REKLAMA

Polscy artyści na świecie: Mariusz Godlewski i Iwona Sobotka wystąpią w „Królu Rogerze” w Chicago

„Król Roger” prezentowany przez Harris Theatre for Music and Dance jest pierwszą operą w historii zespołu przedstawianą w języku polskim, z pół-sceniczną produkcją. Arcydzieło Szymanowskiego zostało przygotowane we współpracy z czołową polską organizacją taneczno-muzyczną w Chicago Lira Ensemble, weźmie w nim udział ogromny 120-osobowy chór i 72-osobowa orkiestra.

Spektaklami zadyryguje Dyrektor Muzyczna Lidiya Yankovskaya, a pod jej batutą wystąpi dwoje polskich śpiewaków. Mariusz Godlewski wcieli się w tytułową partię Króla Rogera, Iwona Sobotka będzie Roksaną. Tyrone Chambers II kreować będzie Rogera, a David Cangelosi Edrisiego. Dopełnieniem obsady są Paul Chwe MinChul An (Archiereios) i Alissa Anderson (Diakonissa). Produkcja zostanie wyreżyserowana przez Dylana Evansa. Kostiumy będą się składać z masek autorstwa współczesnego artysty Edwarda Cabrala.

Król Roger to arcydzieło, które powinno być prezentowane w Chicago wiele lat temu – powiedziała Yankovskaya. – Muzycznie wyprzedza swoje czasy, a jego liryczny wyraz wspiera dramatyczne tematy, które są bardziej istotne niż kiedykolwiek. Mariusz Godlewski i Iwona Sobotka to wytrawni znawcy tego repertuaru. Chicago Opera Theatre (COT) powstała w 1973 roku. Wystawiono tu ponad 150 oper, w tym 45 oper amerykańskich kompozytorów. „Król Roger” zabrzmi tam dwukrotnie: 18 listopada o godz. 19.30 oraz 20 listopada o godz. 15.00.

Plakat „Króla Rogera” © Chicago Opera Theatre

Uroczystość nadania sali wykładowej na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina imienia Prof. Kazimierza Pustelaka

Wybitny polski tenor, w warszawskim Teatrze Wielkim wystąpił w prawie 1200 spektaklach. Był niezapomnianym Jontkiem w „Halce” i Stefanem w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki, a także Pasterzem w „Królu Rogerze”. Kreował m.in.: Leńskiego w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego, Rudolfa w „Cyganerii” i Pinkertona w „Madame Butterfly” Giacoma Pucciniego, Księcia Mantui w „Rigoletcie” i Alfreda w „Traviacie” Giuseppe Verdiego, Hrabiego Almavivę w „Cyruliku sewilskim” Giaochina Rossiniego oraz tytułowego bohatera w „Opowieściach Hoffmanna” Jacquesa Offenbacha. Śpiewał na scenach całej Europy, występował także na kontynencie azjatyckim i amerykańskim. Był legendą polskiej opery.

Od 1971 roku prowadził działalność pedagogiczną jako wykładowca, a potem profesor warszawskiej PWSM na wydziale wokalnym, którego dziekanem był przez 10 lat. Profesor Honorowy Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, wieloletni nauczyciel akademicki naszej uczelni, dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego w latach 1972-1980 oraz 1996-2002. Wychował wielu znakomitych śpiewaków, w tym licznych laureatów renomowanych konkursów.

Odznaczony Złotym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, wielokrotnie wyróżniany Nagrodą Ministra Kultury i Sztuki oraz Nagrodą Rektora UMFC. Zmarł 11 grudnia 2021 roku w wieku 91 lat.

Uroczystość nadania sali wykładowej na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina imienia Prof. Kazimierza Pustelaka odbędzie się 18 listopada. Link do wydarzenia oraz informacje o biletach w symbolicznej cenie znajdują się tutaj.

21 października uhonorowano inną wielką postać życia operowego w Polsce, Halinę Słonicką, także nadając Sali Wykładowej jej imię.

Między centrum a peryferiami opery: rozmowa z Dominikiem Konradem, rzecznikiem prasowym telewizji Arte

0

Jacek Kornak: Dlaczego ARTE wybrało wystawioną w Wexfordzie operę Halévy’ego „La tempesta” („Burza”)?

Dominic Konrad: W ramach cyfrowego sezonu operowego ARTE Opera bardzo ważnym jest dla nas przedstawienie pełnej różnorodności opery. „La tempesta” zainteresowała nas szczególnie, ponieważ jest to zapomniana XIX-wieczna opera, wspominana wielokrotnie w literaturze adaptacja „Burzy”  Williama Szekspira. Mamy nadzieję, że przez asocjację z Szekspirem zaciekawi ona też publiczność, która mniej interesuje się operą.

Dzieła Szekspira i okres Tudorów są głównymi tematami bieżącego sezonu 2022/2023. Oprócz opery „La tempesta” pokażemy też „Hamleta” (z Paryża, w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, pod dyrekcją Thomasa Hengelbroka). A także „Romea i Julię” (z Zurychu,  w reżyserii Teda Huffmana, pod dyrekcją Roberta Forés Vesesa).

„Burza” w Wexford Festival Opera © Clive Barda ArenaPAL
„Burza” w Wexford Festival Opera © Clive Barda ArenaPAL

Na co możemy liczyć, oglądając tę zapomnianą operę? Dlaczego widzowie w Polsce oraz pozostałej części Europy powinni ją obejrzeć? Co wpływa na decyzję ARTE o tym, czy zostanie wyświetlona znana czy rzadka opera?  

W ramach Sezonu ARTE Opera pragniemy przedstawiać nie tylko znane dzieła, takie jak „Aida”, „Cyganeria” lub „Carmen”, ale szerokie spektrum produkcji operowych, obejmujące operę barokową, współczesną oraz nowe interpretacje. Ale także zapomniane i zaginione dzieła. Dlatego właśnie festiwal operowy w Wexford stał się dla nas ważnym partnerem.

ARTE z powodzeniem pokazało też na przykład wystawioną w Strasburgu francuską premierę „Die Vögel” („Ptaki”) Waltera Braunfelsa.  Innym przykładem jest jedyna opera Rudiego Stephana „Die letzten Menschen” („ Ostatni ludzie”), która na Holland Festival została wystawiona po raz pierwszy od ponad 30 lat. Takie produkcje są rzadkie i właśnie dlatego cieszą się międzynarodowym zainteresowaniem.  

„La tempesta” odniosła swego czasu całkiem spory sukces. Haymarket Theatre w Londynie zaangażował dwóch popularnych francuskich artystów, aby napisali tę włoską operę: kompozytora Fromentala Halévy’ego oraz librecistę Eugène’a Scribe’a. Ten przykład uświadamia nam, jak bardzo międzynarodowa była opera w Europie już w 1850 roku.

Wexford to jakby peryferia świata opery, a mimo to ARTE przedstawia produkcję z tego festiwalu. W jaki sposób odzwierciedla to cele i misję ARTE?

Festiwal operowy w Wexford odnajduje od dziesiątek lat zapomniane w historii opery dzieła, zajmuje się nimi naukowo i artystycznie, a następnie przedstawia je ponownie na scenie. Rezultatem jest festiwal o międzynarodowej reputacji, który realizuje ważne dla świata opery zadanie.

Jak powiedziałem, celem sezonu ARTE Opera jest przedstawianie różnorodności produkcji operowych w Europie. Nasz irlandzki partner Wexford Festival to niewielki, ale znany festiwal. Bardzo się cieszymy, że razem z nami udostępnia on swoje produkcje europejskiej publiczności.

„Złoto Renu” w berlińskiej Staatsoper Unterden Linden (reż. Dmitri Tcherniakov) © Monika Rittershaus
„Złoto Renu” w berlińskiej Staatsoper Unterden Linden (reż. Dmitri Tcherniakov) © Monika Rittershaus

Nie zabraknie również produkcji z najważniejszych oper w Europie, takich jak Paryska Opera Narodowa czy Opera Państwowa w Berlinie. Zapewne publiczność zna już te teatry i je ceni. Dlaczego nie pozostawać przy znanych operach i dziełach?

Jesteśmy oczywiście zachwyceni, że do partnerów sezonu operowego ARTE należą słynne opery, takie jak Royal Opera House w Londynie, Paryska Opera Narodowa, La Scala czy też berlińska Staatsoper Unter den Linden. Jednak naszym celem nie było nigdy stworzenie sieci wielkich oper, tylko projekt, który przedstawi artystyczną i twórczą różnorodność w Europie.

Nasi partnerzy z Wexfordu, Helsinek, Pragi czy Warszawy wzbogacają swoje produkcje swoim własnym tłem kulturowym. To, jak opera jest rozumiana i jak się opowiada historie, jest częściowo uwarunkowane historycznie, a częściowo indywidualnymi debatami społecznymi i rzeczywistością.

Cieszymy się na przykład, że możemy pokazać sycylijską interpretację „Nieszporów sycylijskich” z Palermo, która zajmuje się tematyką zamieszek antymafijnych lat 90. XX wieku, czy też „Dalibora” Bedricha Smetany – czeskiego klasyka, rzadko wystawianego poza Czeską Republiką.

Jak w sezonie ARTE można utrzymać równowagę pomiędzy centrum świata opery, takim jak Paryż, a mniejszymi ośrodkami, takimi jak Wexford?

Przy wyborze tytułów na dany sezon zwracamy uwagę na to, aby był on zrównoważony pod względem tytułów, epok i regionów. W bieżącym sezonie pięć produkcji pochodzi z regionu, w którym ARTE jest zakotwiczone: z Niemiec i z Francji. Sześć pozostałych produkcji pochodzi z innych krajów europejskich.

Wybierając produkcje, kierujemy się przede wszystkim samym dziełem oraz jego interpretacją artystyczną. To, czy dana produkcja pochodzi z miejsc, które zostały nazwane „peryferiami”, czy nie, jest dla nas drugorzędne.

„Zmierzch bogów” w berlińskiej Staatsoper Unterden Linden (reż. Dmitri Tcherniakov) © Monika Rittershaus
„Zmierzch bogów” w berlińskiej Staatsoper Unterden Linden (reż. Dmitri Tcherniakov) © Monika Rittershaus

Ostatnimi czasy pojawiają się też dyskusje na temat publiczności, która ogląda operę. Często słyszy się, że opera jest głównie rozrywką przedstawicieli białej klasy średniej. Czy ARTE dąży do tego, aby opera dotarła też do nowych grup? Jeśli tak, to jak zainteresować na przykład młodzież lub mniejszości etniczne?

Jako nadawca publiczny ARTE uważa za swój obowiązek udostępnianie sztuki i kultury – a więc i opery – bez barier. Mamy nadzieję, że dzięki darmowej transmisji drogą strumieniową na terenie całej Europy uda nam się zmniejszyć przeszkody, utrudniające na przykład młodzieży, osobom o niskich dochodach lub z fizycznymi niepełnosprawnościami dostęp do opery.

Ponadto nagłaśniamy nasze produkcje w mediach społecznościowych i tym samym staramy się zwiększać widoczność opery w sieci. Tematy takie jak inkluzja i partycypacja są oczywiście także i w naradach z naszymi partnerami ważną częścią naszej pracy i powinny być bardziej widoczne w naszych programach.

Dominic Konrad jest rzecznikiem prasowym Arte.tv, europejskiego publicznego kanału telewizyjnego. Arte powstało w 1992 roku we Francji. W ostatnich latach kanał jest dostępny poprzez Internet w całej Europie. Co roku prezentowany jest różnorodny sezon operowy. W przeszłości kilkukrotnie ARTE pokazywało w Europie mało znane słowiańskie opery, w planach są też transmisje z Polski.

Zwiastun sezonu transmisji 2022 / 20223 znajduje się tutaj. A tutaj cyfrowy katalog prezentujący sezon 2022-23 ARTE Opera.

ARTE Opera Season 2022-23 © Arte.tv

Czy nowa „Alcina” podbije na nowo Londyn? Najnowsza premiera w Royal Opera House

„Alcina” to jedno z najciekawszych händlowskich dzieł. Opera miała swoją prapremierę właśnie w Covent Garden w 1735 roku. Pomimo dość ciepłego przyjęcia popadła jednak w całkowite zapomnienie i powróciła na deski ROH dopiero w 1962 roku. Produkcja to zyskała uznanie głównie dzięki Joan Sutherland, która wystąpiła w tytułowej roli. Po raz kolejny wystawiono ten utwór w 1993 roku. Dziś dzieło to powraca do Londynu w nowej produkcji Richarda Jonesa. „Alcina” posiada porywające arie, wspaniałą muzykę orkiestrową, ale jest długa i dość mało dramatyczna, jak na współczesne gusta. Czy zatem nowa produkcja „Alciny” podbije na nowo Londyn?

Libretto oparte jest na motywach renesansowego poematu Ludovica Ariosta „Orlando furioso”. Tytułowa bohaterka jest władczynią wyspy oraz czarodziejką. Przy pomocy magii uwodzi ona chrześcijańskich rycerzy, a następnie, gdy się nimi znudzi, przemienia ich w zwierzęta. Jednak pewnego razu zakochuje się w Ruggierze. Zauroczony rycerz zapomina o swojej narzeczonej i swoich obowiązkach, gdyż Alcina oferuje mu baśniowe życie. Wierna narzeczona Bradamante podąża za ukochanym i walczy, dopóki nie pryśnie czar uwodzicielki. Dziś to libretto być może nie wydaje się specjalnie ekscytujące i myślę, że opery Händla w naszych czasach wymagają bardzo pomysłowej inscenizacji.

„Alcina” w ROH © Marc Brenner
„Alcina” w ROH © Marc Brenner

Royal Opera House zaangażowała wyśmienity skład solistów na czele z Lisette Oropesą. Śpiewaczka ta jest dziś jedną z najjaśniejszych gwiazd na operowym firmamencie. Reżyserii podjął się Richard Jones, natomiast orkiestrę Royal Opera House poprowadził Christian Curnyn.

Richard Jones to obecnie jeden z najbardziej cenionych reżyserów operowych. Od swojego debiutu na deskach ROH w 1994 roku stworzył dla tej sceny niezliczone przedstawienia, w tym: „Lady Makbet msceńskiego powiatu”, „Gracza”, „Annę Nicole”, „Tryptyk”, „Glorianę”, „Borysa Godunowa”, „Cyganerię” i „Katię Kabanową”. Reżyser zdobył w Wielkiej Brytanii wiele nagród, m. in. sześć Olivier Awards, ale jego produkcje były także wysoko cenione w Opera de Paris czy też Metropolitan Opera. Jednak jego najlepsze inscenizacje to dzieła XIX – wieczne.

Jones prezentuje „Alcinę” jako konflikt dwóch światopoglądów i systemów moralnych. Z jednej strony mamy wyzwoloną kobietę sukcesu, z drugiej tradycję i religię. To ciekawy pomysł, dobrze przedstawiony scenicznie i dopracowany w szczegółach. Jest tutaj sporo humoru i wyborne aktorstwo. Jednak pomysły Jonesa pozostawiły we mnie poczucie niedosytu. Reżyser stworzył wiele ciekawych scen, ale jako całość przedstawienie nie było specjalnie dynamiczne. Schematyczna scenografia oraz sztampowe operowanie światłami sprawiały, że sceny się czasem dłużyły. Oprawa sceniczna z pewnością nie dorównywała reżyserii, a czasem wprost przeszkadzała. Barwna muzyka Händla potrzebuje więcej scenicznej magii. Partytura „Alciny” jest pełna energii, brawurowych arii i od produkcji oczekiwałbym oddania tego klimatu, który stworzył Händel. Kilka scenicznych tricków nie jest w stanie sprawić, że czterogodzinna opera będzie łatwiejsza w odbiorze.

Lisette Oropesa (Alcina) i Emily D’Angelo (Ruggiero) w „Alcinie” w ROH © Marc Brenner
Lisette Oropesa (Alcina) i Emily D’Angelo (Ruggiero) w „Alcinie” w ROH © Marc Brenner

Wokalnie Lisette Oropesa była w stanie oczarować publiczność. Jej głos imponował piękną krystaliczną barwą oraz swobodą i precyzją, z jaką śpiewaczka artykułowała nawet drobne ornamenty. Oropesa przykuwa uwagę na scenie, jest ona świetną aktorką, która potrafi rozśmieszyć, ale także stworzyć intensywne, dramatyczne momenty.

Jako Ruggiero wystąpiła Emily D’Angelo. Młoda śpiewaczka imponowała świetnym frazowaniem oraz wyjątkową muzykalnością. Jej głos posiadał ciemną, dość oryginalną barwę. Varduhi Abrahamyan wykonała rolę Bradamante z dużym zaangażowaniem, jednak nie przekonała mnie jej interpretacja. Jej głos był mięsisty i mocny, naprawdę imponujący, ale za „duży” na Händla. Cała trójka to wybitni śpiewacy, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że nie były to role dla nich idealne. Ich wykonania były chwilami wspaniałe, ale brakowało mi barokowej lekkości.

Najbardziej stylowo swoją partię wykonał Rupert Charlesworth. Jego Oronte posiadał lekkość i naturalność, choć nie jest to dużych rozmiarów głos i chwilami nie było go dobrze słychać. Pewnym rozczarowaniem dla mnie była Mary Bevan, która miała problemy z wysokimi dźwiękami, jej głos nie brzmiał naturalnie, a czasem wręcz wydawał się wymuszony.

Rupert Charlesworth (Oronte) © Marc Brenner
Rupert Charlesworth (Oronte) © Marc Brenner

Zawiodła mnie także orkiestra Royal Opera House. Muzycy nie mają doświadczenia w wykonywaniu muzyki barokowej, co było słychać. Christian Curnyn starał się dyrygować dynamicznie, ale być może nie był w stanie przekazać w pełni swoich idei muzykom, gdyż orkiestra posiadała akademickie, sztuczne brzmienie.

Nie będę ukrywał, że Royal Opera House jest moim ulubionym teatrem operowym. Produkcje są często świetnie dopracowane i przygotowane na najwyższym poziomie. Jednak i tutaj można przeżyć zarówno operowe uniesienia, jak również i rozczarowania. „Alcina” to bez wątpienia oryginalna produkcja, ale pozostawiła we mnie mieszane uczucia. Dobrze jednak zobaczyć to przedstawienie.

„Koryfeusz Muzyki Polskiej” po raz jedenasty i Nagroda Honorowa dla Cioci Jadzi

Nagroda „Koryfeusz Muzyki Polskiej” jest przyznawana od 2011 w czterech kategoriach. Wyboru laureatów w kategoriach „Osobowość roku”, „Wydarzenie roku” i „Nagroda honorowa” podczas tajnego głosowania dokonało Kolegium Elektorów. Nagrodę w kategorii „Odkrycie roku” wybrała publiczność. Organizatorem nagrody jest Instytut Muzyki i Tańca.

Jadwiga Mackiewicz wśród najmłodszych melomanów znana jest jako ciocia Jadzia. To właśnie ona w 1955 roku, rozpoczęła prowadzenie koncertów dla dzieci z Filharmonią Narodową. Muzykę klasyczną wśród najmłodszych popularyzowała też m. in. w Polskim Radiu. W poprzednich edycjach Nagrodę honorową otrzymali m. in.: Jan Krenz, Stanisław Skrowaczewski, Wojciech Kilar, Jerzy Maksymiuk i Wiesław Ochman.

„Osobowością roku” została skrzypaczka Agata Szymczewska – za działalność edukacyjną i popularyzatorską, przybliżanie postaci Henryka Wieniawskiego w przystępny sposób (również jako Ambasadorka 16. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego). Poprzednio w gronie laureatów znaleźli się m. in.: Łukasz Borowicz, Piotr Beczała, Agata Zubel i Jakub Józef Orliński.

Za „Wydarzenie roku” uznano XVIII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina – za szeroki dostęp do przesłuchań konkursowych poprzez różnorodne platformy cyfrowe. Nagrodę w tej kategorii odebrał Stanisław Leszczyński, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, organizatora Konkursu. Podczas I edycji „Wydarzeniem roku” został XVI Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina.

Nagroda w kategorii „Odkrycie roku” przyznawana jest od 2016 roku, wyróżniono ją m. in. Joannę Zawartko czy Aleksandrę Olczyk. Jest ona przyznana na podstawie otwartego głosowania publiczności. W tym roku melomani zadecydowali o zwycięstwie dyrygentki Anny Sułkowskiej – Migoń, nominowanej za szereg sukcesów i nagród w ostatnim sezonie artystycznym, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszej nagrody podczas Konkursu Dyrygenckiego La Maestra w Paryżu.

Nagrodzeni otrzymali statuetki autorstwa prof. Adama Myjaka. Nagrody finansowe ufundował Związek Artystów Wykonawców STOART oraz Stowarzyszenie Autorów ZAiKS.

Gali wręczenia nagród towarzyszył uroczysty koncert, którego program w całości poświęcony był muzyce romantycznej, z okazji trwającego Roku Polskiego Romantyzmu. Wystąpili: zespół Vołosi, Monika Wałach-Kaczmarzyk, mistrzyni tradycji z Beskidu Śląskiego, laureatka tegorocznej edycji Nagrody im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury ludowej” oraz jej uczennica Karolina Deyl. Leszek Możdżer oraz Atom String Quartet zaprezentowali jazzowe inspiracje twórczością romantyczną. W drugiej części koncertu wystąpił ukraiński pianista Ivan Shemchuk, laureat II Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej oraz Sinfonia Varsovia pod batutą Łukasza Borowicza. Galę prowadziła Katarzyna Sanocka.

Izraelici w Warszawie. Niezwykłe oratorium „Israel in Egypt” Georga Friedricha Händla w Filharmonii Narodowej

Nowatorstwo tego utworu polega na powierzeniu większości partii wokalnych bohaterowi wieloosobowemu. To Chór opowiada w pierwszej części o prześladowaniu Żydów i ich historię wyjścia z Egiptu, w drugiej zaś części śpiewając monumentalny hymn pochwalny dla Jahwe. „Izrael w Egipcie” jest jedynym oratorium Händla, w którym Chór ma tak znaczącą i dominującą rolę. Blisko trzy czwarte muzyki oparte jest na śpiewie zbiorowym. Powstały właściwie „sceny liryczne”, nie opowiadające linearnie przebiegu akcji, przedstawiające natomiast różne nastroje, budowane niezwykłymi i różnorodnymi środkami muzycznej kompozycji. Szczególnie w opisach plag egipskich kompozytor inaczej je charakteryzuje, używając przeciwstawnych stylów wyrazu i budując wspaniałe, plastyczne obrazy.

„Izrael w Egipcie” w Filharmonii Narodowej © Deluga.art
„Izrael w Egipcie” w Filharmonii Narodowej © Deluga.art

Händel eksperymentuje tu też „przyrodniczo”, odzwierciedlając w partyturze brzmienie szarańczy, skrzek żab, udramatycznioną „strefę mroku” czy śmierć synów pierworodnych. Ale także apoteoza Boga, którą stanowi druga część utworu, skomponowana jest bardzo niejednolicie, od hymnu do orgiastycznej atmosfery modlitwy. Finałowa aria sopranu z chórem stanowi zapowiedź wielkich religijnych arii, z sopranowym „Inflammatus” ze „Stabat Mater” Gioachina Rossiniego czy „Libera me” z „Messa da Requiem” Giuseppe Verdiego na czele. Tekst zaczerpnięto bezpośrednio ze Starego Testamentu, co także było novum w tych czasach.

Słuchając „Izraela w Egipcie” miałem skojarzenia z antycznym dramatem, w którym Chór nie tylko snuje opowieści, ale bywa też aktywnym sprawcą zdarzeń, jako bohater zbiorowy właśnie. Rola Chóru w greckich tragediach i komediach jest znacznie bardziej złożona i skomplikowana, trudno ją krótko scharakteryzować. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że w opowieściach o wieloosobowym bohaterze nie zawsze trzeba wyodrębniać poszczególne jednostki, gdy dzieło rozprawia o historii narodu, jego cierpieniu i szczęściu.

Myślałem też o „Empuzjonie” Olgi Tokaczuk, w której też narrator jest zbiorowy. To Czarownice obecne w Kotlinie opowiadają wspólnie historię. W tym przypadku nasza noblistka, eksperymentując z formą powieści, zastosowała oryginalny zabieg literacki. Przeważnie mamy do czynienia z „narratorem wszechwiedzącym”. I dręczącym licealistów „podmiotem lirycznym” przy analizie wiersza podczas języka polskiego.

Trudno być prorokiem we własnym kraju i Händel, którego nazwisko i kompozycje były dobrze znane poniósł klęskę podczas pierwszej prezentacji „Izraela w Egipcie” w 1739 roku, w londyńskim King’s Theatre. Być może publiczność liczyła na popisowe arie solistów. Od oratoriów, opartych przede wszystkim na tematach religijnych, także oczekiwano bowiem dramatycznej akcji. Kompozytor zmuszony był przerobić to dzieło, wzbogacając je w nieliczne, choć piękne wstawki solowe. Wtedy odniosło ono sukces, a jednego z opracowań dokonał w XIX wieku Feliks Mendehssohn-Bartholdy.

„Izrael w Egipcie” w Filharmonii Narodowej, z prawej strony Ingrida Gapova i Rafał Tomkiewicz © Deluga.art
„Izrael w Egipcie” w Filharmonii Narodowej, z prawej strony Ingrida Gapova i Rafał Tomkiewicz © Deluga.art

W Polsce dzieło pojawia się dość rzadko. Jak napisano w programie, zespoły Filharmonii Narodowej po raz ostatni wykonały to oratorium ponad czterdzieści lat temu, w listopadzie 1980 roku. Pod dyrekcją Kazimierza Korda śpiewali wówczas Delfina Ambroziak, Krystyna Tyburowska, Ronald Murdock, John York Skinner, Janusz Wolny i Dariusz Niemirowicz. Kilka razy prezentowała je w ostatnich latach Capella Cracoviensis pod dyrekcją Jana Tomasza Adamusa, m. in. w Krakowie, Katowicach i Szczecinie.

Jan Willem de Vriend, dyrygent zaproszony do poprowadzenia dzieła w Filharmonii Narodowej, jest twórcą Combattimento Consort Amsterdam, założonego w 1982 roku. Zespół zyskał sławę specjalizując się w wykonawstwie muzyki XVII i XVIII wieku na instrumentach współczesnych, wbrew obecnej tradycji prezentacji na „instrumentach z epoki”. Nie mam nic przeciwko romantycznie i monumentalnie brzmiącej muzyce baroku, słynne są nagrania oper Händla z lat 50. i 60, choć teraz stanowią one „niestylową” ciekawostkę. Istnieje na przykład nagranie „Juliusza Cezara” z 1955 roku z Rzymu, gdzie wystąpili tak wielcy śpiewacy jak Franco Corelli, Boris Christoff, czy Fedora Barbieri, a dyrygował Gianandrea Gavazzeni.

Ingrida Gapova, Aneta Kapla – Marszałek, Rafał Tomkiewicz i Michał Prószyński © Deluga.art
Ingrida Gapova, Aneta Kapla – Marszałek, Rafał Tomkiewicz i Michał Prószyński © Deluga.art

Soliści, pomimo relatywnie niewielkich partii, nie mieli łatwego zadania, musieli oni długo oczekiwać na swoje solowe, bardzo trudne arie i duety. Ingrida Gapova ukazała piękny i gęsty głos, potrafiła też wzruszyć w olśniewającej arii prorokini Miriam w podniosłym finale. Także kontratenor Rafała Tomkiewicza zabrzmiał wspaniale i stylowo, doskonale dopasowując się do nowoczesnego dźwięku orkiestry. Michał Prószyński (tenor) ma piękny głos, choć śpiewał w moim odczuciu odrobinę za nerwowo i siłowo. Kwestią dyskusyjną, czy mniejsze partie (II Sopran, I i II Bas) należy powierzać artystom chóru, mieli oni do wykonania dwa bardzo trudne duety i tylko Maciej Falkiewicz wybrnął z tego zadania zadowalająco.

Impulsywna interpretacja Jana Willema de Vrienda doskonale odzwierciedlała nowoczesność muzyki Händla. Dyrygent umiejętnie operował dynamiką orkiestry, która mogła pod jego batutą zabrzmieć monumentalnie i lirycznie, a przede wszystkim bardzo pięknie. Wspaniale i też różnorodnie w wyrazie zabrzmiał Chór Filharmonii Narodowej przygotowany przez Bartosza Michałowskiego.

Anna Sułkowska- Migoń uczestniczką prestiżowego programu dla dyrygentek w Dallas Opera

To pierwszy na świecie program stworzony z myślą o potrzebach dyrygentek operowych. Uczestniczki programu będą mogły dyrygować The Dallas Opera Orchestra oraz brać udział w kursach mistrzowskich, m. in. z dyrektorem muzycznym Emmanuelem Villaume oraz głównym dyrygentem gościnnym, Nicole Paiementem. Hart Institute prowadzi także seminaria i indywidualne spotkania z wybitnymi osobowościami świata muzyki klasycznej i opery.

Do tegorocznego programu zaproszono 4 młode dyrygentki, są nimi: Celia Llácer Carbonell z Hiszpanii, Yuwon Kim z Korei Południowej, Blair Salter z Kanady i Anna Sułkowska-Migoń z Polski. Każda z nich poprowadzi The Dallas Opera Orchestra we fragmentach podczas koncertu „Showcase”, zaplanowanego na 28 stycznia 2023 roku.

Anna Sułkowska – Migoń w marcu tego roku została laureatką pierwszej nagrody na Międzynarodowym Konkursie Dyrygentek La Maestra w Paryżu. Na konkurs zgłosiło się ponad 200 dyrygentek z całego świata. Była prawie najmłodszą uczestniczką zmagań konkursowych w których miała przyjemność współpracować z wybitną Paris Mozart Orchestra. Drugie miejsce zajęła w tym konkursie także artystka pochodząca z Polski, Joanna Natalia Ślusarczyk.

Młoda artystka otrzymała także stypendium Taki Alsop Conducting Fellowship przyznało także stypendia na lata 2022-2024. W tegorocznej edycji wygrała Anna Duczmal – Mróz.

„Romantyczność” w Sopocie. Koncert Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot

programie zabrzmią utwory Fryderyka Chopina (usłyszymy „I Koncert fortepianowy e-moll op. 11”) , Maurycego Moszkowskiego i Marii Szymanowskiej oraz poezja Adama Mickiewicza.

Wojciech Rajski jest założycielem i dyrektorem artystycznym Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot, którą założył w 1982 roku. Występuje z nią do dziś w największych światowych i europejskich salach koncertowych. W latach 1993-2006 Wojciech Rajski był dyrektorem artystycznym Polskiej Orkiestry Radiowej (obecnie: Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie), z którą aktywnie koncertował oraz utrwalił wiele nagrań dla Polskiego Radia. Ma w swoim fonograficznym dorobku ponad 70 płyt, wydanych przez takie wytwórnie, jak Sony Classical, DUX, EMI, Universal Music, Le Chant du Monde, Claves, Thorofon, Tacet, Midas, Bis, Wifon, Koch i in. Nagrywa dla radia i telewizji w kraju i za granicą. W 1993 roku rozpoczął działalność pedagogiczną podejmując pracę w Hochschule für Musik w Karlsruhe, gdzie otrzymał tytuł profesora. Od roku 1998 jest profesorem dyrygentury w Hochschule für Musik und Darstellende Kunst Frankfurt am Main, a od 2008 roku prowadzi klasę dyrygentury w Akademii Muzycznej w Gdańsku.

Polski pianista Piotr Pawlak jest zwycięzcą XI Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Darmstadt w 2017 roku (a także nagrody za najlpesza improwizację). Obecnie jest studentem Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku.

Koncert realizowany jest w ramach programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Ballady i romanse”. Program ten został stworzony z okazji dwusetnej rocznicy pierwszego wydania zbioru „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza. Wydarzenie to uznawane jest za symboliczny początek epoki polskiego romantyzmu. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w Uchwale ogłaszającej Rok Romantyzmu Polskiego podkreślił, że rodziła się epoka, w której tworzyli genialni artyści, myśliciele i działacze polityczni, którzy w sytuacji narodowej niewoli stworzyli kraj duchowej wolności, rozwinęli programy niepodległościowe, a zarazem wynieśli polską literaturę, muzykę i malarstwo do rangi czołowych osiągnięć kultury europejskiej. (…) Literatura i kultura polskiego romantyzmu ukształtowały wymiar i profil duchowy Polaków.

Koncert „Romantyczność" - fragment plakatu © PFK Sopot
Koncert „Romantyczność” – fragment plakatu © PFK Sopot

Wszystkie dzieła Fryderyka Chopina na żywo! Maraton Chopinowski w Święto Niepodległości

Wyjątkowy koncert uświetni 104. rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości. To również 5. rocznicę powstania stacji Polskiego Radia Chopin. Maraton Chopinowski potrwa 28 godzin bez przerwy i będzie transmitowany na antenie radiowej oraz w wersji wideo na Facebooku i YouTube Polskiego Radia.

Chociaż w przeszłości podobne wydarzenia w Polsce już organizowano, miały one jedynie zasięg lokalny. Maraton Chopinowski zorganizowany przez Polskie Radio w rocznicę Niepodległej to zatem pierwsza w dziejach prezentacja na żywo w radiowym eterze wszystkich dzieł Chopina ujętych w porządku opusowym. 

W przerwach pomiędzy koncertami dziennikarze Polskiego Radia Chopin opowiadać będą o życiu i twórczości kompozytora. Ta narracja wzbogacana będzie multimedialnymi prezentacjami fragmentów listów Chopina w interpretacji Jana Frycza, mini wykładami nestorki światowej chopinologii prof. Ireny Poniatowskiej oraz filmowymi wizytówkami wszystkich artystów. 

W koncertach uczestniczyć będzie ponad osiemdziesięcioro zarówno uznanych, jak i najbardziej obiecujących wykonawców z Polski, Ukrainy oraz Niemiec w przedziale wiekowym od 6. do 90. roku życia. 

Maraton Chopinowski Polskiego Radia będzie miał także dodatkowy wymiar. To wydarzenie – we współpracy z Fundacją „Inna Przestrzeń” – zainicjuje trwającą do końca 2022 roku zbiórkę środków przeznaczonych na ukraińskie szkoły, które przyjęły dzieci ze szkół z miast zniszczonych lub znajdujących się w strefie największego zagrożenia rosyjską agresją. 

Pierwszy koncert rozpocznie się 10 listopada, o godz. 16.00. Pełny program znajduje się tutaj, w zakładce „Czytaj więcej o wydarzeniu”.

Więcej informacji: www.chopinmaraton.pl. Bilety oraz karnety na wydarzenie można kupować pod adresem: https://polskieradio.bilety24.pl

Spot zapowiadający Maraton Chopinowski

Wyklęty bohater Moniuszki. Koncertowa prezentacja „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie

Stanislaw Moniuszko w swoim ostatnim utworze operowym postanowił odejść od motywów narodowych i skupić się na historii egzotycznej, ulegając zresztą ówczesnym modom poszukiwania odległych tematów na libretto. Wielkie wrażenie wywarła na nim sztuka Casimira Delavigne’a i to dzieło wybrał na swoją kolejną operę. Twórczość tego poety cieszyła się wtedy pewnym zainteresowaniem, to na jego dramacie oparte są „Nieszpory sycylijskie” Giuseppe Verdiego, on też współpracował ze słynnym librecistą Eugènem Scribe przy „Robercie Diable” Giacoma Meyerbeera czy „Fra Diavolo” i „Niemej z Portici” Daniela Aubera. Geatano Donizetti też napisał operę „Paria” , dziś całkowicie zapomnianą, choć istnieje nagranie z Faenzy 2001, wydane przez firmę Bongiovanni, gdzie partię Dżaresa (Zarete) wykonał Marcin Bronikowski.

Iwona Sobotka (Neala) w „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński
Iwona Sobotka (Neala) w „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński

Prapremiera „Parii” odbyła się w warszawskim Teatrze Wielkim w 1869 roku, ale nie był to sukces, dzieło zeszło z afisza zaledwie po sześciu przedstawieniach. Krytycy pisali, że zachwycić się owym utworem jest trudno, podziwiać go jednak można. Operę wznowiono dopiero w 1917 roku, także w Warszawie, ale to też nie było wielkie wydarzenie. Powojennie „Paria” pojawia się na polskich scenach (produkcje we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku i Warszawie), choć jest to najrzadziej wystawiana opera Moniuszki. Słynną inscenizację przygotowała Maria Fołtyn w Łodzi w 1992 roku z udziałem m. in. Krzysztofa Bednarka i Hanny Lisowskiej. W ostatnich latach dzieło wystawiono w Szczecinie (w reżyserii Adama Opatowicza w 2005 roku).

Triumfy święciła inscenizacja przygotowana przez Grahama Vicka, pod muzyczną dyrekcją Gabriela Chmury w Poznaniu w 2019 roku, nagrodzona operowym Oscarem (International Opera Award) w kategorii „Dzieło odkryte na nowo”. W cyklu „Zapomniane opery” podczas Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w 2016 roku Łukasz Borowicz zadyrygował operą po włosku (z Katarzyną Hołysz jako Nealą), zapis ukazał się w firmie DUX na płytach kompaktowych.

Jest też kilka „nieoficjalnych” nagrań tej opery. W nagraniu Polskiego Radia pod dyrekcją Antoniego Wicherka śpiewali Krystyna Jamroz, Józef Węgrzyn, Andrzej Hiolski i Bernard Ładysz. W Internecie krąży też rejestracja inscenizacji warszawskiej z 1981 roku z Izabelą Kłosińską, Józefem Figasem i Jerzym Artyszem, także pod dyrekcją Antoniego Wicherka (i wyreżyserowaną przez Marię Fołtyn).

Dominik Sutowicz (Idamor) w „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński

Muzyka Stanisława Moniuszki, tak ważna i popularna w rozbiorowej Polsce cieszyła się niezwykłą popularnością. „Straszny dwór” to dla mnie dzieło perfekcyjne i wspaniałe, czerpiące i wykorzystujące zdobycze XIX-wiecznej kompozycji ansambli Rossiniego i Verdiego. „Halka”, opowiadająca historię nieszczęśliwej między klasowej miłości przywodzi na myśl chociażby „Traviatę”, czy dużo późniejszą „Madame Butterfly”. Marzenie kompozytora, aby zaistnieć na arenie międzynarodowej nie spełniło się jednak za jego życia.

Czy historia jest dla „Parii” niesprawiedliwa? Moniuszko sięgając po egzotyczny temat nie użył w swojej kompozycji egzotycznych motywów (tak jak robiło to wielu innych kompozytorów, wzbogacając swoje dzieła nawiązaniami do nieznanych światów, dość by przypomnieć chociażby egipskie wariacje w „Aidzie”, japońskie brzmienia w „Madame Butterfly” i „Iris” Pietra Mascagniego, ale także „tureckości” u Mozarta czy Webera. Polski kompozytor, idąc w stronę dramatycznie wzmożonego brzmienia posłużył się tym samym językiem muzycznym, co w swoich dziełach poprzednich, pozostając wiernym własnej słowiańskiej fantazji. Bardzo piękne i pełne wokalne są partie głównych bohaterów, dobrze zarysowany jest dramat, także z umiejętnym wyczuciem teatralnego wyczucia Moniuszki, akcja toczy się dynamicznie. A jednak czegoś tu brakuje, choć twórca z duchem epoki zmierza w stronę dramatu muzycznego i ogromna szkoda, że jest to jego ostatni operowy utwór.

Jacek Kaspszyk dyryguje „Parią” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński

Czy problemem Moniuszki jest jego narodowa muzycznie lokalność, dotykająca polskich problemów, których zagranicznego widza, który tych rozterek po prostu nie rozumie? Fabio Biondi, od kilku lat zafascynowany ojcem polskiej opery nagrywa corocznie jego dzieła uważa, że nie. W wywiadzie dla „Orfeo” mówił, że jego utwory opowiadają o miłości i pasji, choć są umieszczone w konkretnych, polskich warunkach historycznych. – Ta lokalność dodaje kolorytu i przez to może być bardziej ciekawa – uważa wielki dyrygent, twórca legendarnego zespołu Europa Galante. Biondi będzie przygotowywał „Parię” podczas kolejnej edycji Festiwalu „Chopin i jego Europa” w 2023 roku.

Ostatnie dzieło Moniuszki kojarzy mi się w pewnym sensie z „Aidą”, jest zagubiony ojciec bohatera, jest nawet Sacerdotessa (Kapłanka), choć brakuje spiritus movens w postaci księżniczki Amneris, bo nie ma też jej w dramacie. Niemniej jest to wspaniała i monumentalna kompozycja, którą trzeba przedstawić w sposób odważny i mocny. Bo zdecydowanie jest się czym zachwycić.

26 października poznański Teatr Wielki zaprezentował operę w wersji koncertowej w Warszawie. Para protagonistów, Idamor i Neala, kilka tygodni temu kreowali Księcia i Rusałkę w fantastycznej realizacji Karoliny Sofulak w Poznaniu. Tym razem oboje zabrzmieli odrobinę chłodniej. Choć Iwona Sobotka w partii Neali śpiewała wspaniale, miejscami odrobinę za bardzo ściemniała słodycz swojego nieziemskiego sopranu. Dominik Sutowicz znów brzmiał bohatersko, wspaniale przebijając się przez niuanse tej arcytrudnej (i chyba wokalnie niewygodnej) partii, ale wykonał ją za mocno i trochę bez serca.

Stanisław Kuflyuk (Dżares) w „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński
Stanisław Kuflyuk (Dżares) w „Parii” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński

Wielką rolę stworzył natomiast Stanisław Kuflyuk, skutecznie wzmacniając rzewność interpretacji nieszczęśliwego bohatera. Śpiewał Dżaresa nie tylko z fantazją wokalną, jakby ta postać rzeczywiście przybyła ona z innego świata, ale także z umiejętnością wzruszania i właśnie świadomością belcanta. To była wielka kreacja, a skojarzenia z Amonasrem są jak najbardziej uzasadnione. Kilka dni później dzieło zabrzmiało w Teatrze Wielkim w Łodzi, tam Dżaresa wykonał Mariusz Godlewski.

Rafał Korpik (Akebar), bas, który kilka tygodni temu kreował we wspomnianej „Rusałce” Wodnika, ma z natury wielki, bogaty i mocny głos, ale zbyt często śpiewa zza dużym wibratem. Porządnie zabrzmiał tenor Piotra Friebe w niewielkiej partii Ratefa.

Jednak rejestracja płytowa zapowiada się znakomicie. Jacek Kaspszyk, udowodnił już kilkanaście lat temu wybitnym nagraniem „Strasznego dworu”, dokonanym dla EMI Classics, jak wspaniałym i wrażliwym na Moniuszkę jest dyrygentem, potrafiącym posłużyć się w prowadzeniu orkiestry gigantycznym forte, jak i upajającym piano. W Warszawie wielki artysta wspaniale dbał o brzmienie poszczególnych sekcji, wydobywając cudowne brzmienia pizzicato smyczków i niezwykłej melodyjności poszczególnych instrumentów. Nawet jeśli w poznańskiej prezentacji więcej było piano niż forte i orkiestra nie zawsze potrafiła zagrzmieć z oczekiwanym, jak myślę przez dyrygenta hukiem.

„Paria” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński
„Paria” w Teatrze Wielkim w Warszawie © Krzysztof Bieliński

Będzie to już kolejna płyta z muzyką Moniuszki w firmie Naxos. Poprzednio wydano „Halkę” , z Magdaleną Molendowską, Dominikiem Sutowiczem i Łukaszem Golińskim, pod dyrekcją Gabriela Chmury, Naxos też w swojej historycznej serii opublikował też pierwsze polskie nagranie „Strasznego dworu” z 1953 roku, z Bogdanem Paprockim w partii Stefana, pod dyrekcją Waleriana Bierdiajewa z Chórem i Orkiestrą Teatru Wielkiego w Poznaniu.