Nowy sezon 8 września zainauguruje koncert plenerowy na placu Dąbrowskiego pt. „Opera Łódź Opener” z udziałem m.in. Małgorzaty Walewskiej i Krystiana Ochmana. Zabrzmią utwory m. in. Georgesa Bizeta, Manuela de Falla czy Astora Piazzolli. Orkiestrę, chór i solistów teatru poprowadzą dyrygentki Marta Kluczyńska i Marta Kosielska.
Dwa dni później, 10 września w Teatrze Wielkim w Łodzi po raz pierwszy w Polsce zaśpiewa Xabier Anduaga, hiszpański tenor specjalizujący się w repertuarze belcantowym. Będzie to zarazem inauguracja nowego cyklu „Koncert z gwiazdą”, w ramach którego 18 kwietnia również z recitalem wystąpi sopranistka Pretty Yende.
Na sezon 2023/24 zaplanowano pięć premier. Pierwsza z nich odbędzie się 30 września i będzie to „Wieczór Baletowy Kompozytorów Polskich”, w skład którego wejdzie: „Kościelec 1909” Wojciecha Kilara w choreografii Jacka Przybyłowicza, „Odwieczne pieśni” Mieczysława Karłowicza w choreografii Conrada Drzewieckiego (w przekazie Dominiki Antkowiak) oraz „Harnasie” Karola Szymanowskiego w choreografii Karola Urbańskiego. Kierownictwo muzyczne obejmie Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
25 listopada będzie miała miejsce premiera opery „Raj Utracony” Krzysztofa Pendereckiego, której wykonanie zostanie połączone z obchodami 90. rocznicy urodzin kompozytora. Spektakl jest kontynuacją projektu poprzedniej dyrekcji, wyreżyseruje go Michał Znaniecki, scenografię zaprojektuje Luigi Scoglio, a za dyrygenckim pulpitem stanie Rafał Janiak.
9 lutego na deski łódzkiego Teatru Wielkiego powróci „Traviata”, nieśmiertelna opera Giuseppe Verdiego. Spektakl wyreżyseruje Pia Partum, scenografię zaprojektuje Katarzyna Borkowska, kostiumy – Wojciech Dziedzic, a całością zadyryguje Marcin Nałęcz-Niesiołowski. W rolę Violetty Valéry wcielą się dwie wspaniałe artystki – Iwona Sobotka oraz Joanna Woś. Dla primadonny Teatru Wielkiego będzie to już trzecia inscenizacja „Traviaty” w Łodzi. Z tytułową rolą artystka związana jest bowiem od początków swojej kariery.
11 maja, w ramach kolejnej edycji Łódzkich Spotkań Baletowych odbędzie się premiera baletu „Romeo i Julia” do muzyki Hectora Berlioza. Łódzki zespół baletowy będzie pierwszym polskim zespołem, który wykona choreografię autorstwa Sashy Waltz. Solistów, chór i orkiestrę teatru poprowadzi Rafał Janiak. Podczas ŁSB, na przełomie kwietnia i maja, również ma wystąpić m. in. Polski Balet Narodowy ze spektaklem Krzysztofa Pastora „Dracula”. Trwają także rozmowy z zespołami baletowymi m. in. z Włoch, Francji, Izraela, Grecji czy Hiszpanii.
Na Dzień Dziecka (1 czerwca) przygotowywana jest premiera opery „Jaś i Małgosia” Engelberta Humperdincka w polskiej wersji językowej. Spektaklem w reżyserii Romualda Wilczy-Pokojskiego zadyryguje Rafał Janiak.
23 czerwca Teatr Wielki w Łodzi zakończy sezon 2023/24 wykonaniem koncertowym „Trubadura” Giuseppe Verdiego pod batutą Patricka Fournilliera.
Zaplanowano również wiele spektakli repertuarowych – „Don Pasquale”, „Nabucco”, „Rigoletto”, „Aida”, „Faust” (najbliższa, czerwcowa premiera teatru), „Halka” i „Straszny Dwór”, „Dziewczyna z Dzikiego Zachodu” oraz „Carmen”. Po prawie 5 latach nieobecności na afisz powróci „Tramwaj zwany pożądaniem” André Previna, w reżyserii zmarłego w kwietniu Macieja Prusa i pod mistrzowską batutą Tadeusza Kozłowskiego. Do zadyrygowania „Don Carlosem” zaproszony został natomiast Antoni Wit.
Od nowego sezonu funkcję kierownika baletu pełnić będzie Anna Nowak. Wśród spektakli znaleźć można „Greka Zorbę”, „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”, „Lamailę”, „Ścieżki życia/Carmina burana” czy Tryptyk baletowy „Bolero/Mandragora/Displaced”. Na kolejny sezon przypada jubileusz 25-lecia spektaklu „Ziemia Obiecana”. Na afiszu pojawią się również operetki Johanna Straussa II – ciesząca się dużym zainteresowaniem w mijającym sezonie „Noc w Wenecji” oraz „Zemsta Nietoperza”. Do ostatniego tytułu oraz do spektakli „Jasia i Małgosi” zostaną zaproszeni jako soliści-śpiewacy studenci wydziału wokalnego kolejno Akademii Muzycznej w Łodzi i w Gdańsku.
Planowane są również wykonania dzieł oratoryjnych – „Radość miłosierdzia” Jana Kantego Pawluśkiewicza w Bazylice archikatedralnej św. Stanisława Kostki (5 października), natomiast 29 marca, w Wielki Piątek zabrzmi Stabat Mater Antonína Dvořáka.
Choć większość spektakli ma być obsadzana etatowymi solistami teatru, to zapowiedziano, że zapraszani będą również soliści gościnni, m. in. Rafał Siwek. Repertuarowymi spektaklami zadyrygują – oprócz dyrektorów Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego i Rafała Janiaka – również Maestro Tadeusz Kozłowski (Pierwszy Honorowy Dyrygent Teatru Wielkiego w Łodzi), a także Michał Dworzyński, Michał Kocimski, Daniel Mieczkowski, Jacopo Sipari di Pescasseroli czy Wojciech Rodek.
Od września niedzielne spektakle będą rozpoczynały się o godzinie 17.00. Jest to niejako ponowna próba wdrożenia pomysłu Pawła Gabary, byłego dyrektora teatru.
Szczegółowy repertuar na nowy sezon jest już dostępny na stronie internetowej teatru. Sprzedaż karnetów premierowych potrwa do 24 maja, zaś 26 maja ruszy sprzedaż biletów.
Zanim jeszcze zakończy się bieżący sezon, 17 czerwca odbędzie się premiera opery „Faust” Charlesa Gounoda. Przygotowywana jest oryginalna, V-aktowa wersja opery, włącznie z baletem „Noc Walpurgi” w V akcie. Niestety przewidziane są vide (czyli skróty w partyturze), choć, jak zapewnia kierownik muzyczny premiery Rafał Janiak, nie zaburzą one formy całego dzieła. W rolę tytułowego bohatera wcieli się Nazari Kachala, Dawid Kwieciński i Irakli Murjikneli, jako Małgorzata wystąpi Patrycja Krzeszowska, Aleksandra Orłowska i Anna Wierzbicka, a w roli Mefistofelesa usłyszymy Wojciecha Gierlacha, Grzegorza Szostaka i Roberta Ulatowskiego. Reżyserię przygotowuje Ewa Rucińska, dekoracje – Agata Skwarczyńska, kostiumy – Arek Ślesiński, a choreografię – Aleksandra Osowicz. Chór, balet i orkiestra teatru wystąpią pod batutą Rafała Janiaka.
Podczas XX Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu uczestników oceniali:
MAŁGORZATA WALEWSKA – Dyrektor Konkursu i Przewodnicząca Jury;
MARCIN HABELA – Profesor śpiewu na Genewskim Uniwersytecie Muzycznym, doradca artystyczny Akademii Muzycznej im. Tibora Vargi w Sion w Szwajcarii i Akademii Muzycznej szkoły Anargyriosa i Korgialeniosa na Spetses w Grecji;
BEATA KLATKA – Dyrektor Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki oraz Kierownik AKADEMII OPEROWEJ Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie;
DOMINIK LICHT – Konsultant w zakresie castingu w Duńskiej Operze Królewskiej w Kopenhadze;
REBEKAH ROTA – Dyrektor Opery w Wuppertalu w Niemczech (od sezonu 2023/2024)
KEITH BERNARD STONUM – Dyrektor Artystyczny Jungen Oper im NORD (Staatsoper Stuttgart, Niemcy), śpiewak.
Czy trudno jest oceniać śpiewaków?
Małgorzata Walewska: I tak, i nie. Od kilku lat oceniam aktorów i piosenkarzy w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Mierzę się z muzyką popową, rockową, czasem disco-polo, czasem także z wykonaniami operowymi. Oczywiście można program traktować jako żart, ale jego uczestnicy liczą się z werdyktem jury i bardzo się do niego przywiązują. Pewne wymogi, bez względu na to, czy to jest klasyczne czy piosenkarskie prowadzenie głosu, są takie same. Porównując te dwie konkurencje muszę jednak powiedzieć, że łatwiej jest oceniać śpiewaków operowych. Dla nich mam jedną miarkę. To przede wszystkim zagadnienia związane z emisją i miejscem artykulacji dźwięku. Ważne jest też oparcie, czyli tzw. appoggio, które wymaga sprawności mięśni i świadomości oddechowej. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nośność zapewnia oparcie na oddechu i wyprowadzenie dźwięku do przodu. Wszystkie inne ważne elementy, jak barwa, umiejętność podawania tekstu i frazowanie nie będą bez tego działały.
Beata Klatka: Bardzo trudno! Podczas konkursu każdy juror wpływa swoją oceną na losy młodego artysty i trzeba się z tym liczyć. Musimy mieć również świadomość, że występ konkursowy to kwestia indywidualnej dyspozycji śpiewaka w tym konkretnym momencie – tu i teraz. Trzeba też pamiętać, ile czasu wymagają przygotowania do konkursu oraz jak wielkim stresem może być dla tych młodych ludzi występ przed jury i publicznością w sali przesłuchań, a także w Internecie. Kluczową kwestią, moim zdaniem, jest właściwy dobór repertuaru i należy to jak najdobitniej uświadamiać młodym śpiewakom. Głos ludzki jest najbardziej osobistym i najbliższym naturze instrumentem – najsilniej do nas przemawia, dlatego tak często może dochodzić do ogromnych rozbieżności w ocenach jurorów. Nasze gusty mogą być różne, a ocena jest subiektywna.
Marcin Habela: Nie jest trudno oceniać śpiewaków zgodnie z własnymi preferencjami. Mamy swoje gusty, wiemy, co nam się podoba. Ale na konkursie trzeba oceniać uczestników w sposób bardziej obiektywny. Nawet, jeśli zachwyca mnie czyjś głos nie oznacza to, że zachowane są wymogi techniczne, czy ekspresyjne. Oprócz „podbicia mojego serca” muszę zwracać uwagę na inne elementy. Trzeba też zachować obiektywizm punktując repertuar. Niektórzy wybierają utwory bardziej efektowne, inni bardziej trudne i ambitne. Nikomu nie można też zrobić krzywdy niesprawiedliwą oceną. Sztuka, w jakiejkolwiek formie, jest zawsze subiektywnym wyborem. Nie możemy oceniać obiektywnie tego, co jest z natury rzeczy subiektywne. Mnie coś się może podobać, a panu czy pana przyjacielowi już nie. Nie chodzi jednak o to, by bawić się w naukowy obiektywizm. Są pewne kryteria, które pozwalają ocenić występ od strony technicznej, językowej, ekspresyjnej, czy agogicznej. Nawet rozmawialiśmy o tym w gronie jurorskim. Każdy z nas szuka w śpiewie czegoś innego. Pomimo wskazań obiektywnych ta ocena i tak jest indywidualna, bo każdy inaczej do tego podchodzi. Ale duży horyzont subiektywnych podejść daje paradoksalnie duże forum obiektywizmu.
Domninik Licht: Zawsze trudno jest oceniać śpiewaków. To tak jak przesłuchanie do roli. Śpiewak przygotowuje zazwyczaj dwie arie operowe. Czasami podejmuję decyzję już po pięciu sekundach i jest duże prawdopodobieństwo, że nie zmienię jej po wysłuchaniu całego występu. Trudno jest nie oceniać uczestnika przez własną perspektywę i powinniśmy to robić. To kwestia gustu. A gusta są bardzo różne. W naszym panelu jurorskim zasiada siedem osób i prawdopodobnie mamy siedem lub więcej opinii na temat danego uczestnika. Tak, myślę, że ta ocena jest trudna. Ale z drugiej strony mamy w gronie jurorów śpiewaków, jak w innych konkursach wokalnych na świecie. To powoduje, że te wybory mogą być odrobinę prostsze, choć nie zawsze. Bo szczerze mówiąc najtrudniejsze są wybory, nawet nie ocena. Jeśli kilku śpiewaków jest na podobnym poziomie artystycznym, powinniśmy pozwolić przejść dalej temu, który ma tak zwany „cały pakiet”: nie tylko umiejętności techniczne, ale także osobowość.
Keith Bernard Stonum: Po raz pierwszy zasiadam w jury konkursu wokalnego. To bardzo trudne. Łatwiej jest podejmować decyzje, kiedy słyszę, czy dana osoba potrafi frazować lub czy potrafi odnaleźć się w danym stylu. Czasami są to kwestie czysto techniczne, czasami językowe. Jeśli podoba mi się dany uczestnik, ale może jego niemiecki nie jest wystarczająco doskonały, muszę wybrać osobę, która pod tym względem jest lepsza. Uczestnicy są bardzo różni i przynoszą tak wiele różnych jakości. Życzyłbym sobie, żeby każdy śpiewak prezentował swoją indywidualną, niepowtarzalną osobowość. Ale rodzi się pytanie, jak ich oceniać? Przecież chciałoby się, żeby oni wszyscy byli inni.
Rebekah Rota: Gdy na początku w pierwszym etapie słuchamy uczestników, nie mamy pojęcia, jaki jest ogólny poziom konkursu. Mamy poczucie „terenu”, w jakim się poruszamy, ale dość szybko możemy to określić. Opinię budują ekstrema. Wiemy, kto nam się bardzo podoba i wiemy, kto nie. Jest bardzo dużo przestrzeni „pomiędzy” i musimy domyślić się, gdzie znajdują się granice.
A co dla Państwa jest najbardziej ważne w śpiewie?
Małgorzata Walewska: Moje preferencje prywatne i moje preferencje jako członka jury są różne. Najbardziej porusza mnie barwa, która jest unikalną cechą ludzkiego głosu oraz osobowość. Ale jesteśmy na konkursie sztuki wokalnej i umiejętności warsztatowe się liczą w ostatecznej ocenie. Materiał wokalny i osobowość stają się więc drugorzędne. A w sztuce nigdy nie ma obiektywizmu. Obiektywizm może być w sporcie, kiedy mierzone są konkretne liczby na stoperach. Żałuję, że niektóre osoby nie dostały się do finału, ale nie usunęłabym żadnego uczestnika czy uczestniczki, który wszedł do tej tury zgodnie z punktacją. Cieszę się, że nie podejmuję tych decyzji sama. Decyduje wspólnie grono ludzi, którym ufam i których zaprosiliśmy do Nowego Sącza.
Keith Bernard Stonum: Zdecydowanie nie jest to materiał wokalny. Niektóre osoby mają fantastyczne głosy, dar dany od Boga. Ale chodzi o to, co potrafią z tym darem zrobić. Czy są w stanie wykreować podczas występu ten niepowtarzalny moment w tym dokładnie miejscu i czasie. Czy potrafią stworzyć coś niezwykłego, a nie tylko perfekcyjnie odtworzyć lekcję. Zasiadam w jury, ale jestem nie tylko jurorem. Jestem także słuchaczem, częścią publiczności. I chcę się wzruszyć. A trudno o wzruszenie, jeśli uczestnik śpiewa tylko poprawnie. Wyobrażam sobie, jak ci młodzi śpiewacy są zdenerwowani. To jest oczywiste, przecież to konkurs, współzawodnictwo. Ale jeśli ktoś odważnie podejmie ryzyko i poświęci się dla tego konkretnego momentu występu, ma wszystkie moje najwyższe punkty. Oczywiście muszą być spełnione inne kwestie, jak podawanie tekstu, fraza, intonacja… Ale najważniejsza jest dla mnie ta ulotność chwili.
Beata Klatka:Bardzo ważna jest dla mnie uroda głosu (co oczywiście jest zawsze kwestią gustu). Niezwykle istotna jest intonacja – moim zdaniem wypadkowa umiejętności warsztatowych śpiewaka; dbałość o frazę i konstrukcję całości wypowiedzi muzycznej oraz szacunek dla stylistyki wykonywanych utworów; logiczny, pełen zrozumienia treści, sugestywny i jednocześnie emocjonalny przekaz – tych elementów jest tak wiele!
Rebekah Rota: Przede wszystkim musi być solidna technika. Mam na myśli oddech, prawidłowe podparcie głosu i jego pracę w poszczególnych rejestrach. Artysta musi mieć odpowiedni poziom warsztatowego mistrzostwa i umieć podawać tekst. Jest jeszcze jedna kwestia, której często mi brakuje. Śpiewak powinien umieć przywiązywać uwagę do szczegółu. Dopiero dbałość o detale sprawia, że śpiew jest precyzyjny. A ostatecznym momentem, na który czekam jest chwila magii, podczas której wykonanie dotyka i porusza. I mogę w nim zobaczyć czyjąś osobowość. To coś więcej niż tylko poprawne wyśpiewanie arii. Artyści, którzy mają świadomość tych podstaw wiedzą, jak pokazać coś więcej i jak przełamać tę poprawność, jak wyjść poza nią. Ale żeby złamać zasady, najpierw należy je dobrze znać.
Domninik Licht: Przede wszystkim bardzo ważne jest dla mnie to, czy śpiewak naprawdę wie, o czym śpiewa. Nawet jeśli śpiewa wspaniale, ale ja nie mam pojęcia, o co chodzi i o czym on lub ona śpiewa, nie interesuje mnie to wykonanie. Artysta powinien znać osobowość postaci, w którą się wciela. Jeśli artystka śpiewa Donnę Elwirę, powinna wyjść na scenę jako Donna Elwira. A nie jako śpiewaczka, który stara się być Donną Elwirą. Istotna jest dla mnie dykcja, podawanie tekstu w każdym języku. A także sposób, w jaki pracuje głos. W drugim etapie uczestnicy musieli wykonać cztery różne utwory. Ważne jest dla mnie poczucie, że nie są po nich zmęczeni. Rola w operze trwa dużo dłużej niż cztery arie. Śpiewacy muszą przetrwać cały wieczór i odpowiednio rozłożyć siły. Te trzy elementy są dla mnie najważniejsze. Oczywiście liczy się też właściwy, odpowiedni dla danego głosu repertuar. Podczas przesłuchań na moje postrzeganie wpływa też wrażenie, czy artysta jest w stanie udźwignąć daną rolę. Nawet jeśli ktoś zaśpiewa arię Aidy, muszę mieć poczucie, że będzie w stanie wykonać całą partię.
Marcin Habela: Po pierwsze, głos musi do mnie dojść i musi mnie poruszyć. Muszę poczuć, że artysta przekazał mi jakąś treść i oczekuję od niego dalszych emocji. To są pierwsze trzy sekundy. To tzw. Spannung, czyli „złapanie ucha”. Nie lubię oglądać artysty, który „tylko” śpiewa. Chcę też być pewien, że osoba wie, w jakim kontekście się znajduje i o czym śpiewa. Wielkim problemem występujących uczestników jest to, że doskonale wiedzą, o co chodzi w arii, ale przedstawiają wyłącznie jej ilustrację. Arie napisane są tak, żeby dać informacje o postaci w całym kontekście opery. I często tych kontekstów mi bardzo brakuje. Śpiewacy zaczynają od dźwięku i myślą, że wystarczająco zobrazują nim swojego bohatera. Ale chyba najważniejsza sprawa dla mnie przy ocenie śpiewu to agogika, czyli określenie, w jakim stopniu śpiewak zrozumiał zależność struktury utworu od ruchu muzycznego. Tutaj wielu śpiewaków wykonuje arię z „Umarłego miasta” Ericha Korngolda bez właściwej realizacji ciągłych zmian tempa. Albo arię Dorabelli „Ah, scostati!… Smanie implacabili”, która napisana jest z pauzami. Jeśli śpiewaczka ignoruje pauzy i śpiewa całość frazy legato, jest to dla mnie nie do przyjęcia. Te kryteria się zmieniają, w zależności od tego, jaki mamy poziom. Kilka lat temu szukaliśmy przede wszystkim jakości głosów. Obecny poziom konkursu jest fenomenalny i poprzeczka oceny wykonań idzie w górę. Zastanawiamy się w związku z tym dlaczego ktoś, kto dysponuje pięknym głosem i doskonałą techniką nie proponuje przekonywujących osobistych rozwiązań artystycznych, co jest konieczne na tak wysokim poziomie wykonawstwa.
Jak w Państwa opinii różni się ocena wykonywania pieśni?
Keith Bernard Stonum: W przypadku pieśni jest inaczej. Oczywiście zawsze chcę, żeby była to kreacja, żeby był to prawdziwy i naturalny występ. Ale różnica między wykonywaniem opery, a wykonywaniem pieśni to coś bardzo osobistego. Gdy wykonuję operę, wyobrażam sobie, że biorę pędzel i maluję pewien obraz. Pociągnięcia tego pędzla są bardzo szerokie, ponieważ chcę stworzyć wielkie malowidło. Przedstawiam wtedy wielkie emocje, umieram, albo kogoś zabijam. Oczywiście to nie jestem ja, to postać, którą staram się zagrać i zaśpiewać. Także repertuar operowy jest ściśle przyporządkowany do rodzaju głosu. To trochę tak, że to nie ty wybierasz rolę. To rola wybiera ciebie. Pieśni jest znacznie więcej. To ty wybierasz pieśń, a nie pieśń ciebie. To okazja, by przedstawić samego siebie. W operze przedstawiasz postać, w pieśni pokazujesz siebie. I jeśli widzę, że ktoś otwiera swoje serce jestem naprawdę poruszony. I tutaj kilku śpiewaków było w stanie to zrobić.
Rebekah Rota: Niektóre elementy są dokładnie takie same, jak w przypadku prezentacji opery. W obu przypadkach chcę usłyszeć duże powiązanie z tekstem i zrozumienie, o czym się śpiewa. A także, czy wykonawca jest w stanie znaleźć właściwe brzmienie i odpowiedni charakter oraz czy używa właściwych kolorów. Sztuki pieśni słucham jednak w inny sposób. Myślę, że przestrzeń, w jakiej działa kameralistyka jest inna. Zasady są te same, ale przestrzeń musi się zmienić. W operze jest ona znacznie większa, koncentrujemy się, czy wokalna produkcja jest w stanie dotrzeć wolumenowo do widza. Konieczność kreowania osobowości musi być znacznie bardziej silna. W pieśniach trzeba pokazać więcej intymności, głos nie musi tak mocno brzmieć. Można się na chwilę zatrzymać. Moment kreowania magii jest tu znacznie krótszy. Artysta musi być w stanie robić to szybciej, bo to naprawdę szybko się dzieje.
Dominik Licht: W pieśniach dla mnie tekst jest znacznie bardziej ważny. Cykle pieśni opowiadają rożne historie, ale każda pieśń jest opowieścią. Oczekuję, że wykonawca pokaże mi różne odcienie i aspekty, zrozumienie i przekonanie słów, które śpiewa. Oczywiście zawsze jest łatwiej śpiewać polskie pieśni, jeśli jest się Polakiem. Lub wykonać cykl chińskich pieśni, jeśli pochodzi się z Chin. We własnym języku można lepiej wyrazić ekspresję. Ale w pieśni trzeba przede wszystkim wyjść od tekstu i przekonująco, głęboko osobiście go przedstawić. To kluczowy element dramatu.
Małgorzata Walewska: W ariach operowych ważne jest prowadzenie frazy, siła głosu, zróżnicowanie dynamiczne. W pieśniach bardziej istotna jest osobowość. Oprócz głębokiego zrozumienia tekstu kluczowy jest osobisty stosunek do tekstu. Śpiewak powinien odnaleźć siebie i swoje doświadczenia w słowach, często napisanych przez wybitnych poetów.
Marcin Habela: Najbardziej liczy się dla mnie współistnienie ruchu głosu z ekspresją. Głos i ekspresja muszą wychodzić z tego samego źródła. Jeśli najpierw jest głos, a potem tylko zaczyna się interpretacja świadczy to o niezrozumieniu wykonywania takiego repertuaru.
Beata Klatka: W pieśniach nie można oderwać się od warsztatu wokalnego – sama interpretacja bez pięknie prowadzonego głosu nie wystarczy. Oczywiście, trzeba zapanować nad frazą i konstrukcją utworu, a w przypadku cyklu pieśni nad dramaturgią całości. Spotykam się często ze zjawiskiem przyklejania śpiewakowi łatki „pieśniarza”, co jest bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące – są przecież głosy, które pięknie brzmią w pieśniach, ale też mogą świetnie zaprezentować się na scenie, co świadczy o wszechstronnych możliwościach śpiewaka.
Po sukcesie „Petera Grimesa” Britten sięgnął do poruszającego epizodu z V wieku naszej ery. W 1946 roku, współpracując z poetą i dramatopisarzem Ronaldem Duncanem jako autorem libretta, skomponował dwuaktową operę opartą o wydarzenia ze starożytnego Rzymu.
Lukrecja, dumna i szlachetna żona rzymskiego patrycjusza, jest ostatnią ostoją cnoty i wierności w ogarniętym degrengoladą mieście. Pada ona jednak ofiarą przemocy ze strony etruskiego wodza Tarkwiniusza. Zdarzenia komentuje dwuosobowy chór, co nawiązuje formą do antycznej tragedii. Najistotniejszym elementem są jednak emocje pomiędzy bohaterami.
To pierwsza inscenizacja tego tytułu w Opéra National du Capitole w Tuluzie. Reżyserii podjęła się Anne Delbée, francuska aktorka i reżyserka teatralna, a także autorka książki opiewającej biografię rzeźbiarki Camille Claudel. Delbée nazywana jest wielką tragikopisarką naszych czasów. W swoim dorobku reżyserskim ma między innymi „Normę” Belliniego z Mariną Rebeką i Karine Deshayes (2019).
Kierownictwo muzyczne objął Marius Stieghorst, szef l’Orchestre Symphonique d’Orléans. Jego specjalność to symfonika oraz zarówno opery, jak i operetki. Za scenografię odpowiedzialny jest pochodzący z Kolumbii Hernán Peñuela, kostiumy zaś zaprojektowała Mine Barral Vergez.
Pierwotnie, premierowe spektakle miały odbyć się w listopadzie i grudniu 2020 roku, jednak termin uległ zmianie ze względu na panującą wówczas pandemię.
W obsadzie, obok Agnieszki Rehlis wcielającej się w tytułową Lukrecję, wystąpią: Duncan Rock (Tarkwiniusz), Dominic Barberi (Collatinus), Philippe-Nicolas Martin (Junius), Juliette Mars (Bianca), Céline Laborie (Lucia), Cyrille Dubois (Chór Męski), Marie-Laure Garnier (Chór Żeński).
Agnieszkę Rehlis w tym roku usłyszeć będzie można jeszcze w koncertowej „Giocondzie” w Sydney Opera House, gdzie zaśpiewa rolę Laury Adorno (sierpień 2023), ponadto w tym samym teatrze wystąpi aż w 8 spektaklach „Aidy”. Pojawi się także w „Trubadurze” podczas Musikfest Bremen w Niemczech (sierpień), „Tristanie i Izoldzie” w Teatro Maestranza w Sewilli (październik) oraz w „Aidzie” w Oper Frankfurt (grudzień).
Inicjatorem święta jest Sekcja Teatrów Muzycznych Związku Artystów Scen Polskich (ZASP), a jego pomysłodawcami zasłużeni członkowie ZASP, śpiewacy Andrzej Wiza i Irena Jezierska. Dzień Artysty Śpiewaka obchodzony jest od 1998 roku 20 maja. W tym roku – po raz 24.
Uroczyste obchody związane są z wręczeniem najważniejszej nagrody Sekcji Teatrów Muzycznych ZASP – Statuetki Ariona. Arion to imię starożytnego greckiego śpiewaka żyjącego w VII wieku p.n.e.). Autorką tej statuetki jest Ewelina Michalska, a wieloletnim wykonawcą kolejnych odlewów – Mieczysław Kozłowski.
Tegoroczne święto ozdobione będzie niezwykłym koncertem, którego pomysłodawcą jest tenor Sylwester Kostecki, Przewodniczący Sekcji Teatrów Muzycznych ZASP od 2021 roku.
W programie zabrzmią arie kompozytorów od Mozarta, Rossiniego, Verdiego, Moniuszki do J. Straussa, Bernsteina i innych w wykonaniu młodych artystów.
Wystąpią: soprany Magdalena Stefaniak, Paulina Janczaruk-Czarnecka, Li Yao i Oliwia Filipczak, tenorzy Jintang Luo, Sławomir Naborczyk i Liang Wei, mezzosopran Weronika Rabek, baryton Mateusz Ługowski i bas Filip Rutkowski.
Wszystkim wykonawcom będzie towarzyszyć bydgoska Orkiestra Salonowa MODERATO pod dyrekcją Orlina Bebenowa. Koncert odbędzie się w warszawskim Domu Kultury „Świt” 22 maja 2023 roku o godz. 17.00 Wstęp jest wolny.
Chao Liu (baryton, Chiny) Pierwsza Nagroda w Kategorii Głosów Męskich
Jestem cały czas bardzo rozemocjonowany. Nie mogę uwierzyć, że otrzymałem pierwszą nagrodę, to dla mnie ogromny zaszczyt. Gdy słuchałem wykonań moich znakomitych kolegów nie spodziewałem się, że dotrę aż tak wysoko. Poziom był naprawdę bardzo wysoki i wiele konkursowych prezentacji bardzo mnie poruszyło. Wielkim przeżyciem było dla mnie wystąpienie na scenie operowej, z towarzyszeniem operowej orkiestry. Zdobyłem tutaj wiele bardzo ważnych dla mnie doświadczeń.
My śpiewacy musimy mieć cierpliwość, aby iść do przodu. Musimy poczekać, aż głos odpowiednio się osadzi i dojrzeje. Najbardziej kocham repertuar belcanta, twórczość Donizettiego i Belliniego. Najlepiej czuję się w repertuarze, który wymaga takiego prowadzenia frazy, w którym mogę pokazać legato.
Jestem wszystkim bardzo wdzięczny, kolegom, organizatorem i przede wszystkim jurorom. Atmosfera była wspaniała, nie mogłem wyobrazić sobie wspanialszej!
Na koniec chcę podziękować moim rodzicom. Nie są śpiewakami, ani artystami, ale zawsze wspierali zawód, który kocham! Chciałbym też wyrazić wdzięczność nauczycielom śpiewu, których spotkałem na swojej drodze. Są to profesor Teng Shuping z Wydziału Architektury i Sztuki Central South University, włoski baryton Gabriele Nani oraz profesor Artur Stefanowicz z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.
Hyejin Lee, (sopran, Korea Południowa) Druga Nagroda w Kategorii Głosów Żeńskich (ex aequo)
O konkursie dowiedziałam się od mojej przyjaciółki, polskiej mezzosopranistki Jadwigi Postrożnej, którą poznałam w Magdeburgu. Byłam w tej edycji uczestniczką, która jako pierwsza rozpoczynała każdy etap przesłuchań. Przechodziłam dalej i zawsze występowałam jako pierwsza. Było to dla mnie oczywiście bardzo stresujące, ale pomyślałam sobie, że takie jest moje przeznaczenie. Koncentrowałam się tylko na śpiewaniu.
Jestem szczęśliwa nie tylko z faktu otrzymania jednej z głównych nagród i kilku nagród specjalnych. Przede wszystkim cieszę się, że mogłam tu przyjechać. Że przeszłam preeliminacje.
Bardzo mi się tu podoba. Nowy Sącz to piękne miasto, ale piękna jest też atmosfera konkursowej rywalizacji, pełna serdeczności i wsparcia. Wszyscy się denerwujemy i wszyscy radzimy sobie z tymi nerwami na swój własny sposób. Ale szczególne jest to, że wszyscy sobie tutaj pomagają. Nie walczymy ze sobą, każdy z nas stara się wystąpić jak najlepiej, bez ciśnienia na główne laury. Nie widziałam tego w innych miejscach.To niezwykłe i nawet trochę dziwne. Tu jest po prostu cool!
Weronika Rabek (mezzosopran, Polska) Druga Nagroda w Kategorii Głosów Żeńskich (ex aequo)
Nie przyjechałam tu z żadnymi oczekiwaniami, a przynajmniej starałam się ich nie mieć. Zdarzały się sytuacje, kiedy na coś liczyłam, a później gorzko przeżywałam porażkę. Nie miałam zbyt dużo czasu, aby się przygotować do konkursu (a przynajmniej nie tyle, ile bym chciała), miałam bardzo zajęty grafik przed wyjazdem do Nowego Sącza. Na szczęście wybrałam chyba dobry repertuar, w którym czułam się dość pewnie. Starałam się skupiać na poszczególnych etapach po kolei, gdybym myślała o całym programie na raz, byłabym przytłoczona.
Wynik konkursu miło mnie zaskoczył i bardzo cieszę się z nagrody. Przyjechałam tu przede wszystkim z myślą, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Chciałam dać o sobie znać, gdyż dawno nie śpiewałam w Polsce (od paru lat przebywam i pracuję w Niemczech). Poza tym jest to dobry konkurs – z tradycją i profesjonalnym jury.
Stres jak zwykle w takich sytuacjach był, jednak za każdym razem objawia się on trochę inaczej. Często sprawia, że nie mogę spać. W Nowym Sączu na szczęście nie miałam z tym dużego problemu. Ze stresem staram się sobie jakoś radzić. Ćwiczę jogę, rozciągam się, przed śpiewaniem lubię sobie pobiegać, robić pajacyki. Ruch pomaga mi też lepiej się rozśpiewać. Bardzo ważna była też obecność pianistki konkursowej Mirelli Malorny-Konopki, która była dla mnie dużym wsparciem na scenie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem organizacji konkursu. Wcześniej śledziłam występy uczestników przez Internet, oglądałam relacje, kibicowałam śpiewającym kolegom i koleżankom. Nie sądziłam, że jest tu tak sympatycznie i panuje tak miła atmosfera. Nie czułam tutaj niezdrowej rywalizacji, było dużo koleżeństwa i serdeczności, nie tylko ze strony organizatorów. Wszyscy bardzo się wspieraliśmy. Poza tym mieliśmy tu zapewniony hotel i wyżywienie, czuliśmy, że wszyscy się tu nami opiekują. Członkowie jury też od początku byli dla nas bardzo serdeczni. To niezwykłe.
Liang Wei (tenor, Chiny) Druga Nagroda w Kategorii Głosów Męskich
Jestem bardzo szczęśliwy i bardzo zadowolony. To po prostu, według mnie, wielki i wspaniały konkurs, jeden z najważniejszych w Polsce. Ale wszystko było tu wyjątkowe. Ja nie tylko uczestniczyłem w rywalizacji o nagrody, ja się tu naprawdę dużo nauczyłem. Mogłem też pracować z wybitnym pianistą, Manfredem Schiebelem.
Jestem za młody, by śpiewać wielki tenorowy repertuar. Obecnie koncentruję się na zgłębianiu techniki belcanta, dziełach Mozarta i Donizettiego, partiach, które mogę wykonać na scenie – Don Ottavio czy Nemorino. Przygotowuję się także do roli Alfreda w „Traviacie” Giuseppe Verdiego. Moim ukochanym artystą jest Luciano Pavarotti. W przyszłości marzę o repertuarze tenora spinto, mam nadzieję, że to za wiele lat nastąpi.
Studiuję w Warszawie. Rozpłakałem się ze wzruszenia, gdy zobaczyłem, że moja Pani Profesor, Dorota Radomska, przyjechała do Krakowa, aby posłuchać mojego występu na scenie Opery Krakowskiej. Jestem jej bardzo wdzięczny. Chciałbym też podziękować wszystkim jurorom, ze wszystkimi mogłem porozmawiać i dostać od nich cenne wskazówki.
Celine Mun (sopran, Korea Południowa) Trzecia Nagroda w Kategorii Głosów Żeńskich
To była wielka szansa dla nas wszystkich, a śpiewanie z orkiestrą to zawsze wielka przyjemność. W zeszłym roku usłyszałam arię Hanny ze „Strasznego dworu”. Uzależniłam się od niej. Jest to też jedna z najpopularniejszych arii Moniuszki i pomyślałam, że bardzo ważne dla mnie byłoby zaśpiewanie jej w Polsce z towarzyszeniem orkiestry w etapie finałowym. Oczywiście nie jest łatwo zaśpiewać tę arię osobie, dla której polski nie jest językiem ojczystym. Moi polscy koledzy i korepetytor z Polski bardzo mi w tym pomogli. Chciałabym im bardzo podziękować. To dzięki nim w trakcie przygotowań mogłam cieszyć się każdą chwilą. Ponadto byłam szczęśliwa, że mogłam zaprezentować utwory, które przygotowałam na finał. Jestem wdzięczna, że otrzymałam jedną z głównych nagród.
Myślę jednak, że najcenniejszą rzeczą, jaka spotkała mnie podczas tego konkursu to nawiązanie przyjaźni ze współuczestnikami. W otoczeniu tak utalentowanych kolegów mogłam się wiele nauczyć i wieloma sprawami mogliśmy się dzielić. Ponadto wspaniale spędziliśmy czas z jurorami, którzy z gorącym sercem słuchali naszej muzyki i udzielali cennych rad. To z pewnością będzie cenne doświadczenie w moim życiu muzycznym.
Iryna Haich (mezzosopran, Ukraina) wyróżnienie
O konkursie dowiedziałam się od moich kolegów. Kojarzyłam w Polsce właściwie tylko dwa konkursy: Konkurs Moniuszkowski i właśnie Konkurs im. Ady Sari w Nowym Sączu. Dwa lata temu oglądałam w Internecie poprzednią edycję. Pomyślałam, że zaryzykuję.
To pierwszy tak duży konkurs, w którym uczestniczę. Dzięki tak znakomitej organizacji i opiece, jaką otrzymaliśmy nie było żadnych nieporozumień. Jestem pod wielkim wrażeniem także panującej tutaj przyjacielskiej atmosfery.
Głos powoli się zmienia. Także mój głos jest teraz inny. Wcześniej śpiewałam sopranem i jak każdy student miałam swoje problemy, którymi się bardzo przejmowałam. Pół roku temu zaczęłam śpiewać inny repertuar. Ufam swoim pedagogom. Obecnie, drugi rok uczę się u Profesor Hanny Michalak, która obserwując mój głos w różnych tessiturach, a przede wszystkim słuchając jego koloru stwierdziła, że jestem mezzosopranem. Ja również mentalnie czułam, że powinnam wykonywać inny role, inne rodzaje postaci, bliższy rolom, które napisane są dla mezzosopranów.
To wszystko miało miejsce pół roku temu, wszystko było dla mnie świeże, także nowy program, którego nie miałam okazji nigdzie wcześniej wykonać. Dlatego też nie spodziewałam się, że znajdę się w etapie finałowym. Byłam w szoku. Dawno się tak nie denerwowałam, sprawdzałam bilety powrotne po drugim etapie, lecz nagle jestem w finale. Wielkie zaskoczenie. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Adrian Janus (baryton, Polska) wyróżnienie
Na konkursie panowała wspaniała atmosfera. Organizacja – chapeu bas. Nie było żadnych problemów. Zawsze można było poćwiczyć i spokojnie się rozśpiewać. Cieszę się, że udało mi się dostać do finału, chociaż nie z każdego mojego występu jestem zadowolony.
Tak naprawdę jestem na początku swojej artystycznej drogi i dopiero zaczynam przygodę ze śpiewaniem zawodowym. Na konkursie były bardzo określone wymagania repertuarowe – do finału trzeba było wybrać arię z podanej listy, a dla barytona ten program był dość krótki, więc musiałem zdecydować się na utwory, które śpiewałem na studiach.
Właściwie dopiero podczas zajęć w Akademii Operowej mój głos zaczął się osadzać i rozwijać w kierunku barytona lirycznego. Zacząłem zmieniać i systematyzować całą moją technikę, co na studiach było problematyczne, ponieważ przyszło mi wtedy śpiewać bardzo zróżnicowany repertuar, nie zawsze dobrze leżący w moim głosie.
Justyna Khil (sopran, Polska) laureatka nagrody ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego i innych nagród specjalnych
Z punktu widzenia uczestnika możliwość pokazania się na scenie operowej z orkiestrą była bardzo ekscytująca. Oczywiście to dość wyczerpujące, ale myślę, że to też jest element, który może sprawdzić młodego śpiewaka.
Pochodzę z Tarnowa i Nowy Sącz jest bardzo bliski mojemu sercu. Bardzo często przyjeżdżałam tu jako słuchacz, aby popatrzeć i posłuchać uczestników przesłuchań konkursowych. Konkurs im. Ady Sari od zawsze był moim marzeniem.
Jestem absolwentką klasy Pani Anny Wilk, która również jest laureatką tego konkursu. Fakt, że jestem kolejnym pokoleniem laureatów tego konkursu jest dla mnie bardzo ważny i wzruszający. To dla mnie naprawdę wyjątkowe przeżycie. Jestem bardzo szczęśliwa.
Atmosfera była bardzo przyjazna. Mieliśmy zapewnione przejazdy, wyżywienie i noclegi, a to sprawiało, że niczym nie musiałam się martwić. Mogłam się skupić tylko i wyłącznie na śpiewaniu. Zawsze ktoś się nami opiekował.
Jestem bardzo wdzięczna za każdą nagrodę, którą otrzymałam. Ogromnie cieszy mnie nagroda za wybitne wykonanie pieśni, którą otrzymałyśmy wraz z Rozalią Kierc, ponieważ nad cyklem „Pięć pieśni do słów Juliana Tuwima” Szymona Laksa pracujemy już od dłuższego czasu i dojrzewa on w nas z każdym wykonaniem. Wyjątkowym zaszczytem jest dla mnie również nagroda im. Heleny Łazarskiej.
Pana Bogusława Kaczyńskiego znam z ekranu telewizora. Do dzisiaj często sięgam do starych nagrań programu „Rewelacja miesiąca”. Zawsze byłam pod ogromnym podziwem jego ogromnej wiedzy i tego, w jak bardzo ciekawy i przystępny sposób potrafił ją przekazać. Jako młody muzyk jestem również bardzo wdzięczna za jego pracę jako propagatora kultury, jego wkład w umuzykalnienie naszego kraju. I bardzo dziękuję za Nagrodę ORFEO Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego.
Muzykę opery napisze kompozytor Cezary Duchnowski, laureat Międzynarodowej Trybuny Muzyki Elektroakustycznej UNESCO (Rzym 2004) i Konkursu Wykonawstwa Muzyki Współczesnej „Gaudeamus” w Holandii, profesor Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Komponuje muzykę wokalną, symfoniczną i kameralną, elektroakustyczną i polimedialną, które realizuje w instalacjach dźwiękowych oraz teatrze. Ważne miejsce w jego twórczości zajmuje improwizacja.
– Wybraliśmy pracę, która pozostawała w dobrej równowadze pomiędzy wartościami artystycznymi a komunikacyjnymi wobec trzech, do pewnego stopnia różnych publiczności: Warszawskiej Jesieni, Teatru Wielkiego – Opery Narodowej i Sinfonii Varsovii – stwierdza kompozytor Jerzy Kornowicz, członek jury literackiego i przewodniczący jury kompozytorskiego. Jak czytamy w uzasadnieniu charakteryzuje się ona wybitnym warsztatem kompozytorskim, opanowaniem różnych środków wyrazu, w tym elektroniki, orkiestracji, użycia chóru, jak również wnosi element emocjonalny, jakości subiektywne.
Za treść literacką opery odpowiadać będzie Beniamin Bukowski, reżyser i dramaturg, którego teksty realizowali m.in. András Dömötör, Carlo Brandt, Julia Szmyt, Tomasz Kaczorowski, Katarzyna Kalwat. Jego dramaty były tłumaczone na język angielski, niemiecki, francuski, białoruski, ukraiński, gruziński i węgierski.
– Zamówienia na współczesną operę zdarzają się rzadko, a pomysł na utwór z takim epickim rozmachem jest imponujący– mówi dramaturg Piotr Gruszczyński, przewodniczący jury literackiego. – Wielkim zobowiązaniem był też autorytet organizatora konkursu, czyli Sinfonii Varsovii. Zdecydowaliśmy się na konkurs zamknięty, do którego zaprosiliśmy najmocniejszych autorów młodszej generacji piszących dla teatru. Ostatecznie wybraliśmy autora, który naszym zdaniem jest obietnicą dramaturgicznie silnego i pasjonującego libretta. Gotowi wspierać rozwój utworu czekamy bardzo na jego premierę.
Wyboru zwycięskich prac spośród zgłoszeń konkursowych dokonały dwa grona jurorskie – literackie i kompozytorskie.
Zamówiona opera będzie przeznaczona do wykonania na wielkiej scenie przez dużą obsadę wykonawczą z udziałem elektroniki i projekcji audiowizualnych. Ma być dziełem komunikatywnym i nowoczesnym, czerpiącym z nowych środków wyrazu i współczesnego języka muzycznego, nawiązującym jednocześnie do tradycyjnych form operowych.
Przełomowe odkrycie, które na zawsze zmieni postrzeganie świata; polityczne rozgrywki i historyczne przemiany; wreszcie uczucie bez szans na spełnienie. Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię… – choć Mikołaj Kopernik uważany jest za największego i najsłynniejszego polskiego uczonego, jego życiorys, pełny obraz dokonań i godna człowieka renesansu wszechstronność nie są dziś powszechnie znane. 550 lat po urodzeniu astronoma Opera Krakowska oraz zaproszeni do współpracy twórcy i realizatorzy chcą przywrócić jego historię polskiej popkulturze, przekładając ją na język musicalu.
Libretto odwoła się do najważniejszych wydarzeń z życia Kopernika – od studiów w Krakowie, Padwie i Bolonii przez powrót do Fromborka, posługę kanoniczą, praktykę lekarską i badania astronomiczne, uczestnictwo w koronacji Zygmunta Starego i Hołdzie Pruskim, wreszcie powstanie i publikację pięcioksięgu „De revolutionibus”. Nie zabraknie też miejsca dla wątku intelektualnej i emocjonalnej relacji uczonego z Anną Schilling. Autorzy spektaklu chcą pokazać publiczności Mikołaja Kopernika – wybitnego astronoma, wielkiego Polaka, ale także, po prostu – człowieka, otwartego i pełnego naukowej pasji. – Nie chcemy zdejmować Kopernika z cokołu. Ale pozwolimy mu odłożyć na chwilę astrolabium i przemówić do nas językiem, który trafia do umysłów i do serc – tłumaczą twórcy.
Libretto musicalu wyszło spod ręki popularnej pisarki (a także lekarza neurologa) Ałbeny Grabowskiej, autorki m.in. historycznej sagi „Stulecie Winnych” zekranizowanej przez Telewizję Polską. Teksty piosenek napisał Daniel Wyszogrodzki – tłumacz i autor teatralny, specjalista od polskiej i światowej sceny musicalowej, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie. Autorem muzyki jest Tomasz Szymuś – kompozytor i aranżer, wykładowca w Instytucie Muzyki na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Spektakl wyreżyseruje Jakub Szydłowski, zaś scenografię stworzy Grzegorz Policiński. Kierownictwo muzyczne nad prapremierową produkcją obejmie Dyrektor Opery Krakowskiej Piotr Sułkowski.
W rolę Mikołaja Kopernika wcielą się Marcin Franc, Marcin Jajkiewicz i Janusz Kruciński. Annę Schilling zaśpiewają Agnieszka Przekupień i Anastazja Simińska. Wystapią także Wojciech Daniel, Karol Drozd (Andrzej Kopernik / Wydawca 3); Damian Aleksander, Paweł Tucholski; (Łukasz Watzenrode / Wydawca 1); Paweł Erdman, Marcin Sosiński (Jan Dantyszek); Tomasz Bacajewski, Jeremiasz Gzyl (Aleksander Sculteti); Dominik Bobryk, Michał Dudkowski (Jerzy Joachim Von Lauchen – Retyk), Alan Bochnak, Marcin Wortmann, Jacek Wróbel (Andreas Osiander); Karolina Gwóźdź, Kamila Najduk (Krystyna Stulpawitz); Piotr Janusz, Maciej Marcin Tomaszewski (Kasper Stulpawitz / Wydawca 2); Krzysztof Prystupa, Rafał Iwański (Lalkarz) oraz Chór, Balet i Orkiestra Opery Krakowskiej.
Prapremierowe przedstawienia odbędą się 20 i 21 maja na Wzgórzu Katedralnym przed Bazyliką Archikatedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Andrzeja we Fromborku. To tam Kopernik prowadził intensywne badania astronomiczne, a jako kanonik fromborskiej katedry tam też spoczął po śmierci. Jesienią produkcja wejdzie do repertuaru Opery Krakowskiej.
W finale wystąpiło dziewięcioro śpiewaków, w tym troje Polaków. To wspaniale, że mogli oni zaprezentować się podczas ostatniej konkursowej rundy na prawdziwej operowej scenie. Wszyscy byli jednak trochę zmęczeni, biorąc jednak pod uwagę czas dojazdu do Krakowa i kwestię powrotu do Nowego Sącza. W sobotę bowiem, podczas Gali Finałowej, która odbędzie się w MCK Sokół, miejscu, gdzie odbywały się przesłuchania I i II etapu, uczestnicy odbierać będą nagrody i jeszcze raz występować. Serce konkursu im. Ady Sari bije jednak w Nowym Sączu i tam powinny w moim przekonaniu odbywać się wszystkie etapy zmagań wokalnych. Na scenie operowej mógłby mieć miejsce koncert laureatów.
Przesłuchania w Operze Krakowskiej, po przywitaniu publiczności fragmentem uwertury z „Carmen”, rozpoczęła Koreanka Hyejin Lee. Po brawurowych przesłuchaniach w poprzednich etapach odrobinę rozczarowała zbyt mglistą Rozyną, choć jej Gilda brzmiała już mocniej i pewniej. Jej rodaczka Celine Mun brawurowo, choć siłowo na krtani wykonała Gildę, a także pełną, nieokrojoną wersję arii Hanny, z często omijanym fragmentem Żona żołnierza trudów nie zmierza. Obie sopranistki mają świetną koloraturę, ale dziś nie pokazały pełni ruchliwości i brzmienia.
Nośny i bogaty w niuanse okazał się głos mezzosopranistki Weroniki Rabek, zwłaszcza w arii mozartowskiego Sekstusa. Rabek ma też indywidualność brzmienia, bardzo podobają mi się jej piersiowo osadzone doły. To był jej najlepszy występ ze wszystkich konkursowych etapów. Ale miałem też wrażenie pewnej wokalnej asekuracji. Rozczarowała niepewnością intonacji, zwłaszcza w arii Leonory z „Faworyty” Ukrainka Iryna Haich. To gęsty i soczysty mezzosopran. Artystka na pewno ma dużą osobowość, ale dziś nie była w tak dobrej formie jak w poprzednich etapach. Justyna Khil udowodniła, że może występować na dużych scenach, brzmiała świetnie, skutecznie napełniając salę mocą swojego sopranu, zwłaszcza w arii Hrabiny z „Wesela Figara”.
Chiński baryton Chao Liu pokazał w „Pieśni do gwiazdy” delikatnego i lirycznego Wolframa i wzruszył mnie tym wykonaniem. To wrażliwy muzyk, który jednak nie był przekonująco komiczny w arii Belcore z „Napoju miłosnego”.
Pochodzący z Chin tenor Liang Wei jest bardzo muzykalny, ale też bardzo jako tenor „rasowy”. Trochę na wyrost, moim zdaniem, stara się popisywać przeciąganymi dźwiękami i odrobinę wokalnie gwiazdorząc. Jednak zdecydowanie jest materiał na doskonałego artystę.
Wspaniałym wykonawcą partii Fiesca w „Simonie Boccanegrze” Giuseppe Verdiego basem za kilka lat może być Lukas Enoch Lemcke, ktory bierze się za ten repertuar zbyt wcześnie. Adrian Janus przyzwoicie wykonał arię Riccarda z „Purytanów” Vincenza Belliniego, ale poległ, co dziwne, na Mozarcie.
Piotr Sułkowski poprowadził orkiestrę Filharmonii Krakowskiej z uwagą śledząc oddechy uczestników i z uwagą im partnerując. Okazał się „czułym narratorem”, choć niewątpliwie czeka go dużo pracy z tą orkiestrą.
Uczestnicy i jury po finałowych przesłuchaniach wrócili do Nowego Sącza, gdzie dopiero około pierwszej w nocy ogłoszono wyniki. Wśród mężczyzn zwyciężyli Chińczycy: Chao Liu – pierwsza nagroda i Liang Wei – druga nagroda. Dwa drugie miejsca w kategorii pań przyznano Weronice Rabek i Hyejin Lee, trzecie Celine Mun. Pierwszego miejsca w kategorii żeńskiej nie przyznano. Nagrody dla „wyróżniającego się pianisty – akompaniatora” otrzymali Rozalia Kierc i Manfred Schiebel.
Nagroda Orfeo Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego dla najlepszego polskiego głosu za najlepsze wykonanie arii operowej w finałowym etapie konkursu trafiła w ręce Justyny Khil.
Uczestnicy i jurorzy, z którymi rozmawiałem, zgodnie podkreślali doskonalą organizację konkursu i wspaniałą atmosferę. Internetowe Studio Konkursowe publikowało ciekawe merytorycznie wywiady przeprowadzane przez Karola Szafrańca, relacje na Instagramie (Martyna Bulzak) i pracę Biura Prasowego, kierowanego przez Agnieszkę Malatyńską – Stankiewicz, przy wsparciu Anity Serafin. A Biurem Organizacyjnym Konkursu wspaniale dowodziła Liliana Olech.
Zanim w 1929 roku doszło do prapremiery „Krainy uśmiechu”, od przeszło pół wieku trwała moda na orientalizm w sztuce europejskiej. Operetka jest pokłosiem innego dzieła Franza Lehára, zatytułowanego „Żółty kaftan” z librettem Ludwiga Herza i skomponowanego sześć lat wcześniej. Jego treść koncentrowała się na romansie wiedeńskiej arystokratki i chińskiego księcia, jednak wydźwięk był zdecydowanie komiczny, zaś cała historia zwieńczona happy endem. Spektakl nie odniósł sukcesu i szybko zniknął z afiszy.
Lehár zdecydowany był jednak nie rezygnować z muzyki i namówił librecistę Fritza Löhnera-Bedę by naniósł liczne korekty. W ten sposób skondensowano akcję, usunięto zbędne dłużyzny, operetka została także pozbawiona przelukrowanego i odrealnionego finału, co przeistoczyło ją w intrygujący, trzyaktowy melodramat.
Partia księcia Su-Czonga została napisana z myślą o Richardzie Tauberze, który do dziś uważany jest za najdoskonalszego odtwórcę tej roli. Wystąpił nie tylko w prapremierze „Krainy uśmiechu” w Berlinie, lecz także w sfilmowanej rok później ekranizacji dzieła w reżyserii Maxa Reichmanna. Z biegiem lat powstawały kolejne produkcje filmowe oparte na operetce Lehára. Jedną z najciekawszych jest niemiecka z 1952 roku, z udziałem Jana Kiepury i Marty Eggerth. Jest to ostatni film w karierze wielkiego polskiego tenora.
Mazowiecki Teatr Muzyczny w Warszawie zdecydował się na wystawienie operetki w tradycyjnej inscenizacji, chcąc pokazać wszystkie walory chińskiego orientu i Wiednia z czasów belle époque. Spektakl wyreżyseruje Wojciech Adamczyk, za scenografię i projekcje multimedialne odpowiadać będzie Zuzanna Grzegorowska, zaś kostiumy z epoki zaprojektuje Maria Balcerek. Autorką choreografii będzie Zofia Rudnicka. Kierownictwo muzyczne powierzono Rubenowi Silvie.
W partii księcia Su-Czonga usłyszymy tenorów Dawida Kwiecińskiego oraz Sławomira Naborczyka, który klika lat temu wykonał tę partię na scenie Teatru Muzycznego w Lublinie. Jako jego wybranka, Liza, zadebiutują Paulina Janczaruk-Czarnecka i Natalia Rubiś. W jej kuzyna, Gustawa von Pottensteina, wcielą się Michał Janicki i Jakub Milewski. Zaś w roli siostry chińskiego księcia, księżniczki Mi, wystąpią Kamila Goik i Marta Studzińska.
Premiera zaplanowana została na 19 maja 2023 roku. Kolejne spektakle odbędą się 20, 21, 26, 27 i 28 maja.
Tadeusz Szlenkier jest absolwentem studiów filozoficznych na Uniwersytecie Warszawskim i studiów wokalno-aktorskich na Yale University School of Music. Swoją karierę rozpoczynał od ról lirycznych, m. in. Tamina w „Czarodziejskim Flecie”, Księcia w „Rigoletcie”, Alfreda w „Traviacie”, Rudolfa w „Cyganerii”, Pinkertona w „Madama Butterfly”, a także Stefana w „Strasznym Dworze” i Pasterza w „Królu Rogerze”. W latach 2010-2017 był solistą Opery Nova w Bydgoszczy. Z czasem poszerzył swój repertuar o bardziej dramatyczne partie – Jontka w „Halce”, Księcia w „Rusałce”, Enza w „Giocondzie” i Turridu w „Rycerskości Wieśniaczej”.
Od 2018 roku jest solistą Staatstheater Nürnberg. Tam kreuje tenorowe role repertuaru spinto, m. in. Don Jose w „Carmen”, Manrico w „Trubadurze”, tytułowy „Don Carlo”, Cesarz w „Kobiecie bez cienia”, a także Włoski Śpiewak w „Kawalerze z Różą” i Des Grieuxw „Manon”. W minionych sezonach warszawska publiczność mogła podziwiać artystę m. in. jako Cavaradossiego w „Tosce” i Don Alvara w „Mocy Przeznaczenia”.
14 maja po raz pierwszy wcieli się w Lohengrina w operze Ryszarda Wagnera w Staatstheater Nürnberg, bawarskim teatrze o znacznych tradycjach wykonawczych niemieckiego repertuaru. Spektakl w reżyserii Davida Hermanna miał swoją premierę w 2019 roku. Po blisko 4 latach nieobecności w maju powróci na norymberską scenę na pięć przedstawień (14, 27, 29 maja, 11 czerwca, 2 lipca). We wszystkich spektaklach jako Lohengrin wystąpi polski tenor. Partnerować mu będą Nicolai Karnolsky (król Henryk Ptasznik), Emily Newton (Elza), Joachim Goltz i Tuomas Pursio (Telramund) oraz Heike Wessels (Ortrud). Spektakle zza dyrygenckiego pulpitu poprowadzi Lutz de Veer.
Artysta będzie kolejnym polskim tenorem kreującym tę rolę w operze, która w Polsce niezbyt często jest obecna w repertuarach teatrów. Na przełomie XIX i XX wieku tytuł wystawiono we Wrocławiu, Lwowie i Warszawie. Lohengrin wówczas był jedną z koronnych ról Jana Reszke, którą wykonywał m. in. w Covent Garden w Londynie i w MET w Nowym Jorku. Kolejnym sławnym w swoich czasach polskim odtwórcą tej roli był Ignacy Dygas. W 1956 roku jako pierwszego Wagnera w powojennej, zniszczonej Warszawie zagrano „Lohengrina” w polskiej wersji językowej, a w tytułową postać wcielił się dysponujący mocnym, szlachetnym heldentenorem Wacław Domieniecki – to dla niego specjalnie przygotowano ten tytuł. W przeciągu zaledwie półtora roku zagrano aż 38 przedstawień.
Później Lohengrin zabrzmiał w Polsce zaledwie kilka razy (Łódź, Wrocław, Poznań, Szczecin i jeszcze raz Warszawa). Rola ta w ostatnich sezonach to również ważna pozycja w repertuarze Piotra Beczały.
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie, aby zapewnić Tobie najlepsze wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzające się wizyty. Klikając „Akceptuj wszystko”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną zgodę.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Funkcjonalne pliki cookie pomagają w wykonywaniu pewnych funkcji, takich jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.
Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.
Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o wskaźnikach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania odwiedzającym odpowiednich reklam i kampanii marketingowych. Te pliki cookie śledzą odwiedzających w witrynach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Te pliki cookie zapewniają anonimowe działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny.