Międzynarodowy Konkurs Wokalistyki Operowej im. Adama Didura organizowany przez Operę Śląską w Bytomiu od 1979 do 2000 roku odbywał się jako Ogólnopolski Konkurs Wokalistyki Operowej im. Adama Didura. Od 2004 roku konkurs ma charakter międzynarodowy. W tym roku obchodzimy 150-tą rocznicę urodzin Adama Didura, patrona konkursu, mija także 45 lat od pierwszej ogólnopolskiej edycji konkursu oraz 20 lat od pierwszej edycji międzynarodowej Uczestnicy konkursu nie mogą przekroczyć 32 lat.
Głównym inicjatorem i kreatorem przedsięwzięcia był dyrektor Opery Śląskiej Napoleon Siess, ale autorem pomysłu był Tadeusz Kijonka, kierownik literacki. Pierwszym dyrektorem Konkursu był Zygmunt Folga. Zdecydowano się na profil typowo operowy, a Konkurs otrzymał imię wielkiego polskiego basa i twórcy Opery Śląskiej – Adama Didura. I Konkurs Wokalistyki Operowej im. Adama Didura odbył się w Operze Śląskiej w Bytomiu w 1979 roku i był pierwszym w Polsce konkursem stricte operowym. Uczestników oceniali: Stefania Wojtowicz, Jerzy Artysz, Antoni Majak, Bogdan Paprocki, Bogna Sokorska, Natalia Stokowacka, Krystyna Szczepańska, Napoleon Siess, ówczesny dyrektor Opery Śląskiej oraz Zygmunt Latoszewski, jeden ze współtwórców konkursu i pierwszy przewodniczący jury.
Odbyło się sześć edycji ogólnopolskich, także w 1981, 1984, 1989, 1994 i 2000 roku. Od 2004 roku konkurs wokalny ma charakter międzynarodowy, poszczególne konkursy odbyły się w 2004, 2008, 2012 i 2019 roku. Jak widzimy, organizacja ma charakter nieregularny, zmagania wokalne młodych wokalistów organizowane są w cyklicznie nieokreślonym przedziale czasowym.
Wśród laureatów na przestrzeni wielu edycji byli m. in.: Elżbieta Towarnicka, Romuald Tesarowicz, Radosław Żukowski, Jolanta Bibel, Janusz Monarcha, Danuta Bernolak, Monika Swarowska-Walawska, Krzysztof Bednarek, Czesław Gałka, Wojciech Drabowicz, Dorota Wójcik, Agnieszka Kurowska, Andrzej Szkurhan, Krzysztof Borysiewicz, Tadeusz Pszonka, Małgorzata Ratajczak, Rafał Songan, Artur Ruciński, Dariusz Machej, Mariusz Godlewski, Aleksandra Buczek, Stanislav Kuflyuk, Bartosz Urbanowicz, Michał Partyka, Adam Sobierajski, Justyna Samborska, Matheus Pompeu, Marcelina Beucher i Szymon Mechliński.
Dyrektorem tegorocznego Konkursu jest Łukasz Goik, dyrektor Opery Śląskiej w Bytomiu. Członkami jury będą: Andrzej Dobber (Dyrektor Artystyczny Konkursu), Ewa Biegas (mezzosopran, dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego AM Katowice), Hannah Blum (doradca castingowy Dyrektora Artystycznego Opery w Dreźnie), Alan Green (dyrektor Nowojorskiej Agencji Artystycznej Zemsky Green Artist Management), Izabela Kłosińska (Casting Director w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej), Patrick Lange (dyrygent współpracujący z największymi teatrami operowymi w Europie, m.in.: z Operą Paryską, Operą Wiedeńską i Operą w Zurychu) oraz Vasyl Vovkun (dyrektor generalny i kierownik artystyczny Lwowskiej Opery Narodowej).
Zgodnie z Regulaminem, do I etapu zostanie zakwalifikowanych nie więcej niż 70 uczestników. W I etapie śpiewacy muszą wykonać z towarzyszeniem fortepianu dwie, a w drugim trzy arie operowe. W finale zakwalifikowani uczestnicy wystąpią na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu z towarzyszeniem orkiestry, zgodnie z listą repertuarową. Wszystkie utwory powinny być wykonywane z pamięci. Wszystkie etapy będą otwarte dla publiczności. Regulamin Konkursu znajduje się tutaj.
W Konkursie przewidziane są następujące nagrody regulaminowe: I nagroda: 15 000 EUR, II nagroda: 10 000 EUR, III nagroda: 7 000 EUR oraz wyróżnienia: 3 000 EUR. Nagroda dla najlepszego akompaniatora to 1 500 EUR, a Nagrodę Specjalną Dyrektora Opery Śląskiej stanowi udział w spektaklu lub koncercie w sezonie 2024/2025. Uczestnicy mogą przysyłać swoje zgłoszenia do 14 sierpnia 2024 roku. Lista osób zakwalifikowanych opublikowana zostanie nie później niż 6 września 2024 roku.
– W tym roku obchodzimy dwusetlecie premiery „IX Symfonii” Ludwiga van Beethovena – mówił Łukasz Strusiński, dyrektor artystyczny „Ogrodów Muzycznych”. – Ale wersja na dwa fortepiany, autorstwa Franciszka Lista z 1851 roku, którą dzisiaj usłyszymy, jest wielką rzadkością. Ten twórca działał trochę jak dzisiejszy serwis Spotify. Jeśli ktoś chciał usłyszeć muzykę, której nie mógł posłuchać w operze czy w sali koncertowej, Liszt dostarczał transkrypcji. Przetworzył na fortepian m. in. wszystkie symfonie Beethovena, ale także dzieła Giuseppe Verdiego, czy Ryszarda Wagnera.
W pierwszej części bracia Lee zagrają cykl Arthura Benjamina „6 Carribean Pieces”, napisany oryginalnie na dwa fortepiany. Wraz z artystami, przewidując na dziś koszmarnie upalną pogodę (co się nie sprawdziło) chcemy wprowadzić lekką i wakacyjną atmosferę. Ten zapomniany kompozytor australijski, przed wojną profesor Royal College of Music zaczął pisać te utwory w 1937 roku. Rząd Jamajki docenił fakt, że tak znany twórca komponuje muzykę do melodii karaibskich i co roku wysyłał mu wielką beczkę rumu.
Nasi dzisiejsi artyści mieszkają od dwóch lat w Polsce i mówią wspaniale po polsku. Hyuk Lee jest finalistą konkursu 14. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w roku 2021. Rok później zdobył pierwszą nagrodę na prestiżowym paryskim konkursie im. Marguerite Long i Jacquesa Thibaud. Na warszawski koncert przyjechał prosto z debiutanckiego recitalu na „francuskich Promsach”, czyli Festiwalu Radia Francuskiego w Montpellier. Mam do nich kilka banalnych pytań.
Gdy Hyok i Hyo Lee zjawili się na scenie Łukasz Strusiński zapytał: Mieszkacie w tej chwili, na Powiślu. Ale mieszkacie również w Paryżu. Wolicie Powiśle czy Paryż? –Oczywiście, że Powiśle. Kocham Polskę – odpowiedział rozbrajająco Hyuk Lee.
Dla nas ulubiona jest część trzecia, która jest najbardziej emocjonalna – mówił dalej Hyuk Lee. – W tej części jest całe jego życie. Ale technicznie najtrudniejsza jest część druga, która jest też najdłuższa.
– Na kotłach w imitacji fortepianu zagram ja – powiedział Hyo Lee . – Fortepian ma wielkie możliwości, może naśladować też instrumenty perkusyjne.
– Kiedy gramy w duecie – opowiadał mi w wywiadzie Hyo Lee – tworzymy wspólną harmonię i nigdy się nie kłócimy. – Szanujemy się i kochamy – dodał Hyuk Lee.. W duecie najważniejszy jest wzajemny szacunek. Jeśli coś nie pasuje do danej idei, rozmawiamy i dzielimy się pomysłami. Bardzo lubię proces odnajdywania wspólnej harmonii.
To kolejny wspaniały przykład idei „Partnerstwa w muzyce”, której tak wielkim orędownikiem był profesor Jerzy Marchwiński. Podczas występu bracia byli jakby organicznie zespoleni, żonglując dramatyzmem i liryzmem partytury, a także doskonale siebie obserwując.
„IX Symfonia” w wersji na dwa fortepiany to zupełnie inny w nastroju utwór niż oryginał. Liszt oddał w nim hołd Beethovenowi, zachowując linie melodyczne i główne motywy, ale przetwarzając je siłą rzeczy w inne w wymowie dzieło. Wydaje mi się, że im bardziej bogata jest symfoniczna faktura orkiestry, tym ciekawiej może to zabrzmieć na fortepianie. Pamiętam cudowną grę Janiny Anny Pawluk, która grała fragmenty „Parsifala” i „Zygfryda”, instrument brzmiał wtedy niemalże jak orkiestra. Dlatego trudno jest porównać „IX” Symfonię” Liszta, z „IX Symfonią” Beethovena, należy na to patrzeć jako na pewnego rodzaju wariację i wyraz czci dla Beethovenovskiego geniuszu. Orkiestrowy oryginał jest niedościgniony, ale wersja na cztery ręce jest fascynująca i niemniej monumentalna, co bracia Lee udowodnili podczas swojego występu.
W historii muzyki były też oczywiście odwrotne sytuacje. „Mała Msza Uroczysta” Gioachina Rossiniego została oryginalnie napisana na fortepian, kompozytor zinstrumentalizował ją dopiero później i zrobił to raczej niechętnie. Istnieje też fortepianowa wersja „Peleasa i Melizandy” Claude’a Debussy’ego, nie jest to wyciąg, partytura została dokładnie opracowana przez kompozytora. Tę wersję, w genialnej reżyserii Tomasza Koniny, z wybitnymi kreacjami Olgi Pasiecznik, Anny Karasińskiej, Mariusza Godlewskiego i Andrzeja Witlewskiego w rolach głównych mogliśmy podziwiać na Scenie Kameralnej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w 2002 roku. Na fortepianie grał Krzysztof Jabłoński, w jednym spektaklu wystąpił także Szabolcs Esztényi.
W pierwszej części Hyok i Hyo Lee zagrali natomiast „6 Caribbean Pieces” („6 Utworów karaibskich”) Arthura Benjamina, niegdyś niesłychanie popularnego, dziś kompletnie zapomnianego kompozytora australijskiego. Kolejne części tego cyklu napisanego oryginalnie na dwa fortepiany to „Jamaican Rumba” (1938), „From San Domingo” (1945), „Caribbean Dance” (1946), „Mattie Rag” (1949), „Cookie” (1949) oraz „Jamaicalypso” (1957). To była zupełnie inna gra, pełna humoru, zabawy, sugestywnie przenosząca słuchaczy w egzotyczny świat Karaibów, przede wszystkim Jamajki. Była tu rumba, rag i tańce karaibskie, okraszone ludowością i magią. Benjamin napisał bowiem wielką fantazję muzyczną, którą tak plastycznie i wyraziście przedstawili na „Ogrodach Muzycznych” bracia Lee.
Specjalny koncert Ukrainian Freedom Orchestra był wydarzeniem towarzyszącym 2. edycji II Baltic Opera Festival. Ukraińska Orkiestra Wolności pod dyrekcją Keri Lynn-Wilson wystąpiła w Stoczni CRIST w Gdyni 23 lipca 2024 roku, dzięki staraniom Tomasza Koniecznego, dyrektora festiwalu i Rafała Kokota, prezesa Stowarzyszenia Dal Segno Institute, partnera festiwalu. To część 3. tournée Ukrainian Freedom Orchestra, w ramach którego orkiestra wystąpi także w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku i Waszyngtonie, prezentując dzieło Ludwiga van Beethovena w języku ukraińskim. Finałowa „Oda do radości” Schillera zamieniła się w „Odę do chwały”, orężem muzyków, zamiast karabinów, czołgów i armat jest muzyka i sztuka.
Wybór dzieła nie jest przypadkowy, bowiem w 2024 roku mija 200. lat od jego powstania. To jeden z najbardziej znanych i przejmujących utworów symfonicznych w całej historii muzyki, finał dzieła to także hymn Unii Europejskiej. Nagranie wykonania symfonii na żywo przez orkiestrę zostało wydane na początku tego roku przez Deutsche Grammophon z okazji drugiej rocznicy inwazji Rosji na Ukrainę. Okładkę płyty zdobi zdjęcie wykonane przez tandem polskich fotografów Karpati&Zarewicz.
Każdy koncert w ramach 3. tournée Ukrainian Freedom Orchestra rozpoczyna się od wykonania specjalnie skomponowanego z tej okazji utworu ukraińskiej kompozytorki Victorii Polevej „Bucza. Lacrimosa na skrzypce solo i orkiestrę”. W Stoczni CRIST w Gdyni przejmująco ten niezwykły muzyczny lament wykonał Marko Komonko, jeden z najbardziej utytułowanych skrzypków ukraińskich. Kompozycja rozwija się powoli, pełna jest napięcia i wzruszenia, a także muzycznej ciszy po tym wielkim dramacie, a Komonko wykonał ją z rozdzierającą serce wirtuozerią.
Koncert „Solidarity and Freedom” w stoczni CRIST w Gdyni, 23 lipca 2024 roku, odbył się pod honorowym patronatem byłego Prezydenta RP, założyciela Solidarności i laureata Pokojowej Nagrody Nobla Lecha Wałęsy oraz pod patronatem Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. W „IX Symfonii” jako soliści wystąpili polscy artyści: Izabela Matuła (sopran), Małgorzata Walewska (mezzosopran), Piotr Buszewski (tenor). Z powodów zdrowotnych swój udział odwołał Tomasz Konieczny, tę partię zaśpiewał Andrii Kumach, ukraiński bas-baryton, laureat pierwszej nagrody BBC Cardiff Singer of the World w 2018 roku. Artysta ma na swoim koncie występy w Houston Grand Opera, Lyric Opera of Chicago, Gran Teatro del Liceu w Barcelonie oraz Royal Opera House w Londynie.
– Solidarność i wolność to wartości uniwersalne – mówił Rafał Kokot. – Ale dla nas są bardzo ważne, zwłaszcza w historycznym i geograficznym kontekście, w którym się znajdujemy. To na Pomorzu powstała „Solidarność”. Cieszymy się, że możemy gościć człowieka, który zidentyfikował polską drogę do wolności, Pana Prezydenta Lecha Wałęsę. Witamy też Pana Jacka Piechotę, prezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Szczególne podziękowania składamy na ręce założycieli i historycznych prezesów stoczni, Ireneusza Ćwirko i Krzysztofa Kulczyckiego, a także Ewy Kruchelskiej, wiceprzewodniczącej Rady Nadzorczej. Jesteśmy wdzięczni za ich ogromną wyrozumiałość i pomoc w organizacji tego koncertu. Chcemy także podziękować Marszałkowi Województwa Pomorskiego, Mieczysławowi Strukowi.
– Razem z Waldemarem Dąbrowskim, dyrektorem Teatru Wielkiego- Opery Narodowej – mówił Peter Gelb, dyrektor The Metropolitan Opera w Nowym Jorku – stworzyliśmy Ukraińską Orkiestrę Wolności, by pomóc Ukrainie w jej walce o wolność i demokrację. To wielki honor stać na tej tymczasowej scenie, tu w uświęconej ziemi demokracji. Dzięki wielkiemu prezydentowi Lechowi Wałęsie to tutaj dyktatura sowiecka napotkała na swój miecz. Wałęsa zawsze pozostanie bohaterem wolnego świata, ponieważ jego odwaga i bezinteresowne działania dały nam nadzieję. A dziś mamy liczymy na to, że nasz program wykonany przez muzyków z Ukrainy, prowadzony przez ich dyrektorkę muzyczną i założycielkę, Keri Lynn-Wilson, która jest także moją ukochaną żoną, przyniesie nam siłę w walce o wolność Ukrainy i dowód, że walka o demokrację ma miejsce nie tylko w orężu, ale także w rewolucyjnej muzyce, która została stworzona w odpowiedzi na polityczną opresję.
Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej mówił, że: kłania się Nowy Jork, kłania się Warszawa, kłania się wolny świat, a także muzycy z Ukrainy którzy przyjechali do nas z Charkowa, Lwowa i Kijowa, którzy zamienili karabiny na skrzypce, waltornie, wiolonczele, flety i trąbki. Po to, by upomnieć się o swoje prawo do bycia sobą, zachowanie swoich tożsamości kulturowych i integralnego państwa ukraińskiego, które rodziło się na przestrzeni tak wielu lat. Dzisiejszy program to program wolności, a „IX Symfonia” to być może najdoskonalsze dzieło w historii muzyki, wielka apoteoza wolności w czasie pokoju i upominanie się o nią w czasie wojny. Jako motto towarzyszą nam słowa Oleny Zelenskiej: „Nie oswajajcie się z naszym cierpieniem”. Z przykrością muszę powiedzieć że w wielu miejscach na świecie proces oswajania się z cierpieniem Ukraińców już bardzo jest zaawansowany. Dlatego tak ważna jest dziś obecność Prezydenta Lecha Wałęsy, ponieważ jest on człowiekiem wolności i nadziei. To Pan i Pańscy wspaniali przyjaciele sprawili, że Mur Berliński upadł tutaj: w Gdyni, Sopocie, w Gdańsku. Wszyscy głęboko wierzymy, że naszym ukraińskim przyjaciołom, do których dotrze wieść o koncercie Ukrainian Freedom Orchestra w Gdyni przyniesie wielką nadzieję.
Przemawiał też Lech Wałęsa, który wspominał wizytę Madeleine Albright w Warszawie podczas jego prezydentury i która „zabroniła mu” robić porządek z Rosją, bo w różnych republikach ukryta jest broń nuklearna. Mówił też, że jego celem było, żeby Ukraina i Białoruś razem także weszli do NATO. Popełniłem jednak błąd, bo pozostawiłem to na drugą kadencję. Czuję się z tego powodu winny. Należy bardzo wspierać Ukrainę.
W niesamowitej, industrialnej przestrzeni Stoczni CRIST w Gdyni zabrzmiały utwory Victorii Polevej i Ludwiga van Beethovena. Keri-Lynn Wilson, wyraziście prowadząc wybitnych symfoników Ukrainian Freedom Orchestra zinterpretowała dzieło Beethovena w sposób delikatnie idylliczny, pozbawiając go monumentalności i dramatycznego napięcia. W tym odczytaniu było oczekiwanie i nadzieja na zwycięstwo oraz wolność, ale przede wszystkim na powrót do codziennej normalności.
Oczywiście stoczniowa hala produkcyjna nie jest przestrzenią koncertową, symfonię zagrano na szczęście bez nagłośnienia, ale przez to, jak w kościele, dynamika dźwięku bywała zatarta i rozmyta. Niemniej jednak dzieła Polevej i Beethovena zabrzmiały przejmująco i mocno, a także bohatersko i walecznie. Muzyka to też oręże walki. Na zakończenie zagrano hymn Ukrainy „Szcze ne wmerła Ukraina” w opracowaniu Jurija Szewczenki. Wspaniały w wymowie wieczór przyniósł wszystkim wielkie oczekiwania i nadzieję na to, że na świecie zapanuje wreszcie pokój.
Historia Opery Leśnej sięga początku XX wieku, kiedy to w 1909 roku w Sopocie zainaugurowany został festiwal operowy. Przez następne trzy i pół dekady niemal corocznie i w niezmienionej formie, wśród sopockich wzgórz wystawiano spektakle operowe, wśród których prym wiodły wielkie dramaty muzyczne Richarda Wagnera. W przedwojennej Die Waldoper wykonano je niemal wszystkie z wyjątkiem „Tristana i Izoldy”, z tego właśnie powodu ówczesny Zoppot z czasem zyskał miano „Bayreuth północy”. Wystawiono tam także m. in. „Fidelia” Ludwiga van Beethovena, „Pajace” Ruggera Leoncavalla, „Jasia i Małgosię” Engelberta Humperdincka, „Barona cygańskiego” Johanna Straussa, a także opery narodowe – czeską „Sprzedaną narzeczoną” Bedrzicha Smetany i niemieckiego „Wolnego strzelca” Carla Marii von Webera, w którym Richard Tauber kreował postać myśliwego Maksa. Sopockimi spektaklami dyrygowali wówczas tacy cenieni dyrygenci, jak Hans Knappertsbusch, Erich Kleiber i Max von Schillings.
Niestety, działania wojenne na długie lata przerwały tradycję wystawiania w tym niezwykłym „teatrze natury” spektakli operowych, których zwyczaj reaktywowany został ubiegłego lata premierą „Latającego Holendra” Richarda Wagnera. Stało się to dzięki ogromnemu uporowi i determinacji Tomasza Koniecznego, bas-barytona, w operowym świecie cenionego za interpretacje partii w dziełach Richarda Wagnera, z którego inicjatywy latem 2023 roku zorganizowana została pierwsza edycja Baltic Opera Festival.
W programie drugiej edycji festiwalu, oprócz zeszłorocznego „Latającego Holendra”, znalazł się przywieziony przez Teatr Wielki w Łodzi spektakl „Jasia i Małgosi” Engelberta Humperdincka oraz uroczysty koncert Ukrainian Freedom Orchestra w gdyńskiej stoczni CRIST z IX Symfonią Beethovena w programie.
Drugi Baltic Opera Festival rozpoczął się 20 lipca 2024 roku szumnie zapowiadaną premierą „Turandot” Giacoma Pucciniego, ostatniej, nieukończonej opery włoskiego kompozytora zmarłego równo sto lat temu. Organizatorzy zdecydowali się na włączenie do repertuaru jednej z najważniejszych oper w historii – jak określił ją dyrektor artystyczny festiwalu Tomasz Konieczny – bo, jak podkreślają, choć szanują niezwykłą historię przedwojennego, wagnerowskiego Zoppot Festspiele, nie chcą zamykać się wyłącznie w muzyce niemieckiego kompozytora, a tworzyć nowoczesny, międzynarodowy i różnorodny festiwal operowy.
W odróżnieniu od ubiegłego roku, kiedy do przygotowania festiwalowej premiery zaproszona została Opera Bałtycka w Gdańsku, w tym roku „Turandot” została zrealizowana w znacznej mierze siłami Teatru Wielkiego w Łodzi (balet, chór oraz przygotowanie kostiumów i dekoracji). Zaszczyt zagrania spektaklu przypadł utworzonej przed dwoma laty Ukrainian Freedom Orchestra, której skład stanowią ukraińscy instrumentaliści, a do wyreżyserowania spektaklu zaproszono od lat związanego z łódzkim środowiskiem teatralnym Waldemara Zawodzińskiego.
Jego inscenizacja „Turandot” jest niewątpliwie barwna i widowiskowa, skierowana do szerokiej, kilkutysięcznej, bardziej lub mniej wyrobionej publiczności. Efektowną, wieloplanową choreografię przygotowali Jochua Legge i Gintautas Potockas. Członkowie baletu towarzyszą solistom-śpiewakom niemal podczas każdej ze scen, jednak czasem zamiast zamyślonego urozmaicenia akcji, osłabiało to wyraziście nakreślone przez Zawodzińskiego charaktery postaci i interakcje pomiędzy nimi, wsparte poprzez spektakularną reżyserię świateł Bogumiła Palewicza. Zawodziński postawił na symboliczną, oszczędną scenografię (zapewne ze względu na ograniczone możliwości techniczne sceny Opery Leśnej), której podstawę stanowią rozłożyste, białe przesłony, kształtem nawiązujące do chińskich wachlarzy. Trudno natomiast zrozumieć takie rozwiązania, jak niewynikające ze strony muzycznej ani dramaturgicznej spektaklu wejścia chóru podczas scen, w których zespołu nie powinno być, czy też niemowlęce figurki pojawiające się znikąd na rękach chórzystów podczas sceny w I akcie. Drobne inspiracje sztuką orientu dostrzec można w różnorodnych, acz stylistycznie niespójnych kostiumach projektu Dorothée Roqueplo.
Ciekawie przedstawione zostały postacie trzech cesarskich ministrów Pinga, Panga i Ponga (Tomasz Rak, Aleksander Zuchowicz, Mateusz Zajdel), ubranych w wymyślne gorsety i spódnice, nawiązujące nieco do kultury drag queen. Wszyscy trzej śpiewacy bardzo sprawnie wywiązali się z powierzonych im i starannie wyreżyserowanych zadań aktorskich, ale niewątpliwie największą wyobraźnią muzyczną i wyczuciem stylu w wykonaniu swojej partii wykazał się Aleksander Zuchowicz (Pang). Zbyt mało wyrazista okazała się natomiast postać Pinga, przez Pucciniego scharakteryzowanego jako przywódca trójki mandarynów, w którego wcielił się Tomasz Rak – jego napięty w górze skali głos objawiał chropowate rozedrganie.
Postać Cesarza Altouma, ojca Turandot, ubrana została w długi, złoty płaszcz i lśniącą maskę. Każdy z zapisanych w tej szlachetnej partii dzwięków gęstym wibratem ozdabiał tenor Jacek Laszczkowski, skądinąd niegdyś ceniony za wirtuozowskie wykonania kontratenorowego repertuaru barokowego.
Najpiękniejsze frazy w całej operze Puccini powierzył Liu, będącej uosobieniem niewinności. Izabeli Matule niewątpliwie bliżej jest do charakternej Pucciniowskiej Toski, niż postaci delikatnej niewolnicy, ale, choć jej dramatyczny glos ma mocne brzmienie, artystce udało się stworzyć wzruszający prostotą i wrażliwością przekazu portret służącej bezinteresownie kochającej księcia Kalafa. Ogromnie zgrany duet stworzył z artystką wspaniały bas Rafał Siwek, który postać wygnanego z kraju, tatarskiego króla Timura doskonale wykreował dzięki umiejętnemu dozowaniu ekspresji i starannemu doborowi środków wokalnych, osiągając kulminację w scenie śmierci Liu. Uznany tenor Martin Muehle, obsadzony w jednej z bardziej forsownych partii dramatycznych we włoskim repertuarze – partii Kalafa, podczas sobotniej premiery śpiewał nieco matowym brzmieniem i dosyć asekuracyjnie prowadził frazy, ostrożnie sięgając po wysokie dźwięki. Podczas całego spektaklu artysta miewał lepsze i gorsze momenty, trudno więc jednoznacznie ocenić jego występ.
Martin Muehle (Kalaf), Rafał Siwek (Timur), Izabela Matuła (Liu) K. Mystkowski KFP
Być może tego wieczoru muzykom nie pomagało niezwykle żywiołowe i spontaniczne prowadzenie spektaklu przez kanadyjską dyrygentkę Keri-Lynn Wilson, niekiedy brakiem precyzji gestu mylącej instrumentalistów i rozrzuconych w przestrzeni scenicznej chórzystów, co prowadziło do znacznego zatarcia synchronizacji pomiędzy sekcjami orkiestry (początek obrazu drugiego II aktu), czy też chociażby małej wrażliwości na niuanse dynamiczne i kolorystyczne partytury.
Ogromnym atutem festiwalowej premiery okazała się wybitna kreacja obsadzonej w roli tytułowej ukraińskiej śpiewaczki Liudmyly Monastyrskiej. Dysponuje ona gęstym w barwie sopranem dramatycznym o potężnym wolumenie, który z całą pewnością poradziłby sobie bez użytego w spektaklu mocnego nagłośnienia. Monastyrska zachwyciła znakomitą interpretacją wokalną swojej postaci – z wielością niuansów cieniowała frazy, w zależności od emocjonalnego przekazu kolejnych scen zróżnicowała barwę głosu, sprawnie łączyła jego rejestry i kontrolowała wibrację, dostosowaną do wyrażanej w danej chwili ekspresji. Na pełen podziw zasługuje jej świetne wykonanie arcytrudnego, finałowego duetu z Kalafem, dopisanego do nieukończonego Pucciniowskiego dzieła przez Franca Alfana, w którym sopranistka oprócz wspaniałej swobody w sięganiu po najwyższe dźwięki, zaprezentowała szeroki wachlarz dynamicznych możliwości głosu – od pięknego piano do mocnego fortissimo.
Tomasz Pasternak: Giacomo Puccini, którego 100. rocznicę śmierci obchodzimy w tym roku, nie napisał tak dużo oper, jak np. Giuseppe Verdi, ale prawie wszystkie jego dzieła należą do żelaznego repertuaru i są ciągle wystawiane. Co jest tak szczególnego w jego twórczości?
Iwona Sobotka: To sposób, w jaki jego libretta mówią o człowieku. Te wszystkie historie są bardzo dramatyczne, kompozytor przejmująco charakteryzuje postacie także od strony psychologicznej. Próbował różnych stylów, napisał nawet operetkę, którą jest „La Rondine” („Jaskółka”), ale nie do końca mu się to udało. Najlepiej czuł się w dramacie. Jego werystyczne opowieści, także poprzez muzykę, są zbliżone do ludzkiego cierpienia i są ponadczasowe. Ludzie widzą w nich siebie i w jakiś sposób się z nimi łączą. Puccini dotyka ludzkiego serca.
W tych czasach odchodziło się od treści mitologicznych czy historycznych, a sam Puccini wykorzystywał motywy egzotyczne: muzykę Japonii, Chin, czy Dzikiego Zachodu…
Publiczność w operze się zmieniła. Dawniej muzykę operową tworzono na zamówienie królów, mentorów, dworów, czy ludzi bogatych, aby przedstawić coś baśniowego, umilić rzeczywistość, te opowieści dotyczyły „życia wyższej sfery”. O Królowych z dynastii Tudor pisał Donizetti, Verdi kontynuował te tradycje. One też mówiły o naturze ludzkiej, ale w pewnym momencie bajki o księżniczkach przestały być modne. Publiczność chciała dzieł o życiu normalnych ludzi i ich codziennych dramatach.
Poszukiwano różnych muzycznych inspiracji.
To były czasy, w których wszyscy zakochiwali się w muzyce niemieckiej, nie tylko tej lżejszej. Repertuar niemiecki swój prym wiódł na równi z repertuarem włoskim. Był to trochę wyścig między dziełami Verdiego, który bardzo silnie zapisał się w historii światowej opery, a nowymi dziełami. W „Manon Lescaut” widać, że Puccini eksperymentował. To nie był do końca tylko jego język muzyczny. Fascynujące jest usłyszeć te naleciałości różnych języków muzycznych oraz sposób, w jaki były one przedstawiane. Te eksperymenty są pełne bogatej kolorystyki.
Oczywiście, to nie jest jakieś proste „kopiowanie”. Podobnie działo się zawsze. Swego czasu także Mozart, Händel czy inni wielcy kompozytorzy bacznie obserwowali swoich kolegów i konkurentów.
Oczywiście. Istnieje przekonanie, że ktoś, kto umie dobrze zaśpiewać Mozarta, jest w stanie zaśpiewać innych kompozytorów. Ja zaczęłam swoją karierę od utworów klasycznych lub nawet barokowych. W momencie gdy mój głos się rozwinął, zaczęłam wykonywać głębszy i bardziej liryczny repertuar niż Gilda czy Traviata. Zaśpiewałam na przykład Desdemonę w „Otellu”, Elżbietę w „Don Carlosie” i Leonorę „ w Trubadurze”. Jeśli wchodzi się w te partie i głosowi one odpowiadają, Verdi staje się jakby „późniejszym Mozartem”. Wymaga on oczywiście wielkiej precyzji, komponuje różne linie wokalne, nawet niektóre bardziej dramatyczne role zawierają ogrom koloratur. Trzeba mieć wszystko pod kontrolą, żeby móc te emocje razem wyrazić. Na obecnym etapie mojego głosu uważam, że jeśli ktoś dobrze śpiewa Verdiego, może śpiewać operę werystyczną.
Pani głos bardzo się rozwija, coraz częściej sięga Pani po mocniejsze partie…
Szczerze mówiąc, sama jestem w szoku, w którą stronę mój głos chce iść. Głos się generalnie zmienia z czasem. Obserwacja ta dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Nigdy nie forsowałam swojego głosu, żeby przyspieszyć ten naturalny proces zmian, tak się po prostu nie powinno postępować. Trzeba patrzeć na aktualne możliwości i zawsze osadzać głos na oddechu. Jeśli operuje się poprawną techniką, to głos rozwija się samoistnie.
Mój instrument wokalny mnie zaskakuje i próbuję dostosować się do jego zmian. Staram się bardzo rozważnie wybierać to, co mogę zaśpiewać w tym roku, a co za dwa lub trzy lata. Nie tylko sama to widzę i czuję, konsultuję się także u specjalistów, którym ufam.
Prowadzę kilku młodych adeptów wokalistyki i widzę, jak ich głos na przestrzeni czasu, ze świadomością własnego ciała i swojego oddechu, się rozwija. Należy jednak próbować różnych partii, żeby zobaczyć, czy śpiewak dobrze się czuje w jakimś repertuarze.
W ubiegłych dwóch latach przygotowałam i zaśpiewałam ponad dziesięć debiutów ról.
Powiem szczerze, że wolałabym już osiąść na laurach, być zadowolona z tego co zrobiłam do tej pory i śpiewać repertuar, który już mam zrobiony i nauczony.
Śpiewała Pani prawie we wszystkich operach Pucciniego. Czy to Pani ulubiony kompozytor?
Lubię kompozytorów, którzy wystawiają mnie na próbę, stawiać sobie takie zadania i podejmować ryzyko. Bardzo ważne są dla mnie wyzwania. Muszę po prostu przeskakiwać samą siebie. To daje mi energię. Najwięcej teraz śpiewam Verdiego i Pucciniego i wykonywanie ich muzyki sprawia mi wielką satysfakcję. Mierzenie się z tymi dwoma mistrzami opery jest to doświadczanie sięgania gwiazd.
Iwona Sobotka śpiewa arię Toski „Vissi d’arte”, II Temporada de Danza y Lírica 2022 Gobierno de Aragón 2022, dyryguje Ricardo Casero
A Turandot?
Istnieje legenda, że Turandot bardzo psuje głosy; że ta, która śpiewa Turandot, nie wraca potem do normalności głosowej. Wiele lat temu zmierzyłam się z partią Liu, która też nie jest łatwa. Wychodziłam wtedy z liryki koloraturowej i przestawiałam się na śpiewanie oparte na dłuższych frazach.
Wszyscy kibicują Liu, a nienawidzą księżniczki.
Turandot jest zawsze przedstawiana jako ta zła. Rzadko kto stara się zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Są ludzie, którzy zostali skrzywdzeni emocjonalnie w swoim dzieciństwie i nie są w stanie się otworzyć na miłość w życiu dorosłym. Ale Turandot się w końcu otwiera. To zresztą bardzo symboliczna opowieść, sięgająca do kultur Wschodu, tam jest zupełnie inny system wartości. Tak, Turandot to partia, z którą chciałabym się zmierzyć.
W programie „Tribute to Puccini” na „Ogrodach Muzycznych” znajdą się arie i duety, które wykona Pani z z hiszpańskim tenorem Davidem Bañosem.
Wystąpimy razem tak naprawdę po raz pierwszy. Poznaliśmy się podczas przygotowań do „Traviaty” w Teatrze Wielkim w Łodzi, ale ze względu na chorobę musiałam odwołać swój udział w tej produkcji. Musiałam zrezygnować też z wielu innych występów, np. „Madame Butterfly” w Gdańsku. Ale z Davidem bardzo się zaprzyjaźniliśmy i kiedy pojawiła się propozycja występu na Ogrodach Muzycznych był pierwszą osoba, jaką zarekomendowałam.
Iwona Sobotka śpiewa arię Cio-cio-san „Un bel di vedremo” z Madamy Butterfly”, Poznań 2021
A towarzyszyć Wam będzie Marek Ruszczyński, niezwykły i doświadczony pianista.
To mój wieloletni kolega i bardzo się kochamy. Jest bardzo wrażliwym muzykiem. Zresztą nie tylko występującym na estradzie, przez lata był coachem wokalnym odpowiedzialnym za przygotowanie solistów w Royal Opera House w Londynie. Wie bardzo dużo o głosie i potrafi grać na fortepianie opery, co nie jest wcale takie łatwe. Na fortepianie łatwiej jest grać muzykę kameralną czy pieśni niż muzykę operową i jeszcze do tego tworzyć prawdziwą muzykę. Wyciągi fortepianowe czasem nie są zbyt bogate, trzeba je dopracować i dołożyć coś z partytury orkiestrowej. Jest niewielu takich pianistów, którzy są w stanie takie cuda zrobić. Cieszę się na naszą kolejną współpracę, przez pandemię trochę projektów nam przepadło.
Łzy czy radość? Czy w ogóle artysta miewa jakieś nadzieje jak zostanie odebrany jego występ? Czy spodziewa się Pani jakiejś określonej reakcji publiczności?
Zawsze dobrym wyznacznikiem jest fakt, jeśli publiczność jest się w stanie wzruszyć. Dla artysty świadczy to o tym, że w jakiś sposób odegrał swoją rolę. Ale formułując program nie myślałam tylko o tym. Chciałam przedstawić fragmenty z oper, które są mniej znane. David Baños zaśpiewa arię Dicka Johnsona z „La fanciulla del west”, ja wykonam arię Fidelii z „Edgara”, a razem zaprezentujemy m. in. duet z „Jaskółki”. Chcemy, aby nasz program był „wachlarzem Pucciniego”, bo ludzie go kochają, nawet ci, którzy nie przypadają za muzyką klasyczną. „Nessun dorma” znają wszyscy, często aria ta prezentowana jest np. w programach typu talent-show. Puccini był takim właśnie kompozytorem dla ludu. Chciał, żeby wszyscy przychodzili do opery, żeby opera niekoniecznie była elitarna i przeznaczona dla najbogatszych oraz żeby każdy mógł ją zrozumieć. Muzyka miała docierać do wszystkich.
A te piękne melodie, które zapisał w swoich ariach, mówią same za siebie. Jeśli ludzie będą je nucić po wyjściu z naszego recitalu, będzie to dla mnie sygnałem tego, że spełniliśmy swoje zobowiązanie jako artyści.
Sławny popularyzator opery, operetki, baletu i muzyki klasycznej Bogusław Kaczyński mieszkał przez ponad 30 lat w Wilanowie. Fundacja ORFEO, założona przez niego w 1991 roku ma swoją siedzibę w tej królewskiej dzielnicy Warszawy. W Wilanowie wystąpią śpiewaczki Monika Radecka i Joanna Trafas, pianiści Aleksander Brzeziński, Michał Goławski, kwartet smyczkowy Orfeum, skrzypek Aleksander Żyła i Maksymilian Lejk – laureat Grand Prix I Międzynarodowego Konkursu Akordeonowego w Białej Podlaskiej.
Gospodarzem koncertów będzie dyrektor artystyczny Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego dr Krzysztof Korwin-Piotrowski. Koncerty odbędą się w trzy nadchodzące niedziele: 28 lipca, 4 i 11 sierpnia 2024 roku.
Monika Radecka, laureatka wielu międzynarodowych konkursów, artystka rozpoczynająca operową karierę tym razem zaprezentuje się w lżejszym repertuarze. Sopranistka zaśpiewa: czardasza Sylvy Varescu z „Księżniczki czardasza” Imre Kálmána, „Kto me usta całuje, ten śni” z „Giuditty”, „Kiedy skrzypki grają” z „Cygańskiej miłości” Franza Lehára, „Gorącą krew” z „Balu w Savoyu” Paula Abrahama, a także słynną arię ze śmiechem z „Pericholi” Jacques’a Offenbacha. Zabrzmią także włoskie utwory „Il Bacio” („Pocałunek”) Luigiego Arditi i „Mattinata” („Poranek”) Ruggero Leoncavalla.
Wystąpi też Aleksander Żyła, wybitny młody skrzypek związany z Zespołem Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Białej Podlaskiej, stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Artysta wykona popisowe solo „Recitativo i Scherzo Caprice” op. 6 Fritza Kreislera oraz „Wariacje na temat własny” Henryka Wieniawskiego. Na fortepianie zagra Michał Goławski, który studiował w katowickiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Andrzeja Jasińskiego, przez 5 lat pracował jako pianista-korepetytor w Operze we Frankfurcie nad Menem, jest również śpiewakiem – barytonem.
Wystąpią: Joanna Trafas i Aleksander Brzeziński. Będzie to feeria stylów muzycznych i wokalnych, polskie i światowe przeboje srebrnego ekranu można będzie usłyszeć w autorskich aranżacjach Aleksandra Brzezińskiego. Artyści zapraszają na spotkanie m. in.: z Ojcem Chrzestnym, Batmanem, Agentami 07 i 007, Drużyną Pierścienia, magią Disneya, a także do starego kina i na bliższe lub dalsze wycieczki do Casablanki, Bagdad Café, a nawet za Dziewiąte Wrota. Nietypowe zestawienia piosenek tworzą nowe, nieoczekiwane konteksty.
Wystąpią: Kwartet smyczkowy Orfeum (Adam Zając, Ewa Zając, Krzysztof Meisel, Anna Matera) oraz Maksymilian Lejk – laureat Grand Prix I Międzynarodowego Konkursu Akordeonowego im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej. W programie zaplanowano: Wiosnę i Lato z „Czterech pór roku” Antonia Vivaldiego, fragment „Eine kleine Nachtmusik” Wolfganga Amadeusza Mozarta, „Kanon D-dur” Johanna Pachelbela, „Nad pięknym, modrym Dunajem”, „Annen Polka” Johanna Straussa, „Czardasza” Vittorio Montiego i „Humoreskę” Antonina Dvořáka. Maksymilian Lejk zagra jeszcze „Preludium” i „Fugę D-dur” Jana Sebastiana Bacha oraz „Sonatę F-dur” Domenico Scarlattiego.
Wszystkie koncerty poprowadzi dr Krzysztof Korwin-Piotrowski, kulturoznawca, reżyser telewizyjny, krytyk muzyczny i teatralny, dyrektor artystyczny Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego. Wydarzenia odbędą się w historycznych ogrodach Pałacu Wilanowskiego przy Oranżerii, a w razie deszczu – wewnątrz Oranżerii. Wstęp jest możliwy po wykupieniu biletu do parku. Centrum Kultury Wilanów oferuje 150 bezpłatnych wejściówek na każdy koncert. Można je odebrać w siedzibie CKW przy ulicy Kolegiackiej 3 w tygodniu poprzedzającym koncert.
I Międzynarodowy Konkurs Akordeonowy im. Bogusława Kaczyńskiego. Grand Prix – Maksymilian Lejk
Informacje o artystach
Monika Radecka (sopran) – absolwentka Konzervatoria Muzycznego im. Józefa Adamowicza w Koszycach (Słowacja) na dwóch kierunkach, aktorstwo dramatyczne oraz śpiew solowy. Aktualnie studentka I roku studiów magisterskich na Wydziale Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie dziekan wydziału prof. dr hab. Ewy Biegas. Laureatka licznych konkursów międzynarodowych oraz ogólnopolskich m.in.: Międzynarodowego Konkursu Muzycznym im. Karola Szymanowskiego w Katowicach (nagroda specjalna), Międzynarodowego Konkursu Wokalnego „Prazsky pievec“ w Pradze (I miejsce), Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego im. Zdzisława Skwary w Mławie (I miejsce), Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Antonina Dvořáka w Karlovych Varach (II miejsce), Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Sakralnej „Ars Et Gloria” w Katowicach (II miejsce), Międzynarodowego Konkursu Wokalnego „Iuventus Canti” we Vráblach – Słowacja (III miejsce), Ogólnopolskiego Konkursu Duetów we Warszawie (wyróżnienie oraz nagroda specjalna). Śpiewała partię Hrabiny z opery „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W tym roku wystąpiła jako Mimi w „Cyganerii“ Pucciniego w reżyserii Michała Znanieckiego na Międzynarodowym Festiwalu im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju. Otrzymała również zaproszenia na Festiwal „Bravo Maestro“ w Centrum Paderewskiego (również Mimi) i Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju (jako Rozalinda w „Zemście nietoperza“ Johanna Straussa).
Michał Goławski (pianista, śpiewak operowy, korepetytor wokalny) – absolwent Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, w klasie fortepianu prof. Andrzeja Jasińskiego. Laureat krajowych oraz zagranicznych konkursów pianistycznych. Stypendysta Ministra Kultury i Sztuki oraz Prezydenta Miasta Katowice. Uczestniczył w kursach pianistycznych tak znakomitych osobistości jak: Krystian Zimerman, Zbigniew Raubo, Józef Stompel, Joseph Bannovetz, Aleksei Orlovetzky czy Lee Kum Sing. W katowickiej uczelni studiował również śpiew solowy, gdzie kształcił się pod kierunkiem prof. Jana Ballarina oraz dr. Adama Szerszenia. Od kilkunastu lat pracuje ze śpiewakami jako korepetytor wokalny. W sezonie artystycznym 2015/2016 był uczestnikiem Programu Kształcenia Młodych Talentów w Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. W latach 2016-2021 pracował jako pianista-korepetytor w operze we Frankfurcie nad Menem, poznając w tym czasie międzynarodowy świat operowy. Zarówno jako pianista – korepetytor, jak i śpiewak brał udział w licznych kursach wokalnych, prowadzonych przez znakomitych śpiewaków światowych scen operowych oraz pedagogów takich jak: Izabela Kłosińska, Helena Łazarska, Marek Rzepka, Kaludi Kaludov, Jerzy Marchwiński, Ewa Podleś, Vladimir Kuzmenko, Wiesław Ochman, Piotr Beczała, Mariusz Kwiecień, Edith Wiens, Eva Blahová, Felice Venanzoni, Takeshi Moriuchi, Hedwig Fassbender, Brigitte Fassbaender, Helmut Deutsch, Eytan Pessen, Matthias Rexroth czy Neil Shicoff. Towarzyszył śpiewakom podczas wielu konkursów wokalnych, niejednokrotnie otrzymując nagrodę najlepszego pianisty konkursu.
Joanna Trafas (sopran) – absolwentka Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie (2008 – dyplom z wyróżnieniem) oraz Instytutu Muzykologii UJ (mgr 2006). Wykonuje zróżnicowany repertuar, od klasyki aż po musical i jazz. Na scenie debiutowała w trakcie studiów głównymi rolami w musicalach „My Fair Lady” (Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu) i „West Side Story” (Teatr Rozrywki w Chorzowie). Jako gościnna solistka Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku i Gliwickiego Teatru Muzycznego grała główne role w przedstawieniach operetkowych i musicalowych. Jako aktorka współpracowała m.in. z krakowskim Teatrem Łaźnia Nowa i Teatrem Współczesnym we Wrocławiu (w ramach festiwalu T. Różewicza). W latach 2008-2022 związana z Filharmonią Krakowską jako solistka (koncerty kameralne i z orkiestrą FK) i prelegentka oraz twórczyni programów koncertowych w Dziale Edukacji, prowadząc m.in. autorski cykl koncertowy „Muzyczne Opowiastki” (2020-2022). Śpiewa muzykę różnych epok i stylów, występuje z recitalami w kraju i za granicą z towarzyszeniem fortepianu, organów, kwartetu smyczkowego i innych składów kameralnych. Współpracuje też z zespołem muzyki dawnej Floripari – Muzycy Wawelscy oraz Tatrzańską Orkiestrą Klimatyczną z którymi nagrała płyty. Uczestniczka licznych kursów i festiwali muzycznych w Polsce i Europie. Swój warsztat doskonaliła zarówno u poważanych specjalistów od bel canto (E. Blahova, J. Chapman, M. Habela, D. Fundling, R. Karczykowski, Ch. Elssner), jak i na warsztatach nowoczesnej techniki rozrywkowej (D.Kaelin, J.Henny).
Laureatka m.in. Międzynarodowego Konkursu Wykonawstwa Muzyki Operetkowej i Musicalowej im. Iwony Borowickiej (2004 i 2010), a także Stypendium Twórczego Miasta Krakowa na rok 2007. Nagrywa muzykę filmową i teatralną. Jako konferansjer prowadziła koncerty na 53. Festiwalu im. J. Kiepury w Krynicy-Zdroju. Prowadzi liczne warsztaty wokalne w całej Polsce, w tym od 2023 roku jako ekspert d.s. emisji głosu w ramach projektu MKiDN i Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu „Śpiewająca Polska”, a także regularne zajęcia wokalne w ramach Trafas Vocal Studio przy Teatrze Loch Camelot w Krakowie, w którym od 2013 r. występuje regularnie z recitalem muzyki filmowej „Cinema Paradiso”, a od 2024 roku z monodramem muzycznym swojego autorstwa „Sen o Wielkim Jabłku” opartym na muzyce amerykańskiej.
Aleksander Brzeziński (kompozytor, producent i kierownik muzyczny). Gra na fortepianie, instrumentach klawiszowych, syntezatorach, kontrolerach MIDI. Autor muzyki do spektakli teatralnych, teatru telewizji, baletu, filmu, piosenek, performance’ów plastycznych. Współpracuje z teatrami krakowskimi – Teatr im. J. Słowackiego, Teatr Ludowy, Teatr Łaźnia Nowa, Teatr Groteska, Teatrem KTO, a także Teatrem Współczesnym we Wrocławiu, Teatrem Współczesnym w Szczecinie, Teatrem Śląskim w Katowicach, Teatrem Ateneum w Warszawie, Teatrem im. Stefana Jaracza w Olsztynie, Teatrem Nowym w Zabrzu, Teatrem im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie i Teatrem im. H. Modrzejewskiej w Legnicy. Jego utwory wykonywali: Wojciech Brzeziński, Joanna Liszowska, Aldona Jankowska, Basia Stępniak-Wilk, Anna Treter, Anna Szałapak, Małgorzata Ostrowska, Justyna Szafran, Lena Piękniewska, Marta Honzatko, Łada Gorpienko, Artur Andrus, Jacek Wójcicki, Marta Bizoń, Janusz Radek, Grzegorz Turnau, Amedeo Minghi, Jorgos Skolias, Marek Bałata, Maciej Balcar, Kabaret Chatelet. Współpracuje z Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie jako twórca muzyki, a także prowadzi warsztaty ze studentami z zakresu produkcji muzycznej. Laureat nagród na XXXVI OPTMF Kontrapunkt w Szczecinie, VII Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu i Festiwalu FAMA w Świnoujściu (TRYTON za dokonania artystyczne). Jego balet „Królowa Kwiatów z Aleppo” wygrał konkurs kompozytorski organizowany z okazji 100-lecia Stowarzyszenia Autorów ZAIKS (2017), a jego opera „Aylan Kurdi” uzyskała wyróżnienie na konkursie na operę dla dzieci organizowanego przez ZAIKS i Teatr Wielki – Operę Narodową w 2019 roku. Jego piosenka „Bombonierka” w wykonaniu Basi Stępniak-Wilk i Grzegorza Turnaua przez wiele tygodni zajmowała pierwsze miejsce na Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia.
Ile razy oglądam „Toscę”, wzruszam się bardzo, to jest arcydzieło od strony muzycznej, stworzone przez Giacomo Pucciniego 125 lat temu na podstawie świetnego libretta. Miejsce prezentacji ma też niebagatelne znaczenie. Kiedy wchodziłem na wzgórze zamkowe, a następnie na dziedziniec arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu, chłonąłem atmosferę miejsca, w którym kultura nas otacza. Pogoda również była idealna w godzinach wieczornych – ciepło jak na południu Europy, z delikatnym wiatrem wędrującym po rozgrzanych twarzach. Na dziedzińcu ustawiono scenę, która nie zaburzała pięknej renesansowej architektury.
Profesor Piotr Sułkowski, ceniony dyrygent, jest od września 2022 roku dyrektorem Opery Krakowskiej. W ciągu 2 lat poprawiła się jakość wydarzeń od strony muzycznej. Lepiej gra orkiestra, zwłaszcza pod batutą dyrektora, który znany jest z precyzji, dobrego przygotowania i doskonałej pamięci. Nie występują też na scenie ciągle ci sami członkowie związków zawodowych jako soliści śpiewacy. Z rozwagą angażowani są artyści gościnni, zwłaszcza gwiazdy przyciągające liczną publiczność. Zmienny repertuar, także musicalowy („Kopernik” Tomasza Szymusia) sprawił, że pojawili się w operze nowi, zwłaszcza młodzi widzowie. Część z nich może przyjść też na inne spektakle i koncerty. Jeśli ktoś raz zasiądzie na widowni i jest zadowolony, chce pojawić się w tym samym miejscu po raz kolejny. Tak działa zwykle siła przyciągania. Zastępcą dyrektora do spraw technicznych został Maciej Sternicki, który wcześniej pracował jako wicedyrektor Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej.
Kontynuowany jest przez obecną dyrekcję Letni Festiwal Opery Krakowskiej, organizowany w tym roku już po raz 25. Na wspaniałym dziedzińcu arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu zbudowano scenę, która miała przezroczysty dach i sprawiała wrażenie lekkości. Z boku, po lewej stronie, był ustawiony biały namiot dla orkiestry. Na scenie znajdowały się drobne rekwizyty i elementy scenografii: obraz Marii Magdaleny w I akcie w centralnym miejscu z tyłu sceny, stół dla Scarpii w akcie II, mały stolik i krzesło dla Toski… Ze względu na to, że plenerowa scena nie została zasłonięta czarnymi kotarami, naturalna scenografia dziedzińca i zabudowań zamkowych sprawiała wspaniałe wrażenie. Arkadowe podcienia zostały pięknie oświetlone. W pierwszym akcie wiodącym kolorem był żółty, w drugim – czerwony, w trzecim – niebieski. Żółty jest symbolem ciepła i światła, ale również wrogości, zdrady i zazdrości. Czerwień zwiastuje miłość, namiętność oraz krew, uwodzenie, niemoralność i piekło. Niebieski kojarzy się z kolei ze spokojem i wiernością.
W akcie I Wołodymir Pańkiw, jako Zakrystianin, ze swadą i poczuciem humoru pokazuje, że próbuje rządzić na tyle, na ile może. Nie znosi rewolucjonistów, więc stał się służebnikiem i donosicielem władzy. Marzy mu się powrót państwa kościelnego w Rzymie i pomaga Scarpii – szefowi Tajnej Policji Państwowej w ujęciu zbiega – Angelottiego (dobrego w tej roli Michała Kutnika).
Tadeusz Szlenkier jako Cavaradossi od pierwszej sceny przyciąga uwagę, zachwyca wspaniałą barwą głosu i kreacją aktorską. Praca w różnych europejskich teatrach i kontrakt w Teatrze Miejskim w Norymberdze przyniosły mu sceniczną pewność i ogładę. Jest w jego zachowaniu delikatność, ale czasem stanowczość i bunt, co sprawia, że grana przez niego postać staje się ciekawsza na scenie. Potrafi dobrze pokazać miłość, cierpienie, niepewność, ale także odwagę. Aria „E lucevan le stelle” została zaśpiewana przez Szlenkiera z doskonałym wyczuciem i precyzją. Fantastycznie prowadził swoją partię od początku do końca. Barwa i możliwości jego głosu, bogaty repertuar (Verdi, Puccini, Wagner, Bizet, Strauss, Massenet, Mascagni, Penderecki…) i precyzja wykonawcza stawiają go w czołówce polskich tenorów.
Izabela Matuła jako Tosca stworzyła wokalno-aktorską kreację. Zachwycała już wykonaniem tej partii publiczność w wielu teatrach Europy, między innymi w Niemczech (Bonn, Darmstadt, Duesseldorfie), Austrii (Innsbrucku) i Polsce (Teatr Wielki – Opera Narodowa, Opera Śląska na zakończenie sezonu 2023/2024). Doskonale oddała emocje Toski, robiącej sceny zazdrości Cavaradossiemu, który sportretował Nadię Attavanti w kościele jako Marię Magdalenę. Bez skrupułów pokazywała nienawiść do Scarpii. Nie próbowała go uwodzić jak modliszka, aby potem zabić. Złość i wstręt Toski jeszcze bardziej go przyciągały. Barwa i skala głosu Izabeli Matuły oraz doświadczenie i zdolności aktorskie sprawiają, że partia Toski stała się jednym z jej najlepszych osiągnięć. Została zaśpiewana pewnym spintowym sopranem, z bogato brzmiącymi dołami, mięsistą średnicą i zachwycającą pięknem górą. Artystka potrafi znakomicie balansować między dramatycznym głosem, pokazującym prawdę cierpienia, bólu, złości oraz lirycznymi fragmentami, które mają wyrażać wzruszenie, radość, nadzieję. Aria „Vissi d’arte, vissi d’amore” (żyłam sztuką, żyłam miłością) została zaśpiewana niezwykle wzruszająco, z głębią emocji i bogatą kolorystyką.
Last but not least, Andrzej Dobber nie gra Scarpii, lecz staje się na scenie tą postacią. Jest tak wiarygodny, że ciarki przechodzą po plecach. Odniosłem wrażenie, jakby za chwilę miał zeskoczyć ze sceny, by szukać kolejnej ofiary. Skojarzył mi się z Mefistofelesem przedstawionym w „Fauście” Goethego. Mefisto czyli upadły anioł, nie jest zwykłym szatanem. Z hebrajskiego to niszczyciel dobra i kłamca. Z greckiego – duch ciemności. Faust pragnął szczęścia dla ludzkości, Mefistofeles lubuje się w sprowadzaniu nieszczęścia. Scarpia uwielbia tortury skazańców, jest psychopatą i okrutnym mordercą. Zdobywanie kobiet traktuje jako zabawę. Prowadzi z Toską nierówną grę, która ma na celu złamanie na chwilę dumnej kobiety. Pragnie dokonać gwałtu, który zaspokoiłby na chwilę jego żądzę, aby potem polować na kolejną ofiarę. Scarpia w interpretacji Andrzeja Dobbera nie jest jednak tylko wcieleniem zła. Jest niejednoznaczny, ironiczny, cyniczny. Kiedy siedzi za stołem, obserwując zakrwawionego po torturach Cavaradossiego, obejmującego Toscę, wie doskonale, że niedługo rywal zostanie zabity zgodnie z jego rozkazem jako zdrajca. A jednak nie spodziewał się, że Tosca będzie zdolna do zabicia go.
Czy jednak naprawdę został zabity? Zło jest wieczne i wciąż wymierza karę, ciągle jest żądne krwi. Ciąg przyczynowo-skutkowy, zapoczątkowany przez Scarpię, upomina się o kolejne ofiary: zastrzelonego Cavaradossiego i Toskę, popełniającą samobójstwo. Scarpia to partia dla bas-barytona dramatycznego. Andrzej Dobber zaprezentował w niej światowy poziom, jego głos brzmiał pewnie w każdym fragmencie partii, doskonale osadzony. Dobrze sprawdził się też Paweł Szczepanek jako Spoletta, podwładny Scarpii. Był usłużny, chwilami przechwalający się, a kiedy indziej bojaźliwy wobec swojego szefa.
„Tosca” na 25. Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej
Nie mogę jednak zrozumieć tego, że w tak ciekawym przedstawieniu zabrakło jednego elementu, który uwiarygodniłby umieranie Scarpii na scenie. Wiadomo, że teatr to umowność, wiadomo, że śmierć jest najtrudniej pokazać na scenie. Zwykle, kiedy dochodzi do wymierzenia Scarpii ciosu nożem, leje się krew. W krakowskim spektaklu natomiast Tosca, śpiewająca o zakrwawionym nożu, wyciąga przed siebie czyste srebrne narzędzie zbrodni, pięknie błyszczące w reflektorach. Po chwili próbuje chusteczkami wytrzeć krew z dłoni, ale ręce są zupełnie czyste. Jest w tym fałsz, który trudno uzasadnić. Myślę, że to jakiś błąd w reżyserskiej koncepcji albo lęk garderobianych przed tym, aby nie ubrudzić pięknej sukni Toski i ubrania Scarpii. Koszula Cavaradossiego jest „zakrwawiona”, ale widać, że ubrał ją aktor w II akcie, więc ten strój jest „bezpieczny”, ponieważ ma być ubrudzony… Takie drobne elementy sprawiają, że widz „wchodzi” w historię albo ją omija, obserwuje i komentuje, nie przeżywając silnych emocji.
Premiera „Toski” odbyła się na scenie operowej w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w 1997 roku. Wyreżyserował ją Laco Adamik, a scenografię stworzyła Barbara Kędzierska. Część kostiumów dla głównych solistów była dobra, ale całość mnie nie zachwyciła. Trudno też powiedzieć, ile zostało z koncepcji reżyserskiej po 27 latach, a ile dołożyli lub zmienili protagoniści. Efekt artystyczny całości był jednak, przede wszystkim od strony muzycznej i aktorskiej, bardzo dobry.
Zachwyciło mnie brzmienie orkiestry, prowadzonej przez maestro Piotra Sułkowskiego. Dyrygent bardzo czujnie pilnował odpowiednich temp i wejść solistów oraz chóru. Wydobył wspaniale piękno muzyki Pucciniego, między innymi motywów przewodnich. Dobrze śpiewał chór dorosłych oraz dzieci, choć niełatwe było to wyzwanie w wersji plenerowej. Ekipa nagłośnieniowa wykonała swą pracę bardzo rzetelnie i nadzwyczaj dobrze. Jedynie pojawił się problem w odpowiednich proporcjach podczas śpiewania przez chór pięknej kantaty, która zwykle jest wykonywana zza sceny. Tutaj chór został zbyt dobrze nagłośniony (śpiew puszczono w przednich głośnikach), a soliści byli wtedy mniej słyszalni. Podobnie piękny śpiew Pastuszka (Anny Gajdzik-Krzyżanowskiej) powinien dochodzić z daleka… W majestatycznym „Te Deum” w finale I aktu dobrze było słychać chór mieszany Opery Krakowskiej, a słabo – chór dziecięcy.
To jednak tylko niuanse, które nie zaważyły na świetnym odbiorze całości przedstawienia. Zachwyciłem się „Toską” przede wszystkim dlatego, że obecność w obsadzie takich gwiazd jak Izabela Matuła, Andrzej Dobber i Tadeusz Szlenkier sprawiła, iż mieliśmy do czynienia ze spektaklem operowym na europejskim poziomie. Orkiestra i chór Opery Krakowskiej pod dyrekcją Piotra Sułkowskiego zaprezentowały się również wspaniale. Dzięki temu, a także wyjątkowo pięknej scenerii wawelskiego dziedzińca na Zamku Królewskim, to wykonanie przejdzie do historii jako jedno z najlepszych w dziejach Opery Krakowskiej.
W programie pierwszej edycji Europejskich Dni Muzyki Romantyzmu „Mazovia Romantica” w Opinógorze w koncercie inauguracyjnym „Rozważna i romantyczna” 1 sierpnia 2024 roku znajdzie się muzyka instrumentalna Ludwiga van Beethovena, Karola Lipińskiego i Mieczysława Karłowicza w wykonaniu Karoliny Nowotczyńskiej, Zespół Kameralny Płockiej Orkiestry Symfonicznej poprowadzi Przemysław Neumann, a poezję romantyków zinterpretuje Małgorzata Rożniatowska. Będzie to koncert plenerowy przed dworem, w razie złej pogody zostanie przeniesiony do Sali Koncertowej w Oranżerii. Wydarzenie poprowadzi Adam Rozlach, wstęp jest wolny.
Drugiego dnia festiwalu w Sali Koncertowej w Oranżerii wystąpi z nadzwyczajnym recitalem bas-baryton Tomasz Konieczny. W programie „Romantycy z wyboru” , 2 sierpnia 2024 roku znajdą się pieśni Wagnera („Wesendonck Lieder WWV 91” do słów Matyldy Wesendonck), Stanisława Moniuszki (wybór ze „śpiewnika domowego”: m. in. „Dziad i baba”, „Stary kapral”, „Trzech budrysów” i „Znasz-li ten kraj”), a także ukraińskiego kompozytora Mikołaja Łysenki. Wybitnemu śpiewakowi przy fortepianie towarzyszyć będzie Lech Napierała, a koncert poprowadzą Adam Rozlach i Joanna Nawrot-Maciejowska, wstęp jest wolny.
Trzeciego dnia festiwalu, 3 sierpnia 2024 roku, w Kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Opinogórze Górnej będzie miał miejsce koncert „Romantica Sacra”. Wystąpią: Joanna Nawrot – Maciejowska (sopran), Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak (mezzosopran), Piotr Maciejowski (tenor), Tomasz Janczak (tenor) oraz Olga Bończyk (śpiew i recytacje). Przy fortepianie zasiądzie Piotr Lewandowski. W programie znajdą się Arie i duety sakralne doby romantyzmu i innych epok, muzyka instrumentalna (m. in.: Schubert, Schumann, Moniuszko, Franck, Faure, Mascagni).
Informacje o Europejskich Dni Muzyki Romantyzmu „Mazovia Romantica”
Dyrektorką artystyczną festiwalu „Mazovia Romantica” jest Joanna Nawrot – Maciejowska, dyrektorem programowy Piotr Maciejowski. Organizatorem jest Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, a wykonawcą Annapurna Art.
Jerzy Artysz urodził się 18 listopada 1930 roku w Sochaczewie. Studiował śpiew pod kierunkiem Marii Halfterowej i grę na skrzypcach w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie (obecnie (obecnie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina). Klasę śpiewu ukończył z wyróżnieniem w 1959 roku. Studia wokalne kontynuował w Mediolanie u Marii Carbone-Rossini. Był laureatem międzynarodowych konkursów wokalnych w Moskwie (1957), s’Hertogenbosch (1958, wyróżnienie, w tej edycji II nagrodę otrzymała Halina Słonicka), Tuluzie (1959) i Genewie (1960).
Zadebiutował jako student na łódzkiej scenie operowej jako Janusz w „Halce” Stanisława Moniuszki w 1958 roku, z którą był związany do 1963 roku. W 1964 roku został solistą Teatru Wielkiego w Warszawie. Na tej scenie śpiewał m. in.: Barona Scarpię w „Tosce”, Germonta w „Traviacie”, Rodriga w „Don Carlosie” Eugeniusza Oniegina, Marcellego w „Cyganerii”, Sharplessa w „Madame Butterfly”, a także Hrabiego Almaviva w „Weselu Figara”, Figara w „Cyruliku sewilskim” Ottona w „Koronacji Poppei”, Falstaffa i Makbeta oraz Dżaresa w „Parii” Moniuszki. Gościnnie, po zakończeniu współpracy wystąpił jako Jakub w „Manekinach” Zbigniewa Rudzińskiego.
W 1986 roku kreował partię Edypa w prapremierze opery „Edyp i Jokasta” Josepa Solera w Teatro Liceu w Barcelonie. Jako śpiewak i reżyser współpracował także z Warszawską Operą Kameralną.
W jego repertuarze znalazły się najważniejsze partie barytonowe w dziełach muzyczno-scenicznych począwszy od wczesnego baroku, poprzez okres klasyczno-romantyczny aż po współczesność, oprócz wymieniowych partii artysta kreował także Ottona w „Koronacji Poppei” Monteverdiego, tytułowego Orfeusza w dziele Glucka, Minosa w „Ariannie” Händla, Umberta w „La Serva Padrona” Pergolesiego, tytułowego Narciso w dziele Scarlattiego, Rogera w „Królu Rogerze”, Hrabiego w „Weselu Figara”, Figara w „Cyruliku sewilskim”, „Dandiniego w „Kopciuszku”, Jeleckiego w „Damie pikowej”, Holendra w „Latającym Holendrze” i Wolframa w „ Tannhäuserze”. W maju 2001 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie zaśpiewał partię Ojca w prapremierowym przedstawieniu opery „Ignorant i szaleniec” Pawła Mykietyna.
Jerzy Artysz jako Falstaff, Warszawska Opera Kameralna, 2010 (Andrzej Klimczak – Sir Ford)
Śpiewał na scenach Austrii, Belgii, Czechosłowacji, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Norwegii, Portugalii, Szwajcarii, Szwecji, Włoch, ZSRR, a także w Izraelu, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Współpracował z wybitnymi dyrygentami, występował z wieloma znakomitymi śpiewakami. Wielokrotnie był gościem Festiwalu „Warszawska Jesień” oraz wielu innych festiwali muzycznych. Ma w dorobku wiele nagrań. W 1994 roku nagrał dla wytwórni Harmonia Mundi oratorium „Los Improperios” Federica Mompou.
W ostatnim czasie poświęcał się głównie pracy pedagogicznej. W latach 1990-94 był dyrektorem artystycznym szkoły operowej w Barcelonie. Jest profesorem Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej w Warszawie. Prowadził zajęcia pedagogiczne podczas Międzynarodowego Kursu Muzyki Oratoryjnej we Wrocławiu, Kursu Interpretacji Wokalnej w Konserwatorium Muzycznym w Tarragonie, a także w ramach Polsko-Niemieckiej Akademii Oratoryjnej (Gdańsk-Brema). Był również dyrektorem artystycznym Letniej Szkoły Operowej przy Teatrze Fortuny w Reus. Był zapraszany jako juror międzynarodowych konkursów wokalnych w Barcelonie, Bussetto, Genewie i Tuluzie.
W 1995 przewodniczył jury II Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Warszawie. Był laureatem Nagrody Związku Kompozytorów Polskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie wykonawstwa i propagowania polskiej muzyki współczesnej (1980) oraz Nagrody Ministra Kultury i Sztuki (1981).
W 2004 roku otrzymał Nagrodę „Orfeusz”, przyznawaną przez Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków za najlepsze wykonanie dzieła polskiego kompozytora podczas Festiwalu „Warszawskiej Jesieni” – za „przejmującą i wysoce indywidualną kreację” utworu „Ładnienie” Pawła Mykietyna.
– Śpiewaków trzeba kształcić inaczej niż wszystkich instrumentalistów – – opowiadał profesor Jerzy Artysz podczas spotkania z członkami Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery „Trubadur” w 2005 roku.Tu mamy do czynienia z instrumentem psychofizycznym; osobowość, struktura wewnętrzna młodego uczącego się śpiewaka jest bardzo skomplikowana. Ten instrument drga w nas, w naszym ciele, duszy i mózgu, trzeba więc umiejętnie w tego młodego człowieka „wejść” i w miarę jego możliwości odkrywać go dla niego samego. – Jest takie znakomite powiedzenie Clemensa Kraussa, librecisty „Capriccia” Ryszarda Straussa, że w śpiewie słowo powinno dźwiękiem tryskać jak krew!
Do jego najwybitniejszych uczniów należeli m. in. Jadwiga Rappé, Anna Radziejewska i Jarosław Bręk, jak sam opowiadał, „miał na koncie także trzech kontratenorów: Mariusza Gebela, Artura Stefanowicza i Jana Jakuba Monowida.
W 2005 roku został uhonorowany dyplomem uznania Ministra Kultury z okazji Dnia Artysty Śpiewaka w 2006 roku – Nagrodą Związku Artystów Scen Polskich. Jerzy Artysz zmarł w Warszawie w wieku 94 lat.
Urodził się 25 stycznia 1950 roku w Sieradzu, ale dzieciństwo i młodość spędził w Zduńskiej Woli i tam ukończył Technikum Mechaniczne. Już w trakcie nauki w technikum śpiewał amatorsko w zespole Pro publico bono przy Spółdzielczym Domu Kultury, a później w zespole Miejskiego Domu Kultury. Po sukcesach na festiwalach piosenki amatorskiej zdecydował się, za namową znanych muzyków do podjęcia studiów wokalnych. Studiował na Wydziale Wokalnym Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie (obecnie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina) w klasie śpiewu prof. Kazimiery Goławskiej. Jego rodzinne miasto wiele lat później nagrodziło go Honorowym Tytułem „Zduńskowolanina Roku 2001” oraz mianowało „Ambasadorem Kultury Zduńskiej Woli 2016”.
Ukończył magisterskie studia dziennikarskie na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, Podyplomowe Studium Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz podyplomowo – biznes i zarządzanie w Międzynarodowej Szkole Menedżerów w Warszawie. Posiadał tytuł naukowy profesora zwyczajnego doktora habilitowanego, a obszerne fragmenty jego pracy doktorskiej zostały opublikowane w książce „Stanisław Moniuszko i jego podlaski rodowód”, napisanej wspólnie z historykiem, profesorem Józefem Maroszkiem.
W latach 1973-1979 występował w Operze Śląskiej w Bytomiu, a także w latach 1979-1985 w Teatrze Wielkim w Łodzi. Był pierwszym odtwórcą roli Nabucca w historii powojennej opery w Polsce. W Operze Śląskiej w Bytomiu w 1983 roku kreował tę rolę w reżyserii Lecha Hellwig-Górzyńskiego i pod muzyczną dyrekcją Napoleona Spiessa.
W Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie występował od 1978 roku i przez blisko ćwierć wieku kreował na tej scenie pierwszoplanowe role barytonowe. W jego repertuarze znalazły się największe role repertuaru operowego, takie jak m. in.: tytułowe role Verdiowskie: „Makbet”, Rigoletto” i „Nabucco”. W Warszawie zadebiutował na tej scenie jako Forbas w „Edypie” George’a Enescu i kreował tu także takie partie jak Hrabia di Luna w „Trubadurze” Giuseppe Verdiego, Lord Ashton w „Łucji z Lammermoor” Gaetano Donizettiego, Pizarro w „Fideliu” Ludwiga van Beethovena, Bartolo w „Cyruliku sewilskim” Gioachina Rossiniego, Jochanaan w „Salome” Ryszarda Straussa, Amonasro w „Aidzie”, Renato w „Balu maskowym” i Germont w „Traviacie” Giuseppe Verdiego, Jagiełło w „Jadwidze, królowej polskiej” Karola Kurpińskiego, Taddeo we „Włoszce w Algierze” Gioachina Rossiniego, tytułowego Kniazia Igora w dziele Aleksandra Boronina, Lowel Perl w „Czarnej masce” Krzysztofa Pendereckiego, Maciej w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki, Szczełkałow w „Borysie Godunowie” Modesta Musorgskiego, a także Amfortas w „Parsifalu” Ryszarda Wagnera.
Uczestniczył w zagranicznych występach Teatru Wielkiego m. in. w Moskwie i Heilbronn. Występował w niemal wszystkich krajach Europy, w tym na deskach tak znakomitych teatrów jak Teatr Bolszoj w Moskwie, Staatsoper w Wiedniu, Komische i Staatsoper w Berlinie, Palais des Congres i Théâtre des Champs-Elysées w Paryżu, Semperoper w Dreźnie, National Opera i Amfiteatr pod Akropolem w Atenach oraz w wielu innych miejscach takich jak: Jerozolima, Londyn, Bruksela, Helsinki, Haga, Amsterdam i Wilno. Śpiewał w takich krajach, jak: Korea Południowa (udział w spektaklu „Traviaty”, u boku Izabeli Kłosińskiej, otwierającym drugi po Seulu teatr operowy w tym kraju), Japonia (premiera „Halki” w reżyserii Marii Fołtyn), Izrael, Chiny czy Brazylia, gdzie za uczestnictwo w głośnym spektaklu „Halki”, także w reżyserii Marii Fołtyn, uhonorowany został nagrodą Ministra Spraw Zagranicznych RP za wybitne zasługi dla polskiej kultury (1990).
Wiesław Bednarek śpiewa arię Renata z „Balu maskowego” w Teatrze Wielki – Operze Narodowej
W roku akademickim 2012/2013 został profesorem nadzwyczajnym Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, obejmując tam klasę śpiewu na Wydziale Wokalno-Aktorskim, a w roku 2016/2017 został nominowany na stanowisko Kierownika Katedry Wokalistyki.
Podczas XVIII edycji Festiwalu Operowo-Operetkowego w Ciechocinku w 2015 roku obchodził 40-lecie pracy artystycznej, jubileusz, powtórzony później w Filharmonii Słupskiej. Brał często udział w koncertach o lżejszym charakterze i zyskał popularność, śpiewając rosyjskie romanse, płytę z tym repertuarem zarejestrował w 2011 roku. Dwukrotnie został uhonorowany wyróżnieniem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2012 roku otrzymał Medal Srebrny, a w 2021 roku: Złoty.
Wiesław Bednarek operował ciepłym, aksamitnym bardzo osadzonym w belcancie barytonem, zdolnym w swojej lirycznej ekspresji do wyrażenia wokalnie uczuć dramatycznych. Pamiętam wiele jego występów, ale szczególne wrażenie wywarła na mnie kreacja Makbeta, nieszczęśliwego i zagubionego władcy we wspaniałej realizacji „Makbeta”, Lady Makbet kreowała wtedy Ryszarda Racewicz, która śpiewała pięknie i głośno, był to niesamowity duet dwojga protagonistów. Nie zapomnę także jego rozpaczy w Joachanaanie w „Salome”, czy perwersyjnej manipulacji Germonta w „Traviacie”.
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie, aby zapewnić Tobie najlepsze wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzające się wizyty. Klikając „Akceptuj wszystko”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną zgodę.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Funkcjonalne pliki cookie pomagają w wykonywaniu pewnych funkcji, takich jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.
Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.
Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o wskaźnikach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania odwiedzającym odpowiednich reklam i kampanii marketingowych. Te pliki cookie śledzą odwiedzających w witrynach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Te pliki cookie zapewniają anonimowe działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny.