Bizeta, ukazał niezwykłą muzykalność i wspaniałą szlachetność swojego głosu. Oleksandr Cherevyk w arii „Una furtiva lagrima” z „Napoju miłosnego” Gaetana Donizettiego udowodnił piękno brzmienia mocnego, silnego tenora, który swoją interpretacją potrafił oddać rozpacz Nemorina, tracącego nadzieję na spełnioną miłość z Adiną. Daria Lytovchenko, operująca sopranem koloraturowym wzruszała krystalicznością brzmienia w arii Kleopatry z „Juliusza Cezara” George’a Friedricha Händla. Tytuł tego utworu był znamienny: „Piangero la sorte mia”, czyli „Będę opłakiwać swój los” i Lytovchenko potrafiła przedstawić to bardzo sugestywnie.
Ukraińscy artyści zaprezentowali też cztery ukraińskie zinstrumentalizowane pieśni ludowe, których przekaz starał się wytłumaczyć Ostap Hromysh. Usłyszeliśmy: „Chotyry voly pasu ja”, „Oj ty divchino z goriha zernya”, „Misiac na nebi” i „Dyvlus ja na Nebo”, kompozycje niezwykle piękne, upajające tęskną melodią, hipnotyczne i fascynujące. Lwowscy artyści włożyli w nie całe swoje serca, zresztą jak powiedzieli prowadzący, Krzysztof Korwin-Piotrowski i Bianka Zalewska, nie można ich słuchać uchem, należy je słuchać sercem.
Pięknie zabrzmiała i zagrzmiała, jeśli było to potrzebne orkiestra Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej. Ivan Cherednichenko jest znakomitym muzykiem i czujnym obserwatorem, potrafił wydobywać różne poziomy orkiestrowe, zmieniając tempa i dynamikę. Ale przede wszystkim dbał o piękną barwę i zróżnicowanie nastroju.
Klaudiusz Baran, rektor Uniwersytetu Fryderyka Chopina, przedstawił na bandoneonie trzy utwory Astora Piazzolli: „Fuga y misterio”, „Oblivion” i „LIbertango”. Wspaniały instrumentalista zagrał je z ogniem i parą, mocą i liryzmem, czarując niezwykle dramatycznie uderzeniami klawiszy swojego instrumentu.
Oleksandr Bozhyk pokazał, jak bardzo wybitnym jest skrzypkiem, wywołując piekło w diabelskiej kompozycji Myroslawa Skoryka pt. „Rapsodia karpacka”. To był niesamowity występ, pełen nieokiełznanej fantazji, brawury i magii.
Autorami scenografii multimedialnej są: Cezary Żegliński w animacji Marka Maliszewskiego oraz Krzysztof Korwin-Piotrowski. Podczas ukraińskich pieśni pokazano dzieła ludowej ukraińskiej malarki Mariji Prymaczenko. Podobnie jak pochodzący z Białej Podlaskiej Bazyli Albiczuk, zwany „Nikiforem Podlasia” reprezentuje ona nurt sztuki prymitywizmu, ci artyści, którzy nie ukończyli Akademii Sztuk Pięknych, nazywani są także „malarzami naiwnymi”.
Na koniec zaprezentowano dwie znane wszystkim pieśni: „Czerwoną kalinę” oraz „Hej, sokoły”, o pierwotnym tytule „Żal”. Ten żal dotyczy, jak wiemy z tekstu utworu żalu za dziewczyną, ale też żalu za Ukrainą. Muzykę skomponował Maciej Kamieński, autor „Nędzy uszczęśliwionej” z 1778 roku, utworu uznawanego za pierwszą polską operę. Nie do końca wiemy, kto jest autorem tekstu. Według jednej z teorii napisał go Tomasz Padura, polsko-ukraiński poeta i kompozytor. Według innej autorem tekstu miał był Józef Bohdan Zaleski, XIX-wieczny poeta, przedstawiciel ukraińskiej szkoły polskiego romantyzmu. Sokół to znak wolności i niezależności, podczas zaborów pod postacią sokoła ukrywano symbol polskiego orła. Pieśń „Hej, sokoły” wykonali wszyscy zaproszeni artyści.
– Życzymy Wam wszystkim pokojowego nieba nad głowami – powiedziała Bianka Zalewska na zakończenie tego niezwykłego, wzruszającego i wspaniałego koncertu.
Partnerem medialnym gali VIVAT UKRAINA!, która odbyła się w ramach festiwalu, było najstarsze czasopismo poświęcone muzyce poważnej – „Ruch Muzyczny”. Realizację gali Lwowskiej Opery Narodowej wsparła Fundacja PGE.
Scenariusz rozmowy prowadzonej przez Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego, dyrektora artystycznego Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego i Gabrieli Kuc-Stefaniuk, rzeczniczki Miasta Biała Podlaska nie zakładał ukazania osobowości Andrzeja Seweryna, jednego z najwybitniejszych polskich aktorów oraz jego życiowej partnerski, Katarzyny Kubackiej – Seweryn, animatorki życia artystycznego. Była to bardzo osobista rozmowa o życiu, sztuce i wartościach kultury wysokiej.
Zapytany o tęsknotę za Paryżem Seweryn odpowiedział: – Mieszkałem w Paryżu 33 lata, ale nie poznałem w pełni tego miasta, bo jest to niemożliwe. Grałem dużo ważnych ról, reżyserowałem w La Comédie Française. Próbowałem być dyrektorem tej instytucji, ale to się nie udało. Mogłem zostać we Francji, ale poznałem Katarzynę i uznałem, że tu jest moje miejsce. Przy niej, wśród tych krajobrazów, z tym hymnem polskim. Doskonale wiem, co to znaczy być patriotą, spędziłem poza Polską ponad trzydzieści lat, a jednak tu wróciłem.
Gabriela Kuc-Stefaniuk zapytała, czy z literatury można wywnioskować, jakie jest życie i jak należy żyć. Katarzyna Kubacka-Seweryn stwierdziła, że nie pokusiła by się o próbę odpowiedzi na to pytanie, bo nie ma takiej definicji. – Ale wiem, cytując „Traktat moralny” Czesława Miłosza, że lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach. Każdy z Państwa o tym wie i każdy szuka swojej drogi. Andrzej Seweryn dodał, że wszyscy mają swoją odpowiedź. Moją dewizą jest robić jak najmniej zła, robić wszystko, aby ci, z którymi jestem na co dzień uśmiechali się jak najczęściej.
– Jeśli chodzi o mój zawód – kontynuował – użyję słowa, którego nie lubię używać. Czuję się u was, wśród przyjaciół tak dobrze, dlatego to powiem. Mój zawód traktuję jako misję. Zawód aktora jest bardzo szczególny. Aktorami jesteśmy wszyscy. Każdy z Państwa coś gra, czasami szczerze, czasami mniej, ale tak, żeby przekonać innych. Mówiąc poważnie, każdy z nas gra pewną rolę. My aktorzy mamy takie narzędzia, które mogą Państwa o czymś przekonywać i zapraszać do jakiegoś świata. U Szekspira są różne wersje żyć, często koszmarne i przerażające, tak jak ta u Makbeta. Ale powinniśmy cieszyć się każdym dniem, tak napisane jest np. w biblijnej „Księdze Koheleta”. Musimy bawić się, cieszyć i żyć. Jestem jedną z najstarszych osób na tej sali i wiem, co mówię. Życie jest naprawdę bardzo krótkie.
– O tym, co wielkie w Szekspirze pisał Jan Kott – mówił dalej wspaniały aktor. – Pokazywał on drabinę historyczną, drabinę dojścia do władzy i upadku. Ci, którzy obejmują władzę, są strącani przez tych, którzy idą za nimi. Tak to się toczy i mam nadzieję, że u nas też tak się to potoczy.
Seweryn powiedział, że my, obywatele świata, przeżywamy teraz pewien przełom dotyczący roli kobiety w życiu społeczeństwa. Wystarczy przywołać badania „gender”, choć różnie te zjawiska można nazywać. To wszystko dotyczy kobiet. Źle się dzieje, jeśli kobieta nie jest w stanie decydować o swojej przyszłości, jest przedmiotem agresji, zarabia mniej niż mężczyzna tylko dlatego, że jest kobietą… To wszystko są kwestie, którymi natychmiast należy się zajmować.– W wielu religiach Bóg jest kobietą – dodała Kubacka- Seweryn. – Na przykład Gaja, Matka Ziemia w mitologii greckiej.
– Wielokrotnie pracowałem z kobietami, które mnie reżyserowały- mówił Andrzej Seweryn. – Uczyły mnie wielkie polskie aktorki: Halina Mikołajska, Zofia Mrozowska, Antonina Gordon-Górecka, Aleksandra Śląska. Wychowany byłem głównie przez mamę, ojca nie było.
Katarzyna Kubacka-Seweryn opowiadała o pierwszych spotkaniach z Andrzejem Sewerynem podczas jej realizacji festiwali filmów polskich w Maroku. Państwo Seweryn dzielili się też sposobem wychowywania swoich dzieci. Mówili o „patchworkowych” rodzinach, dzieci i wnuki Seweryna oraz dzieci Kubackiej-Seweryn żyją ze sobą w symbiozie. Jednak trudno zrelacjonować wszystkie tematy, o których rozmawiali nasi goście. Były to wielowątkowe dyskusje o życiu. A także o niemożności przetłumaczenia logos. O tym, że bez słowa nie ma dialogu.
Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie od 2011 roku został zapytany o stosunek do sztuki rosyjskiej po rozpoczęciu wojny. Odpowiedział: – Ówczesny premier, minister kultury Piotr Gliński zaapelował, żeby na okres wojny bojkotować kulturę rosyjską. W Teatrze Polskim mamy dwa rosyjskie tytuły Czechowa. W przypadku „Wiśniowego sadu” postanowiłem zrobić wśród zespołu głosowanie, zdecydowaliśmy, że będziemy grać tę sztukę. Nie mogłem zdjąć, ze względu na koprodukcję, „Wujaszka Wanii”. Reżyserem tego przedstawienia jest Iwan Wyrypajew. Można o nim powiedzieć, że to Polak rosyjskiego pochodzenia albo Rosjanin, który nie jest już obywatelem Rosji. Ale moje zdanie w kwestii sztuki rosyjskiej jest inne. Rozumiem, że nie należy kasować Czechowa. Jednak biorę pod uwagę zdanie Ukraińców, ukraińskich artystów i historyków. Oni twierdzą, że rosyjska sztuka zawsze była imperialistyczna. Zawsze miała uzasadniać to, co działo się w sferze politycznej, Dyrektor Ermitażu mówił, że to muzeum jest rosyjską bronią przeciwko światu. Myślę, że w czasie wojny powinniśmy zachować pewien pakt wobec Ukrainy i wobec opozycjonistów, bo tacy też są w Rosji. Tę decyzję powinien indywidualnie podjąć każdy artysta, który ma do czynienia z kulturą rosyjską.
Radosny czas spotkania umilał muzycznie Radosław Żyła, grając na saksofonie. Z żywiołową odwagą brzmienia zaprezentował transkrypcje kilku utworów, m. in. „Summertime” George’a Gershwina, „Isn’t she lovely” Steviego Wondera, „Take five” Paula Desmonda, czy „My Love” Paula McCartneya. Były to wspaniale ogniście zinterpretowane utwory, Żyła potrafi olśnić i zdumieć intensywnością i żarem swojej interpretacji.
Radosław Żyła jest pedagogiem Zespołu Szkół Muzycznych I i II stopnia im. Fryderyka Chopina w Białej Podlaskiej, jego żona Małgorzata Okułowicz–Żyła uczy gry na fortepianie. Ich syn, Aleksander Żyła jest młodym, wybitnym skrzypkiem. 14-letni artysta jest laureatem wielu prestiżowych ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów. Obecnie jest uczniem 2 klasy Zespołu Szkół Muzycznych imienia Fryderyka Chopina w Białej Podlaskiej, doskonali swoją grę pod okiem Agnieszki Cypryk. Aleksander Żyła wystąpił w koncercie pamięci Bogusława Kaczyńskiego oraz w preludium do 5. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego, „Od Gounoda do Chopina” w Serpelicach.
Radosław Żyła zagrał też swoją interpretację kultowej piosenki „Pamiętasz, była jesień”, rozsławionej przez Sławę Przybylską, legendarną artystkę w muzycznej historii Polski, nadal występującą. Urodziła się w Międzyrzecu Podlaskim, nieopodal Białej Podlaskiej. – Dlaczego nie ma jej tu z nami– krzyczała publiczność, ale Sława Przybylska mieszka w południowych górach Polski.
Ale muzycznie rozpoczęło się od Bacha. Utwór rozsławiony przez Zbigniewa Wodeckiego, wykonał w wersji saksofonowej Radosław Żyła. Państwo Seweryn, kochający jazz śmiali się, że nigdy jeszcze spotkania z nimi nie zaczynano „twórczością” tego niemieckiego kompozytora. Jak stwierdziła Gabriela Kuc-Stefaniuk, w Białej Podlaskiej zawsze jest na wszystko czas, zwłaszcza jak zaczyna się od Bacha.
Katarzyna Kubacka-Seweryn mówiła, że bardzo dziękuje za zaproszenie w tak piękne okoliczności przyrody. Mąż zapytał mnie dziś, czy moglibyśmy jeszcze gdzieś pojechać i coś obejrzeć, ale ponieważ w miejscu, w którym mieszkamy jest tak pięknie, ja wolałam napawać się tymi widokami. Mieliśmy gości i nie musieliśmy nigdzie jechać, mogłam nasycić się pięknym widokiem na Bug. I mam nadzieję, że nie jesteśmy tu pierwszy i jedyny raz.Dziękujemy też za zaproszenie na naszą rozmowę. Andrzej Seweryn zapraszał też serdecznie do Teatru Polskiego w Warszawie. – Przecież to tak niedaleko – powiedział.
To coś więcej niż klasyczny monodram, czyli występ jednego aktora według ściśle określonego scenariusza. Seweryn bazując na emocjach i odwadze osób zgromadzonych na widowni prowadzi z nimi dialog, wciąga ich w prowokacyjne i manipulacyjne gierki, choć jak sam twierdzi, zaprasza ich do rozmowy. Pretekstem do takich zachowań jest twórczość Williama Szekspira, mistrza ze Stratford, w którego poezji, jak twierdzi, zakochana jest każda część świata. Angielski wieszcz stawia pytania, na które wszyscy ciągle szukamy odpowiedzi. Tłumacząc swoją miłość do Szekspira Seweryn mówi po prostu, jak profesor Pimko w „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza, że wielkim poetą był!
Zdaniem Seweryna Szekspir jest nieśmiertelny. Jego sztuki cały czas, właściwie non-stop obecne są w repertuarach teatrów dramatycznych, operowych i muzycznych. Wielki aktor wspominał np. swój występ w partii Króla Leara w Lublinie, gdzie został zaproszony na uczczenie 200-lecie Teatru Starego w Lublinie. Wybrano „Króla Leara”, bo według zachowanych kronik w 1822 roku grano tam właśnie ten dramat. A gdy pyta znajomych, co nowego w Londynie, słyszy: Jest nowy Szekspir.
Szekspir też jest wielki także dlatego, że ciągle sięga po niego Hollywood. Ekranizowano go dosłownie milion razy. Trudno wymienić najlepsze ekranizacje jego dzieł, dla mnie wielkim przeżyciem w ostatnich latach był na przykład futurystyczny i okrutny „Tytus Andronikus” w reżyserii Julie Taymor, z Jessicą Lange i Anthonym Hopkinsem, czy uwspółcześniona wersja „Romeo i Julia” z Leonardem di Caprio i Claire Danes, w reżyserii Baza Luhrmanna. Andrzej Seweryn uważa, że znakomity serial „Sukcesja” dostępny na HBO jest niczym innym, jak odczytaną na nowo opowieścią o Królu Learze. Amerykański musical filmowy „Kiss me Kate” Samuela i Belli Spewacków jest z kolei adaptacją „Poskromienia złośnicy”, a tekst jednego z przebojów to „Czytaj Szekspira”.
Seweryn opowiadał też o londyńskim The Globe i tradycji teatru szekspirowskiego. Nie było dekoracji, wszystkie role grali mężczyźni, widzom wystarczała wyobraźnia, np. w scenie balkonowej z „Romea i Julii”.
– Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy. Każdy z nich wchodzi na scenę i znika. Monologiem Jakuba z „Jak Wam się podoba” rozpoczął grę z widzami. Wielki aktor wcielił się także w Makbeta, Prospera i Ariela z „Burzy”, Ryszarda III, Tymona Ateńczyka, Henryka V, bohaterów z „Wieczoru Trzech Króli”, „Dwóch panów z Werony”. Zatrzymał się podczas najsłynniejszego szekspirowskiego monologu „Być, albo nie być” z „Hamleta” i na oczach widzów zadzwonił do tłumacza Piotra Kamińskiego, biorąc go na głośnik. Sprawa dotyczyła interpretacji tłumaczenia frazy: Tak, to świadomość czyni nas tchórzami. Chodziło o śmierć i jak zachowujemy się w jej obliczu, jak bardzo kwestie wiary wpływają na nasze życiowe wybory. Było śmiesznie, ale też bardzo przejmująco i refleksyjnie, jeśli tak można określić nasze rozważania o życiu pozagrobowym i sens doczesnego istnienia.
W scenie z „Falstaffa” opowiadał o sztuce cieszenia się życiem. Należy pić dobre wina, i wystrzegać się „cienkuszy”, słabych, tanich i „patykiem pisanych” trunków winopodobnych, niewiarygodnych i nie potrafiących uderzyć do głowy. W myśli tego szekspirowskiego bohatera picie wina to także sens istnienia.
Przedstawił też mowę Tomasza Morusa o obronie uciekinierów, jedyny ocalały fragment ze sztuki „Sir Thomas Moore”. Angielski wieszcz, w mocnych i ostrych słowach staje w obronie uchodźców religijnych. W jego czasach w Londynie chronili się Hugenoci, uciekający z Francji. Szekspir ustami Morusa wzywa nieludzki, rozjuszony tłum, aby postawił się na miejscu niechcianych przybyszów, zamiast podrzynać im gardła. Tekst jest niezwykle aktualny, a Seweryn zadedykował go elektoratowi Konfederacji.
Byliśmy świadkiem nieustannego przeistaczania się wspaniałego aktora i interpretatora, operującego wszechstronnymi umiejętnościami kameleona. Deklamując, krzycząc, szepcząc, jęcząc i płacząc kreował osobowości swoich bohaterów. Zagrał też postacie kobiece, wcielając się w Lady Makbet oraz czternastoletnią Julię. Jego sztuka aktorska nie ma żadnych granic.
Przy okazji swoich transformacji prowadził bardzo poważne i bardzo żartobliwe rozmowy z widzami. Dlatego ten typ przedstawienia, o luźnej, spontanicznej strukturze, niezwykle angażujący odbiorcę nazwałbym „antymonodramem”. Scena była właściwie pusta, było kilka rekwizytów i wykorzystane punktowe światło, którym nastrojowo operował Marek Jeżewski.
Prezydent Miasta Biała Podlaska, Michał Litwiniuk powiedział przed spektaklem, że w przypadku Andrzeja Seweryna trudno jest przesadzić z metaforami i refleksjami na jego temat. To nie tylko aktor i reżyser, ale także zaangażowany uczestnik społeczności. Taki, który może nam uświadomić, czym jest „Ziemia obiecana”. Ta subtelna aluzja do legendarnej roli w filmie Andrzeja Wajdy wprowadziła licznie zgromadzoną publiczność w sali widowiskowej Regionalnego Ośrodka Badań i Rozwoju filii AWF w Białej Podlaskiej do spotkania z jednym z najwybitniejszych kreatorów dramatycznych naszych czasów.
W programie festiwalu zaplanowano dziś, 23 sierpnia 2023 roku spotkanie z Katarzyną Kubacką-Seweryn i Andrzejem Sewerynem w Bialskim Centrum Kultury. Będzie to rozmowa prowadzona przez Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego i Gabrielę Kuc-Stefaniuk o życiu, sztuce i wartościach kultury wysokiej.
Spotkanie w Bialskim Centrum Kultury poprowadził Krzysztof Korwin – Piotrowski, prezentując archiwalne nagrania z festiwalu w pałacu w Łańcucie, przez który, jak powiedziała Marta Eggerth, żona Jana Kiepury, pokochała po raz drugi swoją drugą ojczyznę, Polskę. Utworzone tam przez Bogusława Kaczyńskiego święto sztuki było wspaniałym salonem artystycznym i najlepszym w Polsce festiwalem muzycznym. Kaczyński kierował nim przez 10 lat.
Zapraszał nie tylko wspaniałych artystów operowych, polskich i zagranicznych, m. in. wystąpiła tu z recitalem Katia Ricciarelli i Gilda Cruz-Romo. W Łańcucie gościli słynni pieśniarze, m. in. Juliette Gréco i Gilbert Bécaud, przyjechał Czesław Niemen, którego występ, jak wieść niesie skończył się o godzinie czwartej rano… Byli tu także legendarni polscy aktorzy, obejrzeliśmy fragmenty wstrząsających recytacji Daniela Olbrychskiego i Gustawa Holoubka.
Krzysztof Korwin – Piotrowski, dzieląc się też własnymi wspomnieniami o Bogusławie Kaczyńskim, opowiadał o jego łańcuckich przygodach: kaprysach Katii Ricciarelli czy podróży Juliette Gréco Antonowem z Warszawy. Francuska pieśniarka był przerażona stanem technicznym samolotowego wraku i myślała, że urwie się podłoga. Kulinarna duma Polski, żurek, jej nie smakował. – Ta zupa jest gorsza od moich lekarstw… – stwierdziła.
– Katia Ricciarelli nie odpowiedziała na pierwsze zaproszenie, zadziałał dopiero drugi list, do którego Kaczyński załączył obrazek św. Antoniego – opowiadał Krzysztof Korwin – Piotrowski. – Wielka diva postanowiła wtedy, że musi go poznać.
– Był arystokratą słowa – mówił Zbigniew Napierała, przewodniczący Rady Fundacji ORFEO im. Bogusława Kaczyńskiego. – Taki talent rodzi się raz na wiele lat. Gdy przyszedł do mnie po raz pierwszy, mówił z tak wielką pasją, że postanowiłem dać mu szansę, zresztą od razu zobaczyłem jego niezwykły potencjał. Napierała był wtedy dyrektorem generalnymi redaktorem naczelnym regionalnego ośrodka TVP w Poznaniu. To on jest odpowiedzialny za rozwój kariery Bogusława Kaczyńskiego, a programy z cyklu „Operowe qui pro quo”, realizowane przez Kaczyńskiego podczas dyrekcji Napierały otworzyły my drogę do medialnej kariery.
– To były programy dla wszystkich, nie tylko dla znawców sztuki – opowiadał Zbigniew Napierała. – Oglądała je cała Polska. Realizowane były tak, jak Teatr Telewizji, czy film. Teraz już, jeśli chodzi o sztukę wysoką, niczego nie realizujemy już z takim rozmachem.
– Popierałem jego karierę. Kochał artystów, a artyści kochali jego – opowiadał dalej Napierała. – Ale nie kochali go dziennikarze, wielu mu zazdrościło. Był niezwykły, także w życiu. Bardzo chciał zrobić karierę telewizyjną. Bo żeby naprawdę zrobić karierę, trzeba tego bardzo chcieć. Starałem się podążać za jego ekspresją i sprawić, żeby ten fenomen zaistniał. Cieszę się, że w Białej Podlaskiej możemy kontynuować te tradycje, warto to robić chociażby dla niego.
– Bogusław Kaczyński zwracał ogromną uwagę na kompleksowy profesjonalizm artysty – mówił Artur Jaroń. – Nie tylko, jeśli chodzi o przygotowanie utworu (dyrektor Festiwalu im. Krystyny Jamroz w Busku- Zdroju przytoczył anegdotę o pewnej śpiewaczce, która zapisała sobie tekst na wachlarzu). – W artystycznym wyrazie liczyło się też emploi, stroje sceniczne i ich dobór. Każde pojawienie się Bogusława Kaczyńskiego było gwarancją sukcesu. Bardzo chciałbym, aby w przyszłej edycji festiwalu w Busku-Zdroju odbył się koncert poświęcony jego pamięci.
Małgorzatę Długosz Bogusław Kaczyński zaprosił do roli Arseny w „Baronie cygańskim” Johanna Straussa, swojej pierwszej realizacji w Teatrze Muzycznym ROMA. Pamiętam te spektakle i występ Długosz pełen drapieżnej i kryształowej koloratury. W spektaklu wystąpili wspaniali artyści, m. in.: Bogusław Morka, Tadeusz Pszonka, Ryszard Wróblewski i Leszek Świdziński kreowali Barinkaya, Krystyna Tyburowska i Aleksandra Hofman śpiewały Saffi, Aleksander Teliga, Grzegorz Bayer i Andrzej Zagdański Homonkaya, Ryszarda Racewicz Cziprę, a Barbara Zagórzanka Mirabellę.
– Nie wierzę w to, że nie ma ludzi niezastąpionych – opowiadała Małgorzata Długosz. – Niezastąpione są tak charyzmatyczne postacie, jak Bogusław Kaczyński, czy Wanda Polańska, wielka dama polskiej operetki, którą zawsze uwielbiałam i która podarowała mi swoje perły. W tym naszyjniku dziś śpiewam dla Państwa – mówiła artystka.
– Moja przygoda z operetką zaczęła się tak naprawdę od spotkania z Bogusławem Kaczyńskim. Wcześniej nie chciałam śpiewać tego repertuaru – kontynuowała śpiewaczka. – To jemu zawdzięczam, że pokochałam ten gatunek muzyki.
Małgorzata Długosz zaprezentowała kilka arii operowych, m. in. arię Rusałki z tytułowego dzieła Antonína Dvořáka oraz Norinę z „Don Pasquale” Gaetana Donizettiego. Wykreowała też krwiste bohaterki mniej znanych operetek, m. in. czardasza Lilly z operetki „Perła z Tokaju” Freda Raymonda, czy arię Violetty Catalini „Carrambolina” z operetki „Fiołek z Montrmartre” Imre Kálmána. Sięgnęła też po takie standardy jak „La vie en rose” Edith Piaf, czy „Trudno, jak człowiek zakochany!” z repertuaru Hanki Ordonówny. Długosz potrafi czarować scenicznym wdziękiem, bawić i wzruszyć.
Partnerujący jej Artur Jaroń także śpiewał za pomocą swojego instrumentu, ten występ był właściwie dialogiem sopranu i fortepianu, czasem kłótnią, a czasem pieśnią kochanków. Z wielkim zróżnicowaniem dynamiki, indywidualnym wyczuciem i ogniem wspaniały polski pianista zagrał też „Nokturn Es-dur” Fryderyka Chopina i dwa utwory niedocenianego jego zdaniem kompozytora, Ignacego Jana Paderewskiego: „Sarabandę h-moll” i Menueta G-dur”.
Drugi wieczór 5. edycji festiwalu był także podróżą po muzycznych stylach i epokach, z udziałem charyzmatycznych i wszechstronnych artystów. Ale bohaterem tych wszystkich opowieści był Bogusław Kaczyński, zabawne historie były cudownym i bardzo w rezultacie smutnym wspomnieniem człowieka, którego już nie ma z nami.
Wydarzenie zainauguruje 25 sierpnia 2023 roku o godz. 18.00 koncert zatytułowany „Chopin – Gershwin – Tomaszewski. Jazzem utkane”. Wystąpią: Tomaszewski Trio (Paweł Tomaszewski – fortepian, Andrzej Święs – kontrabas, Paweł Dobrowolski – perkusja) i Orkiestra Śląskich Kameralistów. W programie znakomite aranżacje utworów Fryderyka Chopina oraz „Błękitna rapsodia” George’a Gershwina.
Drugi wieczór, 26 sierpnia 2023 roku o godz. 18.00 poświęcony będzie postaci Marii Callas z okazji przypadającej w tym roku setnej rocznicy jej urodzin. Spektakl „Callas. Master class” Terrence’a McNally’ego wykonają artyści Opery Śląskiej w Bytomiu (Joanna Kściuczyk-Jędrusik – Maria Callas, Ewelina Szybilska – Sophie de Palma, Anna Wiśniewska-Schoppa – Sharon Graham, Maciej Komandera – Tony Candolino, Piotr Kopiński – Manny Weinstock, Witold Dewor – pracownik techniczny).
Finał festiwalu, 27 sierpnia 2023 roku o godz. 17.00 to tradycyjny Maraton Muzyczny, w tym roku jako niezwykła podróż przez style, epoki i kontynenty. „Brzmienie świata” – bo taki jest podtytuł tegorocznego Maratonu, wygrają polscy soliści i kameraliści, znani kąśnieńskiej publiczności z wcześniejszych odsłon Bravo Maestro. Wystąpią: Katarzyna Duda – skrzypce, Krzysztof Wawrowski – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Karol Marianowski – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon / bandoneon, Michał Nagy – gitara oraz laureatka Festiwalu Tydzień Talentów 2016 Alicja Kozak – wiolonczela. W programie utworu takich kompozytorów, jak m. in. Egberto Gismonti, Fritz Kreisler, Astor Piazzolla, Vittorio Monti czy Krzesimir Dębski.
Festiwalowi towarzyszy wystawa fotografii kolorowej Zygmunta Stenwaka zatytułowana „Nocne kolaże”, składająca się z dwunastu kwadryptyków, które wspólnie tworzą świetlno-dźwiękową scenerię nocnego miasta.
Gospodynią festiwalowych wieczorów będzie Regina Gowarzewska.
Bilety na poszczególne koncerty w cenie 50 zł w sprzedaży od 25 lipca na stronie Centrum Paderewskiego lub stacjonarnie Dworku Paderewskiego (kasa koncertowa czynna od poniedziałku do piątku w godz. 9.00-15.00).
Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego współprowadzoną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerem Strategicznym Centrum Paderewskiego i Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty.
Sponsorem głównym festiwalu i Mecenasem wystawy „Nocne kolaże” jest BGK – Bank Gospodarstwa Krajowego. Patronem medialnym festiwalu jest TVP Kultura.
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie, aby zapewnić Tobie najlepsze wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzające się wizyty. Klikając „Akceptuj wszystko”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną zgodę.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Funkcjonalne pliki cookie pomagają w wykonywaniu pewnych funkcji, takich jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.
Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.
Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o wskaźnikach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania odwiedzającym odpowiednich reklam i kampanii marketingowych. Te pliki cookie śledzą odwiedzających w witrynach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Te pliki cookie zapewniają anonimowe działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny.