REKLAMA

Odwaga łączenia sztuk. Niezwykły muzyczno-malarski performance w Hali Koszyki

Jednym z założeń Julian Cochran Foundation, organizacji powstałej w 2016 roku, jest przybliżanie muzyki klasycznej i udowadnianie, że może ona towarzyszyć każdemu i w każdej sytuacji. W warszawskiej Hali Koszyki kilkukrotnie prezentowano opery w przekroju („Cyganeria”, „Carmen”, „Czarodziejski flet”). Ciekawe odczytania reżyserskie stanowiły dialog z atmosferą popularnej miejskiej hali targowej, w której można miło spędzić czas. Przestrzeń Hali Koszyki to spotkania ze znajomymi, picie wina czy smakowanie czegoś dobrego.

Na antresoli odbywa się wiele koncertów klasycznych. Julian Cochran Fundation organizuje tu recitale wokalne i występy instrumentalistów. Fundacja realizuje również projekty dla dzieci i dorosłych w innych miejscach Warszawy i Polski.

„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki
„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki

Podczas kolejnego wieczoru zatytułowanego „Art&Mind” organizacja poszła krok dalej, pokazując nie tylko obcowanie ze sztuką klasyczną w nietypowych warunkach. 8 sierpnia 2023 roku byliśmy świadkami tworzenia dzieł sztuki. Podczas recitalu sopranistki Magdaleny Lucjan powstały na naszych oczach trzy obrazy inspirowane intymnym i kameralnym występem.

Lucjan, z towarzyszeniem pianistki Gabrieli Lasoty-Cierniak wykonała niełatwy, różnorodny stylistycznie i wymagający wielkiego skupienia repertuar. Było to pięć pieśni Almy Mahler (Temat I: Łagodna letnia noc) , sześć pieśni Roberta Schumanna z cyklu „Myrthen, op. 25″ (Temat II: Jesteś jak kwiat), „Siedem wczesnych pieśni Albana Berga” oraz utwór „The Stars” z cyklu „Night Scenes” Juliana Cochrana (Temat III: Noc). Wszystkie utwory wykonane zostały z wielką dojrzałością i pięknem interpretacji, mnie urzekły szczególnie pieśni Schumanna, w których sopranistka odnalazła tęsknotę romantyzmu niemieckiego kompozytora. Ale także w lekko atonalnych pieśniach Berga błysnęła zmysłowością głębokiej interpretacji, prowadząc swój głos nieskazitelnym bogactwem belcanta. Równie dobrze zaśpiewała „The Stars”, kompozycję patrona fundacji, Juliana Cochrana. To utwór tkwiący w duchu rosyjskiego postmodernizmu i czarujący w tym wykonaniu kryształowym brzmieniem sopranu Magdaleny Lucjan. Wspaniale partnerowała jej Gabriela Lasota-Cierniak, subtelnie śledząc żarliwość tej interpretacji i tylko można zżymać się na niedoskonałe brzmienie nagłośnienia.

Magdalena Lucjan w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki
Magdalena Lucjan w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki

Przed sztuką musi być odwaga– mówiła Patrycja Dańkow-Bil, malarka i arteterapeutka, prekursorka żywych obrazów w malarstwie intuicyjnym. – Wystarczy odwaga wyjścia poza standardowe ramy, żeby móc stać się artystą.

W malarstwie najważniejsze jest wyłączenie intelektu – opowiadała w drugiej części koncertu. – Żyjemy w lewej półkuli mózgu, odpowiedzialnej za procesy myślenia, przetwarzanie informacji i nową wiedzę. Ale nie szukamy równowagi pomiędzy czuciem, a myśleniem. Życiu potrzebna jest równowaga: w myśleniu i nie myśleniu, czuciu i nie czuciu. To, co dzisiaj ma miejsce to inspiracja, która płynie z muzyki i jest natchnieniem w powstawaniu obrazów.

„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki
„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki

I rzeczywiście, podczas trzech odrębnych stylistycznie i nastrojowo cyklach pieśni (plus kompozycji Juliana Cochrana) powstały trzy rożne obrazy, z których jeden, wybrany przez aklamację oklasków trafił na licytację. Niestety, nie był to mój faworyt, najbardziej podobał mi się obraz Nr 1, stworzony podczas cyklu „Laue Sommernach” („Łagodna letnia noc”) Almy Mahler. Ale wszystkie trzy były bardzo piękne.

Niezwykły pokaz tworzenia obrazu na żywo jest wspaniałym dowodem na to, że sztukę można nie tylko przeżywać. Można ją też tworzyć, jeśli, jak mówi Patrycja Dańków-Bil, ma się wystarczający próg odwagi. Także w odniesieniu do miejsca powstawania dzieła, może to być codzienna miejska przestrzeń, taka jak Hala Koszyki.

Agnieszka Osiecka, o której dziś rozmawiałem ze znajomymi, zapisywała swoje przemyślenia na serwetkach w barach, w których przebywała, przekuwając je później w wybitne teksty polskich piosenek. Niesamowite jest to, jak wiele działań może wyniknąć ze słuchania muzyki. I obcowania z tzw. codziennością.

„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki
„Art&Mind” w Hali Koszyki © Aleksander Jura dla Hali Koszyki

„Maestro! Bis!”. „Nabucco” Giuseppe Verdiego z Rafałem Siwkiem w roli Zachariasza na setnej edycji festiwalu Arena di Verona

Organizatorzy okrągłej edycji wydarzenia zadecydowali podczas świętowania jubileuszu powrócić do wyjątkowej realizacji tego tytułu z 1991 roku. Na zachowanych nagraniach z tego okresu główne role pod batutą Daniela Orena kreują Piero Cappuccilli (Nabucco), Yevgeny Nesterenko (Zachariasz) i Ghena Dimitrova (Abigaille). Trzy lata później, w 1994 roku tę morderczą partię u boku Renata Brusona wykonywała Jolanta Omilian, polska sopranistka specjalizująca się w dramatycznym repertuarze belcantowym. Spektakl po pięciu sezonach zszedł z afisza, ale po dwudziestu latach został odrestaurowany i powrócił do amfiteatru w 2011 roku.

„Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto
„Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto

Jego twórcą jest Gianfranco de Bosio, pochodzący z Werony, a zmarły w ubiegłym roku włoski reżyser. Jako autor wielu nietuzinkowych inscenizacji, przygotowywanych specjalnie na potrzeby amfiteatru, oraz dwukrotny dyrektor festiwalu pozostawił po sobie ogromny dorobek. Z ważniejszych osiągnięć należy wymienić pierwszą na Arenie realizację opery „Romeo i Julia” Charlesa Gounoda (której akcja rozgrywa się właśnie w Weronie) i przede wszystkim rekonstrukcję wystawionego w 1913 roku w stulecie urodzin Giuseppe Verdiego spektaklu „Aidy”, od którego to rozpoczęła się historia operowego festiwalu.

Mimo owianego legendą nazwiska reżysera, jego „Nabucco” jest klasyczny, dość statyczny, prowadzony dyskretną narracją. Mankamentem może być fakt, że każdy z czterech aktów opery oddzielony jest przerwą, przez co spektakl znacznie się wydłuża. Również kolejne sceny potrzebują pauz technicznych celem przearanżowania dekoracji, ale są to zmiany na tyle kosmetyczne, że czasem ciężko zauważyć pomiędzy nimi różnice.

„Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto
„Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto

Zaprojektowana przez Rinalda Olivieriego scenografia jest uniwersalna, ma charakter tła dla opowiadanej historii. Stanowi ją kilkunasto – czy nawet kilkudziesięciometrowy budynek, aranżowany jako starożytna Świątynia Jerozolimska czy biblijna Wieża Babel, w zależności od potrzeb libretta. Podobnie do poszczególnych scen przygotowane zostały dodatkowe, drobne rekwizyty, a całej monumentalności, tak charakterystycznej dla oper wystawianych na Arenie, nadaje kilkusetosobowy zespół chóru i statystów, gęsto rozstawionych w przestrzeni sceny. W ten sposób spektakl jest dosłowny, momentami może przypominać wykonanie koncertowe, ale za to muzycznie dynamiczny, podkreślający to, co w „katarynkowej”, jeszcze belcantowej muzyce Verdiego najlepsze.

Miło zaskoczył mnie Nabucco Romana Burdenki, którego wykonanie mogłem także podziwiać na ubiegłorocznym festiwalu, w inscenizacji Arnauda Bernarda. Może jego baryton mógłby być jeszcze bogatszy w alikwoty, ale gładka emisja i swoboda w wykonaniu zasługiwały na aplauz i uznanie, szczególnie w pięknym „Dio di Giuda”.

Maria José Siri (Abigaille) i Roman Burdenko (Nabucco) w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto
Maria José Siri (Abigaille) i Roman Burdenko (Nabucco) w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto

Niestety dobór Marii JoséSiri do roli Abigaille wydawał się być nieporozumieniem. Śpiewaczka co rusz traciła kontrolę nad swoim głosem, a mordercze przebiegi i koloratury są chyba najzwyczajniej poza jej możliwościami. Korzystniej za to zabrzmiała we fragmentach spokojniejszych i bardziej lirycznych, chociażby w finale opery.

Dla występującego od lat na werońskim festiwalu polskiego basa Rafała Siwka był to już dwudziesty spektakl w roli Zachariasza na Arenie. Grana przez niego postać odznacza się siłą, dostojnością, ale także dobrotliwością i troską o naród żydowski oraz nutą nostalgii. Tę uwypuklił w trudnej intonacyjnie (rozpoczynanej a cappella, później z koncertującą solo wiolonczelą), mistrzowsko zaśpiewanej modlitwie „Vieni, o Levita… Tu sul labbro…”, z ciepłymi frazami i mądrze prowadzonymi pianami. Znakomitą Feneną była Vasilisa Berzhanskaya, która udowodniła, że jej gładki i aksamitny mezzosopran ma duży potencjał do wykonywania głównych ról. Dobrym, wyrównanym tenorem dysponuje Riccardo Rados jako Ismaele.

Rafał Siwek (Zachariasz) i Vasilisa Berzhanskaya (Fenena) w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto
Rafał Siwek (Zachariasz) i Vasilisa Berzhanskaya (Fenena) w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto

Dyrygowanie spektakli w tym ogromnym amfiteatrze nie należy do najłatwiejszych. Tego wieczoru Alvise Casellati miał przede wszystkich problemy z równym prowadzeniem muzyków, a nie pomagał sobie częstymi i nieuzasadnionymi zmianami temp.

Równorzędnym bohaterem spektaklu był fenomenalny chór. Olbrzymi zespół zachwycał masywnym i bogatym brzmieniem, bez wysiłku wypełniając przestrzeń Areny. Słynne „Va, pensiero”, na które oczekuje gros kilkunastotysięcznej publiczności (część z niej by dołączyć się do wykonania, część by uciszać tych mniej zdyscyplinowanych), zostało odpowiednio zniuansowane i zabrzmiało wyjątkowo, tradycyjnie wykończone pianissimo mormorando. Tradycyjnie zostało również nagrodzone przez widzów rzęsistą, długą owacją i prośbami o bis.

Chór w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto
Chór w „Nabucco” w Arena di Verona © EnneviFoto

A na wypadek, gdyby dyrygent nie zrozumiał tych próśb, z jednego z górnych sektorów amfiteatru dobiegł widzów donośny, nieznoszący sprzeciwu, skandujący okrzyk Maestro! Bis! Adresat zawołania nie miał już wtedy chyba innego wyjścia. Jedną ręką uciszył żywiołowych melomanów, by drugą, wolną móc zadyrygować pierwsze takty nieoficjalnego hymnu Włoch.

Krzysztof Meyer, wybitny polski kompozytor świętuje 80. rodziny

Krzysztof Meyer to jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów. Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Krakowie; ukończył Wydział Kompozycji u Krzysztofa Pendereckiego (dyplom w 1965 roku) oraz teorię muzyki u Aleksandra Frączkiewicza (dyplom w 1966 roku). Edukację muzyczną uzupełniał w Paryżu i Fontainebleau, gdzie odbył studia w zakresie kompozycji i gry na fortepianie pod kierunkiem Nadii Boulanger. W 1966 otrzymał stypendium im. Aarona Coplanda. Uczył się także u Witolda Lutosławskiego.

W latach 1966–1987 wykładał w Akademii Muzycznej w Krakowie. W latach 1987–2008 był profesorem kompozycji w Hochschule für Musik w Kolonii. W latach 2008–2013 wrócił do Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie nauczał kompozycji.

W 1964 roku po raz pierwszy wykonano publicznie jego utwór, była to „I Symfonia” w Filharmonii Krakowskiej. Rok później, jako najmłodszy kompozytor w historii festiwalu zadebiutował na Warszawskiej Jesieni. Zdobył wiele nagród i wyróżnień. Otrzymał m. in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1997) oraz Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2003).

Napisał ponad sto utworów, komponował zarówno wielkie dzieła symfoniczne, jak i twórczość kameralną, napisał też kilka oper, m. in. „Cyberiadę”w 1970 roku do własnego libretta opartego na opowiadaniach Stanisława Lema. Dzieło otrzymało Prix księcia Pierre de Monaco, prapremiera miała miejsce w Wuppertalu w 1986 roku. Polskie prawykonanie dzieła odbyło się 25 maja 2013 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Krzysztof Meyer / Stanisław Lem „Cyberiada” – materiał z prób

Dokończył porzuconą operę Dymitra Szostakowicza pt. „Gracze”, dochowując wierności stylowi rosyjskiego kompozytora. Dzieło wystawiono w 2005 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu (w reżyserii Macieja Prusa i kierownictwem muzycznym Wiktora Lemki) oraz w 2013 roku w Operze Bałtyckiej (w reżyserii Andrzeja Chyry i kierownictwem muzycznym Michała Klauzy).

„Ślepy tor” to opera w trzech aktach napisana do libretta Antoniego Libery. Jej prapremiera planowana jest w październiku 2023 roku, wyreżyseruje ją Marek Weiss, a muzycznie poprowadzi dzieło Łukasz Borowicz.

Barokowe oratorium „Śmierć Abla” w Operze Podlaskiej w Białymstoku

Kompozytor Pedro Antonio Avondano (1714-1782) uważany był za jedną z najwybitniejszych postaci portugalskiej sceny muzycznej i jednocześnie jednego z najpłodniejszych kompozytorów europejskich XVIII wieku. Urodził się w Lizbonie 16 kwietnia 1714 roku w rodzinie muzyków. Jego ojciec, genueński kompozytor i skrzypek Pietro Giorgio Avondano (1692 -1755) przybył do Portugalii w 1711 roku jako pierwszy skrzypek Kaplicy Królewskiej króla João V. Jego matka, Maria Luisa Lomprét, była córką Francuza z Nantes, Pierre Raguideau, lekarza dworu portugalskiego. Podwójna kultura muzyczna i rodzinna, zarówno portugalska, jak i francuska, a także studia we Włoszech niewątpliwie wpłynęły na jego twórczość. Pozwoliły mu także na kontakt z głównymi kręgami artystycznymi kosmopolitycznej Europy XVIII wieku.

Oprócz swojej działalności jako wirtuoz skrzypiec w Kaplicy Królewskiej, odegrał ważną rolę w modernizacji życia muzycznego w Lizbonie, jako przedsiębiorca i innowator. Od 1758 roku mieszkał w okazałej rezydencji przy Rua da Cruz (Santa Catarina), która należała do Conde da Ponte, szambelana dworu króla Józefa I. Zorganizował tam Zgromadzenie Narodów Cudzoziemskich: arystokratyczny klub, w którym spotykali się przedstawiciele zagranicznej i portugalskiej elity na koncertach dających podwaliny pod pierwsze publiczne koncerty w stolicy. Zgromadzenie Avondano ilustruje zmiany społeczno-kulturowe tamtych czasów, kiedy odczuwano potrzebę tworzenia „społeczeństwa dworskiego” w ośrodkach oddalonych od wpływów dworu.

Sakralny dramat „Śmierć Abla” został napisany przez librecistę Metastasia w 1732 roku, okresie świetności i ekstrawagancji, w którym Oratorium odgrywało główną rolę w okresie Wielkiego Postu. Libretto oparte jest na zaczerpniętej ze Starego Testamentu historii zamordowania Abla przez jego brata Kaina. Tragiczny tekst, wierny tradycji, z wielką głębią i dbałością o szczegóły opisuje dramatyczny konflikt biblijnej historii. Abel reprezentuje mękę, ofiarę i dobroć Chrystusa, a dramat rozwija się wokół postaci Kaina, który symbolizuje grzeszną ludzkość.

Oratorium usłyszymy jako ostatnie wydarzenie pierwszej edycji festiwalu Metastasio bez granic. Wykona je portugalski zespół Divino Sospiro, formacja, która powstała 20 lat temu z inicjatywy portugalskiego dyrygenta i kierownika muzycznego Massimo Mazzeo. Jej muzycy stawiają sobie za cel wierność interpretacyjną repertuaru barokowego i dbałość o najwyższe standardy muzycznej jakości  XVIII-wiecznych partytur. W obsadzie usłyszymy pięciu solistów: Raquel Camarinha (sopran), Ana Vieira Leite (sopran), Valentina Varriale (sopran), Filippo Mineccia (kontratenor), Sergio Foresti (baryton). Koncert poprowadzi Massimo Mazzeo.

W maju 2023 roku nakładem wytwórni Glossa ukazało się pierwsze i jak do tej pory jedyne nagranie tego oratorium. Wystąpiła w nim obsada, którą usłyszymy w Białymstoku. Zespołem Divino Sospiro dyrygował Massimo Mazzeo.

Pokazać siłę kultury i ocalić Ukrainę. Ukrainian Freedom Orchestra po raz drugi w Warszawie

Choć ich bronią są muzyczne instrumenty, to ich zadanie ma bardzo szczególny charakter. Ukrainian Freedom Orchestra pod batutą Keri-Lynn Wilson wypełnia misję specjalną. W geście solidarności z ofiarami wojny w Ukrainie Metropolitan Opera w Nowym Jorku oraz Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie postanowiły utworzyć Ukrainian Freedom Orchestra (UFO), w skład której wchodzą czołowi ukraińscy instrumentaliści. Pierwszy koncert odbył się 28 lipca 2022 roku w Warszawie.

74 muzyków orkiestry poprowadzi po raz drugi kanadyjska dyrygentka, pomysłodawczyni i dyrektor muzyczna Ukrainian Freedom Orchestra, Keri-Lynn Wilson, której przodkowie przybyli do Kanady z terenów dzisiejszej Ukrainy. Artyści to najlepsi instrumentaliści ukraińscy, na co dzień związani z m.in. Kijowską Operą Narodową, Narodową Orkiestrą Symfoniczną Ukrainy, Orkiestrą Filharmonii Lwowskiej i Operą w Charkowie, a także znamienitymi zagranicznymi zespołami, jak Orkiestra Tonkünstler w Wiedniu, Belgijska Orkiestra Narodowa czy Staatskapelle w Berlinie. Wielu z nich wystąpiło podczas ubiegłorocznej trasy koncertowej po Europie i Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak w roku ubiegłym czołowi ukraińscy instrumentaliści przygotują się do trasy koncertowej podczas 10-dniowej rezydencji artystycznej w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.

Ukrainian Freedom Orchestra i Keri-Lynn Wilson podczas próby w TW-ON © TW-ON
Ukrainian Freedom Orchestra i Keri-Lynn Wilson podczas próby w TW-ON © TW-ON

Koncert inauguracyjny będzie miał miejsce w Teatrze Wielkim 20 sierpnia 2023 roku, a potem zespół odwiedzi sale koncertowe w Hamburgu, Amsterdamie, Snape i festiwal w Lucernie, 24 sierpnia 2023 roku w Dzień Niepodległości Ukrainy UFO wystąpi w ogrodach Pałacu Schönhausen w Berlinie. Finałowy koncert odbędzie się 3 września 2023 w londyńskim Barbican Centre.

Obok Ukrainian Freedom Orchestra wystąpią utalentowani ukraińscy soliści młodego pokolenia: Olga Kulchynska (sopran), Nicole Chirka (mezzosopran), Dmytro Popov (tenor) oraz Vladyslav Buialskyi (bas-baryton). W programie tournée znalazły się: uwertura do opery „Moc przeznaczenia” Giuseppe Verdiego, „II Koncert skrzypcowy” ukraińskiego kompozytora Yevhena Stankovycha, który wspólnie z orkiestrą wykona młody wirtuoz skrzypiec Valeriy Sokolov oraz „III Symfonia Eroica” Ludwiga van Beethovena.

Ukrainian Freedom Orchestra podczas próby w TW-ON © Karpati&Zarewicz
Ukrainian Freedom Orchestra podczas próby w TW-ON © Karpati&Zarewicz

Koncert inauguracyjny w Warszawie będzie wyjątkowy. W finale zabrzmi „IX Symfonia” Ludwiga van Beethovena, dzieło muzyczne będące zarazem uniwersalnym przesłaniem, symbolem braterstwa i pokoju, które wspólnie z zespołem oraz solistami wykona Chór Opery i Filharmonii w Białymstoku.
Europejska trasa koncertowa to również wydarzenie charytatywne, bo towarzyszy jej zbiórka funduszy na wsparcie ukraińskich artystów, której szczegóły można znaleźć pod tym adresem.

Organizatorem Ukrainian Freedom Orchestra są: Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie we współpracy z Ministerstwem Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy oraz Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Organizatorem trasy koncertowej jest Askonas Holt, jedna z najważniejszych agencji artystycznych na świecie. Partnerem honorowym jest Ambasada Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej. Patronat honorowy nad trasą koncertową Ukrainian Freedom Orchestra objęła Ołena Zełenska, Pierwsza Dama Ukrainy, a nad koncertami w Teatrze Wielkim w Warszawie i Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku Agata Kornhauser-Duda, Małżonka Prezydenta RP.

Trasa koncertowa przebiegnie także przez Gdańsk (22 sierpnia, Polska Filharmonia Bałtycka im. Fryderyka Chopina w Gdańsku), Berlin (24 sierpnia: Kastellanwiese, Schloss Schönhausen), Lucernę (27 sierpnia, Festival w Lucernie), Amsterdam (28 sierpnia: Het Concertgebouw), Hamburg (30 sierpnia: Elbphilharmonie), Snape (2 września, Maltings) i Londyn (3 września: Barbican Centre).

Koncert w warszawskim Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbędzie się 20 sierpnia 2023 roku, informacje o wydarzeniu znajdują się tutaj.

Ukrainian Freedom Orchestra podczas próby w TW-ON © Karpati&Zarewicz
Ukrainian Freedom Orchestra podczas próby w TW-ON © Karpati&Zarewicz

Już od 20 sierpnia Gdańsk zamieni się w Salzburg północy. Międzynarodowy Festiwal Mozartowski „Mozartiana”

„Mozartiana” to wydarzenie, które prezentuje twórczość Mozarta zarówno w plenerze, jak i we wnętrzach z czasów wiedeńskiego klasyka. Koncerty odbywają się w bajkowej scenerii Parku Oliwskiego, a także w Dworze Artusa i Archikatedrze Oliwskiej. – Zależy nam, by każdy słuchacz, bez względu na wiek czy gust muzyczny, odnalazł coś dla siebie – mówią organizatorzy. – Mozartiana tryskają różnorodnością, a bogaty program tego wyjątkowego przedsięwzięcia sprawia, że z każdym rokiem Festiwal przyciąga coraz widzów.

Organizatorem Mozartianów od siedemnastu lat jest Polski Chór Kameralny, świętujący w tym roku jubileusz 45-lecia, zaś inicjatorem – wybitny polski dyrygent Jan Łukaszewski, dyrektor chóru. Każdego roku gośćmi „Mozartianów” są wybitne indywidualności świata muzycznego, soliści i zespoły o ugruntowanej światowej renomie.

Mozartiana 2022. „Mozart Kameralnie” na Dworze Artusa” © materiały organizatora
Mozartiana 2022. „Mozart Kameralnie” na Dworze Artusa” © materiały organizatora

20, 21 i 22 sierpnia 2023 roku odbędą się koncerty kameralne w Dworze Artusa. Wystąpi wiolonczelista Marcin Zdunik, Riverbero Quartet, Chopin University Accordion Trio oraz Glass Duo. Na koncercie inauguracyjnym 23 sierpnia 2023 roku zagra Polska Filharmonia Kameralna Sopot pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego, a wieczorem Mozart zabrzmi w brawurowym wykonaniu Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego pod batutą ppłka Marcina Ślązaka.

24 sierpnia 2023 roku w wyjątkowej inscenizacji w Parku Oliwskim zostanie pokazana „Łaskawość Tytusa” Wolfganga Amadeusza Mozarta w reżyserii i ze scenografią Leszka Mądzika. Wystąpią: Aleksander Kunach, Valentina Coladonato, Maria Laura Martorana, Anna Wolfinger, Gabriela Celińska-Mysław, Maciej Falkiewicz oraz Zbigniew Szymczyk w roli narratora. Pod batutą Massimiliana Caldiego zagra Polska Filharmonia Bałtycka. W nocną podróż po jazzowych aranżacjach tematów Mozarta zabierze nas Tomasz Chyła Quintet.

Mozartiana 2022. Koncert finałowy w Archikatedrze Oliwskiej © materiały organizatora
Mozartiana 2022. Koncert finałowy w Archikatedrze Oliwskiej © materiały organizatora

Kolejny dzień festiwalu, 25 sierpnia 2023 roku rozpocznie przedstawienie dla najmłodszych „Mozart dla dzieci”. Będzie to występ Teatru Marionetek z Pałacu Cesarskiego Schönbrunn koło Wiednia, który dwukrotnie zaprezentuje spektakl pt. „Wieczorna Serenada”. Odbędą się również dwa koncerty: symfoniczny z udziałem Lwowskiej Filharmonii Narodowej oraz „Mozart w jazzowych barwach” w wykonaniu Janusza Strobla z zespołem.

Na zakończenie festiwalu, na uroczystym koncercie finałowym zabrzmi w Archikatedrze Oliwskiej „Wielka Msza c-moll KV 427” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wystąpią: Lucy Crowe i Valentina Coladonato – soprany, Aleksander Kunach – tenor, Leszek Skrla – bas, organizator festiwalu – Polski Chór Kameralny oraz orkiestra Akademie für Alte Musik Berlin. Całość pod batutą dyrektora i pomysłodawcy gdańskich Mozartianów – Jana Łukaszewskiego.

Informacje o festiwalu i program znajdują się tutaj.

Polscy artyści na świecie: Aleksandra Kurzak, Piotr Beczała, Artur Ruciński i Rafał Siwek w 100. edycji festiwalu Arena di Verona

Festiwal Operowy w Arena di Verona zainaugurowano 10 sierpnia 1913 roku wykonaniem „Aidy” dla uczczenia setnej rocznicy urodzin Giuseppe Verdiego. Od tego czasu każdego lata rzymski amfiteatr przekształca się w największy na świecie teatr operowy pod gołym niebem. Festiwalem zarządza Fondazione Arena di Verona. Na jej czele stoi słynna włoska śpiewaczka, Cecilia Gasdia, która od 2018 roku jest dyrektorem generalnym i dyrektorem artystycznym.

W rzymskim amfiteatrze występowało wielu legendarnych artystów, m. in. Maria Callas, Renata Tebaldi, Magda Olivero, Giulietta Simionato, Fedora Barbieri, Franco Corelli, Mario del Monaco, Giuseppe di Stefano, Montserrat Caballé, Plácido Domingo, Luciano Pavarotti, José Carreras, Agnes Baltsa.

Pojawiali się tutaj także Polacy. Trzykrotnie w werońskiej arenie śpiewała Stefania Toczyska: w 1980 roku (Laura w „Giocondzie” Amilcare Ponchiellego), 1984 roku („Carmen”) i 1994 roku (Amneris w „Aidzie”). W 1984 roku jako Giselda w „Lombardczykach na pierwszej krucjacie” Giuseppe Verdiego zaprezentowała swój kunszt wokalny Krystyna Rorbach, a demoniczną Abigaille u boku Renato Brusona w 1994 roku była Jolanta Omilian.

Rafał Siwek jako Zachariasz w „Nabuccu” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto
Rafał Siwek jako Zachariasz w „Nabuccu” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto

Tegoroczny festiwal rozpoczął się 16 czerwca 2023 roku, podobnie jak przed stu laty, przedstawieniem „Aidy” Giuseppe Verdiego. Potrwa do 9 września 2023 roku, zaplanowano 49 przedstawień: osiem oper, cztery wieczory galowe oraz koncert. Ale jeśli zaczyna padać spektakl jest przerywany, a w razie nieustającej ulewy po prostu odwoływany. Bilety nie są zwracane.

Oprócz „Aidy” publiczność w tym roku może zobaczyć „Cyrulika sewilskiego”, „Toskę”, „Nabucca”, „Carmen”, „Madame Butterfly” „Rigoletta” i „Traviatę”. Przewidziano udział wielu cenionych artystów operowych, takich jak Anita Rachvelishvili, Vasilisa Berzhanskaya, Roman Burdenko, Ludovic Tézier, Francesco Meli, Vittorio Grigolo, Juan Diego Flórez, Lisette Oropesa, Luca Salsi, Roberto Alagna, Amartuvshin Enkhbat, Nadine Sierra, Sonya Yoncheva, Plácido Domingo, Gregory Kunde, Jonas Kaufmann, Maria José Siri, Asmik Grigorian i Luca Micheletti.

Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna w „Tosce” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna w „Tosce” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto

Aleksandra Kurzak została zaproszona do dwóch tytułowych ról w dziełach Giacomo Pucciniego: „Tosce” i „Madame Butterfly. Spektakl „Toski”, w którym polskiej sopranistce towarzyszył Roberto Alagna został zarejestrowany 29 lipca i będzie pokazany w telewizji RAI 17 sierpnia i 14 września.

Rafał Siwek, dla którego obecna edycja jest ósmym w karierze sezonem w Arena di Verona, wystąpi jako Ramfis w „Aidzie” oraz Zachariasz w „Nabuccu”. Na scenie słynnego amfiteatru Siwek występował jako: Colline’a w „Cyganerii”, Timur w „Turandot”, Komandor w „Don Giovannim” w reżyserii Franca Zeffirellego. Ramfisa kreował już w Weronie w trzech różnych inscenizacjach „Aidy” , Zachariasza w dwóch, produkcja z 2017 roku, została wydana na DVD.

Artur Ruciński zaśpiewea Germonta w „Traviacie” 19 sierpnia 2023 roku. Polski baryton wystąpił po raz pierwszy na tej scenie w 2011 roku i wraca na nią regularnie.

Piotr Beczała jako Książę Mantui w „Rigoletcie” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto
Piotr Beczała jako Książę Mantui w „Rigoletcie” na festiwalu Arena di Verona 2023 © EnneviFoto

W roli księcia Mantui w „Rigoletcie” zadebiutował Piotr Beczała, niestety, jego jedyny planowany w tym sezonie występ 4 sierpnia 2023 roku, został przerwany przez niesprzyjające warunki pogodowe, zagrano tylko pierwszy akt. Polski tenor ma wystąpić, także tylko raz, jako Don José w „Carmen” Georgesa Bizeta, miejmy nadzieję, że pogoda tym razem nie pokrzyżuje planów.

Pełny program festiwalu znajduje się tutaj.

16. Letni Festiwal Muzyczny „Wawel o zmierzchu” na dziedzińcach Zamku Królewskiego w Krakowie

W programie zaplanowano koncerty kameralne, symfoniczne, maraton młodych pianistów i polską muzykę filmową. Idee przewodnie w tegorocznej edycji to stylistyczna różnorodność wykonywanej muzyki (szeroko pojęta klasyka, twórczość kompozytorska drugiej połowy XX wieku, rodzima muzyka ludowa i filmowa, rozmaite formacje wykonawcze), spotkanie Kultury i Natury oraz reprezentanci pokolenia 1933 – Krzysztof Penderecki i Henryk Mikołaj Górecki – w 90. rocznicę urodzin kompozytorów.

Akcent pada na muzykę polską, ukazywaną w szerokim kontekście kultury, i promocję polskich artystów-wykonawców (CORda Cracovia, Elżbieta Stefańska, Piotr Lato, Chopin Piano Duo: Anna Boczar & Bartłomiej Kominek, Rafał Jacek Delekta, Mateusz Dubiel), także – muzyków ukraińskich, na czele ze światowej sławy pianistą, przyjacielem festiwalu „Wawel o zmierzchu” – Alexandrem Gavrylyukiem oraz polsko-ukraińskim dyrygentem Yaroslavem Shemetem.

Alekxander Gavrylyuk wystąpi 13 sierpnia 2023 roku na dziedzińcu arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu. W programie koncertu wirtuoza fortepianu, pochodzącego z Ukrainy, znajdą się utwory Edwarda Griega, Antonína Dvořáka i Fryderyka Chopina. Zagraniczni krytycy piszą o nim: osobowość muzyczna, trudno oprzeć się wrażeniu, jakie wywiera, rozżarzona wirtuozeria… Koncert artysty z towarzyszeniem CORda Cracovia Orkiestra pod batutą Yaroslava Shemeta będzie transmitowany na żywo przez Program Drugi Polskiego Radia 13 sierpnia o godz. 20.00.

Poprzednia edycja festiwalu „Wawel o zmierzchu” © materiały organizatora
Poprzednia edycja festiwalu „Wawel o zmierzchu” © materiały organizatora

Koncerty 16. festiwalu „Wawel o zmierzchu” adresowane są do publiczności reprezentującej różne generacje: od młodzieży – poprzez dorosłych – do seniorów. Zamek Królewski na Wawelu przyciąga, zwłaszcza latem, odbiorców w różnym wieku – z Krakowa, Polski i całego świata. Atrakcyjność historyczno-kulturowa wyjątkowych architektonicznie miejsc, jakim są królewskie dziedzińce (Arkadowy i Batorego), sprzyja percepcji muzyczno-estetycznej. Słuchacz nie tylko odbiera muzykę: także chłonie otaczające obrazy i piękno zamkowej architektury, w toczeniu zmieniających się kolorów (iluminacja dziedzińców).

Oferta programowa festiwalu „Wawel o zmierzchu”, jak co roku, ma służyć znoszeniu barier w odbiorze wysokiej kultury muzycznej – w jej rozmaitych przejawach stylistyczno-repertuarowych. Na sześciu festiwalowych koncertach (trzy kameralne na Dziedzińcu Batorego i trzy symfoniczne na Dziedzińcu Arkadowym) oraz „maratonie” młodych pianistów (na Dziedzińcu Arkadowym; wstęp na maraton jest wolny) ukazana zostanie szeroko pojęta „klasyczna” sztuka dźwięków, niosąca spotkanie wartości tradycji (np. Fryderyk Chopin) i współczesności (Krzysztof Penderecki czy Henryk Mikołaj Górecki), twórczości ludowej i filmowej (występ Reprezentacyjnej Orkiestry Straży Granicznej z Nowego Sącza, która zaprezentuje, obok utworów zaliczanych do muzyki ludowej, także dzieła znane z kinowego ekranu, m.in.: polonez z filmu „Pan Tadeusz” , walc z filmu „Trędowata” czy „Meluzyna” z „Akademii Pana Kleksa”).

Podczas koncertu inauguracyjnego wystąpili Zuzanna Hwang-Cempla – sopran, Jakub Pawlik – tenor, Paweł Kubica – fortepian, którzy wykonali na dziedzińcu Batorego m. in. utwory Fryderyka Chopina i Maurice’a Ravela. 

Poster festiwalu „Wawel o zmierzchu” © materiały organizatora
Plakat festiwalu „Wawel o zmierzchu” © materiały organizatora

Wejście na koncerty odbywające się na Dziedzińcu Arkadowym — przez Sień Berrecciego i bramę przy Baszcie Senatorskiej. W sytuacji niepogody koncerty kameralne zostaną przeniesione do Sali Senatorskiej. Pełny program festiwalu znajduje się tutaj.

Organizatorami Festiwalu są Zamek Królewski na Wawelu i Grupa Twórcza „Castello”. Mecenasem festiwalu jest firma TAURON.

Cała praca dokonuje się na próbie: rozmowa z Szymonem Naściszewskim

Tomasz Pasternak: Na czym polega uczestnictwo w programie „Dyrygent rezydent”, współorganizowanym przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca?

Szymon Naściszewski: Program zakłada poprowadzenie przez dyrygenta – rezydenta dwóch koncertów w sezonie, z zaproponowanym przez siebie programem zawierającym utwory polskie. Rolą dyrygenta – rezydenta jest także asystentura przy czterech programach koncertowych w trakcie sezonu. Brałem udział w cyklu prób do festiwalu NDI Sopot Classic, asystując w koncertach prowadzonych przez Marcina Nałęcz -Niesiołowskiego, Rafała Janiaka oraz Michała Klauzy podczas „Gali Operowej” z udziałem Joyce DiDonato. Obserwowałem także przygotowania Szymona Morusa i zespołu Tango Attack do koncertu z muzyką Carlosa Gardela i Astora Piazzoli.

Jak planował Pan program autorskich koncertów w PFK Sopot?

Korzystając ze skrzypcowego doświadczenia postanowiłem połączyć muzykę czeską i polską. „Serenadę na smyczki” Dvořáka oraz „Idyllę” Janáčka miałem okazję prowadzić jako koncertmistrz, chciałem podjąć wyzwanie zinterpretowania tych wymagających utworów jako dyrygent. Są to przeboje kameralnego repertuaru, dlatego zestawiłem je z utworami mniej znanymi, a zasługującymi na uwagę. W jednym z koncertów wzięła udział znakomita solistka, flecistka Natalia Egielman. Wspólnie wykonaliśmy „Hommage à Chopin” Andrzeja Panufnika oraz „Colas Breugnon” Tadeusza Bairda. „Hommage” w oryginale powstał jako cykl pieśni na sopran i fortepian, my zagraliśmy wersję na orkiestrę smyczkową i flet w opracowaniu kompozytora. Brzmienie orkiestry smyczkowej nadaje temu dziełu zupełnie inny wymiar. Z kolei „Colas Breugnon” to dla mnie podróż sentymentalna – jeden z pierwszych utworów, jakie miałem okazję zagrać w orkiestrze. Wspaniale było wrócić do tej urokliwej kompozycji. Sięgnąłem także po „Serenadę” Romualda Twardowskiego, utwór archaizujący, łączący polskie melodie tradycyjne i echa francuskiego neoklasycyzmu. Cieszę się, że program „Dyrygent – rezydent” mogłem realizować z orkiestrą smyczkową, Polską Filharmonią Kameralną Sopot. Jako skrzypek mam sprecyzowane wyobrażanie brzmienia takiego zespołu, a to, że jestem blisko techniki skrzypcowej pozwala mi na sprawną pracę. To ogromna pomoc w kształtowaniu dźwięku i jego barwy.

Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski
Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski

Program „Dyrygent-rezydent” to rodzaj praktyk zawodowych. Co było dla Pana najbardziej istotne?

Myślę, że najważniejszym doświadczeniem było sprawdzenie się w sytuacji koncertowej. To wspaniała sprawa, że młody dyrygent dostaje możliwość poprowadzenia profesjonalnego zespołu i zadyrygowania koncertem. Oczywiście ogromne znaczenie ma także proces poprowadzenia prób i takiego pokierowania pracą, żeby finalny występ był godnym zwieńczeniem czasu przygotowań. Ale niezwykle ciekawą sprawą jest również asystentura. Muszę mieć opanowany repertuar i śledzić pracę innego dyrygenta.

Jest to też możliwość nawiązania kontaktu ze znakomitymi polskimi dyrygentami.

I przedstawienia swojej osoby. Przy tej okazji pojawiają się inne kwestie, które są częścią pracy asystenckiej. Na przykład zagadnienia z zakresu akustyki: balans pomiędzy solistą i poszczególnymi sekcjami, szczególnie w przypadku nagłaśnianego koncertu. Kiedy dyrygent stoi na podium przed muzykami to zdarza się, że jego odbiór brzmienia orkiestry jest zupełnie inny niż na widowni. Pomocna jest wtedy dodatkowa para kompetentnych uszu. Czasami bywa tak, że do partii orkiestrowych wkrada się błąd, albo bardzo dużo błędów – trzeba je zlokalizować i poprawić. Moją rolą podczas NDI Sopot Classic było również kierowanie pracą realizatorów kamer. To była praca reżyserska połączona z czytaniem partytury.

Niezwykle ciekawe i wymagające zadanie.

Muszę opanować partyturę tak samo rzetelnie jak dyrygent prowadzący koncert. Podczas koncertu współpracuję z realizatorem i operatorami kamer. W czasie rzeczywistym odliczam kolejne wejścia instrumentów, które uznaję za kluczowe w danym momencie do pokazania. Opera Leśna w Sopocie to ogromny amfiteatr mogący pomieścić około 5000 słuchaczy. Mieliśmy do dyspozycji dwa ekrany, na których mogliśmy wyłowić z orkiestry konkretnych muzyków, solistów, całe sekcje instrumentów. Chodziło o to, żeby publiczność miała lepszy audio-wizualny odbiór koncertu.

Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski
Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski

Na co jeszcze zwrócił Pan uwagę podczas programu „Dyrygent-rezydent”?

Miałem możliwość przyjrzenia się pracy biura orkiestry. Organizacja tak dużego festiwalu jak NDI Sopot Classic to ogromne przedsięwzięcie, przy którym pracuje cały sztab ludzi. Rozmowy z agentami, kwestie finansowe, promocja wydarzenia, wybudowanie sceny, nagłośnienie, zabezpieczenie medyczne imprezy masowej to tylko niektóre z zagadnień. Dobrze było zobaczyć pracę nad tymi kwestiami „od kuchni”. To w końcu nierozerwalna część życia koncertowego.

Podsumowując, widzę same plusy tego programu. Miałem też profesjonalną sesję fotograficzną, która odbyła się w Operze Leśnej, to także ważny benefit tego projektu. Powstaje materiał też wideo promujący dyrygenta-rezydenta.

Wspominał Pan o możliwości nawiązywania kontaktów i pokazania siebie. Jakie ma Pan oczekiwania związane z programem „Dyrygent – rezydent”?

Moje oczekiwania właściwie w dużej mierze się spełniły. Sama możliwość wzięcia udziału w tym programie jest dla mnie dużym wyróżnieniem. Cieszę się, że zostałem wybrany i doceniony, osób aplikujących jest zawsze bardzo dużo. Spędziłem wspaniały czas z muzykami PFK Sopot, to była twórcza i inspirująca praca. Jestem za to bardzo wdzięczny i jest to dla mnie bardzo ważny etap na mojej dyrygenckiej drodze. Jest to jeden ze sposobów promocji kariery i ten program stwarza tę możliwość. Cieszę się, że mogłem przeżyć ten artystyczny epizod.

Pochodzi Pan z rodziny muzycznej. Pana tata jest skrzypkiem, mama gra na wiolonczeli. Czy był Pan skazany na muzykę?

W pewnym sensie tak, natomiast wolę mówić, że miałem sprzyjające warunki, aby stać się muzykiem. Rodzice pracowali w filharmonii, byłem więc stałym gościem koncertów i uczestnikiem prób, był to dla mnie naturalny krok do wejścia w ten świat.

Pana pierwszym instrumentem był fortepian, ale zajął Pan się skrzypcami?

Faktycznie moim pierwszym instrumentem było piękne domowe pianino Arnold Fibiger. Od najmłodszych lat podejmowałem improwizowane próby gry, rodzice zorientowali się w moich predyspozycjach i zapisali mnie na lekcje fortepianu jeszcze przed pierwszą klasą szkoły podstawowej. Mój tata nalegał jednak, żebym rozpoczął naukę gry na skrzypcach. Pierwsze próby były nieudane, natomiast od czwartej klasy uczyłem się równolegle gry na fortepianie i skrzypcach. Niestety początki gry na skrzypcach są dużo trudniejsze niż na fortepianie, a ja nie byłem tytanem pracy. Zdecydowałem, że muszę wybrać jeden instrument i były to skrzypce. Z kolei w liceum zafascynowałem się gitarą basową. Bardzo lubiłem jazz, a tak się złożyło, że Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, do którego uczęszczałem organizował warsztaty jazzowe. Poznałem wtedy Zbigniewa Jakubka, wspaniałego człowieka i znakomitego pianistę, który zainspirował mnie do szukania swojego miejsca w jazzie. Założyliśmy z kolegami combo, przez chwilę grałem w szkolnym big bandzie. Ostatnio dokopałem się do nagrania z finałowego koncertu wspomnianych warsztatów, na którym wspólnie ze Zbyszkiem gramy „Byłaś serca biciem” Andrzeja Zauchy. To wzruszająca pamiątka – Zbigniew odszedł od nas przedwcześnie w tym roku.

Skończył Pan studia w Polsce, ale potem kształcił się Pan w Niemczech.

W Warszawie ukończyłem studia w klasie Jakuba Jakowicza. Podczas studiów zacząłem współpracować z Sinfonią Varsovią w programie „Akademia Sinfonia Varsovia”, bardzo często występowałem wtedy z orkiestrą. Ale w pewnym momencie stwierdziłem, że i od siebie i od instrumentu chcę jeszcze czegoś więcej, podjąłem decyzję o wyjeździe do Niemiec. W Hanowerze studiowałem w klasie Adama Kosteckiego, tam praca była skoncentrowana na doskonaleniu warsztatu instrumentalnego.

Często występował Pan ze swoimi rodzicami? Od pewnego momentu tak, w zespole rodziców stawiałem pierwsze kroki jako kameralista, później jako solista, wreszcie jako aranżer. Arso Ensemble już od dłuższego czasu funkcjonuje na terenie Podkarpacia. Zespół występuje w podstawowym lub powiększonym składzie i przez lata zdobył sobie stałą publiczność. Moja mama zajmuje się kwestiami organizacyjnymi i promocją muzyki kameralnej na terenie Rzeszowa i okolic. W 2019 roku, z okazji roku Moniuszkowskiego, przygotowałem autorskie opracowania pieśni, arii i fragmentów oper z twórczości Stanisława Moniuszki na orkiestrę smyczkową i solistów. Program ten wykonaliśmy pięciokrotnie w ramach koncertów edukacyjnych, spotkał się ze znakomitym przyjęciem. To ogromna przyjemność móc dzielić muzyczną pasję z rodzicami na scenie.

Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski
Szymon Naściszewski © Krzysztof Mystkowski

A dlaczego zaczął studiować Pan dyrygenturę? I jak widzi Pan swoją przyszłość, chce Pan być koncertującym skrzypkiem czy dyrygentem?

Dyrygentura była obecna w moim życiu od najmłodszych lat. W rodzinnym albumie są zdjęcia mnie dyrygującego przed telewizorem do kaset VHS z nagraniami Seiji Ozawy. Za partyturę służył tomik „Das Wohltemperierte Klavier”. Ale po drodze miałem dużo pomysłów na siebie. Wspominałem już o epizodzie z gitarą, przez pewien czas poważnie myślałem o studiach w Akademii Muzycznej w Katowicach na wydziale jazzu. Jednocześnie w liceum zacząłem grać na skrzypcach interesujący mnie repertuar i bardzo zaangażowałem się w ćwiczenie. Dostałem się na studia w Warszawie z wysoką lokatą i możliwość pracy z Kubą Jakowiczem to był kolejny, ważny rozdział. Chociaż podczas egzaminów wstępnych prof. Izabela Targońska zorientowała się, że mam słuch absolutny, pamiętam, że skomentowała: Pan koniecznie na dyrygenturę. Zdając licencjat zastanawiełem się, czy to już właściwy czas, aby rozpocząć równolegle studia. Ale chyba nie byłem na to wtedy gotowy.

Im dłużej studiuję dyrygenturę, z tym większym respektem podchodzę do tego zawodu. To jest dziedzina wybitnie interdyscyplinarna, nauka partytury to tylko jeden z elementów. Do najważniejszych kwestii zaliczyłbym doświadczenie w prowadzeniu prób, cała praca dokonuje się na próbie. Sam pracuję w orkiestrze i widzę, jak wymagającym i odpowiedzialnym zadaniem jest kierowanie osiemdziesięcoosobowym zespołem w taki sposób, aby zaoferować muzykom coś ciekawego, zainspirować i osiągnąć satysfakcjonujący rezultat. To niekończący się proces samodoskonalenia.

W tym sezonie artystycznym miałem szczęście pracować z rożnymi orkiestrami w Polsce, odniosłem wrażenie, że jestem dobrze przyjmowany. Było to dla mnie pozytywe wzmocnienie i motywacja do dalszej pracy.

I został Pan dyrygentem – rezydentem w Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot, miejscu dla Pana szczególnym.

Tak, mam osobiste zawodowe wspomnienia z PFK Sopot. Dyrektor Wojciech Rajski zaprosił mnie do udziału w kilku projektach, jako skrzypek dołożyłem swoją cegiełkę do nagrania „VI Symfonii. Pieśni chińskie” Krzysztofa Pendereckiego. Była to pierwsza rejestracja tego niezwykłego i tajemniczego utworu.

Czytałem, że interesuje się Pan astronomią. Czy gwiazdy pomagają w lekturze partytury? Czy pomaga w tym Heweliusz?

Rzeczywiście astronomią interesuję się od dziecka. Uważam za fascynujące, że z pomocą zwykłej lornetki lub małego teleskopu jesteśmy w stanie dostrzec galaktyki odległe od nas o miliony lat świetlnych. Co ciekawe, fakt istnienia galaktyk innych niż Droga Mleczna został udowodniony dopiero na początku XX wieku przez Edwina Hubble’a. Ostatnie sto lat to pasmo niezwykłych odkryć. Albert Einstein wywrócił do góry nogami nasze rozumienie świata w stosunku do mechaniki newtonowskiej, z kolei ojcowie mechaniki kwantowej dowiedli, że w skali mikroskopowej świat ma naturę probabilistyczną. Można odnieść wrażenie, że są to sprawy kompletnie oderwane od codzienności, ale np. bez uwzględnienia efektów relatywistycznych system GPS nie działałby z taką dokładnością. Mógłbym tak długo opowiadać, natomiast chciałbym zaznaczyć, że w dziedzinie astronomii i astrofizyki jestem absolutnym amatorem. Nie było mi dane opanować aparatu matematycznego potrzebnego do faktycznego zrozumienia zagadnień, o których mówię. Mogę natomiast śledzić procesy rozumowania, które doprowadziły do kolejnych odkryć oraz przyglądać się wynikom nowych obserwacji, potwierdzających owe odkrycia lub stawiających wyzwania dla istniejących już teorii. Nie mamy w tym momencie jednej, zunifikowanej teorii opisującej wszechświat, czekamy na kolejny przełom. Historia dzieje się na naszych oczach, trudno się nie fascynować.
Czy gwiazdy pomagają w lekturze partytury? Raczej nie, ale są od niej dobrą odskocznią.

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.

Szymon Naściszewski – skrzypek i dyrygent. Absolwent Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie skrzypiec prof. Jakuba Jakowicza oraz Hochschule für Musik, Tanz und Medien Hannover w klasie skrzypiec prof. Adama Kosteckiego. Obecnie jest studentem roku dyplomowego klasy dyrygentury symfonicznej prof. Łukasza Borowicza na Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Dyrygent – rezydent Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot w sezonie artystycznym 2022/2023.

Koncerty w ramach rezydencji współorganizowane są przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca w ramach programu własnego „Dyrygent-rezydent”, finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 9 lipca 2023 roku.

Kontratenor Filippo Mineccia gwiazdą festiwalu „Metastasio bez granic”

Metastasio był bez wątpienia najwybitniejszym i wyjątkowo płodnym librecistą epoki baroku. Händel, Hasse czy Vivaldi chętnie korzystali z jego tekstów, a w epoce klasycyzmu również Mozart do swojej ostatniej opery „Łaskawość Tytusa”. W latach osiemdziesiątych XVIII wieku w supraskim wydawnictwie ojców bazylianów ukazały się przekłady librett oratoryjnych, operowych i kantat napisanych przez Metastasia. To właśnie tłumaczeniami Bazylego Popiela i Wacława Sierakowskiego zainteresował się Michał Znaniecki i wpadł na pomysł zorganizowania festiwalu właśnie w Supraślu.

Znaniecki, reżyser teatralny i operowy, a od niedawna zastępca dyrektora ds. artystycznych Opery Wrocławskiej, zbudował bogaty program pierwszej edycji festiwalu wokół mitu Kaina i Abla. Temat nawiązuje do niezwykle popularnego (został wykorzystany w muzyce około 40 razy) i napisanego w 1732 roku przez Metastasia poematu „Śmierć Abla” (La morte d’Abel). Pierwszą kompozycję opartą na tym biblijnym motywie stworzył Antoni Caldara dla wielkiego kastrata Farinellego, osobistego przyjaciela Metastasia. To właśnie on śpiewał partię Abla w premierze w 1732 roku.

Podczas festiwalu nie usłyszymy jednak oratorium Caldary lecz Pedro Antonio Avondano, portugalskiego kompozytora epoki baroku. 20 sierpnia w Operze Podlaskiej w Białymstoku (będzie to jedyne wydarzenie festiwalowe poza Supraślem) inscenizowaną wersję oratorium wykona Divino Sospiro, formacja, która powstała 20 lat temu z inicjatywy portugalskiego dyrygenta i kierownika muzycznego Massimo Mazzeo. W obsadzie: Raquel Camarinha, Ana Vieira Leite, Valentina Varriale, Filippo Mineccia i Sergio Foresti.

Zdecydowaną gwiazdą wieczoru będzie, urodzony we Florencji, kontratenor Filippo Mineccia. Śpiewak uważany za jednego z największych specjalistów w repertuarze wielkiej ery kastratów. W tym roku będzie to drugi występ tego uzdolnionego artysty w Polsce. Publiczność miała okazję słuchać go w lutym, podczas krakowskiego festiwalu Opera Rara.

© Luigi Scoglio
© Luigi Scoglio

Przez cztery dni wśród wydarzeń festiwalowych w samym Supraślu znajdą się happeningi uliczne oparte na polskim tłumaczeniu oratorium „Śmierć Abla”, koncert „Kantyków Supraskich” w wykonaniu chóru OiFP czy przygotowany przez Michała Znanieckiego plenerowy spektakl teatralno-operowy „Metastasiana”. Program dopełni międzynarodowa międzynarodowa konferencja naukowa poświęcona postaci Metastasia, pokazy filmowe oraz warsztaty edukacyjne. Co istotne, wstęp na wszystkie wydarzenia w Supraślu jest bezpłatny.

Organizatorami Festiwalu „Metastasio bez granic” są Opera i Filharmonia Podlaska w Białymstoku wraz z Gminą Supraśl, a jego szczegółowy program znajduje się tutaj.