REKLAMA

Sentymentalna uczta duchowa. Koncert „Powróćmy jak za dawnych lat” na 4. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego

Ten jedyny w swoim rodzaju wieczór został zorganizowany 9 września w auli Regionalnego Ośrodka Badań i Rozwoju AWF. Był popisem zdolności wokalnych znanego już w Białej Podlaskiej wybitnego śpiewaka operowego i musicalowego, aktora i reżysera Zbigniewa Maciasa oraz śpiewaczki operowo-operetkowej Małgorzaty Długosz. Gościem wieczoru była Joanna Jakubas, prezentująca wydany w tym roku, wyjątkowo urokliwy album My New Wings. Publiczność odebrała je z przyjemnością i łezką wzruszenia, bo też wybór utworów był niecodzienny.

Przed koncertem prowadzonym przez Gabrielę Kuc–Stefaniuk, rzeczniczkę prezydenta miasta Biała Podlaska i Krzysztofa Korwina–Piotrowskiego, dyrektora artystycznego festiwalu, prezydent Michał Litwiniuk gorąco podziękował Fundacji ORFEO im. Bogusława Kaczyńskiego. Dzięki niej na bialskich scenach można słuchać artystów z najwyższej półki, gwarantujących wyjątkowe doznania duchowe. Prezydent wręczył przewodniczącemu rady Fundacji Zbigniewowi Napierale i zasiadającej w radzie Barbarze Kaczmarkiewicz okolicznościowe grawertony.

Obdarowani grawertonami Zbigniew Napierała i Barbara Kaczmarkiewicz © I. Grabowski
Obdarowani grawertonami Zbigniew Napierała i Barbara Kaczmarkiewicz © I. Grabowski

Program wieczoru wspomnień i wzruszeń wypełnił muzyką zespół profesora Akademii Muzycznej w Łodzi Adama Manijaka. Publiczność usłyszała na początku instrumentalną wersję kompozycji Henryka Warsa z 1935 r. „Powróćmy jak za dawnych lat”, wykorzystaną w filmie „Manewry miłosne” przez Tolę Mankiewiczównę i Aleksandra Żabczyńskiego.

Atmosferę lat trzydziestych podtrzymał Zbigniew Macias utworem „Już nie zapomnisz mnie”, znanym z filmu „Manewry miłosne”, zaś Małgorzata Długosz – interpretacją piosenki „Nie kochać w taką noc to grzech”, znaną z filmu „Ada to nie wypada” z 1936 r. Publiczność nie żałowała oklasków. Nastrojowo zabrzmiał romans „Kto mi samotność osłodzi” w kapitalnej interpretacji Zbigniewa Maciasa.

Małgorzata Długosz © I. Grabowski
Małgorzata Długosz © I. Grabowski

Urzekający klimat wywołała też Małgorzata Długosz piosenką Hanki Ordonówny „Na pierwszy znak”, znaną z filmu „Szpieg w masce” z 1933 r. Potem było jeszcze piękniej. Niesamowite wrażenie zrobił duet Zbigniewa Maciasa i Małgorzaty Długosz we wzruszającej pieśni ukraińskiej, dedykowanej wszystkim matkom „Moja matko, ja wiem”, wykonywanej niegdyś przez nieodżałowanego Bernarda Ładysza.

Przerywnikiem w muzycznej podróży przez lata trzydzieste okazał się nieco odmienny w stylu blok muzyczny Joanny Jakubas, prezentujący jej wyjątkowo poruszające i urzekające pięknem nagrania dokonane niedawno z London Symphony Orchestra. Aranżacje przygotował dyrygent i kompozytor Nick Ingman, a producentem płyty był laureat Oscara Jan A. P. Kaczmarek. W pierwszym bloku sopranistka zachwyciła anielskim głosem w czterech utworach: „Memory”, „Hallelujah”, „Caruso” i „La vie en rose”. Zachwycona publiczność przyjęła je owacjami na stojąco.

Joanna Jakubas © I. Grabowski
Joanna Jakubas © I. Grabowski

W dalszej części koncertu zespół muzyczny Adama Manijaka przedstawił instrumentalne wariacje przedwojennych piosenek Henryka Warsa. W sentymentalnej aurze perełek filmowych Małgorzata Długosz zaśpiewała wielki szlagier Zuli Pogorzelskiej „Ja się boję sama spać”. Zbigniew Macias uraczył słuchaczy przebojem Eugeniusza Bodo „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, zaprezentowanym w filmie „Piętro wyżej” z 1937 r. Bardzo dobrze przyjęta została następna interpretacja Zbigniewa Maciasa, tym razem arii „Morze szumiące, kołyszące szumem fal” z operetki „Panna wodna” Jerzego Lawiny-Świętochowskiego.

„Tangolita” z operetki „Bal w Savoyu” Paula Abrahama, wykonana z wdziękiem przez Małgorzatę Długosz, poprzedziła doskonale znaną, choć rzadko już prezentowaną w radiu piosenkę „Cicha woda brzegi rwie” w interpretacji Zbigniewa Maciasa. Ten żartobliwy szlagier wylansował w latach 60. minionego wieku Zbigniew Kurtycz, spodobał się słuchaczom tak bardzo, że brawa nie milkły długo.

W drugim wejściu Joanna Jakubas uraczyła słuchaczy czterema utworami z płyty „My New Wings”: „Historia de un Amor”, „Besame Mucho”, „Nights in White Satin” i „Tango to Evora”. Publiczność była zachwycona.

Szarmancki pan - Zbigniew Macias © I. Grabowski
Szarmancki pan – Zbigniew Macias © I. Grabowski

Z prawdziwą przyjemnością wysłuchano operetkowej arii „Juliszka z Budapesztu”. Utwór z „Błękitnej maski” Freda Raymonda wykonał z godną podziwu elegancją Zbigniew Macias. Operetkową serię podtrzymała kolejna, wspaniała aria „Czardasz Maricy” z „Hrabiny Maricy” Imre Kalmana w wykonaniu Małgorzaty Długosz. Zachwyt publiczności i łzy wzruszenia wywołała interpretacja Zbigniewa Maciasa piosenki „Ach, te baby”, znanej z wykonania Eugeniusza Bodo w filmowym melodramacie „Zabawka” z 1933 r. Popisy obojga artystów zakończyły dwa duety. Rozbawieni słuchacze otrzymali nastrojową piosenkę „Nasza jest noc” z repertuaru Mieczysława Fogga oraz „Powróćmy jak za dawnych lat”. Po ukłonach, kwiatach i owacji na stojąco, na bis artyści zaśpiewali „Time to Say Goodbye”, światowy przebój wylansowany przez Andrea Bocelliego i Sarah Brightman. Radość publiczności nie znała granic.

Teatr jednego aktora. Koncert Erwina Schrotta w Operze Wrocławskiej

Istnieją artyści, którzy potrafią wymalować cały sufit kaplicy;
ten złodziej należał do takich, którzy potrafią go ukraść. (Terry Pratchett)

Erwin Schrott ukradł wieczór – tak w kilku słowach można by podsumować koncert inaugurujący sezon artystyczny 2022/23 w Operze Wrocławskiej. Dyrekcja, bardzo słusznie zresztą, postawiła na jakość wydarzenia, a nie na ilość (solistów czy też wykonywanych utworów). Wbrew koncepcjom popularnym ostatnio w wielu polskich teatrach operowych, zrezygnowano z trzygodzinnej gali z udziałem wszystkich etatowych solistów instytucji. Wystarczył jeden solista i towarzyszące mu w zaledwie kilku duetach, dwie solistki oraz chór i orkiestra pod batutą Bassema Akiki, by wytworzyć czarowną atmosferę. I zabrać publiczność w podróż do świata opery, gdzie ani przez moment nie było miejsca na nudę.

Pochodzący z Urugwaju Schrott przybył do Wrocławia na zaproszenie dyrektora Mariusza Kwietnia. To nie tylko utalentowany śpiewak, święcący triumfy na scenach świata. To przede wszystkim elektryzująca osobowość sceniczna posiadająca mnóstwo operowych wcieleń i żonglująca nimi z niewymuszoną nonszalancją. Od belcanta, poprzez repertuar Mozartowski, Verdiowski, aż po rolę – marzenie wszystkich barytonów, czyli demonicznego Barona Scarpię z „Toski” Pucciniego.

Erwin Schrott i Maria Rozynek - Banaszak w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Erwin Schrott i Maria Rozynek – Banaszak w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

Program koncertu był starannie przemyślany. W pierwszej części solista bawił publiczność obracając się w kręgu oper komicznych. Tym samym dając się poznać jako znakomity showman. Od początku nie ulegało wątpliwości, iż Schrott czuł się na scenie Opery Wrocławskiej bardzo swobodnie. Jego zamiarem było nie tylko zapewnienie rozrywki publiczności, ale także sobie samemu. Choć aria Leporella „Madamina, il catalogo è questo” zwana arią katalogową lub też arią z rejestrem, którą solista rozpoczął recital, nie okazała się zbyt fortunnym wyborem. Zdecydowanie lepiej wypadają w niej niskie basy o ciemnych barwach niż dość ostro brzmiący bas-baryton Schrotta. Dodatkowo, popisy komediowe solisty w trakcie wykonywania utworu, nie wpłynęły dobrze na jakość śpiewu.

Na szczęście później było już tylko lepiej. Sługa stał się panem, ergo z Leporella, Schrott przeistoczył się w Don Giovanniego i ta partia niezaprzeczalnie lepiej dopasowana jest do jego głosu. Niemal bez wysiłku okiełznał arię szampańska, w iście szaleńczym tempie narzuconym przez dyrygenta Bassema Akiki. W duecie uwodzenia „Là ci darem la mano” towarzyszyła mu z wdziękiem solistka Opery Wrocławskiej, Maria Rozynek-Banaszak. Jednak była to dopiero rozgrzewka przed jej ponownym pojawieniem się na scenie.

Dulcamara z „Napoju miłosnego” Donizettiego jest w stałym repertuarze Schrotta. Artysta wykonywał tę partię między innymi w Wiedniu, Berlinie, czy w Monachium. I to właśnie jako Dulcamara Schrott zabłysnął pełnią swoich możliwości, zarówno wokalnych, jak i aktorskich. Udowodnił tym samym, że aby opowiedzieć śpiewem ciekawą historię i wciągnąć w nią widza, nie potrzeba tłumu statystów, strojnych kostiumów czy wykwintnej scenografii. Wystarczy głos i interpretacyjna wirtuozeria. Zarówno w cavatinie „Udite, udite o rustici” z towarzyszeniem chóru, jak i w duecie z Marią Rozynek-Banaszak, rewelacyjną w partii Adiny, Schrott nie miał sobie równych. Sopranistka udowodniła tym samym, że jej talent niczym nie ustępuje partnerującemu jej bas-barytonowi.

Druga część koncertu to już dramatyczne, a chwilami wręcz groźne oblicze Schrotta. Królowała opera seria z małym wyjątkiem od reguły – arią Jowisza „Que les songes heureux” z pierwszego aktu mało znanej opery komicznej Charlesa Gounoda „Filemon i Baucis”, utrzymana jednak w spokojnym nastroju kołysanki. Za niekwestionowanego mistrza w jej wykonywaniu uważam Cesarego Siepi. Jednakże głos Schrotta, choć nie aż tak ciepły i głęboki, zabrzmiał tu nieco drapieżnie, zwłaszcza w dolnych rejestrach, zmieniając w intrygujący sposób cały charakter arii.

Wcześniej jednak solista zrobił ukłon w kierunku grand oper Verdiego. Zabrzmiały aria Filipa z „Don Carlosa” oraz aria Procidy z „Nieszporów sycylijskich”. Drugą z nich miałam przyjemność usłyszeć w Polsce po raz pierwszy. Pozostaje tylko żałować, że artysta nie zdecydował się na włoską wersję językową, decydując się (w obu przypadkach) na libretto francuskojęzyczne.

Pozostając w temacie „Don Carlosa”, nie sposób nie wspomnieć o niewielkim, lecz jakże istotnym udziale Jadwigi Postrożnej, solistki Opery Wrocławskiej. Choć program koncertu nie przewidział dla niej żadnego duetu ze Schrottem, a jedną solową arię – pieśń saraceńską Księżniczki Eboli. Przeznaczony dla wysokiego mezzosopranu utwór został idealnie dobrany do głosu artystki. Słuchałam jej wykonania z prawdziwą przyjemnością, pozostając z niedosytem, że Jadwigi Postrożnej było w tymże koncercie tak mało.

Zwieńczeniem wieczoru był monolog Barona Scarpii „Te Deum”, zamykający pierwszy akt „Toski” Pucciniego. Wykonanie Schrotta, niezwykle emocjonalne, pełne mrocznej, pełzającej żądzy w każdej frazie, zelektryzowało publiczność i zaowocowało kilkuminutową, euforyczną owacją. Co tylko potwierdziło jak znakomicie Schrott wypada w partiach czarnych charakterów.

Czymże byłby udany koncert bez biegłego w swej sztuce dyrygenta? U Bassema Akiki młodzieńczy entuzjazm stanowi idealną syntezę z doświadczeniem i profesjonalizmem. To niewątpliwie jeden z najzdolniejszych dyrygentów operowych młodego pokolenia. Akiki doskonale wie, jak uatrakcyjnić program koncertu utworami instrumentalnymi, przeplatającymi występy solistów. Jedną z takich perełek była niezwykle rzadko wykonywana „La tregenda”, nazywana tańcem czarownic bądź sabatem czarownic, z pierwszej opery w dorobku kompozytorskim Giacomo Pucciniego – „Wiły”. To niezwykle dynamiczny utwór, pełen ilustracyjnej baśniowości, utrzymany w nastroju mroku i tajemnicy. Wszystkie te cechy wydobyła z partytury Orkiestra Opery Wrocławskiej, z którą Akiki stale współpracuje już dwa lata.

Erwin Schrott w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla
Erwin Schrott w Operze Wrocławskiej © Tomasz Golla

One man show – tak, używając angielskiego idiomu, można ująć w klamrę recital Erwina Schrotta w Operze Wrocławskiej. Występ człowieka o wielu twarzach, wielu wcieleniach, wielu talentach, za to o jednym głosie, niezmiennie intrygującym i władającym dobrą techniką. Bez wątpienia to właśnie Schrott był tym iluzjonistą, czarodziejem i uwodzicielem, dla którego publiczność wręcz oszalała. Nie odbyłoby się to jednak bez udziału solistek, które ozdobiły koncert śpiewem i urodą, a przede wszystkim bez znakomitego dyrygenta wraz z chórem i orkiestrą. Takich koncertów potrzebują na tym etapie polskie sceny operowe. Z równie wysokim poziomem wykonawstwa oraz szczyptą dobrej zabawy.

Finałowa gala pełna wzruszeń. Ostatni wieczór 4. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego

Gala „Muzyczna podróż do Francji” przyniosła mnóstwo atrakcji. Przeważającą większość utworów stanowiły arie operowe. Koncert rozpoczęty wspaniałym „Polonezem A–dur” Fryderyka Chopina w wersji orkiestrowej, podzielony został na cztery odsłony tematyczne, urozmaicające klimat finałowej uczty. W pierwszej, zatytułowanej „Miłość”, główną rolę odegrały arie z trzech oper: „Romeo i Julia” Charlesa Gounoda, „Traviata” Giuseppe Verdiego i „Werther” Julesa Masseneta. Opowiadali o nich barwnie prowadzący koncert Katarzyna Sanocka, redaktor z TVP Kultura oraz dyrektor artystyczny festiwalu Krzysztof Korwin–Piotrowski. Honorowy patronat nad galą objął rektor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, prof. dr hab. Klaudiusz Baran.

Młoda sopranistka Joanna Szynkowska vel Sęk z godną podziwu pasją i wdziękiem zaśpiewała arię Julii „Je veux vivre” z „Romea i Julii”. Z tenorem Stanisławem Napierałą zdecydowała się na znaną między innymi z wyjątkowego wykonania Luciano Pavarottiego i Joan Sutherland „Parigi, o cara (caro) noi lasceremo” (Wyjedziemy z Paryża, najdroższa / najdroższy). Poradzili sobie z nią wyśmienicie. Tenor Tadeusz Szlenkier, występujący obecnie głównie w Staatstheater Nürnberg (Niemcy), zachwycił publiczność wykonaniem arii Wertera „Pourquoi Me Réveiller” (Dlaczego mnie budzisz, o wiosenny wietrze?) z opery „Werther”.

Małgorzata Walewska zaśpiewała na finał „Milorda” Edith Piaf © Istvan Grabowski
Małgorzata Walewska zaśpiewała na finał „Milorda” Edith Piaf © Istvan Grabowski

Druga odsłona koncertu miała posmak Orientu. Na początek utalentowana skrzypaczka Kamila Wąsik–Janiak zachwyciła wzruszająco piękną interpretacją „Medytacji” z opery „Thaïs” Julesa Masseneta. Następne punkty programu wypełniły kompozycje Léo Delibesa z opery „Lakmé”, której akcja rozgrywa się w Indiach. Rozpoczęła je Chopin University Chamber Orchestra egzotycznie brzmiącymi „Tańcami”. Tuż po niej Joanna Szynkowska vel Sęk zaśpiewała piękną arię z dzwoneczkami „Dokąd zmierza młoda Indoue”. Kompozycja, wymagająca znakomitego głosu wspartego koloraturą, zrobiła niesamowite wrażenie na słuchaczach. Ta sama artystka w towarzystwie maestry Małgorzaty Walewskiej (mezzosopran) zaprezentowały liryczny „Duet kwiatów”, wychwalający aromat i urodę kwiatów zbieranych do ozdabiania świątyni. Ich interpretacja rozgrzała mocno zziębniętą w amfiteatrze publiczność (zaledwie 7 stopni Celsjusza).

Mocnym akcentem trzeciej odsłony okazała się „Pieśń cygańska” z drugiego aktu opery „Carmen” George’a Bizeta w interpretacji genialnie śpiewającej Małgorzaty Walewskiej. Jej aria zabrzmiała dostojnie i ekspresyjnie zarazem. Tadeusz Szlenkier zachwycił publiczność arią także pochodzącą z drugiego aktu „Carmen”.

Ostatnią, najgoręcej oklaskiwaną część finałowej gali stanowiły interpretacje wielkich szlagierów mistrzów piosenki francuskiej: Charlesa Aznavoura, Edith Piaf i Jacquesa Brela. Jako pierwszy wystąpił aktor i piosenkarz z Teatru Muzycznego w Gdyni Mateusz Deskiewicz ze wzruszającą wersją „Cyganerii” Aznavoura. Polskie tłumaczenie Wojciecha Młynarskiego okazało się równie urzekające, co oryginalne. Joanna Szynkowska vel Sęk w duecie ze Stanisławem Napierałą podbili serca słuchaczy polską wersją „La vie en rose” (Życie na różowo) z repertuaru Edith Piaf. Fantastycznie zabrzmiały dźwięki wzruszającej ballady „Ne me quitte pas” (Nie opuszczaj mnie) Jacquesa Brela w znakomitym wykonaniu Tadeusza Szlenkiera. Inny szlagier tego gwiazdora, choć rzadko prezentowany na scenie ze względu na stopień trudności, „Vesoul” zaśpiewał z pasją Mateusz Deskiewicz, któremu towarzyszył grający na akordeonie Klaudiusz Baran. Świetnym przerywnikiem pomiędzy partiami wokalnymi była kompozycja Astora Piazzolli „Oblivion” w błyskotliwym wydaniu Kamila Barana. Godnym finału koncertu okazał się wielki przebój Edith Piaf „Milord” w porywającej dynamiką interpretacji maestry Małgorzaty Walewskiej, wspomaganej przez genialnego akordeonistę Klaudiusza Barana. Takie wykonania przechodzą do historii festiwalu.

Publiczność wiwatowała na stojąco, wyrażając słowa uznania dla solistów i znakomicie brzmiącej Chopin University Chamber Orchestra pod dyrekcją jej kierownika artystycznego Rafała Janiaka.

Gratulacje i podziękowania od prezydenta miasta Biała Podlaska © Istvan Grabowski
Gratulacje i podziękowania od prezydenta miasta Biała Podlaska © Istvan Grabowski

Finałowa gala dziewięciodniowego maratonu festiwalowego była przysłowiową wisienką na torcie. Dziękował za nią gorąco, gratulując występującym artystom prezydent miasta Michał Litwiniuk. Na słowa szczególnego uznania zasłużyli nie tylko soliści, instrumentaliści i członkowie orkiestry, ale też kulturalni, elokwentni i znakomicie przygotowani narratorzy Katarzyna Sanocka i Krzysztof Korwin– Piotrowski, któremu prezydent Michał Litwiniuk wręczył okolicznościowy grawerton. O klimacie finałowego wieczoru festiwalu bialska widownia będzie zapewne długo pamiętała. Na uwagę zasługuje fakt, że festiwalowe prezentacje w Białej Podlaskiej oklaskiwało w tym roku 16 tysięcy osób, a dzięki retransmisjom telewizyjnym „Gali Kiepurowskiej” publiczność zwiększyła się do miliona. Znaczna część widzów wychodziła z amfiteatru zachwycona.

Czwarta edycja festiwalu była w moim przekonaniu fantastyczna ze względu na bogate treści i wykonawstwo. Dawno nie słyszałam takiej różnorodności stylistycznej w wydaniu najlepszych. Mnie zachwyciła głosem Małgorzata Walewska – uważa Izabela Kłusek.

Bardzo dobrze stało się, że obok treści adresowanych do dorosłej widowni znalazła się muzyka dedykowana najmłodszym. Koncert edukacyjny „Opowiastki o Mozarcie” uważam za znakomity punkt festiwalowy. Będzie on owocował w niedalekiej przyszłości – twierdzi Stanisław Chomiuk.

Jestem pod wrażeniem aktywności dyrektora festiwalu Krzysztofa Korwina-Piotrowskiego. W tym roku pokazał się w kilku rolach, między innymi pomysłodawcy, autora scenariusza i kuratora oprowadzającego publiczność po arcyciekawej wystawie „Bogusław Kaczyński – z Białej Podlaskiej w świat”. Elokwencja, swoboda narracyjna, ogromna wiedza i obycie sceniczne czynią go człowiekiem-orkiestrą – mówi Krystyna Pawłowska.

4. Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego został sfinansowany ze środków Miasta Biała Podlaska, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Mecenasem wydarzenia była także Fundacja ORFEO im. Bogusława Kaczyńskiego w Warszawie, współorganizująca festiwal razem z Prezydentem Białej Podlaskiej i Bialskim Centrum Kultury. Sponsorami były firmy z Białej Podlaskiej: Inter Broker oraz PNB Paweł Niczyporuk Budownictwo. Patronami medialnymi byli: TVP Kultura, TVP Lublin, TVP Katowice, Jedynka Polskiego Radia, Dziennik Teatralny, portal muzyczny orfeo.com.pl, Polskie Radio Lublin, Radio dla Ciebie, Katolickie Radio Podlasie, portal Biała 24 pl, Radio Biper i Podlasianin. Tegoroczni partnerzy to: Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, Teatr Muzyczny w Lublinie, Muzeum Południowego Podlasia, Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, Teatr Miejski w Gliwicach, Szkoła Filmowa im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach, Muzeum Historii Katowic, Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie – filia w Białej Podlaskiej, wójt gminy Sarnaki Grzegorz Arasymowicz, Gminny Ośrodek Kultury w Sarnakach, Zespół Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Białej Podlaskiej, Miejska Biblioteka Publiczna w Białej Podlaskiej oraz Zakład Produkcyjno-Handlowy „Zieleń” w Białej Podlaskiej.

„Ballady i romanse” podczas 12. Szalonych Dni Muzyki

Centralną myślą festiwalu jest przełamywanie barier dzielących słuchaczy od muzyki klasycznej poprzez zachęcanie i ułatwianie odbiorcom udziału w koncertach przy jednoczesnym utrzymywaniu prezentacji muzyki na możliwie najwyższym poziomie. Krótkie koncerty odbywające się od rana do wieczora w kilku salach jednocześnie, niskie ceny biletów i wyjątkowa atmosfera sprawiają, że Szalone Dni Muzyki to spotkania z muzyką, na które zaproszony jest każdy, bez wyjątku.

Szalone Dni Muzyki narodziły się we Francji jako La Folle Journée. Pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym festiwalu jest René Martin, a organizatorem – Centre de Réalisations et d’Études Artistiques à Nantes (CRÉA). Po raz pierwszy festiwal odbył się w Nantes w 1995 roku, ale jego idea szybko przekroczyła granice Francji i na przestrzeni lat stał się prawdziwie międzynarodowym muzycznym fenomenem.

AgataZubel © Łukasz Rajchert
AgataZubel © Łukasz Rajchert

Podtytuł obecnej edycji przywołuje „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza, tytuł zbioru poezji, którego publikacja dokładnie 200 lat temu uznawana jest za symboliczny początek polskiego romantyzmu.

W programie festiwalu szczególny nacisk zostanie położony na twórczość Franciszka Schuberta. Uhonorowany zostanie w taki sposób ważny jubileusz 225-lecia urodzin tego austriackiego kompozytora, prekursora romantyzmu, którego twórczość wyznaczyła kierunki muzyki XIX wieku. Wykonane zostaną m.in.: Symfonia „Harold w Italii” Hectora Berlioza, „I Koncert fortepianowy d-moll” Johannesa Brahmsa, koncertowe transkrypcje fortepianowe Franza Liszta, pieśni orkiestrowe Almy i Gustava Mahlerów, późne kwartety, cykl „Podróż zimowa” i „Symfonia h-moll Niedokończona” Franza Schuberta oraz „Koncert fortepianowy a-moll” i „Kwintet fortepianowy Es-dur” Roberta Schumanna. Nie zabraknie muzyki dawnej (Ensemble La Morra), jazzowej (Atom String Quartet) i wydarzeń familijnych dla najmłodszych (Smykofonie, Bazylek).

Wśród muzyków z Polski i zagranicy zaprezentują się takie osobowości, jak Christian Danowicz, Matthias Loibner, Marta Maślanka, Michał Micker, Nataša Mirković, Marcin Misiak, Jonas Vitaud, Tanguy de Williencourt i Agata Zubel. Wystąpią także orkiestry Sinfonia Varsovia, NFM Leopoldinum oraz Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Prowadzić je będą Jurek Dybał, Patrick Fournillier, Marta Gardolińska, Michał Klauza, Ernst Kovacic, Yaroslav Shemet i Dirk Vermeulen.

Marta Gardolińska © Bartek Barczyk
Marta Gardolińska © Bartek Barczyk

Usłyszeć będzie można także uznane kameralne zespoły, m.in. Kwartet Modigliani (Amaury Coeytaux, Loïc Rio, Laurent Marfaing, François Kieffer), Trio Nebelmeer (Arthur Decaris, Albéric Boullenois, Loann Fourmental), Atom String Quartet (Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński, Michał Zaborski, Krzysztof Lenczowski), Splot Quartet (Karolina Gutowska, Kornelia Grądzka, Agnieszka Podłucka, Dobrawa Czocher) i Ensemble La Morra (Doron Schleifer, Anna Danilevskaia, Corina Marti, Michał Gondko).

Quatuor Modigliani © Luc Braquet
Quatuor Modigliani © Luc Braquet

Jedenaście dotychczasowych edycji polskiej odsłony Szalonych Dni Muzyki to ponad 700 występów z kilkoma tysiącami artystów, które przyciągnęły przeszło 350 tysięcy słuchaczy. Od początku koncerty odbywały się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, a głównym organizatorem była Sinfonia Varsovia. Bilety w cenach 20–30 zł w sprzedaży od 1 września. Więcej informacji na stronie festiwalu.

Szalone Dni Muzyki 2022
Szalone Dni Muzyki 2022

Poruszający dramat społeczny w spektaklu bialskiego Teatru Słowa

Ta symbioza zaowocowała już kilkoma udanymi sztukami o tematyce historycznej. Na jubileusz autor zdecydował się przygotować opowieść współczesną. Wena twórcza dopisała i „Biały sad”, jaki Teatr Słowa zaprezentował w ramach 4. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego, jest udanym komedio-dramatem, angażującym widza w opowiadaną historią. Porusza tematyką społeczną, obala myślowe stereotypy i w kulminacyjnym momencie wbija oglądających w fotele.

Najlepiej czułem się dotąd w atmosferze podlaskich historii, ale zdecydowałem się na sztukę współczesną, której kanwę stanowiły częściowo prawdziwe wydarzenia. Spróbowałem połączyć je w całość, by tworzyły scenariusz z czytelnym przesłaniem – zwierza się autor.

Scena ze spektaklu „Biały sad” Teatru Słowa © I. Grabowski
Scena ze spektaklu „Biały sad” Teatru Słowa © I. Grabowski

Akcja utrzymana w stylu opowiastki kolejowej, ze zmieniającymi się pasażerami, jest odważną próbą zaprezentowania różnych postaw społecznych, szydzenia z ciasnoty umysłowej, ksenofobii i wygodnego życia na skróty. Płynie też z niej czytelny morał o nadziei oczekiwanej w dramatycznej sytuacji. Oto w przedziale pociągu, zmierzającego z Warszawy do Białej Podlaskiej, miejsca zajmują przypadkowi ludzie. W miarę upływu kilometrów ich dialogi skupiają się na dyżurnych „tematach dnia”, powielanych w mediach. Przy okazji odsłaniają prawdziwe oblicza bohaterów, jakże odległe, od tych, jak chcieliby być postrzegani. Biznesmen, marzący o karierze polityka, nie akceptuje w swoim otoczeniu „obcych”. Dlatego nie zezwala na zajęcie wolnego miejsca w przedziale podejrzanie wyglądającemu imigrantowi. Krytycznie wypowiada się o systemie edukacji, zezwalającym powierzane wychowanie młodego pokolenia niedouczonym osobom. Wścibska sklepowa postrzega ludzi z pozycji dobrze poinformowanej plotkarki. Zajęte przeglądaniem zakupów rolniczki recenzują współczesność z pozycji własnego podwórka, zaś wyzwolona para uciekinierów z domu marzy o beztroskich chwilach w chacie nad Bugiem na koszt okradzionych rodziców. Pozytywną postacią, choć początkowo nieakceptowaną przez towarzyszy podróży, okazuje się siostra zakonna. Jej odważny monolog na temat ideałów, którym hołduje i których broni, zmienia nastawienie pasażerów i obala mit, że ludzie decydujący się na życie w klasztorze mają marne wykształcenie i znikome doświadczenie życiowe.

Klimat satyry obyczajowej zmienia się wraz z wejściem do przedziału nauczycielki, pracującej obecnie w Bialskim Centrum Kultury. Rozpoznaje ona w zbuntowanej obyczajowo Marcie dawną wychowankę i od tego momentu zagęszcza się dramat opowieści. Ucieczka z domu Marty z pieniędzmi skradzionymi ojcu doprowadziła ją do utraty wiary w wymarzonego partnera, a zdruzgotanego ciężarem winy ojca skłoniła do samobójczej śmierci. Kiedy dziewczyna zostaje sama bez pieniędzy w zaawansowanej ciąży, nie bardzo wie, jak powinna postąpić i gdzie szukać pomocnej dłoni. Wyraża gotowość powrotu do domu, lecz waha się, jak zostanie w nim przyjęta. Dlatego wysyła do matki list z prośbą o wywieszenie białego znaku na drzewie, sygnalizującego zgodę na powrót. Ku swemu zaskoczeniu, matka oczekująca marnotrawnej córki, idzie krok dalej i ozdabia białymi prześcieradłami cały sad, co budzi zdumienie i sensację u pasażerów pociągu. Zaskakujące wynurzenia Marty stają się przy okazji przyspieszoną lekcją dojrzewania nastoletniej uciekinierki Anki. Ona też zagarnęła oszczędności ojca, aby w towarzystwie lekkoducha wydać je daleko od miejskiego hałasu. Zasłyszana w przedziale historia porusza ją do tego stopnia, że rezygnuje z pobytu nad Bugiem i telefonuje do matki z gotowością natychmiastowego powrotu do domu.

Oklaski po spektakl „Biały sad” Teatru Słowa © I. Grabowski
Oklaski po spektakl „Biały sad” Teatru Słowa © I. Grabowski

Widowisko Jacka Daniluka zaskakuje świetną dramaturgią, dojrzałymi obserwacjami i klarownymi refleksjami. Udźwignęli ją aktorzy, tworząc poruszający i nieobojętny widzom spektakl. Zagrali w nim: Marta – Faustyna Wojdakowska, Nauczycielka – Bożena Juchimiuk, Zakonnica – Danuta Szaniawska, która też reżyserowała spektakl, Biznesmen – Tadeusz Humin, Zebo i Imigrant – Dariusz Bieliński, Anka, dziewczyna Zeby – Wiktoria Kościńska, Rolniczka – Marzena Borkowska, Siostra Rolniczki – Ewa Wawrzyniak, Sklepowa – Bożena Jaroszuk – Różycka i Konduktorka – Anna Bańbura. Po przedstawieniu dyrektor festiwalu Krzysztof Korwin-Piotrowski i prezydent miasta Michał Litwiniuk gratulowali autorowi i aktorom świetnej formy. To interesujące wydarzenie dowodzi interdyscyplinarności Festiwalu.

Wystawa, jakich mało. „Bogusław Kaczyński – z Białej Podlaskiej w świat”

Sześć lat po śmierci Mistrza rodacy, którzy znali go z programów radiowych i telewizyjnych oraz opublikowanych książek mogą poznać bliżej dorobek wyjątkowego człowieka. Bogusław Kaczyński zapewnił sobie trwałe miejsce w kulturze polskiej.

Pomysł wystawy narodził się rok temu. Chciałem poprzez nią pokazać mój zachwyt nad człowiekiem, którego poznałem 20 lat temu. Stał się dla mnie mistrzem i drogowskazem. Dzięki Kaczyńskiemu moje życie zmieniło tor. Udało mi się wejść do wielkiego świata gwiazd muzyki operowej, poznałem osobiście mnóstwo wspaniałych osób, a także opowieści Bogusława o cudownych gwiazdach spotykanych na swej drodze. Spotkania z Kaczyńskim w Krynicy-Zdroju i Warszawie traktowałem jako duże wyróżnienie. Mistrz nauczył mnie też konsekwentnego podążania do celu. Jego kreatywność była wprost niezwykła – opowiada Krzysztof–Korwin Piotrowski, autor scenariusza, koncepcji artystycznej i współkurator wystawy.

Kurator wystawy z nagrodą Złotej Muszki © I. Grabowski
Kurator wystawy z nagrodą Złotej Muszki © I. Grabowski

Pierwsza, znacznie mniejsza ekspozycja według jego scenariusza, zatytułowana „Smaki sławy” pokazana została ponad trzy lata temu w Muzeum Historii Katowic, gdzie Korwin-Piotrowski pracował w Dziale Teatralno-Filmowym. Wernisaż wystawy „Z Białej Podlaskiej w świat” poprzedziło trzytygodniowe przygotowania układu przywiezionych z Warszawy i Katowic eksponatów. Wśród nich znalazły się niezwykle cenne zdjęcia wielkich gwiazd z autografami, portrety autorstwa Tomasza Sętowskiego, Jerzego Dudy-Gracza czy Andrzeja Majewskiego. Były też kamery i lampy ze Szkoły Filmowej im. K. Kieślowskiego, telewizor Belweder z TVP Katowice, maszyny do pisania, akordeony. A także ulubione biurko z gabinetu z eleganckim fotelem i magiczną lampą Aladyna. Można oglądać kolekcję płyt oraz cenne nagrody i odznaczenia, jakie Bogusław Kaczyński otrzymał w ciągu ponad czterdziestu lat swojego wyjątkowo aktywnego życia zawodowego.

Bogusław Kaczyński był zdobywcą trzech Wiktorów i Super Wiktora (nagród przyznawanych największym osobowościom telewizyjnym), trzech Złotych Ekranów, Nagrody Neapolitańskiej, tytułów Pisarza Roku, Lidera Promocji Kultury Polskiej, Gwiazdy Telewizji Polskiej i Mistrza Mowy Polskiej.

W uroczystym otwarciu ekspozycji wzięli udział: prezydent miasta Biała Podlaska Michał Litwiniuk, dyrektor Muzeum Południowego Podlasia Rafał Izbicki, kuratorzy wystawy Krzysztof Korwin-Piotrowski i Grzegorz Kurpeta oraz prezes Fundacji ORFEO Zbigniew Napierała. Wśród wielu mieszkańców Białej Podlaskiej których obecni byli przyjaciele i znajomi ze szkolnej ławy Bogusława.

W otwarciu uczestniczył m. in. prezes Fundacji ORFEO Zbigniew Napierała © I. Grabowski
W otwarciu uczestniczył m. in. prezes Fundacji ORFEO Zbigniew Napierała © I. Grabowski

Zbiory otwiera Sala Bialska z przedmiotami bliskimi sercu Kaczyńskiego: wigilijny stół z zastawą, opłatkiem i choinką. Na ścianie widoczny jest jego ulubiony obrazek: Madonna z Dzieciątkiem. Obok wielkiego fotogramu przestawiającego młodego bohatera w towarzystwie koleżanki, znalazły się też rodzinne fotografie, dwa akordeony, jakich używał do nauki w młodości i cenne odznaczenia państwowe: Krzyż Oficerski i Komandorski OOP z gwiazdą oraz złoty medal „Gloria Artis”.

Kiedy Bogusław opuszczał rodzinny dom w 1959 roku z zamiarem osiągnięcia kariery pianistycznej w stolicy, zapewne nie przypuszczał, że w niedługim czasie spłynie na niego istny deszcz splendorów. Należy jednak pamiętać, że otrzymał je dzięki wyjątkowemu talentowi, erudycji i nadzwyczajnej pracowitości. To za ich sprawą nieznany nikomu chłopak z prowincji mógł obcować z największymi gwiazdami sceny operowej i operetkowej, Marią Callas, Adą Sari czy Luciano Pavarottim.

Druga sala, nazwana Światową, urzeka wystrojem gabinetu Gwiazdora telewizji, jego kilkoma portretami, karykaturami, zdjęciami z wielu podróży, plakatami z Festiwalu im. Jana Kiepury Krynicy-Zdroju oraz mapą z zaznaczonymi miejscami, w których bywał. Jego tournée wiodło przez cztery kontynenty: od Pekinu, Ułan Bator i Moskwy poprzez Wiedeń, Rzym, Florencję, Neapol, Mediolan, Genewę, Paryż, Londyn, Sztokholm, Berlin, Monachium, Pragę, Budapeszt, Madryt, Istambuł, Hawanę, Nowy Jork, Chicago, Boston, Miami aż do Toronto, Montrealu i Vancouver. Był też na safari w Kenii, skąd przywiózł wykonaną w drewnie hebanowym rzeźbę słonia. Bogusław z upodobaniem kolekcjonował słonie i miał ich w swej kolekcji sporą liczbą. Uwielbiał zieleń, więc w drugiej sali znalazły się rozmaite rośliny i zawieszone u sufitu jedwabne motyle, uosabiające zmarłe gwiazdy opery, powracające w marzeniach i wspomnieniach do swego przyjaciela.

Fruwające muszki Mistrza Bogusława © I. Grabowski
Fruwające muszki Mistrza Bogusława © I. Grabowski

Wiele intrygujących przedmiotów znalazło się w trzeciej sali zwanej Telewizyjną. W 1974 roku Bogusław Kaczyński poznał ówczesnego dyrektora ośrodka TVP w Poznaniu Zbigniewa Napierałę. To on stał się promotorem jego niesamowitej kariery telewizyjnej.

Pierwsze występy przed kamerą telewizyjną zaliczył jeszcze w czasach studenckich, kiedy występował w Telewizyjnym Ekranie Młodych. Był też gościem Tele-Echa Ireny Dziedzic. Jednak dopiero „Operowe qui pro quo”, „Zaczarowany świat operetki” i „Rewelacja Miesiąca” uczyniły go osobowością telewizyjną. Kamera go kochała, wprost przechodził na drugą stronę ekranu. Jego głęboka wiedza muzyczna, elegancja, prezencja, elokwencja i świetna dykcja sprawiły, że cieszył się ogromną popularnością i uznaniem nie tylko melomanów. Był wielką gwiazdą promującą i popularyzującą muzykę, w szczególności operową i operetkową. Z rzadko spotykaną swobodą, popartą wielką erudycją, prowadził transmisje telewizyjne najważniejszych wydarzeń muzycznych w kraju i za granicą, m.in.: Konkursu Chopinowskiego, Konkursu im. Henryka Wieniawskiego, koncertów Pavarottiego i Dominga, jubileuszu Filharmonii Narodowej czy Koncertów Noworocznych z Wiednia. W trzeciej sali znalazły się też płyty ulubionych artystów, odznaczenia, wyróżnienia i obywatelstwa różnych miast, w tym rodzinnej Białej Podlaskiej.

Czwarta i ostatnia sala przypomina salonik Bogusława z oryginalnymi meblami i ulubionymi rekwizytami, m. in. kolekcją muszek, jakie z upodobaniem nosił. Jest tu również elegancki frak z dedykacją od Juliette Greco na jedwabnym szalu. Na stoliku stoi zegar z czasów Chopina, a na ścianach wiszą plakaty zapowiadające wydarzenia artystyczne w Teatrze Muzycznym „Roma”, którego dyrektorem był w latach 1994-1998. Ponadto był prorektorem ds. artystycznych Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Z powodzeniem szefował Festiwalowi Muzycznemu w Łańcucie (1981-1990), gdzie zapraszał wielkie światowe gwiazdy oraz Festiwalowi im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju (1984-2011).

Tą wystawą chciałem podkreślić, że Bogusław Kaczyński był szczęśliwym i spełnionym artystycznie człowiekiem. Otaczał się sztuką, muzyką i ludźmi sztuki. Kochał operę, operetkę, musical i balet. Życie artystyczne umożliwiło mu oddychanie pełną piersią. Uwielbiał błyszczeć, ale miał ku temu powody. Jego audycje telewizyjne miały niebywałą oglądalność. Zawsze elegancki i perfekcyjnie przygotowany, umiał pokazać się przed kamerą i na scenie z najlepszej strony. Mam nadzieję, że ta wystawa spotka się z dużym zainteresowaniem mieszkańców Białej Podlaskiej i regionu – dodaje kurator i pomysłodawca Krzysztof Korwin–Piotrowski, dyrektor artystyczny Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego.

Nie zabrakło muzycznego akcentu. Podczas wernisażu wystąpili młodzi akordeoniści Zespołu Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Białej Podlaskiej. Jakub Palinowski i Marcel Semeniuk zaprezentowali się wspaniale w urozmaiconym repertuarze, grając utwory Astiera, Galliano, Krzanowskiego i Koniajewa.

Krzysztof Korwin - Piotrowski i Anna Lisiecka, autorka książki o Bogusławie Kaczyńskim © I. Grabowski
Krzysztof Korwin – Piotrowski i Anna Lisiecka, autorka książki o Bogusławie Kaczyńskim © I. Grabowski

Po otwarciu wystawy odbyło się spotkanie autorskie. Anna Lisiecka, wybitna osobowość Polskiego Radia i autorka liczącej 450 stron książki biograficznej „Będę sławny, będę bogaty” podzieliła się z publicznością okolicznościami, w jakich poznała Bogusława i co sprawiło, że zdecydowała się napisać o nim książkę. Spotkanie poprowadzili Gabriela Kuc-Stefaniuk i dyrektor festiwalu.

Wystawa czynna będzie do 8 stycznia przyszłego roku. Miejmy nadzieję, że w tym okresie obejrzy ją wiele osób, zwłaszcza młodego pokolenia, którym nazwisko Bogusława Kaczyńskiego niewiele dziś mówi.

Urzekające w formie „Opowiastki o Mozarcie” na 4. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego

Taką właśnie misję z powodzeniem realizuje młoda sopranistka i muzykolożka Joanna Trafas, prowadząc w Filharmonii Krakowskiej cykl kameralnych koncertów edukacyjnych. Cieszą się one w Małopolsce niesamowitym powodzeniem, bo atmosfera koncertów i prelekcje z ilustracjami muzycznymi dostosowane są do percepcji młodego widza. Dyrektor artystyczny Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego Krzysztof Korwin-Piotrowski zaproponował artystce realizację premiery „Opowiastek o Mozarcie”, obejrzanych 7 września przez uczniów trzech szkół podstawowych (nr 5 i nr 9 z Białej Podlaskiej oraz szkoły z Zalesia). Trzeba przyznać, że zrobiła to genialnie, a aplauz zgotowany na koniec 70–minutowej prelekcji najlepiej świadczył o skutecznym przełamywaniu pierwszych edukacyjnych lodów.

Na początku prelekcji wystąpili Krzysztof Korwin–Piotrowski i prezydent miasta Michał Litwiniuk, który powiedział: Miło was tu dzisiaj podejmować. Dzięki festiwalowi, którego macie okazję być słuchaczami, Biała Podlaska stała się na dziewięć dni stolicą kultury w Polsce. Na niesamowite w formie i treści koncerty przyjeżdżają do nas najlepsi artyści polscy, a czasami także zagraniczni. Pragnę, aby także najmłodsi mieli wiedzę, że organizujemy w naszym mieście wielkie wydarzenia kulturalne. Czuję się szczęśliwy, że mogę współpracować z najlepszymi. Stojący obok mnie dyrektor festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego Krzysztof Korwin-Piotrowski jest siostrzeńcem wielkiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego i przyjacielem Bogusława Kaczyńskiego, patrona tego wspaniałego wydarzenia.

W przybliżeniu sylwetki genialnego Wolfganga Amadeusza Mozarta, który w ciągu wcale niedługiego życia zdążył stworzyć 600 utworów muzycznych, śpiewaczkę wspomagali Stanisław Duda (bas-baryton) i pochodząca ze Lwowa pianistka Emilia Bernacka-Głowala, przebrani w XVIII-wieczne kostiumy dworskie (z kolekcji Baletu Dworskiego Cracovia Danza).

Emilia Bernacka - Głowala i Stanisław Duda © I. Grabowski
Emilia Bernacka – Głowala i Stanisław Duda © I. Grabowski

Niewątpliwą zaletą „Opowiastek o Mozarcie” był klarowny przekaz sopranistki z wyjaśnianiem ważnych w śpiewie operowym pojęć. Dla lepszego zrozumienia proponowała dzieciom zabawne zagadki, polegające na wyrażaniu śpiewem charakteru prezentowanych bohaterów, ot choćby żartownisia Figara, hipnotyzującego wzrokiem kobiety Don Giovanniego czy posągu Komandora. Dzięki muzyce i gestom obojga śpiewaków dzieci bezbłędnie odgadywały, kto ukrywa się za śpiewanym aktualnie utworem.

W ciągu prelekcji trwającej niewiele ponad godzinę śpiewakom i pianistce udało się przedstawić najmłodszym dziewięć genialnych utworów Mozarta. Na początek zabrzmiał fragment najsłynniejszego dzieła instrumentalnego „Eine kleine Nachtmusik” i gorąco oklaskiwany „Marsz turecki”. Ogromne wrażenie na słuchających zrobił fragment religijnej kompozycji „Exsultate jubilate”, napisanej przez Wolfganga Amadeusza we Włoszech, z koloraturową partią sopranową opartą na jednym tylko słowie „Alleluja”.

Dzieci z radością pozowały do wspólnej fotografii © I. Grabowski
Dzieci z radością pozowały do wspólnej fotografii © I. Grabowski

Oboje artyści z wdziękiem przybliżali dzieciom arie z oper: „Wesele Figara”, „Don Giovanni” i „Czarodziejski flet”. Szczególnie pięknie zabrzmiał słynny duet Don Giovanniego i Zerliny „La ci darem la mano”.

Niekonwencjonalny sposób prelekcji, piękna muzyka i efektowne kostiumy zrobiły swoje. Dzieci spontanicznie reagowały na prezentowane im perełki Mozarta, chętnie odpowiadały na zagadki, biły brawa, a na finał lgnęły do wspólnych zdjęć z poznanymi niedawno artystami. Pomysłodawcom i organizatorom tego koncertu należą się słowa uznania.

Dziś uczestnikami wspaniałych koncertów operowych i operetkowych są wasi rodzice i dziadkowie, lecz być może już niedługo to wy zapełniać będziecie znaczącą część widowni amfiteatru podczas kolejnych festiwali, rozsławiających nasze miasto – podsumował spotkanie prezydent Białej Podlaskiej Michał Litwiniuk.

Białczanie przeżyli ucztę muzyczną – inauguracja 4. Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego

Otwierając Festiwal im. Bogusława Kaczyńskiego, prezydent miasta Michał Litwiniuk powiedział: To już czwarta edycja festiwalu, który trzema poprzednimi wyrobił sobie markę i wyniósł Białą Podlaską do przestrzeni ogólnopolskiej. Nasz festiwal ma wyjątkową publiczność, prezentuje wyjątkową muzykę w wykonaniu wyjątkowych artystów. Dokładnie taki był jego patron Bogusław Kaczyński – wyjątkowy za życia i nieodżałowany, gdy od nas odszedł. Pozostało po nim wspaniałe dziedzictwo człowieka szczególnie utalentowanego, unikalnego promotora muzyki i kultury wysokiej. Jesteśmy wdzięczni, że możemy współpracować z jego przyjaciółmi, z którymi założył Fundację ORFEO. Dziś powracają oni do rodzinnego miasta mistrza mowy polskiej z festiwalowym dziełem.

Bialska publiczność podczas inauguracji Festiwalu © I. Grabowski
Bialska publiczność podczas inauguracji Festiwalu © I. Grabowski

Artura Barcisia znaliśmy dotąd z ekranów telewizyjnych, jako świetnego aktora i odtwórcę niezapomnianej roli Arkadiusza Czerepacha w serialu „Ranczo”. Tym razem pokazał się w roli reżysera „Zemsty nietoperza”, uznawanej za szczytowe osiągnięcie Johanna Straussa. Przed premierą widowiska Teatru Muzycznego z Lublina (wystawionego po raz piąty w 70 – letniej historii tego teatru) reżyser obiecał łamanie form i konwencji, dystans i poczucie humoru, aby publiczność przeżyła „zmurszałą formułę operetkową” na nowo. Słowa dotrzymał. Inscenizacja Barcisia skrzy się dowcipem, lekkością i świetną interpretacją libretta, spolszczonego przez Juliana Tuwima.

Scena balu z „Zemsty nietoperza” © I. Grabowski
Scena balu z „Zemsty nietoperza” © I. Grabowski

Częste zwroty akcji, wyśmienity humor i doskonałe głosy solistów zrobiły niesamowite wrażenie. W przekonaniu osób, które tego wieczoru zasiadły w amfiteatrze, była to prawdziwa uczta. Bialska publiczność poczuła się zachwycona fantastycznie brzmiącymi melodiami Straussa (walc, polka, czardasz, arie, duety, ansamble), wachlarzem możliwości wokalnych solistów oraz urozmaiconymi (zwłaszcza w drugim akcie balu) kostiumami. Na szczególne uznanie zasłużył Jan Jakub Monowid. Jego głos w roli księcia Gigi brzmiał olśniewająco. Doskonale aktorsko i wokalnie wypadła Paulina Janczaruk, odgrywająca rolę służącej Adeli. Jej koloraturowy śpiew (zwłaszcza w słynnej arii „Taki pan, jak pan”) zasługiwał na najwyższe pochwały. Świetnie zaprezentował się Łukasz Ratajczak w roli Alfreda, kochanka Rozalindy. Po mistrzowsku zagrał znany z występów w Białej Podlaskiej Zbigniew Macias. Jego rola nadużywającego alkoholu dozorcy więziennego Froscha rozbawiła publiczność do łez.

Atutem lubelskiego widowiska była olśniewająca muzyka Straussa, po mistrzowsku wykonywana przez orkiestrę teatru pod dyrekcją Łukasza Sidoruka oraz pełna zwrotów i intryg komediowa akcja. Publiczności przypadły do gustu nowoczesne pomysły reżysera, ożywiające akcję operetki (zabawny film na tle współczesnej „scenografii” Lublina, telefony komórkowe wykorzystywane do wykonywania selfie aktorów, czy komentarze do akcji wyświetlane w formie napisów). Na scenie błyszczała nie tylko siódemka solistów, ale też doskonale przygotowane zespoły chóru i baletu.

Dyrektorowi festiwalu (i znakomitemu konferansjerowi) Krzysztofowi Korwinowi-Piotrowskiemu należą się słowa uznania za pomysł zaproszenia zespołu Teatru Muzycznego z Lublina do Białej Podlaskiej. Trudno byłoby wymyśleć bardziej efektowną inaugurację festiwalu.

Po zakończeniu spektaklu prezydent Michał Litwiniuk podziękował gorąco aktorom za wspaniałe przeżycie artystyczne, a dyrektor Teatru Muzycznego Kamili Lendzion wręczył okolicznościowy dyplom.

Nazarii Kachala zdobył najwięcej róż w 22. tenorowej walce w Szczecinie

W piątek o względy publiczności walczyło ośmiu tenorów: z Polski, Ukrainy, Bułgarii, Włoch i USA. Tradycją turnieju jest wybór najlepszego przez widzów. Każdy wrzuca do kosza różę, głosując w ten sposób na swojego faworyta. W pierwszej części artyści wykonują armie operowe, w drugiej – lżejszy repertuar: arie operetkowe czy pieśni neapolitańskie.

Nazarii Kachala zaprezentował arię Cania z I aktu opery „Pajace” Ruggera Leoncavalla: „Vesti la giubba”. W drugiej części zaśpiewał „Torna a Surriento”, pieśń neapolitańską Ernesta de Curtisa. Nazarii Kachala zdobył także nagrodę orkiestry Opery na Zamku. Tradycyjnie został pasowany na rycerza „na cześć wszechmocnej sztuki śpiewaczej i otrzymał zaszczytne imię Kawalera de Crescendo”.

Drugie miejsce i 350 róż zdobył Rafał Żurek. Trzecie miejsce i 332 róże oraz nagrodę Stowarzyszenia Miłośników Opery i Operetki dla najpiękniej śpiewającego tenora zdobył Emil Pavlov z Bułgarii.

W finale wszyscy tenorzy zaśpiewali wspólnie pieśń „O sole mio”. Śpiewakom towarzyszyła orkiestra Opery na Zamku pod dyrekcją Jerzego Wołosiuka.

22. Wielki Turniej Tenorów © Bodek Macal | Opera na Zamku

Justyna Khil zwyciężczynią III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów

Każdy z finalistów Konkursu wykonał dwie wybrane arie operowe, których nie prezentował wcześniej. W I i II poprzednich fazach młodym artystom towarzyszyli pianiści: Justyna Skoczek, Marcin Kozieł, Olga Tsymbaluk i Mischa Kozłowski.

Jury w składzie – Ewa Vesin (dyrektor artystyczny Konkursu i przewodnicząca jury), prof. Izabela Kłosińska (Teatr Wielki Opera Narodowa), Andrea de Amici (InArt Management), Alex Fernandez (Teatro Municipal de Santiago i Auditorio de Tenerife) oraz Marta Kluczyńska – przyznało nagrody regulaminowe i specjalne:

Nagrody regulaminowe:

  • I Nagroda: Justyna Khil (sopran, Polska)
  • II Nagroda: Mykyta Burtsev (baryton, Ukraina)
  • III Nagroda: Gabriela Celińska-Mysław (mezzosopran, Polska)

Nagrody specjalne:

  • I. Finansowa nagroda specjalna Dyrektora Centrum Spotkania Kultur została podzielona pomiędzy uczestników: Piotr Kalina (tenor, Polska), Edward Kyungduk Kim (baryton, Korea Południowa), Patrycja Kwiecień (mezzosopran, Polska), Vitalii Lashko (baryton, Ukraina), Solomiia Pavlenko (sopran, Ukraina)
  •  II. Nagroda specjalna Dyrektora Artystycznego Opery Wrocławskiej (masterclass i udział w koncercie w sezonie 2022/2023): Mykyta Burtsev (baryton, Ukraina), Gabriela Celińska-Mysław (mezzosopran, Polska), Justyna Khil (sopran, Polska)
  •  III. Nagroda specjalna Dyrektora Teatru Studio (udział w koncercie): Vitalii Lashko (baryton, Ukraina)
  •  IV. Nagroda za najlepsze wykonanie pieśni ukraińskiej: Vitalii Lashko (baryton, Ukraina)

III Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów w to już dziesiąte wydarzenie pod marką Antoniny Campi realizowane przez Centrum Spotkania Kultur w Lublinie oraz Stowarzyszenie im. Richarda Straussa. Na kolejny operowy projekt organizatorzy zapraszają w 2023 roku.

Mateusz Wiśniewski, Prezes Stowarzyszenia im. Ryszarda Straussa,  Ewa Vesin,  i Justyna Khil, III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów © Przemysław Gąbka
Mateusz Wiśniewski, Prezes Stowarzyszenia im. Ryszarda Straussa, Ewa Vesin, i Justyna Khil, III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów © Przemysław Gąbka