15 listopada 2024 roku zaprezentowano tu najnowszą produkcję, „Dzikie łabędzie” opartą na jednej z najbardziej znanych baśni Hansa Christiana Andersena. Proza duńskiego baśniopisarza, jest głęboka i uniwersalnie metaforyczna, inaczej odbiera się ją będąc dzieckiem, inna jest pełna rozpaczliwego smutku już w trakcie „dorosłej” lektury. Nic dziwnego, że jego najpopularniejsze utwory doczekały się wielu filmowych i scenicznych, także muzycznych adaptacji. To kolejne spotkanie z Andersenem w Mazowieckim Teatrze Muzycznym, w ubiegłym roku wystawiono tu „Małą Syrenkę” w reżyserii Jana Bzdawki, z muzyką Mikołaja Hertla i librettem oraz tekstami piosenek Grażyny Orlińskiej, spektakl jest grany regularnie.
Natchnieniem twórców spektaklu „Dzikie łabędzie” była także słynna baśń Hansa Christiana Andersena. Na potrzeby produkcji zmieniono niektóre wątki, bohaterska Eliza ma tylko trzech łabędzioskrzydłych braci, których w oryginalnym utworze duńskiego baśniopisarza jest aż dwunastu. Rozbudowana jest postać Pani Lasu, którą w inscenizacji Mazowieckiego Teatru Muzycznego kreują na zmianę dwie znakomite artystki: Maria Winiarska i Marzena Trybała.
Mikołaj Hertel (kompozytor), Grażyna Orlińska (autorka tekstów piosenek) oraz Tadeusz Kabicz stworzyli pełne werwy widowisko, wykorzystując przestrzeń dawnego kina na warszawskiej Pradze. Teraz to siedziba Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury, dysponująca po przebudowaniu trzema scenami, zachowując charakter kinoteatru, regularnie odbywają się tutaj przedstawienia teatralne, ale także wyświetlane są filmy.
Powstało wspaniałe przedstawienie, zmieniające atmosferę produkcji dzięki barwnym wizualizacjom. Niebiański klimat początku i sceny sielskich zabaw dzieciństwa dynamicznie przechodzą w mrok piekielnego świata złej Macochy (w tej roli wspaniała Anna Lasota). Rozkoszne są sceny leśne z udziałem duszków i Pani Lasu (charyzmatyczna i wzruszająca Marzena Trybała). Piękna jest także wizualizacja bezludnej wyspy i pałacu Księcia. Za pomocą scenografii Anny Chadaj, scenografii multimedialnej Karoliny Jacewicz i reżyserii świateł Artura Wytrykusa wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Marcin Łobacz stworzył projekty kostiumów i charakteryzacje, choreografią zajęła się Paulina Andrzejewska-Damięcka. Kierownictwo muzyczne objął Robert Osam-Gyaabin.
„Dzikie łabędzie” to spektakl o poświęceniu i sile miłości, opowiadający historię księżniczki, która podejmuje heroiczną walkę o ocalenie swoich braci przemienionych w łabędzie. To opowieść o odwadze, wyrzeczeniach i nieustępliwym dążeniu do przywrócenia w świecie harmonii zakłóconej przez zło – mówił Tadeusz Kabicz, reżyser spektaklu.
Anna Federowicz jako Eliza, główna postać produkcji, obecna na scenie właściwie od początku do końca, śpiewała mocnym głosem, modulując koleje swojego nieszczęścia. Łukasz Goławski jako Młody Książę był uwodzicielski i mocny, anielskimi braćmi zaklętymi w dzikie łabędzie byli występujący w trójgłosie: Stefan Andruszko, Jeremi Jakubowski i Karol Ledwosiński. Demonicznym Szambelanem był Paweł Strymiński. Gościnnie w roli Króla (tylko na video) ukazał się Tomasz Sapryk.
To przedstawienie inspirowane teatrem elżbietańskim, do tego nawiązują królewskie kostiumy z tej epoki. dla każdego – młodego i dorosłego widza. Wszystko kończy się dobrze, choć zło, podobnie jak w oryginalnej baśni Andersena nie zostaje ukarane. Macocha znika, po rzuceniu złych czarów i wygnaniu Elizy nie pojawia się już więcej. Główną bohaterką jest pełna poświęcenia siostra, która musi upleść koszule z pokrzyw dla zaklętych braci i nie może wypowiedzieć ani słowa. Musical Mikołaja Hertla podąża tą drogą, będąc wiernym pierwotnej opowieści, ale wykorzystując ją do brawurowych scen muzycznych. To spektakl dla wszystkich, ale myślę, że największą grupę zachwyconych widzów stanowić będą nieco starsze dzieci.
Oglądalem próbę generalną w dnu 13 listopada 2024 roku
Spektakl w reżyserii Jeana Claude’a Auvray’a miał premierę 2 października 2012 roku w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie. Inscenizacja została przygotowana w koprodukcji z Opéra National de Paris. Autorem choreografii jest Terry John Bates, scenografii – Paolo Ferri i Alain Chambon, a kostiumów – Maria Chiara Donato. Kierownictwo muzyczne wznowienia objął Włoch Nicola Luisotti.
Przyjmowanie zgłoszeń do 12. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki rozpoczęło się 5 października 2024 roku i potrwa do 5 lutego 2025 roku. Zgodnie z Regulaminem wszystkich kandydatów ocenia Komisja Kwalifikacyjna, powołana przez Dyrektora Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, Waldemara Dąbrowskiego. W jej skład wchodzą: Brenda Hurley (coach wokalny i pianistka), René Massis (śpiewak i dyrektor Agence Massis Opéra AMO), Agnieszka Rehlis (mezzosopran) i Ayşe Sezerman (sopran). To oni, na podstawie przesłanych materiałów zdecydują, kto finalnie zostanie zakwalifikowany do I etapu Konkursu.
Brenda Hurley oraz René Massis zostali zaproszeni do Jury Preselekcyjnego po raz kolejny. Ale warto przypomnieć, że Agnieszka Rehlis będzie brała udział w tym projekcie po raz piąty, po raz pierwszy oceniała kandydatów w roku 2013.
Zgłoszenie powinno składać się z wypełnionego on-line formularza, linków do nagrań video co najmniej 2 utworów wykonanych osobiście przez kandydata, dokonanych nie wcześniej niż 5 lutego 2024 roku, krótkiej noty biograficznej do wykorzystania w książce programowej oraz aktualnej fotografii portretowej.
Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki
Największy konkurs wokalny w Polsce jest organizowany przez Teatr Wielki – Operę Narodową. W nadchodzącej edycji Konkursu uczestników będzie oceniać 15 jurorów pod przewodnictwem, podobnie jak w jak w 2019 i 2022 roku, Johna Allisona, redaktora naczelnego brytyjskiego magazynu „Opera”. W jury ponownie zasiądą: Izabela Kłosińska (dyrektor ds. castingu, Teatr Wielki – Opera Narodowa), Olga Pasiecznik (sopran), Edith Wiens (Internationale Meistersinger Akademie), Mariusz Kwiecień (baryton), Tobias Truniger (Munich Opera Studio), Peter Mario Katona (Royal Opera House, Covent Garden), Paul Hopper (Los Angeles Opera), Tobias Hasan (Staatsoper Unter den Linden w Berlinie) i Evamaria Wieser (Salzburg Festival, Lyric Opera of Chicago). Po raz pierwszy w gronie jurorów Konkursu znajdą się: Thomas Laussmann (Metropolitan Opera), Dominik Licht (Salzburg Easter Festival, Royal Danish Opera), Brian Dickie (Garsington Opera, English National Opera), Rosemary Joshua (Dutch National Opera Studio), Karen Stone (Opera Europa).
Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury jest jednym z najważniejszych wydarzeń powstałego w 1986 roku Krynickiego Towarzystwa Kulturalnego im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju. Pierwszą edycję zorganizowano w 2013 roku, Patronat Honorowy objęła wtedy Marta Eggerth, żona Jana Kiepury (w kolejnych edycjach Marjan Kiepura, syn wielkiego tenora). Dyrektorem Artystycznym od początku trwania wydarzenia jest profesor Tadeusz Pszonka.
Od czwartku 28 listopada 2024 roku przez kolejne trzy dni Krynica-Zdrój stanie się areną zmagań młodych artystów śpiewaków. Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury, który odbędzie się już po raz jedenasty na stałe wpisał się w kalendarz imprez kulturalnych Małopolski. Patronat Honorowy objęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz jak w ubiegłych edycjach Marjan Kiepura – syn patrona konkursu Jana Kiepury i Marty Eggerth.
Odbędą się dwa dni przesłuchań konkursowych podzielonych na dwa etapy. Zwieńczeniem Konkursu, będzie sobotni koncert laureatów o godz. 16:00. W bieżącej edycji Konkursu wystąpią m.in. śpiewacy z Polski, Chin, Ukrainy, Szwajcarii czy USA.
XI Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury – jury
Uczestników oceniać będą uznani w środowisku muzycznym artyści i pedagodzy
prof. Eva Blahova (Słowacja) – przewodnicząca jury,
prof. dr hab. Tadeusz Pszonka (Polska) – wiceprzewodniczący jury, Dyrektor Artystyczny,
Sylwester Kostecki (Polska) – członek jury,
Wiktor Bockman (Szwajcaria) – członek jury,
Małgorzata Miecznikowska-Gurgul (Polska) – członek Jury.
– Zapraszam wszystkich wielbicieli sztuki śpiewaczej na przesłuchania konkursowe i Koncert Laureatów. Wtegorocznej edycji przysłuchiwać będziemy się zmaganiom aż 40 uczestników! Cieszę się że przed nami kolejnaedycja Konkursu, dzięki której możemy promować młodych śpiewaków i kultywować przy tym pamięć o JanieKiepurze – patronie stowarzyszenia. Dziękuję wszystkim instytucjom, które od lat wspierają stowarzyszenie worganizacji tego wydarzenia. – mówi Victoria Andrea Gurgul – Prezes Zarządu KTK im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju.
XI Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Jana Kiepury. Ramowy program konkursu
28.11.2024 r. (czwartek) od godz. 12:00 – I etap przesłuchań konkursowych,
29.11.2024 r. (piątek) od godz. 19:00 – II etap przesłuchań konkursowych,
30.11.2024 r. (sobota) godz. 16:00 – Koncert Laureatów.
Wszystkie wydarzenia w ramach XI Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Jana Kiepury odbywają się w Sali Balowej Starego Domu Zdrojowego. Wstęp dla publiczności na przesłuchania konkursowe jest BEZPŁATNY.
Bilety na Koncert Laureatów w cenie 25zł do nabycia przy wejściu do Sali Balowej Starego Domu Zdrojowego na godzinę przed Koncertem Laureatów. Projekt realizowany jest przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.
Jak wiadomo, Witold Gombrowicz wielkim pisarzem był. To twórca niezwykły, jego literacki język w światowej twórczości jest unikalny i trudno wskazać podobnego autora aż tak przejętego obsesyjną manierą konwenansu, ale także grozą dnia codziennego; groteska miesza się u niego z horrorem. Był przede wszystkim wyznawcą fabuły, niezwykły jest fakt, że trzy jego ukończone sceniczne dramaty: „Ślub”, „Operetka” i „Iwona, księżniczka Burgunda” uznawane są za jedne z najważniejszych teatralnie polskich dzieł narodowych.
Dopiero z programu, jak zawsze w Polskiej Operze Królewskiej przygotowanego błyskotliwie i inspirująco, dowiedziałem się, że każdy z tych dramatów był „operowany”, w tym „Iwona” aż cztery razy. Prapremiera opery „Ślub” Zygmunta Krauzego odbyła się w Teatrze Wielkim w Poznaniu w przeddzień „Hi§tory” Michała Dobrzyńskiego. Michał Dobrzyński spotkał się już z Gombrowiczem, w 2015 roku na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej została wystawiona jego operowa wizja „Operetki”.
Dzieło Michała Dobrzyńskiego napisane jest do nieukończonego dramatu „Historia”, uważanego za szkic do „Operetki”, na podstawie manuskryptów udostępnionych przez Ritę Gombrowicz, w większości wcześniej niepublikowanych. Wydarzenie zostało wpisane do kalendarza obchodów Roku Witolda Gombrowicza, ogłoszonego przez Senat RP.
W „Hi§tory” wszystko jest podwójnie zwielokrotnione. Mamy dwie personifikacje bohatera, Witolda śpiewają Michał Sławecki (kontratenor) i Iwona Lubowicz (sopran), którzy już na początku przedstawiają swoje sceniczne credo: Ja mam głos. Nie możecie odebrać mi głosu. […] Niech moja bosa noga towarzyszy mym ustom…Będę mówił, boso… Witoldzi przeważnie śpiewają we wspaniale zespolonym dwugłosie, ale mają też partie solowe i popisują się nimi pełnią brawury. Michał Sławecki ze słodyczą, ale i dramatycznym nerwem, potrafił przedstawić niezłomność swojego bosego buntu; Iwona Lubowicz zabrzmiała lirycznie i ckliwie, zwłaszcza w pięknie wykonywanych pianach. Podwójnie poprowadzona jest też rola Joanny Freszel: pretensjonalna narzeczona Krysia zamienia się niezauważalnie w Albertynkę-Cud Dziewczynkę. Sopranistka wspaniale potrafiła bawić się tą rolę, ukazać mocną technikę sopranu, niekończący się oddech frazy i wspaniałą wyobraźnię wokalną.
Podwójna jest też inscenizacja, składająca się z dwóch różnych, choć uzupełniających się części, kompozytorsko rozegranych w inny muzycznie sposób. „Mała Historia” to opowieść rodzinna o dość kameralnym brzmieniu, bliższa stylem muzyce dawnej. Ten rozdział ze wspaniałymi kreacjami Anety Łukaszewicz (Matka), Doroty Lachowicz (Rena), Roberta Gierlacha (Ojciec), Roberta Szpręgiela (Janusz) i Witolda Żołądkiewicza (Jerzy) wydał mi się ciekawszy. Miałem wrażenie, że artyści bawią się swoimi osobowościami, trochę się wygłupiając (ku uciesze i zachwytom publiczności), ale przede wszystkim dobrze się ze sobą i swoimi postaciami czując w tej gombrowiczowskiej grotesce i świetnie śpiewając.
Na konferencji prasowej drugi z reżyserów przyznał, że nie ma wielkiego doświadczenia operowego, przeważnie pracuje bowiem w teatrach dramatycznych, gdzie, jak żartował, wszyscy są od rana w „depresjach twórczych”. Krofta był zdziwiony, jakże inna sytuacja panuje w operze, gdzie śpiewacy są rozśpiewani i uśmiechnięci już od godziny 10.00. Ta pozytywna energia była widoczna w trakcie spektaklu. Cudowny był zdany przez obu Witoldów egzamin niedojrzałości i tak mocne „pchanie” ich przez rodzinę w powagę i dorosłość.
„Wielka Historia”, czyli spotkania z Carycą, Carem, Cesarzem, Rasputinem, Piłsudskim, Generałami, Książętami i Ministrami jest muzycznie bardziej rozbudowana symfonicznie, bliższa twórczości przełomu XIX i XX wieku, pobrzmiewały w niej echa Pucciniego i Wagnera, były też zauważalne lejtmotywy. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, na scenie pojawili się także Piotr Halicki (Hindenburg) i Sylwester Smulczyński (Ludendorff). Bardziej niż dramat mieliśmy tu ciąg przenikających się obrazów, prowadzących do nieuniknionej katastrofy, a monstrualnie wielki but wynurzający się z sufitu pokazał, że Witoldzi niestety przegrali swoją bosą walkę.
Piekielny finał inscenizacji nie zawiódł też pod względem siły wyrazu, ta scena ma na szczęście wymiar metaforyczny, a nie profetyczny. Reżyserów też było dwóch, spektakl przygotowali Maciej Wojtyszko i Jakub Krofta. Wizja sceniczna była dziełem Wojciecha Stefaniaka (scenografia), Doroty (Dorothée) Roqueplo (kostiumy), Piotra Pawlika (reżyseria świateł) i Marka Zamojskiego (projekcje).
Nad wszystkim skutecznie czuwał, monumentalnie i operowo wydobywając style muzyki dawnej oraz romantycznej symfonii, Karol Szwech, orkiestra pod jego dyrekcją brzmiała równo i pięknie.
Nagroda Emmy (ang. Emmy Award) honoruje największe osiągniecia przemysłu telewizyjnego, jest określana mianem „telewizyjnego Oscara”. To jedna z czterech najważniejszych nagród kulturalnych w USA, obok Grammy (muzyka), Oscara (film), i Tony (teatr), określanych skrótem EGOT.
Emmy Awards przyznawane są w kilkunastu kategoriach, takich jak: najlepszy serial, najlepszy film telewizyjny, najlepsza reżyseria, scenariusz, aktorka i aktor dramatyczny, aktorka i aktor komediowy, itp. Honorowane są również programy sportowe, informacyjne i dokumentalne. Wyróżnienia przyznaje Międzynarodowa Akademia Sztuki Telewizyjnej i Nauki (IATAS) za produkcje zrealizowane poza Stanami Zjednoczonymi. Po raz pierwszy przyznane zostały w 1949 roku, a ich nazwa jest feminitywem określenia immy, popularnej nieformalnej nazwy lamp powszechnych w amerykańskich kamerach telewizyjnych w latach 1946 – 1968. Statuetka przedstawia uskrzydloną kobietę z modelem atomu w uniesionych rękach, skrzydła symbolizują muzę sztuki, atom i jego elektrony reprezentują naukę i technikę.
Dotychczas nagrodzono kilku polskich twórców. W 2005 roku Emmy za osiągnięcia w animacji otrzymała animatorka Barbara Wierzchowska, Jarosław Szyszko oraz Andrzej Maleszka (za serial „Magiczne drzewo”).
„Pianoforte” to film dokumentalny w reżyserii Jakuba Piątka, wyprodukowany w 2023 roku, opowiadający o XVIII edycji Konkursu Chopinowskiego. Obraz jest opowieścią o wchodzących w dorosłość uczestnikach legendarnego Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Do pierwszego etapu jego ostatniej edycji w 2021 roku przeszło 87 wybitnych muzyków, a w finale znalazło się miejsce tylko dla najlepszej dwunastki. Bohaterami filmu są artyści pochodzący ze wszystkich stron świata. Łączy ich jedno – od dzieciństwa poświęcili się bez reszty muzyce Chopina i grze na fortepianie. Producentem filmu jest Maciej Kubicki, a autorem jego zdjęć Filip Drożdż. Montaż to dzieło Uli Klimek-Piątek. Realizacją dźwięku zajmowali się: Anna Rok, Michał Fojcik i Joanna Popowicz. Koproducentem filmu jest MAX, należący do firmy Warner Bros. Discovery, właściciela między innymi TVN24.
Dokument Jakuba Piątka do tej pory zdobył kilka innych nagród, m. in.: Złote Orły, a także wyróżnienia na wielu festiwalach: Millennium Docs Against Gravity oraz „Młodzi i Film”.
„Pianoforte” można obejrzeć na platformie HBO Max.
Aż trudno uwierzyć, ale to w istocie polska prapremiera tego wspaniałego dzieła włoskiego geniusza opery, bo dotychczas wykonano je w naszym kraju tylko koncertowo w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w 2001 roku. A sensacyjnie przyjęte na prapremierze w Teatro San Carlo w Neapolu w 1849 roku i popularne na światowych scenach przez kilkadziesiąt lat (w Polsce akurat niezauważone), potem wyparte przez dojrzalsze dzieła swego twórcy, powróciło w latach 60-tych XX wieku do kanonu oper Verdiowskich wystawianych z sukcesem na całym świecie.
Dyrektor Opery Śląskiej, Łukasz Goik, wytrawny znawca opery, dał już nieraz dowód wspaniałego wyczucia co do budowy repertuaru sięgając odważnie po dzieła z różnych powodów trudne i dlatego rzadziej wystawiane oraz znajdując do nich odpowiednich realizatorów i śpiewaków.
Przypominam sobie moje własne olśnienie pierwszą inscenizacją za jego dyrekcji w 2017 roku. Była to ni mniej ni więcej tylko „Moc przeznaczenia” w reżyserii Tomasza Koniny – arcydzieło Giuseppe Verdiego – uważane powszechnie i słusznie za bodaj najtrudniejsze do wystawienia (czasem mówi się: problematyczne) z uwagi na skomplikowaną konstrukcję dramatyczną i niezwykłe wymagania stawiane zespołowi wykonawców: trzeba mieć sześć gwiazd wokalnych.
Wspomnę jeszcze tylko „Jaskółkę” („La rondine”) Giacomo Pucciniego, uważaną za operę „nieszczęśliwą”, pozostającą w cieniu arcydzieł tego kompozytora, a która dzięki inscenizacji i świetnym śpiewakom przyniosła teatrowi wspaniały sukces, także frekwencyjny.
Śmiem twierdzić, że Opera Śląska za dyrekcji Łukasza Goika ma swoje „złote lata”.
Nawet rzecz z pozoru drobna: umieszczenie na afiszu „Luizy Miller” podtytułu „Intryga i miłość”, nawiązującego do dramatu Friedricha Schillera, który jest osnową akcji, to świetny pomysł. „Luiza Miller” – to brzmi dość obojętnie, wręcz anonimowo. Ale „Intryga i miłość”… O, to jest z pewnością interesujące!
Spektakl powstał w koprodukcji z trzema innymi teatrami europejskimi i oddaje sprawiedliwość znakomitemu librettu Salvatore Cammarano. Reżyseria (Frederic Roels) jest pomysłowa i logiczna. W zasadzie realistyczna, ale mamy też metaforę: zegar odmierzający nieubłaganie czas, który niekiedy się zatrzymuje, niekiedy nawet cofa, ale biegnie nieubłaganie ku tragicznemu finałowi splotu intrygi i miłości. Dekoracje i uwspółcześnione kostiumy (Lionel Lesire) nie olśniewają kolorami, ale dobrze oddają nieco depresyjny (Schiller!) charakter dzieła.
Ale opera, szczególnie włoska, to przede wszystkim śpiewacy.
A tu znaleziono wykonawców, którzy mogą mierzyć się z gwiazdami zarejestrowanymi w nagraniach płytowych.
Izabela Matuła w partii tytułowej jest po prostu fenomenalna. A Luiza, podobnie jak Violetta w „Traviacie” Verdiego, wymaga właściwie trzech głosów sopranowych w jednym: koloraturowego, lirycznego i dramatycznego. Lekkość i finezja w pierwszej arii, pełnia lirycznego brzmienia o pięknej, czystej barwie w akcie II, dramatyczne akcenty w akcie III, wszystko płynnie modulowane z pełną kontrolą techniczną i bogactwem emocjonalnego wyrazu każą zawołać jak Tosca o Cavaradossim w ostatnim akcie opery Pucciniego: Ecco l’artista!.
Tenor Łukasza Załęskiego ma olśniewające brzmienie szlachetnego metalu i śpiewak operuje nim z pełną swobodą. O artyzmie świadczy wykonanie doskonale podpartym dźwiękiem piano drugiej zwrotki najsłynniejszej arii tej opery „Quando le sere al placido”.
Stanislav Kuflyuk to prawdziwy „baritono nobile” („szlachetny baryton”), jak nazywano pierwszego odtwórcę partii Millera, Achille De Bassini. Co za barwa pieszcząca uszy, jaka ekspansja dźwięku płynnie przechodzącego od piano do forte i z powrotem, jakie wykończenie fraz! Trudno o porównania z innymi dzisiejszymi barytonami. Mnie przychodzi na myśl Piero Cappuccilli.
Aleksander Teliga jest wielkim artystą, można powiedzieć weteranem, który przez kilkadziesiąt lat udowadniał na światowych scenach swoją wartość. Ale czuło się, że ma świadomość, iż to znowu jego ważny wieczór. I znów pokazał swoją wyjątkową klasę. Co za góry, co za dół, nie zapominając o średnicy basowej skali! I nieodparty wyraz dramatyczny, koncentracja emocji, czyniące z niewdzięcznej w jakimś sensie roli „czarnego charakteru” hrabiego Waltera postać niejednoznaczną, także o szlachetnym wymiarze w miłości do syna.
Nie zapominajmy o dwóch rolach, których Verdi nie rozbudował, ale przed którymi postawił niemałe zadania wokalne i dramatyczne. Księżna Fryderyka musi pokazać i pełną namiętności miłość i zranione uczucie i zazdrość, ale uczynić to z godnością. Obdarzona zmysłowym mezzosopranem Anna Borucka uczyniła to mistrzowsko a jej kreacja pozostaje w pamięci.
Podobnie świetnie sprawił się Zbigniew Wunsch jako podstępny Wurm. Znakomity aktorsko klasę wokalną ukazał w fenomenalnym duecie dwóch basów rywalizując jak równy z równym z Aleksandrem Teligą, przy czym obaj w mistrzowski sposób ukazali charaktery swoich postaci. Jeszcze urocza postaciowo i obdarzona pięknym świeżym głosem Marta Huptas w małej ale znaczącej partii Laury, przyjaciółki Luizy. Znakomicie spisał się Chór Opery Śląskiej kierowany przez Krystynę Krzyżanowską-Łobodę.
We włoskiej operze najlepiej mieć włoskiego maestra. Marco Guidarini to spadkobierca tradycji największych włoskich dyrygentów kochających śpiewaków jak Tullio Serafin, Gabriele Santini, Gianandrea Gavazzeni, Antonino Votto. Pod jego batutą orkiestra ś p i e w a! I o to właśnie chodzi. Dodam na marginesie, że zachwycił mnie parę lat temu dyrygując „Strasznym dworem” Stanisława Moniuszki w Teatrze Wielkim w Poznaniu, bo odkrywał nierozpoznane wcześniej uroki muzyki naszego narodowego kompozytora.
Cóż dodać? Jedno słowo: triumf. I życzenie: niech Łukasz Goik będzie nadal miał tyle co dotychczas: wytrwałości, siły woli oraz fantazji i odwagi w pomysłach, aby Opera Śląska szła swoją drogą od sukcesu do sukcesu.
24 sierpnia 2024 roku w amfiteatrze w Białej Podlaskiej zainaugurowano 6. Festiwal im. Bogusława KaczyńskiegoGalą Lwowskiej Opery Narodowej pt. „Vivat Opera Lwowska!”. Poprowadzili ją dziennikarka i korespondentka wojenna Bianka Zalewska oraz Krzysztof Korwin-Piotrowski (autor scenariusza i realizator). Wystąpili soliści Opery Lwowskiej: Marianna Tsvetinska (sopran), Anastasia Polishchuk (mezzosopran), Maksym Vorochek (tenor), Roman Strakhov (baryton), a także wirtuoz skrzypiec Oleksandr Bozhyk, koncertmistrz Orkiestry Opery Lwowskiej. Zadyrygował dyrektor muzyczny Ivan Cherednichenko.
Andrzej Seweryn recytował poezję wieszczy polskich i ukraińskich wieszczy narodowych: Adama Mickiewicza i Tarasa Szewczenki. Podobnie jak w ubiegłym roku, występ Lwowskiej Opery Narodowej odbył się 24 sierpnia, w Dniu Niepodległości Ukrainy.
Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej „Vivat Opera Lwowska!” dostępny jest online, na kanale Youtube ORFEO.
Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej „Vivat Opera Lwowska!”. Koncert inaugurujący 6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego
Zapis Gali Lwowskiej Opery Narodowej i jego udostepnienie online realizowane są w ramach projektu „6. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej wraz z digitalizacją”, sfinansowany jest przez Unię Europejską NextGenerationEU.
O Festiwalu
Celem Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego jest kontynuowanie tradycji popularyzowania sztuki operowej, operetkowej i musicalowej. Pierwsza edycja odbyła się w Białej Podlaskiej w 2019 roku. W 2023 roku Fundacja zrealizowała 5. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego.
Premiera trzeciej chronologicznie opery Krzysztofa Pendereckiego odbyła się podczas legendarnego festiwalu w Salzburgu w 1986 roku. W produkcji w reżyserii Harry’ego Kupfera, który wraz z kompozytorem odpowiadał też za libretto, śpiewały tak wielkie nazwiska, jak Josephine Barstow (Benigna), Marjana Lipovšek (Rosa Sacchi) czy Heinz Zednik (Hadank), w partii Dagi wystąpiła sopranistka Jolanta Radek, córka Krystyny Szostek-Radkowej. Inscenizację w tej samej obsadzie powtórzono w Operze Wiedeńskiej, krytycy porównywali ten utwór z „Salome” i „Elektrą” Ryszarda Straussa; entuzjastycznie przyjęła go też publiczność. Dwa lata później, w 1988 roku, dzieło pojawiło się w Santa Fé w Stanach Zjednoczonych, w reżyserii Alfreda Kirchnera; pod muzyczną dyrekcją George’a Manahana partię Benigny wykonywała Bevery Morgan. I na tej produkcji światowa kariera „Czarnej maski” właściwie, jak do tej pory, się zakończyła…
Dzieło kilka razy inscenizowano w Polsce. Już rok po prapremierze wystawiono je w Teatrze Wielkim w Poznaniu w 1987 roku, w reżyserii Ryszarda Peryta i pod kierownictwem muzycznym Mieczysława Dondajewskiego; śpiewali wówczas m. in.: Ewa Werka (Benigna), Józef Kolesiński (Silvanus Schuller) oraz Joanna Kozłowska (Daga). W 1988 roku w pamiętnej inscenizacji Alberta-André Lheureux, pod muzyczną dyrekcją Roberta Satanowskiego, wystąpili Elżbieta Hoff (Benigna), Roman Węgrzyn (Silvanus Schuller), oraz m in. Jerzy Artysz, Wanda Bargiełowska-Bargeyllo, Anna Malewicz-Madey, Jerzy Kulesza, Jacek Parol i Rafał Songan jako Johnson, tę produkcję pokazano na warszawskiej scenie trzynaście razy.
W 1993 roku, z udziałem Ewy Werki jako Benigny, pod dyrekcją Mieczysława Dondajewskiego w wersji koncertowej zaprezentowano to dzieło w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie jednorazowo. W 1998 roku w Krakowie pod dyrekcją Kaia Bumanna, w reżyserii Krzysztofa Nazara, w głównych rolach wystąpili Ewa Iżykowska (Benigna), Józef Kolesiński (Silvanus Schuller). Ostatnia polska produkcja miała miejsce w Operze Bałtyckiej w Gdańsku w 2016 roku, w reżyserii Marka Weissa, z udziałem Katarzyny Hołysz i Sylwestra Kosteckiego, dyrygował wówczas Szymon Morus. W ubiegłym sezonie w NOSPR, z okazji 90. rocznicy urodzin kompozytora, wykonano to dzieło koncertowo pod dyrekcją Marin Aslop.
Polska publiczność częściej mogła mieć kontakt z innymi operami Krzysztofa Pendereckiego: „Diabłami z Loudun” czy „Ubu Rex”; ostatnia produkcja „Raju utraconego” z Teatru Wielkiego w Łodzi, pod dyrekcją Rafała Janiaka, ukazała się na DVD nakładem wytwórni DUX. „Czarna maska” nie doczekała się niestety jeszcze oficjalnej rejestracji płytowej, choć w moim przekonaniu jest to najlepsza opera Krzysztofa Pendereckiego. Każde pojawienie się tego tytułu jest sensacją, rzadkie prezentacje dzieła wynikają z jego niebotycznych trudności, zarówno pod względem przygotowania muzycznego orkiestry, jak też i partii wokalnych. Wszystkie z kilkunastu postaci są znacząco zarysowane; opera, poza monumentalnym, blisko 20-minutowym monologiem Benigny, jest pełna upiornych dla wykonawców scen zespołowych.
„Czarna maska” rozgrywa się w styczniu 1662 roku w Bolhenheim (to obecnie Bolków nieopodal Wałbrzycha), po zakończeniu wojny trzydziestoletniej, jednego z najkrwawszych wojennych konfliktów religijnych i politycznych, w mieście szaleje wówczas zaraza dżumy. Podczas uroczystego spotkania, wydawanego w okresie karnawału, spotykają się przedstawiciele różnych religii (Benigna zaprowadziła tutaj prawdziwy ład wyznaniowy – śpiewa w pewnym momencie Silvanus Schuller), ma być to miły i spokojny wieczór. Napięcie stopniowo narasta, nic nie jest takim, jakim się wydaje, po kolei odsłaniają się tajemnice gospodarzy i zaproszonych gości, co wybitnie ilustruje szalona muzyka Krzysztofa Pendereckiego.
Co ciekawe, polski kompozytor, otrzymawszy zamówienie z Salzburga, rozważał inne utwory, m. in. „Pannę Julię” Augusta Strinberga czy „Amadeusa” Petera Schaffera. Ale przypadkowo wpadł na jednoaktówkę uznanego austriackiego dramaturga Gerharta Hauptmanna, nagrodzonego Nagrodą Nobla w 1912 roku za swoje naturalistyczne i krwawe sztuki takie jak: „Tkacze”, „Szczury”, czy „Zatopiony dzwon”. „Czarna maska”, w której autor szukał form mistycznego i ponadzmysłowego wyrazu, wystawiona w Wiedniu w 1929 roku, nie przyniosła mu wielkiego sukcesu i sztuka szybko została zapomniana.
Brytyjski reżyser Sir David Pountney ma ogromne zasługi dla promocji polskiej kultury za granicą, to on jako dyrektor festiwalu w Bregencji zaprezentował na tamtejszej scenie „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego, „Pasażerkę” Mieczysława Wajnberga, przyczyniając się także do odkrycia twórczości tego ostatniego kompozytora. To dzięki niemu wystawiono „Kupca weneckiego”, jedyną operę Andrzeja Czajkowskiego. Wszystkie te spektakle pokazane zostały na scenie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, Pountney inscenizował tutaj także „Wilhelma Tella” Gioachina Rossiniego, a także „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki w 2015 roku. Ostatnią jego polską realizację jest „Otello” w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Sir David Pountney został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w promowaniu kultury polskiej, w 2018 roku otrzymał także polskie obywatelstwo.
Jak na tym tle wypada najnowsza warszawska produkcja? Doskonale! Pountney tworzy teatr klasyczny, oparty na słowie, szukający uniwersalizmu opowieści poprzez przeniesienie we współczesne czasy, bez fajerwerków i szaleństw, których oczekiwalibyśmy od Krzysztofa Warlikowskiego czy Mai Kleczewskiej. Masa grozy zawartej w muzyce równa się proponowanym rozwiązaniom scenicznym, jest to teatr w najlepszym znaczeniu tego słowa klasyczny. Akcja „Czarnej maski” rozgrywa się w czasach nam obecnych (paradowanie we współczesnym szlafroku Sylvanusa Schullera), jednak do uroczystej kolacji gospodarze (i zaproszeni goście) przebierają się w wyrafinowane kostiumy (autorstwa Marrie-Jeanne Lecca), będące „poza czasem”, ten wieczór ma być pełen przyjemności, ale także zabawy i magii. Służący, przynoszący potrawy i obsługujący gości, noszą na sobie ubiory Aniołów Śmierci, to skojarzenie z weneckim karnawałem; w tych maskach, pomimo ich piękna, jest jednak coś upiornego.
Wspaniała jest scenografia bogatego salonu burmistrza, z imponującą klatką schodową, po której poruszają się protagoniści. Autorem impulsywnej choreografii jest Denni Sayers, reżyseria świateł należy do Fabrice Keoubora, a projekcje video do Davida Haneke. W wizji Davida Pountneya wszystko rozwija się powoli, konsekwentnie zmierzając do dramatycznej katastrofy w finale; postacie są dobrze scharakteryzowane, każdy ma co rozegrać i wie, jak zaznaczyć swoją sceniczną obecność. Wstrząsające są pojawienia się Dagi (Adriana Ferfecka), przedstawionej jako kaleka, bezwolna kobieta, którą każdy może wykorzystać. Grozę budzi pojawienie się Johnsona (projekcje nagiej postaci Piera Ewudu), w spektaklu, jak zapowiadano, rzeczywiście są brutalne sceny przemocy…
Dobrze zarysowana jest postać Sylvanusa Schullera (świetny Wojciech Parchem), doskonali w swoich rozedrganiach są Arabella (mocny sopran liryczno-koloraturowy Katarzyny Drelich), Rosa Sacchi (Elżbieta Wróblewska), Francois Tortebat (Wojtek Gierlach), Löwel Perl (Krzysztof Szumański), Pleban Wendt (Dariusz Machej), Hrabia Ebbo Hüttenwächter (Remigiusz Łukomski), Hadank (Mateusz Zajdel), czy Hrabina Laura Hüttenwächter i Czarna Śmierć (Magdalena Pluta). Trudno wymienić wszystkich artystów, obsada jest znakomicie wyrównana, choć być może bardziej charyzmatyczny i doświadczony wykonawca powinien kreować Jeddidję Pottera (przekonujący scenicznie, choć nie wokalnie Szymon Rona). Dla nikogo, co podkreśla w swojej inscenizacji Pountney, nie ma nadziei na przebaczenie i lepsze jutro. Bohaterowie mają swoje demony, wszyscy dołączają do finałowego tańca śmierci.
„Czarną maskę” spaja przede wszystkim postać Benigny, nieszczęśliwej kobiety z mroczną przeszłością, ta partia napisana jest właściwie na sopran dramatyczny. Ale Natalia Rubiś mocą słodyczy swojego liryzmu potrafiła wznieść się na wyżyny tragedii, mocno i inteligentnie przedstawiając przebieg wokalnego dramatu. Artystka nigdy nie szarżując nie bała się używać aktorskich, pozawokalnych środków wyrazu. Barwą głosu oddawała też niewinność i bezwolność w stosunku do fatum; robiło to ogromne wrażenie, przekonywało i bardzo wzruszało. Rubiś stworzyła wielką dramatyczną i aktorską wokalnie kreację.
Jednak najmocniejszym elementem tej produkcji był Bassem Akiki. Dyrygent wydobył z partytury obłęd, strach i napięcie, operując nimi stopniowo i skutecznie, także jeśli idzie o cytaty ze średniowiecznych chorałów i wykorzystanie sekcji perkusyjnych. Orkiestra pod jego dyrekcją brzmiała mocno, równo i przejmująco, były niezbędne momenty huku i przerażenia, ale też może nawet bardziej zatrważające momenty lirycznej orkiestrowo ciszy. Myślę, że Krzysztof Penderecki byłby szczęśliwy z takiego odczytania jego partytury.
Wydarzenie będzie miało miejsce 26 listopada 2024 roku na antresoli Hali Koszyki (ul. Koszykowa 63, Warszawa). Wstęp jest bezpłatny. Link do wydarzenia znajduje się tutaj.
Informacje o wydarzeniu
Organizatorzy: Hala Koszyki | Julian Cochran Foundation | International Cochran Music Festival
Mecenas: Symphar
Honorowy Partner: Filharmonia Narodowa
Partnerzy: Vank | Samarité | Glovo
Partnerzy Medialni: Orfeo – Fundacja im. Bogusława Kaczyńskiego | Business Magazine
Patronat honorowy: Ambasciata d’Italia Varsavia | Australian Embassy in Poland
Informacje o artystach
Julia Dmochowska-Paech | Polska. Ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Laureatka wielu konkursów krajowych oraz międzynarodowych, między innymi Julian Cochran Piano Competition 2023. Jej wielką pasją jest muzyka kameralna. W ramach swojej działalności muzycznej, oprócz rozwoju artystycznego, Julia bardzo aktywnie angażuje się w życie społeczności akademickiej. Inicjuje i przewodniczy koncertom, warsztatom oraz programom wymiany studenckiej.
Anca Stana | Rumunia. Anca Stana (Săftulescu) jest wykładowczynią na Uniwersytecie Ovidius w Konstancy na Wydziale Sztuk Pięknych i posiada tytuł doktora muzykologii. Ukończyła Narodowy Uniwersytet Muzyczny w Bukareszcie. Otrzymała stypendium na studia w Conservatoire National Supérieure de Musique et de Danse de Paris. Artystka wielokrotnie brała udziału w wielu festiwalach muzycznych, takich jak Festiwal George’a Enescu, czy Cremona Summer Festival. Anca Stana jest również laureatką wielu nagród w międzynarodowych konkursach.
Matteo Cardelli | Włochy. Uzyskał dyplom w Konserwatorium w Ferrarze oraz tytuły magistra z wyróżnieniem w Akademii Muzycznej w Bazylei. Finalista Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ferruccio Busoniego 2015 oraz Konkursu Géza Anda 2021. Regularnie występuje zarówno jako solista i kameralista. Grał w prestiżowych salach koncertowych w Europie, Ameryce Północnej i Azji.
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie, aby zapewnić Tobie najlepsze wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzające się wizyty. Klikając „Akceptuj wszystko”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną zgodę.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Funkcjonalne pliki cookie pomagają w wykonywaniu pewnych funkcji, takich jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.
Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.
Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o wskaźnikach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania odwiedzającym odpowiednich reklam i kampanii marketingowych. Te pliki cookie śledzą odwiedzających w witrynach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Te pliki cookie zapewniają anonimowe działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny.